środa, 22 marca 2023

Poczucie wstydu

Amber chciała zapytać o coś Nataniela, więc poszła do jego pokoju. Weszła cicho, nie usłyszał jej. Wtedy zamarła. Nathaniel siedział na łóżku i masturbował się. Wycofała się tak cicho jak potrafiła. Cóż, gdy mieszka się razem trzeba nauczyć się koegzystować. Nieprzejęta tym wróciła do swojego pokoju. Zaczeka na niego.

Po jakimś czasie usłyszała jak Nat wychodzi z pokoju i idzie do łazienki. Chwilę potem dotarł do niej dźwięk wody pod prysznicem. Wstała więc i uznała, że zaczeka na Nata u niego. Weszła i usiadła na łóżku.

Odwróciła głowę, by zająć czymś myśli i rozejrzeć się po pokoju i wtedy… Obok niej leżała jakaś kartka. Najpierw to zignorowała, ale… wtedy przypomniała sobie, że Nat miał ją chwilę temu w ręku, gdy…

Uśmiechnęła się do siebie lekko, myśląc, że to pewnie jakieś pornograficzne zdjęcie, ale wtedy zobaczyła rząd liter… Dziwne… przyjrzała się uważniej, pochylając nad kartką. To bez wątpienia jego pismo.

Wytężyła słuch. Woda nadal lała się pod prysznicem. Nie miała zamiaru grzebać w życiu osobistym brata, nigdy wcześniej tego nie robiła, ale… z jakiegoś powodu poczuła niepokój.

Sięgnęła po kartkę i zaczęła czytać. Im bardziej zagłębiała się w tekst, tym bardziej chciało jej się wymiotować.

To… to była wypunktowana lista… ran, odniesionych przez kobiety. Serce mocno jej waliło. Co, do cholery?!… Dlaczego Nat miałby?… Przecież ON nie mógł skrzywdzić tych wszystkich kobiet tylko po to, by… Wprawdzie był w przeszłości dilerem, ale to nie to samo, co…

Ale zanim zdążyła pomyśleć jeszcze o czymkolwiek, nagle do pokoju wszedł jej brat. Podskoczyła ze strachu i rzuciła kartkę na łóżko.

Był wyraźnie zaskoczony, widziała jak nerwowo zerka w stronę kartki. Poczuła ucisk w sercu… Więc niczego sobie nie ubzdurała. Będzie udawać, że nic nie wie, nie ma pojęcia jak zareagować.

- Co ty tu robisz? - zapytał dość ostro.

Uśmiechnęła się do niego z trudem i powiedziała:

- Przepraszam. Chciałam o czymś z tobą porozmawiać, usłyszałam, że jesteś pod prysznicem, więc postanowiłam na ciebie zaczekać.

Chyba dał się nabrać, bo jego twarz wyraźnie się rozluźniła, choć ponownie zerknął na kartkę.

- To słucham – powiedział i usiadł koło niej.

Wtedy dotarło do niej, że tak się zdenerwowała, że nie ma pojęcia, o czym chciała z nim wcześniej porozmawiać.

- Ja… - otworzyła usta, by znaleźć jakieś kłamstwo, ale wtedy poczuła, że nie ma na to sił. - Czytałam tę kartkę – powiedziała zamiast tego.

Widziała wyraźnie panikę wypisaną na jego twarzy, gdy to powiedziała. Serce ją zabolało, bo to był dowód, że miała rację i coś w tym wszystkim było bardzo nie tak… Ale Nat szybko odzyskał rezon i powiedział:

- Tak, Eryk kazał mi sporządzić dla niego tę listę. To lista moich ostatnich spraw.

W tej chwili po prostu by mu uwierzyła… Może bał się, że tak radośnie zostawił takie dane na wierzchu? Ale nie mogła, nie po tym, co wcześniej zobaczyła…

- Tak… - zaczęła, całkiem zmęczona tą sytuacją. - Widziałam, co robiłeś wcześniej, zajrzałam do twojego pokoju - W jej głosie nie było ironii ani złości, ona chciała tylko zrozumieć… Wierzyła, że jako jego siostra ma do tego prawo.

Nataniel wstał w jednej chwili i rzucił się w jej stronę. Zupełnie się tego nie spodziewała… Również wstała, odsuwając się od niego odrobinę. Wyglądał jak szaleniec, oczy mu płonęły, usta miał zaciśnięte, wyglądał jakby miał ją uderzyć.

- To nie twoja sprawa! Zapomnij o tym i wynoś się!

Nie widziała go takim odkąd przestać być dilerem… Przez ostatnie lata był taki spokojny. Ale i tak się nie bała. On jej nigdy nie skrzywdził, bez względu na to jak okropne nie byłoby ich życie w danej chwili…

- Uspokój się, Nat – powiedziała cicho, patrząc spokojnie w jego pełne wściekłości oczy. - Ja cię o nic nie oskarżam, ja jedynie chcę… zrozumieć.

W jednej chwili cała złość z niego uleciała. Usiadł ciężko na łóżku, a ona obok niego. Schował twarz w dłonie.

- Przepraszam… - szepnął niewyraźnie. - Jestem nienormalny.

Poczuła smutek. Nie chciała, by znów czuł się tak jak wtedy, gdy ojciec go bił, ani potem, gdy handlował narkotykami.

- Nie, nie jesteś – szepnęła delikatnie, patrząc na jego plecy. - Powiedz mi, cokolwiek to będzie. Nie będę cię osądzać.

Czy miałaby prawo? To on pomógł jej poradzić sobie z anoreksją i z uzależnieniem od narkotyków… Teraz ona chciała mu jakoś pomóc.

Odetchnął bardzo głęboko i skinął głową, prostując się.

- Dobrze… powiem ci wszystko. A jeśli potem nie będziesz chciała mnie znać, to trudno… - Jego głos tak pełen był smutku i rezygnacji, że pogłaskała go po ramieniu. Na szczęście nie zrzucił jej ręki.

Milczała, zdenerwowana. Czekała na jego historię.

- Najpierw wszystko było normalnie… Przez pierwsze pół roku praca w policji była cudowna. Eryk we wszystkim mi pomagał, bym mógł się wdrożyć. Wierzyłem… że nawet ja zasłużyłem na nowe, lepsze życie.

Amber skrzywiła się. „Wierzyłem…”. Więc już nie wierzy?…

- Potem… pewnego dnia pojechaliśmy we dwóch do pewnej sprawy. Ja jak zawsze miałem przepytywać ofiarę i wszystko notować, on w tym czasie zajmował się dowodami i resztą.

To była sprawa o pobicie. Jakaś kobieta została nagle zaatakowana przez swojego chłopaka. Chciał ją zabić, ale policja go powstrzymała.

Poszedłem do niej. Siedziała sama niedaleko karetki pogotowia. Była okryta kocem, cała się trzęsła… Spokojnie zacząłem ją przesłuchiwać, to był dzień taki sam jak każdy inny. Przynajmniej do czasu… - Głośno westchnął.

Wyciągnęła ręce i przytuliła mnie mocno. Zaczęła szlochać i przepraszać za swoje zachowanie. Mówiła, że potrzebuje chwili, by dojść do siebie. Pozwoliłem jej na to. Chciałem, by się uspokoiła.

Ale w pewnej chwili… koc zsunął się jej z ramion i zobaczyłem całe ramiona i przedramiona w cięciach, było widać na nich zaschniętą krew… A we mnie coś się zmieniło.

To było jak uderzenie pioruna. Poczułem… podniecenie. Nie rozumiałem swojej reakcji, ale chciałem uciec stamtąd jak najszybciej. Skończyłem przesłuchanie i schowałem się w naszym samochodzie służbowym.

Czekałem tam na Eryka, próbując zebrać myśli. W końcu już się tak nie bałem. Pomyślałem, że to normalne, czasem ciało mężczyzny nagle reaguje bez powodu, już tego nieraz doświadczyłem. Wprawdzie skończyło się to, gdy już nie byłem nastolatkiem… - Zaśmiał się gorzko. - Ale i tak uznałem, że to nic takiego.

Dość szybko wrócił Eryk. Zapytał, czy skończyłem i już mieliśmy ruszać, ale wtedy… zerknął na mnie, zobaczył erekcję i zapytał złośliwie:

- Co, po pracy masz randkę z jakąś super laską?

Poczułem się okropnie. Byłem zły na siebie, że moje ciało nie zdążyło się uspokoić, nim Eryk wrócił. Wymruczałem, że tak, że mam randkę, bo co innego miałem powiedzieć?

Nataniel przez chwilę myślał, zapatrzony w przeciwległą ścianę, a potem podjął wątek:

- Po jakimś czasie kompletnie o tym zapomniałem. Wtedy z nikim się nie spotykałem, skupiałem się tylko na pracy, zresztą… nie chciałem już nigdy wracać do tamtych lat, gdy każdego dnia byłem u innej dziewczyny… - Westchnął ciężko i przejechał dłonią po włosach. - Minęło jakieś pół roku.

Wtedy… zostaliśmy wezwani do sprawy kobiety po próbie samobójczej, jednak coś było z tym nie tak, więc policja miała sprawdzić, czy jednak ktoś jej nie POMÓGŁ.

Dotarliśmy, to było jakieś dalekie miejsce za miastem, kompletne pustki, jedynie kilka domów w okolicy. Znów poszedłem przesłuchiwać kobietę. Ona nadal upierała się, że nikt jej nie skrzywdził.

Ona nie była niczym przykryta… Miała na przedramionach i udach długie, proste cięcia. Z niektórych z nich wciąż skapywała krew, ale ona upierała się, że nie potrzebuje pomocy medycznej…

Miała gdzieś czterdzieści lat, zachowywała się spokojnie. Kucnąłem przed nią, bo nie miałem gdzie usiąść i zacząłem zadawać pytania…

Już niemal skończyłem, byłem bardzo skupiony na pracy, ale wtedy mój wzrok padł na jej przedramiona… Nie mogłem przestać patrzeć na te cudowne rany…

Nataniel poruszył się niespokojnie i podciągnął kolana pod brodę.

- Przepraszam… - Skrzywił się. - Nawet teraz… na wspomnienie tego nie potrafię zapanować nad swoim ciałem. Brzydzę się tego…

Amber szepnęła:

- Przestań, nie…

Ale on jej przerwał:

- Będziesz oceniać, gdy już poznasz całą tę historię… Nie umiałem się uspokoić, byłem jak… w transie. Wyciągnąłem w jej stronę ręce jak lunatyk i… zacząłem sunąć palcami po ranach… pewnie musiała odczuwać ból, były przecież świeże, ale ja w tamtej chwili nie dbałem o to. Nic się nie liczyło…

Najpierw spojrzała na mnie, otwierając szeroko oczy, pewnie pomyślała, że chcę ją pocieszyć lub sprawdzić stan ran, ale… już po chwili próbowała się odsunąć, potem powiedziała delikatnie:

- Niech pan przestanie…

Ale ja nie umiałem się powstrzymać…

Amber na chwilę zacisnęła oczy. Trudno było jej tego słuchać.

Wtedy ona zaczęła krzyczeć „ratunku”… I dopiero to mnie otrzeźwiło. Rozejrzałem się dziko wokół, pojawił się jakiś lekarz, spojrzał na kobietę i zapytał, co się stało. Miał spokojny wyraz twarzy. Pewnie nie podejrzewał, że policjant będzie takim świrem…

Ona zerknęła na mnie niespokojnie, ale ja odsunąłem się już i starałem uspokoić i wtedy odpowiedziała mu, że nic się nie dzieje…

Eryka nie było nigdzie w pobliżu, poczułem ulgę i nakazałem sobie spokój. Zakończyłem przesłuchanie i znów uciekłem do radiowozu.

Wtedy zadbałem już o to, by uspokoić myśli i ciało nim do samochodu wsiądzie Eryk. Rozmawialiśmy przez chwilę, pytał, czy praca dobrze mi poszła. Ufał mi, dał mi szansę, a ja… Bałem się w tamtej chwili.

Ale nim ruszył, moje ciało ZNÓW przypomniało sobie o tamtej kobiecie… Przerażało mnie to, nigdy nie byłem z nikim starszym od siebie o dwadzieścia lat, zaczynałem już powoli rozumieć, CO dzieje się z moim ciałem, ale nie chciałem wciąż przyjąć tego do wiadomości. Za bardzo się bałem.

Eryk znów na mnie spojrzał i po chwili… jego twarz stała się pełna złości. Wtedy pojąłem, że się domyślił… Że dwie takie same sytuacje NIE MOGĄ być przypadkiem i…

Marzyłem o tym, by uciec z auta jak tchórz i zrobiłbym to i nigdy więcej nie wracał na komendę, ale… jak wspomniałem, to było jakieś pustkowie, przyjechałem tu z Erykiem, więc musiałbym całą tę drogę przejść na piechotę.

Milczałem, zaciskając usta. Uznałem, że nie będę się głupio bronił. Byłem przerażony samym sobą… Czy gdybym był tam z nią sam, to… Czy skrzywdziłbym ją? Byłbym tak skupiony na mojej obsesji, że nie zwracałbym uwagi na jej protesty?

A on w końcu zaczął:

- Nat… - Jego głos stał się teraz… wyważony, smutny, jakby nie chciał mnie urazić, ale to wcale nie przyniosło mi ulgi. - Wtedy, tamta kobieta i teraz… powiedz, czy ty…? - Pochylił się, by spojrzeć mi w oczy, ale ja nie miałem odwagi tego zrobić. Szybko odwróciłem głowę w bok.

Wtedy coś we mnie pękło. Nie będę tu siedział i upokarzał się przed nim. Zakończę to szybko, a potem… nie wiem, nie znałem się na żadnej innej pracy… chyba, że liczyć dilerkę… KOCHAŁEM pracę w policji, ale w obecnej sytuacji… To się przecież będzie powtarzać i powtarzać, nie pracowałem w piekarni…

Powiedziałem:

- Nie będziemy o tym gadać, po prostu… ustalmy tak, że ty postarasz się o tym zapomnieć, a ja… jutro przyniosę moje wypowiedzenie i wtedy… policja nie będzie musiała się więcej ze mną męczyć, dobrze? - Pochyliłem się nisko, przytłoczony tymi wszystkimi emocjami. Ale on zmusił mnie w końcu, bym spojrzał w jego oczy i powiedział delikatnie:

- Wiesz, czemu chciałem dać ci szansę?

Zacisnąłem usta. Często się nad tym zastanawiałem, nie zasłużyłem sobie na to, nie po tym wszystkim, co zrobiłem, ale… teraz miałem to gdzieś, po co on to w ogóle mówi?

- Nie, nie wiem i… - zacząłem ostro, odsuwając się od niego, ale on kontynuował:

- Przypominasz mi bardzo kogoś… Kilka lat temu – Eryk wydawał się być całkowicie pogrążony we wspomnieniach. - Był pewien chłopak. Jego ojciec go bił… - Zamilkł niepewnie.

Zerwałem się i zacząłem wysiadać z samochodu. Świetnie! Kojarzyłem mu się z jakimś innym, biednym dzieckiem… Jeśli myślał, że te słowa mnie pocieszą, to…

Ale on złapał mnie za ramię i siłą wciągnął ponownie do samochodu. Nigdy mnie tak nie traktował, ale w tamtej chwili nie miałem nawet sił, by go uderzyć…

Więc znów usiadłem, sam tym zaskoczony, a on mówił dalej:

- Zaczął robić złe rzeczy, kradzieże, rozboje… WIDZIAŁEM w nim desperację… Pewnego dnia sam przyszedł na posterunek i… przyznał się do wszystkiego.

Wydawał mi się dobrą, delikatną osobą. Gdy zaczął zeznawać, dotarło do mnie, że jest też bardzo inteligentny i wie, co należy mówić, co jest ważne, był bardzo spostrzegawczy.

Po jakimś czasie zaproponowałem mu współpracę, inni policjanci patrzyli na mnie jak na szaleńca, ale miałem prawo sam decydować.

Najpierw to była tylko niewielka pomoc, potem… został policjantem. Przestał kraść, obserwowałem go najpierw uważnie. To był cudowny rok, pełen owocnej współpracy, choć po pracy nic nas nie łączyło.

Nadal był wycofany, milczący, nigdy nie chciał wyjść na piwo czy pizzę ani ze mną ani z żadnym innym policjantem, choć inni też już mu potem zaufali.

A ja… - Skrzywił się boleśnie, nigdy nie widziałem go takim. - Nie skupiałem się na tym za bardzo, wtedy liczyła się tylko moja żona i…

Eryk westchnął ciężko.

- Pewnego dnia bez słowa wyjaśnienia nie przyszedł do pracy, zignorowałem to. Potem znów i znów… I w końcu dotarła do mnie wiadomość, że… powiesił się w swoim niedawno wynajętym mieszkaniu…

I zostawił dla mnie list. DLA MNIE… to chyba najbardziej mnie ubodło. Prawie się nie znaliśmy, nie miał nikogo bliższego niż szef. Napisał… że „to wszystko nie ma sensu, mój ojciec zawsze, gdy się upił mówił mi, że nie jestem nic wart i teraz wiem, że miał rację. Zabiję się i wtedy ty, ja i wszyscy inni będą mieli w końcu spokój. Próbowałem uwierzyć, że coś może się zmienić w moim życiu i dziękuję ci za wszystko, ale ja nie mam już sił”.

Eryk spojrzał na mnie smutno. A ja… nie czułem się dobrze, słuchając tej opowieści. To, że on się zabił nie znaczy, że teraz musi się nade mną litować i…

Właściwie mogłem się spodziewać, że WIE o moim ojcu, ale nigdy o tym nie wspominał i po jakimś czasie przestałem już się obawiać, że poruszy ten temat, ale… myliłem się.

- Ja… nie planuję się zabić, więc możesz dać sobie ze mną spokój.

Spojrzał na mnie intensywnie i powiedział:

- Więc myślisz, że chodzi mi tylko o to? Posłuchaj… zrobimy tak… JA sam będę zajmował się… tego typu sprawami, ty weźmiesz pozostałe, ok? Chyba, że chcesz…

Wytrzeszczyłem na niego oczy. Aż tak źle o mnie myśli?!

- Nie, nie chcę! - powiedziałem głośno.

Wtedy skinął głową i… tak zakończyła się ta sprawa, nikt nigdy przy mnie o tym nie wspomniał, więc to znaczy, że dochował sekretu. Minęło wiele kolejnych miesięcy, miałem innego rodzaju sprawy i czułem się… bezpieczny, znów normalny. Starałem się zapomnieć, wyprzeć z umysłu tę część mnie.

Następnego dnia po tamtej rozmowie z nim nie poszedłem do pracy, nie miałem sił. Dopiero rano przemknęło mi przez myśl JAK to może dla niego wyglądać… Że ja też popełniłem samobójstwo. Nie chciałem, by się martwił, ale i tak w żaden sposób go nie zawiadomiłem, że ze mną wszystko dobrze.

Pewnego dnia na ostatnią chwilę okazało się, że ktoś tam się rozchorował i potrzebne jest zastępstwo do pewnej sprawy. Chodziło o jakiegoś rannego mężczyznę… - Nataniel skrzywił się. - Kolega zapytał, czy ja jestem teraz wolny, a Eryk spojrzał na mnie ukradkiem.

Dopiero wtedy zacząłem myśleć, że ja wcale nie wiem, czy… Nigdy w życiu nie byłem z mężczyzną i czułbym się bardzo źle, gdyby ten cholerny fetysz i to potrafił we mnie zmienić. A… skoro byłem w stanie zainteresować się kobietą dwa razy ode mnie starszą, to…

Ale skinąłem mu głową. Muszę się przekonać, chcę chociaż wiedzieć… czy teraz będę musiał unikać także mężczyzn… Eryk zgodził się, pojechałem tam z kolegą.

Nie pamiętam tamtej sprawy. Od razu, pełen lęku, spojrzałem na rany tamtego mężczyzny i… nie poczułem zupełnie nic. To była dla mnie ogromna ulga.

Opowiedziałem potem o tym Erykowi, by w przyszłości wiedział, że nie musi szukać kogoś innego do tego typu spraw.

Ale… jakieś pół roku temu – Przez jego twarz przebiegł grymas. - Wydarzyła się nagła sytuacja, zostałem zabrany na akcję, Eryka chyba nawet nie było wtedy w budynku.

Zgodziłem się, co mogłem zrobić? To było podpalenie, niemal cały budynek spłonął. Gdy dotarłem na miejsce… to było straszne. Kilka rannych osób, pełno dymu, pogotowie, straż pożarna.

I tam była kobieta… miała poparzoną twarz, szyję, dekolt. A ja… nigdy wcześniej nie czułem takiego podniecenia. - Mocno zacisnął powieki. - Ona siedziała i płakała, straciła w tym pożarze męża, a ja… Uciekłem od niej. Schowałem się w krzakach i zwymiotowałem.

Wtedy czułem do siebie tak ogromne obrzydzenie jak nigdy wcześniej. Powiedziałem koledze z policji, że się rozchorowałem i uciekłem stamtąd. Znów myślałem o rezygnacji z policji. To nie było dla mnie.

Następnego dnia Eryk zapytał cicho: „Wszystko dobrze?”, a ja odpowiedziałem: „Tak, oczywiście”. Co miałem powiedzieć? Mówić mu o tym wszystkim?

I tyle, jak widziałaś na tej kartce… Potem znów wszystko było dobrze, aż do wczoraj. Nie mam pojęcia, CZEMU Eryk kazał mi to napisać. Dotychczas wspierał mnie cały czas. Czemu teraz chciał… zrobić mi na złość? Zadrwić ze mnie? Zdyskredytować mnie? Wystawić na próbę? Nie mam pojęcia.

Amber przez jakiś czas nie była w stanie się odezwać. To wszystko zbyt ją przytłoczyło, jednak w końcu powiedziała:

- Więc każ mu się walić! - Doceniała dobrą wolę Eryka, ale zdenerwowało ją to, co teraz zrobił.

- Wiesz… tylko on jest po mojej stronie. Gdyby chciał mi zaszkodzić, to…

- A zrobiłeś mu coś? - zapytała delikatnie.

Pokręcił głową.

- Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Wiesz, Amber, ja… Cały czas się boję, że… że to ma coś wspólnego z ojcem.

- Ale niby co? - szepnęła.

Zacisnął mocno zęby.

- Dobrze wiesz, co… To, co robił mi przez lata.

- Ale wcześniej ty nie… - zaprotestowała.

- Nie, ale… nie pamiętam, może nigdy wcześniej nie widziałem u nikogo żadnych ran, więc… A może mój umysł potrzebował lat, by… by to się we mnie obudziło. - Jego twarz wykrzywiła się. - Znam się trochę na psychologii ze względu na pracę, a tu okazuje się, że nie tylko CZYTAM o świrach, ale sam jestem jednym z nich…

- Przestań! - krzyknęła. Wciąż czuła dziwny ucisk w sercu, ale… ta opowieść jasno pokazywała, że Nat nie zrobił nikomu nic złego, więc…

- I co? - powiedział ostro. - Chcesz mnie znać po tym, co usłyszałaś?

- Tak, chcę! - krzyknęła z pasją. - Nie rozumiem… ani słowem nie wspomniałeś mi, żebyś kogoś skrzywdził, więc czemu miałabym cię znienawidzić?

Skrzywił się na te słowa, choć nie takiej reakcji się spodziewała. W końcu powiedział cichym, pokonanym głosem:

- Więc ty też brałaś pod uwagę, że... mógłbym kogoś skrzywdzić, że jestem... potworem, tak? - szepnął.

Cholera! Źle ją zrozumiał. Musi to szybko naprostować.

- Nie! NIE JESTEŚ potworem! Właśnie o tym mówię, nie wierzę, że mógłbyś kogoś skrzywdzić, ale ty się tego wyraźnie boisz, więc... A… um… - dodała, zawstydzona. - Ja tam uważam, że powinieneś sobie kogoś znaleźć i… wtedy w pracy byłbyś spokojniejszy.

Przymknął oczy i powiedział cicho:

- Próbowałem. Znalazłem jakąś dziewczynę online, umówiliśmy się w kawiarni i… rozmawialiśmy, było naprawdę super i… wtedy zobaczyłem, że na nadgarstku ma bliznę i… uciekłem natychmiast. - Westchnął.

Amber zmarszczyła brwi. To nie miało sensu.

- Ale… czemu?

- To oczywiste! - wykrzyknął. - Chcę o tym zapomnieć, muszę znaleźć sobie kogoś, kto… nie ma żadnych blizn i może wtedy… stanę się bardziej normalny.

- Nat… - zaczęła delikatnie. - Nie zapominaj o sobie, wtedy będziesz nieszczęśliwy. POSŁUCHAJ: to samo w sobie nie jest niczym złym… Fetysz jak każdej inny. To byłoby złe, gdybyś kogoś skrzywdził, a tak… Znajdź sobie kogoś… wiesz, na jakiejś stronie internetowej, powiesz… że szukasz kogoś z bliznami, wtedy nie będziesz musiał niczego przed nią ukrywać, uspokoisz się i… Nie będziesz się już tak bał, że kogoś skrzywdzisz.

- Nie – odpowiedział stanowczo.

- No a… Su? - zapytała delikatnie. - Wiem, że ci się podobała w liceum i… Ona ma jakieś blizny?

Odwrócił od niej głowę.

- Nie mam pojęcia – odburknął. - I nie chcę wiedzieć. W szkole byłem jeszcze normalny, a teraz… nie chcę spieprzyć jej życia, niech znajdzie sobie kogoś odpowiedniego.

- Nat, ty wcale nie jesteś…

Ze złością ruszył w stronę drzwi. W progu powiedział jeszcze:

- Jutro zobaczę, co Eryk miał na myśli i tyle… A ty zapomnij o tej rozmowie raz na zawsze! - Na jego twarzy odbijało się tak ogromne zmęczenie, że Amber z trudem na to patrzyła.

Wtedy Nataniel odwrócił się na pięcie i trzasnął za sobą drzwiami.

Została całkiem sama w jego pokoju i przez chwilę tępo patrzyła na zamknięte drzwi. Z nerwów miała ściśnięty żołądek.

Co mogłaby zrobić, by mu pomóc? By poczuł się choć odrobinę lepiej?

*

Nataniel czuł ogromną przyjemność, ale nie miał pojęcia, dlaczego. Czyżby miał sen erotyczny? Otworzył oczy. Pod sobą zobaczył nagiego Kastiela. Trzymał ręce na jego biodrach i poruszał nimi.

- Jeszcze, Nat… - jęknął Kastiel.

Nataniel zamarł. To… sen? Nigdy nie miał takich szalonych snów! Nie z nim. Nagle poczuł panikę. To wszystko było zbyt… realne. A najgorsze było to, że jego ciału się to podobało. W jednej chwili zerwał się z bioder Kastiela. Jak pijany rzucił się do drzwi.

- Ej, Nat! – krzyknął za nim Kastiel. – Dokończmy!

Nataniel w szale złapał swoje ubrania i wybiegł z sypialni Kastiela. Ubrał się już za drzwiami i szybko wrócił do domu. Jego ciało wciąż nie chciało się uspokoić. Był wściekły. W salonie spotkał Amber. Ze złością poszedł pod prysznic.

Musi zmyć z siebie… Ale jego ciało nadal płonęło. Ze złością zaczął się dotykać.

- Pierdol się, Kas… - wysyczał z jękiem.

Gdy skończył, szybko się ubrał. Teraz jeszcze musi tylko znaleźć jakąś wymówkę dla Amber. Głowa go bolała i nie wiedział, dlaczego. Wszedł do salonu. Amber od razu na niego spojrzała.

- Co się stało? Czemu kulejesz?

Zaklął w myślach i usiadł koło Amber na kanapie. Czuł ból między nogami po tym, co zrobił mu Kastiel. Tak, nigdy się nie lubili, ale… Kastiel nie zrobiłby nic wbrew jego woli. Ale przecież on NIGDY nie chciał być z mężczyzną. Więc czemu?! Przymknął oczy i odezwał się do siostry:

- Nic mi nie jest.

Dopiero wtedy wróciły wspomnienia, a przynajmniej część.

- Byłem na koncercie. Za dużo wypiłem.

- Na koncercie? – zainteresowała się Amber. – Kastiel miał dziś koncert!

Nataniel westchnął w myślach. Jasne, jak mógł pomyśleć, że jego siostra NIE WIE, kiedy Kastiel daje koncert…

- Tak – burknął, nie patrząc na nią. - Chciałem się zabawić, potańczyć, napić się a nic innego nie działo się w okolicy, więc…

I to była prawda. Uznał, że to nie problem, jakoś przeboleje głos Kastiela ze sceny.

Amber skinęła głową.

- Ok, za dużo wypiłeś i co, pobiłeś się z kimś? – zapytała delikatnie.

Zacisnął usta. Oj, chciałby, żeby to się tak skończyło…

- Nie. – Nagle zerwał się z fotela. To nie ma sensu. Nie chce jej okłamywać, w przeszłości już zbyt wiele kłamał. Po prostu wyjdzie i nic jej nie powie. To lepsze niż kłamstwo.

- Nat! – Usłyszał jej krzyk. – Martwię się o ciebie… - dodała już ciszej.

Zamarł w połowie drogi do swojego pokoju. Kurwa. Nie chciał, by się martwiła. Wiedział, że przez ostatnie lata był potworem i Amber wciąż martwiła się o niego. Jeśli teraz pomyśli, że… naprawdę kogoś pobił? Że wyrzucą go za to z policji? Zacisnął zęby.

Trudno! I tak nie miał z kim o tym porozmawiać, a czuł, że ta historia dusi go od środka. Nie miał przyjaciół, w końcu wszyscy dawni znajomi uciekli od niego po tym, co odwalał… Zresztą już nieraz się jej zwierzał. A przecież nie musi powiedzieć CAŁEJ prawdy…

W jednej chwili odwrócił się na pięcie i wrócił na kanapę. Skinął głową.

- Przespałem się z facetem – wypalił.

Amber przez chwilę patrzyła na niego z otwartymi ustami.

- Ok. I? – zapytała.

Parsknął.

- Posłuchaj! Nie wiem, co TO znaczy dla ciebie, ale dla mnie. Ja… zawsze sądziłem, że jestem hetero, nigdy nie byłem z facetem i…

Ale Amber nadal nie była tym przejęta.

- A ja kiedyś upiłam się na imprezie i całowałam się z koleżanką na oczach innych osób w klubie. I?

Poczuł złość.

- Słuchaj! Mów, co chcesz, to nie to samo! Dobrze wiesz, co ludzie mówią o gejach i…

Amber spojrzała mu głęboko w oczy.

- Jakoś jeszcze niedawno miałeś gdzieś, CO mówią inni. Mówią? I spoko! Nie powinieneś się tym przejmować.

Milczał przez chwilę. Tak, ona miała rację, ale… Ok, nadal czułby się dziwnie, gdyby to był jakikolwiek facet, ale… Zacisnął pięści. Ona nie wie, KTO TO. A on…

Nagle poczuł zmęczenie. Ta sytuacja była naprawdę do dupy. Przecież nie był ślepy, od lat widział jak jego siostra biega za tym idiotą. Ok, on jej nigdy nie chciał i wiedział, że nie będą parą, ale i tak… Nie chciał zranić swojej siostry, ranił ją już wystarczająco przez lata.

Machnął ręką.

- Nieważne, zapomnijmy o tym!

Ale wtedy Amber zmarszczyła brwi.

- Znałeś go wcześniej?

Serce mu przyspieszyło. Po co ona drąży?

- Tak, trochę… - powiedział niepewnie.

- Spotkaliście się na koncercie i?

Odwrócił wzrok, bo nagle poczuł falę gorąca.

- Potem zaczęliśmy całować się po koncercie. Wylądowałem u niego w łóżku i… uciekłem – szepnął.

- Och. To niezbyt miłe.

Poczuł złość.

- Amber! Do cholery. Bałem się, nie rozumiałem, czemu mi się to podobało i…

Amber, ku jego niezadowoleniu, uśmiechnęła się.

- Podobało ci się! Więc może dacie sobie szansę? Skoro wiesz, gdzie mieszka, mógłbyś do niego pójść, chociaż porozmawiać o tym, co się stało. Że to była dla ciebie nowość.

Świetny plan, pomyślał złośliwie.

- Znam go? – zapytała nagle.

Zmusił się, by spojrzeć jej w oczy.

- Nie, nie sądzę.

Ale Amber nagle pobladła. Serce mu przyspieszyło. To niemożliwe, żeby ona…

- To ktoś… ktoś z twojej dawnej pracy? – wyszeptała z lękiem.

Miał ochotę roześmiać się z ulgi, ale wiedział, że dla niej to nie jest nic śmiesznego, więc odpadł szybko.

- Nie. Przysięgam. Nie mam już kontaktu z tamtymi dilerami.

Amber skinęła głową, uspokojona.

- Będzie dobrze, Nat – szepnęła, dotykając jego ręki. – Teraz czujesz się dziwnie, ale potem się uspokoisz. Nie mówię, że od razu macie wziąć ślub, ale… - Zaczerpnęła oddech. – No wiesz… od kilku lat byłeś sam, skupiałeś się tylko na pracy. A wcześniej… - Skrzywiła się, a jemu przyspieszyło serce, bo wiedział, CO zaraz powie. – Tamte kobiety na jedną noc. Nie obwiniam cię, ale… Może to znak, Nat. – Spojrzała mu intensywnie w oczy.

Może twoje ciało mówi ci, że… że powinieneś spróbować czegoś innego, nowego, może jakiś mężczyzna da ci radość i spokój. Może nie ten z koncertu, ale teraz, gdy spróbujesz być bardziej otwarty na relacje z mężczyznami, to…

Słuchał delikatnych słów siostry i po części się z nimi zgadzał. Ale jednocześnie nie chciał słuchać jej morałów.

- Najpierw sama sobie kogoś znajdź, a potem rozmawiaj ze mną! – powiedział ze złością.

Skinęła głową, niezrażona.

- Ok, ok, masz rację… Ja też od kilku lat jestem sama. – Nagle posmutniała, a on poczuł ukłucie strachu. – Wiesz… możemy zmienić temat? Ja… cały dzień nic nie jadłam. Ok, jest już lepiej niż było kilka lat temu, ale nadal nie jestem w pełni zdrowa i… Może miałabym odwagę coś zjeść, gdybyś ty był przy mnie…

Spojrzała na niego zmęczonymi oczami, a z jego umysłu wyparowała każda myśl o Kastielu. Objął ją mocno. Jego siostrzyczka. On pieprzył się z Kastielem, a ona cierpiała… Tak, nie było już tak źle, odkąd Amber poszła na terapię dla anorektyczek, ale...

- Kocham cię, Amber. Nie myśl już o tym facecie. Chodź, co chcesz zjeść? Zrobię ci.

Skrzywiła się.

- Coś niskokalorycznego, znasz mnie.

Nadal objęci, ruszyli w stronę kuchni. Ale wtedy Amber szepnęła.

- Kurczę, mam nadzieję, że ten facet z koncertu okaże się być miłym, delikatnym gościem.

A Nataniel był zbyt skupiony na problemie Amber, by pomyśleć, co mówi. Warknął:

- Nie! To dupek. Nie wiem jak durny musiałem być, by pójść do łóżka z moim największym wrogiem!

Amber w jednej chwili wyrwała się z jego objęć i usiadła ciężko na krześle w kuchni. Ciężko oddychała.

Kurwa! Czemu był takim debilem?!

- Kastiel… - szepnęła płaczliwym głosem, a on całkiem stracił głowę. – Nie!

- PRZEPRASZAM! Przepraszam cię, Amber! Nigdy bym ci tego nie zrobił! Przysięgam, ja… film mi się urwał, ja bym nigdy nie…

Spieprzył. Wszystko spieprzył. Mógł to jeszcze naprawić. Dobrze wiedział, że ma naprawdę wybuchowy charakterek. Wystarczyło powiedzieć coś w stylu: „Chodzi o jednego debila, znałem go wcześniej, razem byliśmy w półświatku. Jaki Kastiel, mała? On był moim największym wrogiem w liceum, nie teraz! Wiesz, ile lat minęło?”.

Ale nie, gdy Amber szepnęła „Kastiel”, poczuł się tak, jakby wszystkie tamy runęły. Ale może tak było lepiej…? Może nie powinien był używać określenia „naprawić wszystko”. Bo czy wkopywanie się w kolejne kłamstwa, po tym jak Amber na powrót zaczęła mu ufać było czymś dobrym?

Klęknął przed nią i czuł jak serce mu się rozrywa, gdy widział łzy siostry. Ale ona, ku jego zaskoczeniu, po chwili uniosła głowę, otarła oczy i… uśmiechnęła się do niego.

- E tam, nie ma o czym mówić! Przepraszam, że tak durno zareagowałam. W końcu nie jestem naiwna… On nigdy mnie nie chciał, choć biegałam za nim żałośnie przez lata. – Nagle się skrzywiła. – Nie mówiłam ci o tym, ale… - Odetchnęła głęboko. – Jakiś czas temu znów próbowałam zaprosić go na randkę. A on… Złapał mnie za ręce, był naprawdę miły. Spojrzał mi w oczy i powiedział: „Amber, nigdy nie będziemy razem. Ale lubię cię, jesteś cudowną kobietą”. – Amber zaśmiała się nerwowo.

No i tyle… Wtedy… no cóż, nie będę kłamać, że moje serce zmądrzało, ale już NIGDY więcej nie próbowałam go uwodzić. Dałam sobie spokój. Może to tylko moje durne mrzonki? – Spojrzała na brata, a w jej oczach zobaczył ogniki. – Mów sobie co chcesz, ale ja wiem lepiej. Znamy go od lat, to on pomógł ci z ojcem, gdy ja… gdy ja cię zawiodłam – Spojrzała w podłogę. - Teraz jest sławny i naprawdę na to zasłużył. Nie mówię, że coś z tego będzie, ale... Pójdź do niego, porozmawiaj, może znów coś poczujesz? – Nagle zmarszczyła brwi. – Jakiej on w ogóle jest orientacji, co?

Nataniel zamyślił się. Zawsze sądził, że Kastiel jest hetero. On też każdej nocy odwiedzał pokój innej dziewczyny, wiedział, bo czasem go widywał. A skoro to taka cholerna gwiazda, to pewnie nawet do niego dotarłyby plotki z gazet, że Kastiel jest bi.

Więc jak…? To niemożliwe, by zdecydował się zrobić wyjątek właśnie dla niego. A może obaj byli BARDZO pijani? Niee, kiedy wychodził od niego nie odniósł wrażenia, że Kastiel był pijany.

- Nie wiem – powiedział w końcu. - Może… choć niczego nie obiecuję. Ale… - Uśmiechnął się złośliwie. – Nie teraz. Moje ciało… musi dojść do siebie.

Amber zachichotała, ale szybko zatkała sobie usta dłonią.

- Przepraszam! Nie mogłam się powstrzymać, ale to takie SŁODKIE!

Nataniel przewrócił oczami, ale mimo tego się uśmiechnął.

- Baby – burknął złośliwe. – A teraz przestań bredzić o Kasie i mów, co chcesz zjeść na kolację!

Amber uśmiechnęła się do niego i zaczęła myśleć, co byłaby w stanie przełknąć.

*

Ale zdecydował się odwiedzić Kastiela dopiero dwa tygodnie później. Ale nie chodziło o jego ciało. Za bardzo się bał. Amber do niczego go nie zmuszała, ale on MUSIAŁ wiedzieć. Musi go zapytać, zrozumieć, czy to naprawdę on rzucił się na Kastiela, tak jak pamiętał. Ale bał się, bo jego ciało nadal pamiętało tamtą rozkosz. A co jeśli rzuci się na niego od progu?

Ale w końcu to zrobił. Stanął pod drzwiami apartamentu Kastiela a serce niemal go bolało ze strachu. Może jeszcze uciec… Uniósł rękę i w końcu zastukał.

Po krótkiej chwili Kastiel otworzył mu. Spojrzał na niego zaskoczony. Kastiel rozpuścił swoje piękne, rude włosy. Nataniel miał ochotę uderzyć się w twarz. „Piękne włosy?!”, co mu odwala? Znał Kastiela od lat i nigdy tak nie myślał. Może znów powinien znaleźć sobie dziewczynę na jedną noc, bo to z braku seksu tak mu odwala?

- Och. Nat – szepnął Kastiel. Odsunął się. – Wchodź, zapraszam.

Nataniel wszedł niepewnie do luksusowego salonu. Jego ciało znów domagało się Kastiela, ale jeszcze nad sobą panował.

Obaj usiedli na kanapie a Kastiel zapytał:

- Słucham. Co cię tu sprowadza?

Nataniel zacisnął zęby. A to nie było oczywiste?

- Chcę zrozumieć – wychrypiał. – Jak… dlaczego byliśmy razem w łóżku.

Kastiel wytrzeszczył oczy, ale już po chwili się zaśmiał.

- Gdy dwie osoby czują podniecenie…

- Przestań, do cholery! – krzyknął. – To naprawdę ja… zacząłem cię całować? – w końcu z siebie wydusił.

Kastiel jęknął.

- Ty… nie pamiętasz? Przepraszam!

Nataniel prychnął.

- Przepraszasz mnie, że JA nie pamiętam?

- Nie… Ja zapytałem kilka razy, czy nie jesteś zbyt pijany i czy nie będziesz tego żałował, ale… Upierałeś się, że tego chcesz i że tylko trochę wypiłeś… - Głos Kastiela załamał się.

Nataniel nagle pojął. On NAPRAWDĘ martwi się o niego? Myśli, że wykorzystał pijanego? Że go skrzywdził? Może naprawdę Amber miała rację, mówiąc, że Kastiel nie jest złym człowiekiem…

Zacisnął zęby. Nie planował mu tego mówić, ale nie chce, by Kastiel czuł się winny. Walcząc z żarem, który palił jego policzki, powiedział:

- Ok, nie pamiętam wszystkiego, ale… dobrze wiem, że… tego pragnąłem, więc nie obwiniaj się – wychrypiał.

Kastiel wytrzeszczył oczy. Nataniel czekał na jego drwiące słowa, ale one się nie pojawiły.

- Mnie też się podobało, Nat – powiedział delikatnie Kastiel, a Nataniel niemal się zakrztusił.

- Opowiedz jak to było – rozkazał Nataniel, ignorując jego wyznanie.

Kastiel westchnął.

- Miałem koncert. Zacząłem śpiewać i w pewnym momencie dostrzegłem ciebie na sali. Zdziwiłem się. Uznałem, że pewnie przyszedłeś się tu z kimś spotkać, ale nikogo nie dostrzegłem. Potem już nie zwracałem na ciebie uwagi, bo skupiałem się na występie. Gdy skończyłem, zszedłem ze sceny i przez jakiś czas rozdawałem autografy.

Nataniel przewrócił oczami na te słowa.

- Potem rozmawiałem z moim zespołem, więc niemal nikt nie został już w sali. W końcu postanowiłem wrócić do domu. Skręciłem w boczny korytarz i nagle… ktoś zaczął mnie całować – Kastiel uśmiechnął się do niego złośliwie. – To byłeś ty. Od razu wyczułem od ciebie alkohol, więc chciałem cię zapytać, czy naprawdę tego chcesz. Ale tak się do mnie przylepiłeś, że nie byłem w stanie powiedzieć ani słowa. Znów uśmiechnął się złośliwie.

Nataniel poczuł, że jest mu jeszcze bardziej gorąco… NAPRAWDĘ zachowywał się aż tak… namiętnie?

Wtedy zacząłeś mnie obmacywać. Ciągnąłeś mnie w stronę wyjścia, a potem zaprowadziłeś do taksówki. Kazałeś podać taksówkarzowi mój adres. Wtedy zrozumiałem, co planujesz. Zapytałem cię, czy nie jesteś zbyt pijany, a ty powiedziałeś, że nie. Mówiłeś… wyraźnie, nie zataczałeś się, nigdy bym nie pomyślał, że NIC nie pamiętasz… - Westchnął.

Moje ciało niemal od początku zareagowało, więc podałem taksówkarzowi mój adres i pojechaliśmy razem.

Nataniel czuł, że serce mu przyspiesza, choć przecież WIEDZIAŁ już, co było dalej.

Taksówkarz gapił się na nas dziwnie, ale ty nie chciałeś się uspokoić. Niemal przeleciałeś mnie tam, w taksówce! – Zaśmiał się, a Nataniel znów poczuł falę gorąca.

Zaciągnąłeś mnie do mieszkania i od progu zacząłeś rozbierać. Zaprowadziłeś mnie do mojej sypialni i położyłeś na łóżku. Zapytałem, czy naprawdę tego chcesz. Odpowiedziałeś, że tak. Potem się kochaliśmy. – Kastiel się skrzywił. – A ty nagle… zerwałeś się i uciekłeś, jakbym cię skrzywdził. – Kastiel zamilkł. Spojrzał na Nataniela a jego wzrok mówił: „Dałem ci twoje odpowiedzi, teraz ja chcę zrozumieć”.

Mocno zacisnął usta. Tak, musi się odezwać, choć się bał.

- Ty nie rozumiesz… - szepnął żałośnie, zaciskając powieki. – Ja nigdy nie byłem z mężczyzną, byłem przerażony, gdy… alkohol odpuścił i zobaczyłem nas razem. A moje własne podniecenie jeszcze bardziej mnie przerażało. Nie umiałem inaczej.

Kastiel patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami.

- Ty nigdy…? Nie wiedziałem, zachowywałeś się tak odważnie, przepraszam…

Nataniel zacisnął szczękę.

- Nie przepraszaj mnie. Więc ty… to nie był twój pierwszy raz z mężczyzną?

Kastiel pokręcił głową.

- Kilka lat temu… pewien mężczyzna wprowadził mnie w ten świat. Potem było jeszcze kilku. – Spojrzał na Nataniela z poczuciem winy wypisanym na twarzy. – Przepraszam, byłem dla ciebie zbyt ostry. Miałeś prawo się bać. Ja byłem przerażony przez kilka lat, wciąż zastanawiałem się, czy ktoś nie zrobi mi jakichś zdjęć, nie napisze w gazetach o mojej orientacji… Teraz nie żałuję, że poznałem ten świat, ale… Zajęło mi to sporo czasu.

Spojrzał Natanielowi w oczy.

- Pewnie nie muszę ci tego tłumaczyć, jesteśmy w tym obaj. Świat BOI się gejów. Jesteśmy od urodzenia tresowani, wszyscy chłopcy, by za wszelką cenę unikać czegokolwiek romantycznego z drugim mężczyzną.

A kiedy jesteś biseksualny, to nacisk w umyśle jest jeszcze mocniejszy. Ciągłe myśli: „To nie jest tego warte, kobiety są cudowne, nie spróbuję związku z mężczyzną, bo za wiele mam do stracenia” – Kastiel zacisnął zęby.

Nataniel jedynie skinął głową. Oczywiście, tak właśnie było… Ile razy przez te dwa tygodnie powtarzał sobie, że MUSI zapomnieć o Kastielu, nawet jeśli jego ciało krzyczało co innego?

Przez chwilę obaj milczeli. Nataniel czuł, że teraz powinien wyjść, bo już wszystko sobie powiedzieli. Ale wtedy zrobiło mu się duszno. Poczuł jak jego namiętność wybuchła. Jak we śnie wstał i zbliżył się do Kastiela.

Nic nie musiał mówić, Kastiel na pewno wyczytał to z jego twarzy. Również wstał. W jednej chwili rzucili się na siebie. Zaczęli się namiętnie całować, dotykać. Nataniel już był pewien, właśnie tego chciał.

Kastiel zaśmiał się i zdjął mu koszulę, zaczął wodzić palcami po jego plecach. W jednej chwili poczuł, że całe podniecenie znika. Odsunął się gwałtownie. Z trudem oddychał.

- Przepraszam… - wystękał Kastiel. – Rozumiem, że to może być dla ciebie za szybko i…

- Przestań wciąż mnie przepraszać! – krzyknął Nataniel. – To nie o to chodzi. Ja… nie dotykaj moich pleców.

Kastiel na chwilę przymknął oczy. Nataniel poczuł strach. Czy on się domyślił…?

- Oczywiście. Nie będę, przysięgam – powiedział z takim smutkiem, że Nataniel był już pewien, że on WIE. – Ale przykro mi, ja… już je widziałem. Gdy byłeś tu poprzednim razem.

Nataniel poczuł, że nie może oddychać. Tak, sądził, że Kastiel się domyślił, ale że WIDZIAŁ? Nagle zrobiło mu się niedobrze. Nie wiedział, czemu reaguje tak gwałtownie. Przy żadnej kobiecie tak nie reagował. Może to dlatego, że zawsze mógł powiedzieć, że „te blizny to pamiątka po tym, jak pokonałem paru gnoi w pojedynkę”? Ale on wiedział, Kastiel wiedział, że zrobił mu to ojciec, a on nie mógł się obronić.

Jak w malignie ruszył do drzwi, ściskając w ręku koszulę. Przepraszam, Kas, nie mogę, powiedział w myślach.

Ale zanim zdążył wyjść, Kastiel mocno go objął.

- Ciiicho… - szepnął kojąco. – Cicho… Nic się nie dzieje. Nie musisz wstydzić się swoich pleców. To ten skurwiel powinien się wstydzić, nie ty… - Gdy to mówił, sunął dłońmi po jego plecach, po każdej długiej pionowej bliźnie, którą ojciec zrobił mu skórzanym pasem. Blizny, które już nigdy nie znikną.

Nataniel pozwalał mu na ten dotyk, ale nie czuł już podniecenia. To było… uspokajające. W głowie widział swoje plecy, choć tak nienawidził tego widoku.

- Twoje plecy są piękne, Nat – szepnął i ponownie zaczął go całować.

Kastiel poprowadził go w stronę sypialni.

- Ty decydujesz. Chcę, byś czuł się komfortowo.

Ale Nataniel pokręcił głową.

- Nie… chcę, by było tak jak wtedy, identycznie. Przypomnij mi każdą chwilę, którą razem przeżyliśmy. Tylko zakończenie będzie inne.

Kastiel zaśmiał się i położył go na łóżku.

Nataniel jęknął i już się nie bał. Nie miał pojęcia, gdzie ich to zaprowadzi, ale to nie miało znaczenia. Bo chciał się dowiedzieć.


KONIEC


22.3.23, 23:54

(12 str.)