Któregoś dnia Kankuro był u
swojej dziewczyny, wtedy usłyszał, że Gaara do niego dzwoni.
Skrzywił się i powiedział do Akemi:
-
Wybacz, ale… muszę iść, spotkamy się innym razem, ok?
Akemi
miała zmartwioną minę.
-
A coś się stało?
Kankuro
zawahał się. Nie może mówić jej o sprawach brata.
-
Nic takiego – powiedział i ruszył do drzwi.
Ale
ona poszła za nim. Szybko dotarli pod drzwi domu Gaary. Kankuro znów
zawahał się. Nie miał prawa jej wpuszczać… Wszedł i dostrzegł,
że Gaara siedzi na podłodze w rogu salonu. Ale kiedy usłyszał
dźwięk otwieranych drzwi, spojrzał w jego stronę. To dobrze,
jeszcze kontaktuje.
-
Och, Akemi – dodał, patrząc w stronę drzwi.
Kankuro
westchnął i dostrzegł, że kobieta także weszła do środka.
-
Akemi, musisz wyjść i… - zaczął szybko Kankuro, ale Gaara
pokręcił głową.
-
Nie, jeśli chcesz zostać, to… - szepnął.
Akemi
skinęła głową. Nie wiedziała, o co chodzi, ale szybko podeszła
do niego.
-
No dobra, jak chcesz, Gaara… - westchnął zrezygnowany Kankuro.
Ale
Gaara miał jakiś dziwny błysk w oku i szepnął:
-
W końcu to twoja dziewczyna.
A
potem miał atak. Akemi na początku była przerażona, ale szybko
zdołała się uspokoić. Kankuro szeptem opowiedział jej wszystko.
Akemi okazała się być bardzo pomocna. Nie panikowała,
dotrzymywała towarzystwa Kankuro i pocieszała go, że Gaarze nic
nie będzie.
-
Dziękuję ci – powiedział cicho Kankuro, a Akemi uśmiechnęła
się do niego.
Potem
Gaara się ocknął i także jej podziękował.
-
Cieszę się, że pozwoliliście mi zostać. – Uśmiechnęła się
Akemi.
Od
tamtej pory często pomagała Gaarze podczas ataków, szczególnie,
gdy Kankuro nie było w wiosce. Czasem pojawiał się także Baki.
*
Kankuro
coraz bardziej się martwił. Agresja Gaary była coraz większa a on
sam niezbyt dawał sobie radę podczas ich „treningów”. Jednak
nadal uparcie odmawiał powiadomienia o tym Temari. Bo niby po co? W
końcu i tak nie chcieli, by rzuciła wszystko i wróciła do Suny,
teraz, gdy już ułożyła sobie życie…
Pewnego
dnia Kankuro był u Akemi, ale nie umiał udawać wesołego. Akemi
podeszła do niego i objęła go ramieniem.
-
No, co się dzieje, Kankuro?…
W
końcu opowiedział jej prawdę, w końcu to Gaara pozwolił jej
ostatnio być obok, gdy miał atak. Słuchała go z uwagą a potem
odparła:
-
To ja się zgłaszam na ochotnika!
Kankuro
skrzywił się. Nie chciał nikogo w to wplątywać.
-
To nie jest zabawa.
Spojrzała
na niego ponuro.
-
Och, doprawdy? Przecież wiem.
Po
jakimś czasie ustąpił. Potem poszli razem do Gaary i opowiedzieli
mu wszystko. Długo milczał, ale w końcu powiedział:
-
Zgadzam się… W końcu i tak nie mam wyboru.
Potem
„trenowali” razem i Akemi nie uciekła z krzykiem. Powiedziała,
że „nie było tak źle” i zapytała, czy może na stałe im
pomagać. Kankuro nie był zbyt przekonany, ale zgodził się.
*
A
potem zdarzył się cud. Temari jak zwykle robiła sobie test ciążowy
i z ponurą miną czekała aż znów zobaczy negatywny wynik. A wtedy
spojrzała na test i… zamarła. Zaczęła płakać, ale tym razem z
radości.
Nie,
to niemożliwe! Miała ochotę krzyczeć. Wtedy do toalety wszedł
Shikamaru. Spojrzał na jej zapłakaną twarz a potem przytulił ją.
-
Bardzo mi przykro, kochanie. Spróbujemy znów i…
Ale
ona wtedy zerwała się z toalety i niemal zwaliła go z nóg.
-
Jestem w CIĄŻY! – krzyknęła radośnie, a on był tak
zaskoczony, że usiadł ciężko na toalecie.
-
N-naprawdę?… - wyszeptał ze łzami w oczach.
-
Tak! Shikamaru, tak bardzo się cieszę.
Jeszcze
jakiś czas płakali wspólnie w toalecie. Temari bardzo dbała o
siebie podczas ciąży, by nie stało się nic złego. Potem
powiedzieli o tym Gaarze i Kankuro, obaj bardzo się ucieszyli. W
końcu Temari urodziła bez żadnych komplikacji.
Na
świecie pojawił się Shikadai, bardzo podobny do ojca a Temari i
Shikamaru byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Gdy mały
trochę podrósł, Temari zawiozła go do braci. Kankuro niezdarnie
obejmował siostrzeńca, a Gaara jedynie na niego patrzył.
-
Nie chcesz go potrzymać? – zapytała Temari, biorąc syna z rąk
Kankuro.
Gaara
pokręcił głową.
-
Nie chcę go skrzywdzić.
-
Na pewno nic mu nie zrobisz! Jestem pewna – zapewniała go siostra.
-
Nie, nie chcę.
-
Dobrze, oczywiście.
Potem
jakiś czas rozmawiali, a Temari promieniała jak jeszcze nigdy.
Shikadai szybko zasnął i niewiele płakał.
Minął
jakiś czas i Temari zaczęła marzyć o czymś, o czymś wcześniej
nawet nie miała odwagi myśleć: o drugim dziecku. Jednak okazało
się, że narodziny Shikadaia naprawdę były cudem i nie udało im
się mieć drugiego dziecka.
Shikamaru
pewnego dnia żalił się Kankuro, z którym dobrze się dogadywał:
-
Wiesz… kiedyś cieszyłbym się, że tak często chce seksu, ale
teraz… to dla mnie jak PRACA, a nie przyjemność.
Kankuro
poklepał go po ramieniu.
-
Daj jej czas, stary. Zobaczysz, za jakiś czas uzna, że jednak
powinna być wdzięczna, że ma jednego syna, patrząc na to jak
bardzo głodowaliśmy w dzieciństwie.
I
Kankuro miał po części rację. W końcu Temari ustąpiła, choć
Shikamaru martwił się smutkiem, który wtedy pojawił się w jej
oczach i więcej nie zniknął.
*
Odkąd
Gaara i Kankuro nie mieszkali już razem, mieli swój zwyczaj. W
każdym tygodniu w środę spędzali wspólnie wieczór w kuchni w
domu Gaary. Kankuro pił piwo i Gaara jakoś znosił ten zapach
alkoholu a Gaara herbatę, z czego Kankuro lubił drwić dla zabawy,
a Gaarze nigdy to nie przeszkadzało.
Kankuro
bardzo lubił te wieczory, gdy nie szalał w łóżku z Akemi lub nie
pił na imprezach a siedział grzecznie przy stole. Sądził, że
takie spokojne chwile dobrze mu zrobią. Kankuro pytał czasem, czy
Gaara nie chciałby sobie kogoś znaleźć, ale on za każdym razem
zaprzeczał.
-
Nie wiem jak można pić jakąś śmierdzącą herbatę. – Zaśmiał
się Kankuro jak robił to zwykle.
-
Ona nie jest śmierdząca – odparł niezrażony Gaara, pijąc
kolejny łyk. – Jesteś pewien, że chce ci się tu ze mną
siedzieć? Nie nudzę cię?
Kankuro
zaśmiał się.
-
Nigdy mnie nie nudzisz, braciszku! Bardzo lubię nasze spokojne
wieczory. Cieszę się, że mogę porozmawiać z tobą o czymś innym
niż praca.
Podczas
tych spotkań mieli jedną zasadę; zakaz rozmów o pracy i obaj
bardzo to doceniali.
-
Co u Akemi? – zagadnął Gaara, wąchając ziołową herbatę.
Choć
Kankuro i ona już jakiś czas byli razem, oboje nadal udawali, że
nic ich nie łączy, co dziwiło Gaarę.
-
Och, wszystko dobrze, nigdy nie sądziłem, że spotkam taką fajną
dziewczynę.
Gaara
skinął głową.
-
Może po prostu potrzebowałeś kogoś z innej wioski, kogoś, kogo
nie znasz od lat – dodał Gaara, zamyślony.
Tak,
Akemi dla mnie, Shikamaru dla Temari i… Lee dla ciebie, pomyślał
Kankuro, ale tego nie powiedział.
-
Miałeś ostatnio jakiś kontakt z Lee? – zapytał nagle Kankuro.
Obok
nich na stole stały chipsy dla Kankuro i ciasteczka dla Gaary. Gaara
zacisnął zęby. Nie podobało mu się to pytanie.
-
Nie, ostatnio widziałem go podczas wojny. Mignął mi gdzieś w
tłumie. A dlaczego pytasz?
Kankuro
dobrze wiedział, że na początku był przeciwny ich związkowi. Ale
od jakiegoś czasu zmienił
zdanie. Gaara mieszkał sam, udowodnił, że radzi sobie w życiu.
Ciekawe, czy Lee nadal by go chciał? Ale nie powiedział tego na
głos. Zamiast tego odparł:
-
A nic, tak tylko pytam…
Potem
jeszcze jakiś czas rozmawiali, pijąc i jedząc.
*
Pewnego
dnia Gaara miał kolejny atak. Siedział na podłodze w rogu pokoju a
obok niego klęczała Akemi. Kankuro siedział na fotelu obok. Nagle
usłyszeli, że ktoś stuka. To była Temari. Natychmiast podbiegła
do Gaary, gdy zobaczyła, w jakim jest stanie.
Wtedy
dostrzegła Akemi. Nigdy jej nie spotkała, choć po wyglądzie
domyśliła się kto to. Natychmiast się zjeżyła. Jak ona może…?
Przecież Gaara zna ją tak krótko, czemu Kankuro ją tu wpuścił?
Podeszła do niej ze złością.
-
Co ty tu robisz? – wysyczała cicho, by nie przestraszyć Gaary.
Akemi
zmierzyła ją od stóp do głów a potem odszepnęła:
-
Nie sądzisz, że to nie moment na takie rozmowy?
W
tej chwili Gaara się ocknął. Zamrugał i szepnął słabo:
-
Temari?
Temari
rozpromieniła się w jednej chwili.
-
Hej, Gaara, cieszę się, że już się lepiej czujesz.
-
A co ty tu robisz?
Temari
westchnęła.
-
Tak, wiem, nie zapowiedziałam się. Nie planowałam tego, po prostu
nagle zatęskniłam za tobą. – Wtedy przypomniała sobie o Akemi.
– A co ona tu robi?
Gaara
wydawał się zdziwiony jej ostrym tonem.
-
Ja… pozwoliłem jej tu być. Odkąd ciebie nie ma…
Temari
poczuła ukłucie bólu.
-
Sam chciałeś, żebym…! – zaczęła ze łzami w oczach.
-
Dość – powiedział ostro Kankuro. – Może same to załatwicie
między sobą, co?
Akemi
prychnęła i złapała Temari za rękę. Poprowadziła ją do
kuchni. Temari była tak zaskoczona, że nawet się nie wyrywała.
-
Więc wiesz wszystko o nim, tak? – zapytała nadal ostro Temari,
gdy zostały same.
Akemi
westchnęła.
-
Słuchaj… nie chce mi się kłócić. Tak, wiem, choć pewnie nie
„wszystko”… Oni byli zdesperowani, a ja… sama się zgłosiłam
do pomocy.
Temari
znów się najeżyła.
-
A niby dlaczego?!
-
Bo cieszę się, że Gaara wpuścił mnie do Suny… Bo jest naprawdę
dobrym człowiekiem. Bo jestem z Kankuro. Jeszcze mało ci dowodów?
– zapytała już ostrzej Akemi. – Na pewno nie chcę ci zabrać
braci, czy co ty tam sobie wymyśliłaś!
Temari
westchnęła i zgarbiła się.
-
No ok, byłam po prostu zła…
Akemi
zaśmiała się.
-
Ej, nie uważasz, że kobiety powinny się trzymać razem? –
Mrugnęła do Temari.
Gdy
rodzeństwo zostało samo, Temari zapytała gorzko:
-
Czyli wasze „treningi” szły źle we dwóch, tak? Kiedy
planowaliście mi o tym powiedzieć?
-
A po co? – westchnął Kankuro. – Żebyś wyprowadziła się z
Konohy? Czy martwiła bez powodu?
-
Mieliśmy nadzieję, że sami rozwiążemy ten problem – dodał
Gaara. – I udało się. Nie martw się.
I
od tamtej pory – choć nie zostały przyjaciółkami – dogadywały
się znacznie lepiej, ku zadowoleniu Gaary i Kankuro.
*
Czas
mijał, Shikadai miał już dwanaście lat i wszystko układało się
dobrze. Pewnego dnia Gaara zwołał zebranie rady, ponieważ od
jakiegoś czasu na pustyni niedaleko Suny działy się dziwne rzeczy.
Kilkoro
shinobi z Suny poszło na pustynię i więcej nie wróciło. Gaara
sądził, że to pewnie jacyś zbiegli ninja postanowili ukryć się
właśnie tam. Trzeba było coś z tym zrobić. Ale wtedy usłyszał
coś, co kompletnie go zaskoczyło. Jeden z członków rady
powiedział:
-
Doszły nas słuchy, że osobą, która zabija na pustyni jest jakiś…
chłopiec.
Gaara
najpierw poczuł zaskoczenie, ale już po chwili pomyślał o swoim
dzieciństwie. Biedne dziecko… Pewnie jest tak samo zagubiony i
samotny jak on kiedyś. Wstał szybko i oznajmił:
-
Ja sam pójdę na pustynię!
Kilkoro
shinobi otworzyło usta.
-
Nie, to nie jest bezpieczne… - powiedział jeden z nich.
Gaara
spojrzał na niego.
-
Jestem kazekage, myślisz, że nie poradzę sobie z dzieckiem?
Shinobi
ukłonił się.
-
Oczywiście, że pan sobie poradzi, panie kazekage! Ale… to jest
zbyt niebezpieczne. Sądzę, że kilka osób powinno pójść z
panem.
Ale
Gaara był nieugięty i kilka godzin później szedł sam przez
pustynię. Bardzo bał się, że ten chłopiec znów się
przestraszy, gdy zobaczy tyle osób, zaatakuje, wtedy jego ludzie
także zaatakują i… Nie chciał, by chłopiec został ranny.
W
pewnej chwili usłyszał jakiś dźwięk. Jakby ciche, ostrożne
kroki. Wiedział, że żaden człowiek by tego nie usłyszał, ale on
tak. Jeszcze ostrożniej podszedł do niego. Wyglądał na około
dwanaście lat.Chłopiec zaatakował a on się nie bronił. To go
zaskoczyło, więc Gaara podszedł do niego i… przytulił go.
Potem
zabrał go do wioski, chłopiec miał na imię Shinki. Wtedy Gaara
zaczął się zastanawiać, CO z nim zrobić. Póki co przenieśli go
do domu dziecka w Sunie , ale Gaara bardzo chciał znaleźć mu jakiś
dom.
Gaara
poprosił Temari, by do nich przyjechała. Spojrzał wtedy na nią z
powagą i opowiedział jej wszystko a potem zapytał:
-
Temari… wiem, że proszę cię o bardzo wiele, ale… czy ty i
Shikamaru nie chcielibyście adoptować Shinkiego?
Temari
otworzyła usta.
-
Och… nie spodziewałam się takich słów od ciebie. Chłopiec,
który nie ma nikogo. Zabija, bo się boi. Nie przypomina ci to
kogoś?
Gaara
się skrzywił.
-
Przepraszam! Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
-
Nie szkodzi. Tak, BARDZO mi przypomina i właśnie dlatego…
Temari
spojrzała mu w oczy.
-
Właśnie dlatego sądzę, że to TY powinieneś się nim zająć,
nie sądzisz?
Gaara
milczał, zaskoczony.
-
Wierz mi, Temari, ja nie nadaję się do opieki nad dzieckiem.
Temari
westchnęła.
-
Ale to nie jest mały chłopiec, któremu trzeba zmieniać pieluszki!
To ktoś, kogo trzeba pokierować, by stał się dobrym człowiekiem,
żeby zapomniał o bólu, który ma w sobie. A do tego nadajesz się
idealnie, bo sam tego dokonałeś ze sobą!
Gaara
pokręcił głową.
-
Słuchaj… tak, dokonałem tego, ale z waszą pomocą, a poza tym to
nie to samo. Mam być odpowiedzialny za drugą osobę i…
-
Tak, nie byłeś sam i teraz też nie będziesz! Będziesz miał
Kankuro i mnie. Już rozmawiałam z nim o tym.
Gaara
zacisnął usta.
-
Nie, nie zgadzam się.
Temari
posmutniała.
-
Więc zrobimy tak: dam ci jeszcze jakiś czas. Przemyśl to, proszę.
A jeśli potem powiesz nie… zaopiekuję się Shinkim razem z
Shikamaru, dobrze? Shikamaru już się zgodził.
Gaara
skinął głową.
*
Mijały
tygodnie a Shinki nadal przebywał w domu dziecka. Gaara jednak
często go odwiedzał. Chciał poznać jego przeszłość.
-
Opowiesz mi jak trafiłeś na pustynię? – zapytał delikatnie.
Shinki
skrzywił się, ale odpowiedział:
-
Ja… niewiele pamiętam, nie wiem czemu. W którymś momencie
ocknąłem się na pustyni, to było mniej więcej kilka miesięcy
temu. NIE MAM pojęcia, co wcześniej działo się ze mną.
Wiedziałem, że muszę sobie jakoś poradzić, by przeżyć.
Chroniłem
się przed słońcem, polowałem na małe stworzenia, które żyją
na pustyni i… pewnego dnia pojawił się przede mną pewien
mężczyzna. – Shinki zadrżał. – Nie mam pojęcia kim był.
Zaatakował mnie, ja… naprawdę go nie sprowokowałem. Chciał mnie
zabić, więc ja… zabiłem jego – szepnął ze strachem.
-
Nie bój się, nie zostaniesz za to ukarany. Jesteś dzieckiem i
tylko się broniłeś.
Shinki
spojrzał na niego z wdzięcznością.
-
Potem było jeszcze kilku i… bałem się, że ci też będą
chcieli mnie skrzywdzić, więc zabiłem ich pierwszy – dokończył
Shinki.
Gaara
milczał przez chwilę, kompletnie zaskoczony. To dziecko musiało
być naprawdę bardzo silne i wytrzymałe, żeby przeżyć na
pustyni!
-
Teraz nic ci tu nie grozi – powiedział Gaara, czując dziwny ścisk
w gardle. Nie umiał opisać, czemu tak się czuje.
Minęło
kilka miesięcy a Gaara nadal nie podjął decyzji. Czuł się z tym
okropnie. Coś nie pozwalało mu odesłać go do Temari a
jednocześnie wiedział, że NIE MOŻE zabrać go do siebie. Po co
Shinkiemu ojciec, który nie może go nawet przytulić?
Który
nie może z nim trenować, bo boi się, że straci nad sobą
panowanie? Ojciec, który tak wiele czasu spędza w pracy? Ojciec,
który regularnie ma ataki? Shinki pewnie byłby przestraszony a on i
tak nie miał sił, by opowiadać kolejnej osobie prawdy o sobie.
I
nie powiedział mu o tym, że był kiedyś mordercą. Przecież każdy
w wiosce o tym wie, nie była to tajemnica. Gdyby powiedział to temu
chłopcu, on pewnie poczułby się trochę mniej beznadziejnie z tym,
że też jest mordercą.
Ale
nie umiał, po prostu nie mógł. Któregoś dnia znów poszedł go
odwiedzić.
-
Witaj, Shinki – powiedział.
-
Cześć, tato… - Shinki nagle szeroko otworzył oczy. – T-to
znaczy, panie kazekage! Przepraszam, to było przypadkiem.
Gaara
zamarł w miejscu. „Tato”… nigdy nie sądził, że kiedyś ktoś
zwróci się do niego w ten sposób, właściwie już dawno się z
tym pogodził. „Panie kazekage”, cóż, więc ktoś musiał mu o
tym powiedzieć…
Dotychczas
Shinki zwracał się do niego „proszę pana” i jemu to nie
przeszkadzało, nigdy go nie poprawiał. On nie był osobą, dla
której tytuły były ważne. W końcu zmusił się, by usiąść
obok Shinkiego, mimo szoku.
-
Wiesz… zastanawiałem się nad domem dla ciebie – powiedział
Gaara.
Shinki
rozpromienił się.
-
Ale super!
-
Pytałem o to moją siostrę, mieszka w innej wiosce i ma męża oraz
syna w twoim wieku, sądzę, że…
Ale
Shinki już nie miał radosnej twarzy. Posmutniał nagle i szepnął:
-
Siostra…? To znaczy, że nie…?
Gaara
udawał, że tego nie słyszy. Obawiał się, że wie, CO Shinki ma
na myśli. Nagle poczuł się taki zmęczony… Zrobił wszystko źle,
od samego początku. Po co tak często odwiedzał tego chłopca,
skoro nie chciał…?
Tylko
robił mu nadzieję, pomyślał, czując nienawiść do siebie. A
Temari? Ani razu go nie widziała, bo przecież Gaara nie wspomniał
jej o tym ani słowem. Nagle coś do niego dotarło. Coś, co niemal
zwaliło go z nóg.
Robił
to wszystko, bo… podświadomie już dawno podjął decyzję! Może
nawet tego pierwszego dnia, gdy zdecydował, że sam pójdzie na
pustynię. Serce mu przyspieszyło.
-
Chciałbyś zamieszkać ze mną, prawda? – zapytał, czując, że
serce zaraz mu wyskoczy z piersi.
Chłopiec
w jednej chwili otworzył szeroko oczy i zerwał się z krzesła,
piszcząc. Przytulił go mocno, a Gaara niemal się odsunął. Zaczął
oddychać przez usta, by się uspokoić. To dziecko potrzebuje
miłości, nie odpychaj go… mówił do siebie.
*
A
potem zamieszkali razem. Gaara dobrze wiedział, że to nie jest
łatwe dla żadnego z nich.
-
Wiesz… od lat mieszkam sam, pewnie mam wiele zwyczajów, z których
nawet nie zdaję sobie sprawy. Ale razem przyzwyczaimy się do
siebie, prawda?
-
Jak mam się do pana zwracać? – zapytał cicho Shinki.
Gaara
poczuł ukłucie w sercu.
-
To zależy od ciebie. Co byś wolał? – zapytał, choć przecież
znał odpowiedź.
-
Tato – odparł radośnie Shinki.
Gaara
skinął głową a serce mu przyspieszyło. Jednak okazało się, że
Shinki tylko na początku, gdy był szczęśliwy, że zdobył nowy
dom zachowywał się tak radośnie. Potem był poważnym, wręcz
ponurym dzieckiem, co Gaarze jeszcze bardziej przypominało jego
samego z przeszłości.
Dlatego
też zwykle mówił do niego „ojcze” i Gaarze to nie
przeszkadzało. Jak można się było tego spodziewać, dziecko
żyjące samo na pustyni miało wiele nieprzepracowanych traum. Już
pierwszej wspólnej nocy Gaara obudził się gwałtownie, słysząc
krzyk dziecka.
Na
początku nie miał pojęcia, co się dzieje, ale już chwilę potem
biegł do jego nowego pokoju. Szybko klęknął przy jego łóżku.
-
Ratunku! Boję się – krzyczał Shinki.
Gaara
skrzywił się boleśnie.
-
SHINKI! Obudź się, to tylko sen – krzyczał, ale on się nie
budził.
Mocno
zacisnął zęby i dotknął go. Shinki obudził się po chwili.
-
Tato! Tak się bałem – zapłakał i objął go mocno.
Gaara
zacisnął mocno powieki. Nie odepchnie od siebie przerażonego
dziecka, to byłoby potworne. Starał się oddychać miarowo i jakoś
to przeczekać. Wtedy usłyszał słowa Shinkiego:
-
Czemu się trzęsiesz, ojcze?
Zaklął
w myślach.
-
Nic takiego, nie myśl teraz o tym – skłamał.
Shinki
jeszcze chwilę tulił go do siebie, co dla Gaary było jak wieczność
a potem zapytał:
-
Więc dlaczego się trząsłeś, ojcze?
Gaara
zacisnął pięści. Trudno, powie mu. Nie ma prawa go okłamywać.
-
Ja… boję się dotyku, Shinki.
Shinki,
ku jego zaskoczeniu, skrzywił się i powiedział płaczliwym głosem:
-
Więc przepraszam, że musiałeś mnie dotykać, tato!
Gaara
westchnął. Dobrze wiedział, że to nie była jego wina.
-
Nie zmusiłeś mnie do niczego. Mogłem tego nie robić.
Shinki
spojrzał na niego dużymi oczami.
-
Więc więcej tego nie rób! Nie chcę, byś cierpiał.
Gaara
prychnął.
-
A TY możesz cierpieć, tak? Więc zrobimy tak: nie będę cię
dotykać, byś nie czuł się winny. Ale jestem twoim ojcem i jestem
za ciebie odpowiedzialny, więc jeśli wydarzy się jakaś ważna
chwila, nie zawaham się. Dobrze?
Shinki
westchnął i skinął głową. Potem obaj poszli spać.
*
Niedługo
potem Kankuro poznał Shinkiego. Gaara miał wrażenie, że dobrze
się dogadują. Sądził, że ktoś tak poważny i smutny jak Shinki
potrzebuje towarzystwa wesołego i optymistycznego Kankuro.
-
Wiesz co? – zapytał Gaarę, gdy zostali sami. – Może i nie
nadaję się na ojca. Ale na wujka… czemu nie? Lubię tego twojego
dzieciaka!
Wtedy
Gaara opowiedział mu o koszmarze sennym Shinkiego.
-
No wiesz… - powiedział Kankuro po chwili. – Nie będę może
lulał go w środku nocy, ale… możemy mieć taki sam układ jak z
Temari kiedyś, chcesz?
Gaara
zacisnął zęby. Nie podobał mu się ten „układ” ani wtedy ani
teraz, ale wiedział, że nie ma wyboru.
Kankuro
rozpromienił się.
-
Nadal twierdzę, że nie potrzebuję tulenia się, ale… Czemu nie?
Powiem Shinkiemu, że zawsze kiedy będzie tęsknił za czułością,
może przyjść do mnie, bo ja nie boję się dotyku.
Niedługo
potem okazało się, że Shinki ma naprawdę duże zdolności jako
shinobi. I wtedy pojawił się kolejny problem. I znów zaradził mu
Kankuro.
-
Więc będę trenował chłopaka! Dlaczego nie? Przyda mi się trochę
ruchu. – Uśmiechnął się ironicznie. – Lepiej nie ryzykować,
że go skrzywdzisz podczas treningu. A on naprawdę jest niezły, kto
wie, może w przyszłości wiele zdziała dla naszej wioski?
Więc
także i ten obowiązek przejął na siebie Kankuro, a Shinki
wielokrotnie pytał dlaczego jego ojciec nie może go trenować.
Jednak Gaara nie miał odwagi powiedzieć mu prawdy o sobie.
Ku
zaskoczeniu wszystkich okazało się, że Shinki ma zdolności
Uwolnienia magnesu, tak samo jak legendarny Trzeci kazekage. To nie
dawało spokoju Gaarze. Kim jest Shinki?… Trzeci umarł, nie mając
potomka, więc skąd ta umiejętność u Shinkiego?
A
może jednak Trzeci miał dziecko a wioska o tym nie wiedziała? Czy
to możliwe, że Shinki jest z nim spokrewniony? To by była ogromna
pomoc dla wioski, utrata umiejętności Trzeciego była dla nich duża
stratą.
A
może było jeszcze inaczej?… Gaara poczuł ucisk w sercu. Nagle
przypomniał sobie Yamato, który miał umiejętności Pierwszego
hokage, choć nie był z nim spokrewniony. Zostały mu wszczepione
jego komórki.
A
osobą, która to zrobiła był… Orochimaru. Czy to możliwe, że
mieszał się także w sprawy innej wioski? Że zainteresowały go
umiejętności Trzeciego i czy to możliwe, że ma coś wspólnego z
Shinkim? Że Shinki o tym nawet nie pamięta?
Czy
Orochimaru z jakiegoś powodu wymazał mu pamięć? Ale czemu go
porzucił na pustyni, przecież chłopiec ma duże umiejętności?
Musi porozmawiać z Orochimaru… Nie miał ochoty na ponowne
spotkanie z nim, ale to nie miało znaczenia.
Zrobi
to dla Shinkiego, ale także dla całej wioski. Wybrał się do
Kohony, ale nie wspomniał Shinkiemu o powodzie jego wyjazdu. Po co,
skoro to jeszcze nic pewnego? Powie mu, gdy jego podejrzenia się
potwierdzą.
Jak
zareaguje Shinki? Pewnie poczuje się zraniony. I co będzie potem…?
Wsiadł do pociągu i niedługo już był w Konosze. Poszedł pod dom
Orochimaru. Otworzył mu jakiś chłopiec. Spojrzał na niego
przestraszony i szepnął:
-
Pan kazekage? Chce pan aresztować mojego rodzica?!
Gaara
zmarszczył brwi. Co to za chłopiec?
-
Masz na myśli Orochimaru? – zapytał szybko. – Nie, jako
kazekage nie mam takiej możliwości. Przyszedłem tylko z nim
porozmawiać.
Chłopiec
skinął głową z wyraźną ulgą.
-
Więc mój rodzic nie zrobił nic złego?
Gaara
uśmiechnął się ironicznie. Cóż, nie miał pojęcia jak było w
tej sprawie, ale Orochimaru i tak ma wiele na sumieniu. Nic mu nie
odpowiedział.
Po
chwili w pokoju pojawił się Orochimaru. Uśmiechnął się do niego
ironicznie.
-
Stęskniłeś się za mną, Gaara?
Gaara
westchnął na to durne pytanie i razem poszli do salonu. Chłopiec
gdzieś zniknął.
-
Więc słucham – powiedział Orochimaru, siadając.
Gaara
westchnął ciężko i zaczął.
-
Jakiś czas temu… adoptowałem syna.
-
Gratulacje! – zadrwił Orochimaru, ale Gaara go zignorował.
-
I ten chłopiec… ma umiejętności Trzeciego kazekage. A jak
zapewne wiesz, Trzeci umarł, nie mając dzieci, więc…
-
Więc teraz zastanawiasz się, kim jest ten chłopiec.
Gaara
skinął głową. Gdy Orochimaru nie drwił ze wszystkiego, stawał
się sensowny rozmówcą. Jednak działo się to tylko czasami.
Orochimaru
spojrzał mu w oczy.
-
A tak szczerze: DLACZEGO przyszedłeś do mnie?
Gaara
westchnął, ale odpowiedział prawdę.
-
Bo często wiesz coś o podejrzanych sprawach lub sam BIERZESZ w nich
udział. Pomyślałem… - Zawahał się. – Że skoro
eksperymentowałeś na Yamato to może…
Orochimaru
westchnął.
-
Nie, nie mam o tym pojęcia. Szczerze mówiąc nigdy nie interesowały
mnie zdolności Trzeciego kazekage, zajmowałem się innymi sprawami.
Gaara
zacisnął usta. Z jakiegoś powodu sądził, że słowa Orochimaru
są szczere. Ale to znaczyło… że nadal nic nie wie.
-
A może ktoś inny? I jakieś informacje do ciebie dotarły i…
Orochimaru
pokręcił głową.
-
Nie mam pojęcia. A po co ci ta wiedza? Ciesz się, że znów macie
silnego shinobi! – prychnął.
Gaara
poczuł złość.
-
Nie shinobi tylko małego chłopca! Shinki czuje ból, że nic nie
wie o swoim pochodzeniu, więc…
Orochimaru
spojrzał na niego ostro.
-
A TY wiesz sporo o swoim pochodzeniu, prawda? O tatusiu, który
chciał cię zabić. Czy dzięki tej wiedzy czujesz się lepiej,
powiedz?
Gaara
westchnął i wstał. Cóż, musiał przyznać, że Orochimaru ma
rację. Najważniejsze było to, że Shinki żył, że miał teraz
rodzinę… Może wiedza o jego pochodzeniu jedynie by ich wszystkich
zraniła?
Bez
słowa opuścił dom Orochimaru i wrócił do Suny. Nawet nie
odwiedził Naruto. Chciał jak najszybciej zobaczyć się z Shinkim.
Muszą zapomnieć o tej sprawie.
*
Czas
mijał, Shinki coraz lepiej radził sobie na treningach i Kankuro go
chwalił. Potem był czas na coroczny egzamin na chunina i Gaara
zdecydował, że Shinki może wziąć w nim udział. Nie martwił się
o niego, z Shinkim nie było żadnych problemów wychowawczych.
W
dniu egzaminu Gaara usiadł na widowni, czekając na pojedynki. W
końcu na arenie pojawił się Shinki, który walczył z synem
Orochimaru, Mitsukim. Mitsuki okazał się być potężnym
przeciwnikiem, tak samo jak Orochimaru.
Ale
Shinki dobrze sobie radził. Jednak wtedy wydarzyło się coś, co
całkowicie przeraziło Gaarę: Shinki podczas pojedynku wpadł we
wściekłość. Atakował z furią, jakby walczył na śmierć i
życie. A jego twarz…
-
Czy on ci kogoś nie przypomina? – szepnął mu do ucha Kankuro.
Gaara
zacisnął mocno zęby. Brat nie musiał nic mu mówić. Tak, jego
pełna wściekłości i szaleństwa twarz, gdy walczył… Wyglądał
tak samo jak Gaara w jego wieku. Wiedział, że podczas egzaminu
wolno zabijać, on sam zabił wtedy kilka osób, ale nie chciał, by
Shinki się zapomniał.
Trudno,
zniszczy egzamin, nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Wstał,
w pełni przekonany, że ma rację.
-
Co ty ro…? – zaczął Kankuro, ale on jedynie pokręcił głową.
Uniósł
rękę, by powstrzymać Shinkiego przed dalszą walką. Był dziwnie
spokojny, nie czuł złości na Shinkiego ani rozczarowania. Jedynie
ogromny smutek, że jego syn musi przez to przechodzić. I co
najważniejsze: że sam niczego wcześniej nie zauważył.
Ale
nim zdążył krzyknąć, by zatrzymać walkę, Mitsuki odezwał się
cichym, pewnym siebie głosem:
-
Poddaję się.
Wszyscy
na widowni zaczęli szeptać. Przez chwilę jakby zatrzymał się
czas. Mitsuki uśmiechnął się pogodnie a potem ruszył w stronę
wyjścia. Wtedy Gaara zamarł… Shinki ryknął do niego:
-
Nie możesz się poddać. ZABIJĘ CIĘ!
I
rzucił się w jego stronę. Gaara nie wahał się ani chwili.
Skoczył na arenę i objął Shinkiego za ramiona. Był tak
przestraszony, że Shinki zrobi coś, czego będzie już zawsze
żałował, że nawet nie bał się dotyku.
A
co jeśli ludzie wokół uznają, że jest niebezpieczny dla
otoczenia? A co jeśli będą chcieli go ukarać, wygnać? On sam bał
się tego całe życie… Shinki nadal mu się wyrywał, krzycząc.
Gaara nie był nawet pewien, czy Shinki zdaje sobie sprawę z tego,
KTO go przytrzymuje.
A
Mitsuki spojrzał na nich, nadal bardzo spokojny i powiedział:
-
Nic się nie dzieje, proszę pana. Emocje podczas walki, no nie?
A
potem odszedł. Gaara zamarł na chwilę. Czyli ten chłopiec
zrozumiał jego zdenerwowanie.
-
Uspokój się, Shinki… - szeptał mu do ucha, ciągnąc go w stronę
wyjścia.
Byle
dalej od gapiów… Zatrzymał się w ciemnym korytarzu, po chwili
usłyszał kroki obok siebie. Przestraszył się, że ktoś chce
zobaczyć dalszą część przedstawienia, ale to był Kankuro.
Zacisnął pięści i powiedział:
-
Przysięgam, Gaara, nie oszukałem cię. On NIGDY się tak nie
zachowywał podczas naszych treningów!
-
Może dlatego, że to nie był egzamin, nie było widowni, a on nie
walczył z rówieśnikiem – powiedział cicho Gaara.
Kankuro
zerknął na Shinkiego w jego ramionach.
-
Może ja go potrzymam? Wiesz, mam wprawę w trzymaniu kogoś, kto się
wyrywa – powiedział cicho.
Gaara
westchnął ciężko.
-
Nie, już jest lepiej, popatrz.
I
miał rację. Shinki uspokajał się coraz bardziej, w końcu
przestał się poruszać w jego ramionach. Po chwili odwrócił głowę
do tyłu, by zobaczyć, kto go przytrzymuje. Gdy dostrzegł swojego
ojca, wytrzeszczył oczy i szybko się odsunął.
-
Przepraszam, tato… - wyszeptał.
Gaara
westchnął ciężko.
-
Nie musisz mnie przepraszać. Ale porozmawiamy po egzaminie, dobrze?
Shinki
skinął głową, garbiąc się.
-
A teraz chodź na arenę, obejrzymy pozostałe walki.
Shinki
bez słowa protestu poszedł za Gaarą. Shinki był już potem
spokojny. Gdy skończył się egzamin, Gaara i Shinki wrócili do
domu. Gaara spojrzał na niego z powagą i zapytał:
-
Czemu tak się zachowałeś? Opowiedz mi, co wtedy czułeś.
Shinki
skrzywił się.
-
Ja… nic nie pamiętam, przysięgam! To znaczy… najpierw
walczyłem, ok, ale nie pamiętam CZEMU się wkurzyłem ani kiedy
dokładnie.
Gaara
westchnął cicho. Było tak jak się obawiał… On też, gdy wpadał
we wściekłość niewiele pamiętał.
-
Zdarzyło ci się to już wcześniej?
Shinki
poczerwieniał.
-
T-to znaczy… odkąd z tobą mieszkam nie, ale… wcześniej… gdy
zabiłem tamtych ludzi.
Gaara
ze smutkiem pokiwał głową.
-
I… co teraz? Wioska mnie ukarze? Ty mnie ukarzesz?
Gaara
spojrzał mu w oczy.
-
Nie, nie ukarzę cię. Ale… będę cię bacznie obserwować. To nie
kara, to sposób, byś nikogo nie skrzywdził. Spróbuję też pomóc
ci się uspokoić, by to się więcej nie powtórzyło.
-
Dobrze, ojcze…
To
była kolejna chwila, gdy mógł opowiedzieć Shinkiemu o jego
czynach z przeszłości, pewnie wtedy poczułby się lepiej, mniej
osamotniony, ale nadal nie miał odwagi…
Wtedy też Shinki zaczął haftować, by móc się jakoś uspokoić. Często Shinki zabierał swój tamborek i szedł do Gaary do szklarni, gdzie pili wspólnie herbatę i każdy z nich zajmował się swoim hobby. Gaara bardzo lubił te spokojne chwile.
*
Minęło
kilka tygodni. Shinki był znów spokojny. Ich życie wróciło do
porządku, aż pewnego dnia… Gaara był sam w gabinecie w swoim
domu i zajmował się papierkową robotą jako kazekage. Było cicho
i spokojnie, jednak w pewnej chwili gwałtownie otworzyły się
drzwi.
Usłyszał
jakieś głosy w salonie, więc wstał, by to sprawdzić. Byli tam
Shinki i Kankuro. Shinki miał krew na twarzy a Kankuro niezadowoloną
minę i trzymał Shinkiego za ramię. Gaara nie spodziewając się
niczego miłego, zapytał:
-
Co się stało?
Kankuro
westchnął i puścił Shinkiego. Ten z ponurą miną otarł krew z
twarzy i spojrzał na Gaarę.
-
Bo… jakieś dzieciaki w moim wieku mówiły, że jesteś mordercą
a ja wiem, że to nieprawda, więc ich walnąłem! Nikomu nie pozwolę
cię wyzywać.
-
A ja ich rozdzieliłem i zabrałem Shinkiego tutaj – dodał
Kankuro.
Gaara
poczuł jakby sufit walił mu się na głowę. Cóż, nie miał
odwagi na tę rozmowę, więc rzeczywistość zemściła się na nim.
Kankuro spojrzał na niego z ukosa i powiedział:
-
No to… ja już idę, nie? Teraz chyba musicie porozmawiać.
Gaara
skinął głową. Tak, teraz już nie mógł tego odkładać…
-
Dziękuję ci, Kankuro.
Kankuro
skinął głową i wyszedł. Gaara z ciężkim sercem usiadł na
fotelu w salonie. Spojrzał na zakrwawioną twarz Shinkiego i
powiedział:
-
Idź do łazienki i przemyj to sobie a potem wróć tu. Musimy
porozmawiać.
Shinki
wyglądał jakby miał się rozpłakać, choć jeszcze chwilę temu
miał bojową minę, ale posłusznie poszedł do łazienki. Gaara
przymknął oczy, szykując się na tę trudną rozmowę. Słyszał
jak w łazience leje się woda a po chwili Shinki wrócił i usiadł
koło niego.
-
Po pierwsze… - zaczął Gaara, czując się dziwnie mały. –
Doceniam, że martwisz się o moje dobre imię, ale ja sam się tym
zajmę i NIE CHCĘ, byś więcej bił się z mojego powodu, dobrze?
Shinki
skinął głową.
-
A po drugie… ja też nie planuję bić nikogo za to, co mówi,
nawet jeśli to nie są miłe słowa. A po trzecie. – Gaara czuł,
że zaraz zemdleje. – Tak, to prawda. Jestem mordercą, to znaczy…
byłem.
W
pokoju zapadła ciężka cisza. W końcu Shinki spojrzał na niego
wielkimi oczami.
-
T-tato…? – szepnął.
Gaara
westchnął ciężko i zaczął:
-
Opowiem ci wszystko, jeśli tylko mi na to pozwolisz.
Shinki
jedynie skinął głową. Zbyt zaskoczony, by się odezwać. Gaara
opowiedział mu wszystko, a na koniec dodał:
-
Przepraszam, że ci tego nie powiedziałem. Nie miałem odwagi, bałem
się, że mnie znienawidzisz.
Shinki
spojrzał na niego z zaskoczeniem.
-
Ja cię nigdy nie znienawidzę, tato!
-
Bardzo dziękuję ci za te słowa. Mam nadzieję, że teraz poczujesz
się lepiej. Ja sam wiem jak trudno jest przestać zabijać, gdy
pojawi się szał. To jeden z powodów, dla którego chciałem cię
adoptować. Ja sam miałem rodzeństwo, które pomogło mi się
uspokoić, mam nadzieję, że i ja zdołam pomóc tobie.
Shinki
miał łzy w oczach.
-
Kocham cię, tatusiu! Nie przejmuj się niczym.
Gaarę
wzruszyły te słowa.
*
Jakiś
czas potem Gaara zdołał wypytać kilka osób i dowiedzieć się,
który to chłopiec nazwał go mordercą. Jednak tak jak powiedział
Shinkiemu nie planował się mścić. Chciał wiedzieć, KTO to mówi.
Czy ta osoba jest z nim jakoś związana…?
Poczuł
ból w sercu, gdy usłyszał nazwisko… To był ten chłopiec,
którego zabił. I tamta kobieta, która przyszła do niego wściekła,
a Temari zaatakowała ją, by obronić Gaarę. Po chwili wahania
postanowił pójść do niej.
Gaara
zabił w swoim życiu tak wiele osób, że nawet nie pamiętał ich
imion i twarzy, jednak z jakiegoś powodu bardzo dobrze zapamiętał
tamtego chłopca…
Tak
naprawdę już wiele lat temu planował ją przeprosić, jednak w
końcu tego nie zrobił. Miał wtedy tak wiele na głowie… Więc
teraz nie będzie już szukał wymówek. Oczywiście wiedział, że
to niczego nie naprawi, ale…
Poszedł
do jej domu, nie mówiąc nic Shinkiemu. Otworzył mu mężczyzna,
mąż tamtej kobiety. Spojrzał na niego z zaskoczeniem, a potem
wpuścił do środka. Poprowadził go do kuchni. Była tam tamta
kobieta.
Na
szczęście nie zostały jej blizny na twarzy po ataku Temari. Gaara
ukłonił się a oni zaprosili go do stołu. Kobieta podała mu
herbatę a potem powiedziała ze strachem:
-
Jeśli chodzi o tamte słowa… ten chłopiec jest z naszej rodziny,
bardzo nam przykro za tę nieprzyjemność.
Gaara
spojrzał na nią z zaskoczeniem. ONA przeprasza jego, choć powinno
być odwrotnie…
-
Nie, nie ma mnie pani za co przepraszać… W końcu ten chłopiec
powiedział tylko prawdę. Dzięki tamtej sytuacji w końcu
przyszedłem zrobić coś, co powinienem był już dawno zrobić.
Para
spojrzała na niego w zaskoczeniu. Gaara skłonił głowę.
-
Chcę was przeprosić… Wiem, że to tylko słowa, ale bardzo,
bardzo mi przykro, że zabiłem waszego syna. Nie panowałem wtedy
nad sobą, nie myślałem, co robię.
Kobieta
rozpłakała się i wstała szybko od stołu. Gaara miał nadzieję,
że jego wizyta tutaj nie była błędem. Wtedy odezwał się
mężczyzna:
-
Nie, teraz to już nie ma znaczenia… minęło tyle lat. Tak, to
było bardzo trudne, ale jak pan widzi żyjemy dalej. Dajemy sobie
radę. Przysięgam, że nie mówiliśmy mu o panu. Może
rozmawialiśmy o naszym synu między sobą i ten dzieciak to
podsłuchał? To już się więcej nie powtórzy.
Gaara
dopił herbatę i wstał ciężko. Nie ma sensu dłużej tu siedzieć.
Odezwał się jeszcze na odchodnym.
-
Jeszcze raz bardzo przepraszam i dziękuję za miłe przyjęcie.
-
Dziękuję za tę wizytę, panie kazekage – powiedział mężczyzna.
– Ja wiem, że od lat jest pan innym człowiekiem i doceniamy to z
żoną.
I
wyszedł a stara kobieta otarła łzy i spojrzała na niego. Gaara
sądził, że w jej oczach widział trochę mniejszy smutek. Kto wie,
może jednak tamta bójka Shinkiego doprowadziła do dobrej
sytuacji?…
*
Gaara
starał się regularnie odwiedzać Temari i jej rodzinę. Tym razem
było tak samo. Temari zawsze jaśniała, gdy go widziała. Shinki
poznał rodzinę Temari i Gaara miał nadzieję, że doceni, że nie
jest teraz sam na świecie.
Przywitali
się ze wszystkimi. Gaara często obserwował jak Temari zachowuje
się wobec swojej rodziny. On sam nigdy nie miał tego instynktu i
dziwił się, że Temari go ma. W końcu żadne z nich nie miało
matki, a ich ojciec był złym człowiekiem.
Kiedyś
po prostu obserwował ich, by zabić czas, jednak teraz widział w
tym cel. Miał nadzieję, że dzięki Temari nauczy się jak być
lepszym ojcem dla Shinkiego. Pierwszego dnia wybrali się do
restauracji.
Shikadai
od razu się ożywił i krzyknął:
-Tak!
Chodźmy na grillowane mięso.
Shikamaru
szybko spojrzał na Gaarę. Temari opowiadała mu sporo o Gaarze.
Teraz też wiedział, że Gaara boi się, czy nie zareaguje złością,
gdy poczuje zapach mięsa. Zawsze, gdy Gaara ich odwiedzał jedli
potrawy wegetariańskie.
-
Nie – powiedział stanowczo Shikamaru. – Następnym razem. Dziś
mam ochotę na pizzę, co wy na to?
Shikadai
nachmurzył się a Gaara poczuł winny. Wprawdzie Shikadai nie
wiedział, o co chodzi, ale on i tak czuł się winny.
-
Więc może… - zaczął, nie mogąc się powstrzymać.
-
No to idziemy się ubierać! – krzyknął przesadnie radosnym tonem
Shikamaru a potem spojrzał na niego ukradkiem z powagą i pokręcił
głową.
Gaara
westchnął i nic już nie powiedział. Wkrótce byli w restauracji.
Shikamaru zamówił dla wszystkich pizzę bez mięsa, by Shikadai
znów nie zaczął protestować. Jedli i Gaara miał dobry nastrój.
W
pewnej chwili usłyszał, że ktoś przy stoliku obok nich zamawia
pizzę z pepperoni. Temari zerknęła na niego szybko. Gaara nie
pamiętał już ile lat nie jadł mięsa, był wtedy jeszcze
nastolatkiem.
W
jego domu też mięso było nieobecne. Zamyślił się. Czy naprawdę
zareaguje gwałtownie? Czy obudzi się w nim dawny jinchuriki
Shukaku? Nie był nim już od lat, ale wolał nie ryzykować.
Shikadai jadł radośnie, nie zauważając zmiany nastroju przy ich
stoliku.
-
To co? Zjedliście już wszyscy? – zapytał szybko Shikamaru, choć
przecież każde z nich miało jeszcze pizzę na talerzach.
-
Jeszcze nie zjadłem! – powiedział oburzony Shikadai. Miał usta
pełne pizzy.
-
Nie powinieneś się tak objadać. Jutro masz trening – powiedział
Shikamaru.
Temari
zerknęła na niego nerwowo i szepnęła do ucha:
-
Wychodzimy?
-
Co tam szepczecie? – zainteresował się Shikadai.
-
Nic takiego – odparła Temari.
Gaara
zerknął na Temari i pokręcił głową. Spojrzał na swoją
nieskończoną pizzę. Już nie miał dobrego nastroju… Był
ciężarem dla nich wszystkich, nie powinien zapominać o tym ani na
chwilę. Bez niego mogliby przyjemnie spędzić dzień.
-
Nie – odszepnął do Temari.
Cóż,
ryzykował, ale tak bardzo nie chciał psuć siostrzeńcowi nastroju…
A może jego decyzja była bardzo głupia?… Więc zostali, choć
Temari co jakiś czas zerkała na niego nerwowo. Gaara już całkiem
stracił apetyt.
Patrzył
przed siebie i czekał, aż będą mogli wrócić do domu Temari.
Oddychał przez usta, bojąc się, że zapach mięsa dotrze do niego.
-
Nie jesz, wujku? – zapytał Shikadai.
Gaara
drgnął, wyrwany z zamyślenia.
-
Już się najadłem.
-
Zapakuję ci na wynos – powiedziała szybko Temari.
W
końcu pozostali skończyli jeść i wrócili do domu. Gaara czuł
się jak po ciężkiej bitwie, jednak miał nadzieję, że choć
Shidai dobrze się bawił.
KONIEC
(12
str.)
24.8.4,
15:43