środa, 9 sierpnia 2023

Co zrobić dalej?...

Michael i Zed lecieli razem prywatnym samolotem. Michael wciąż czuł się dziwnie ze swoim nowo odkrytym uczuciem do Zeda. Czy to miało jakikolwiek sens? Czy Gunner nie dorwie ich wszędzie, gdziekolwiek uciekną? I czy Zed nie zmieni nagle zdania, nie uzna, że jego stare życie – choć bolesne – jest wygodne i paradoksalnie bezpieczniejsze?

Michael westchnął ciężko i skulił się na wygodnym fotelu skradzionego samolotu. Samolotu Gunnera. Z wyjątkiem nich i pilota Zeda nie było tu nikogo.

Zed, który także milczał od dłuższej chwili, odwrócił twarz w jego stronę, słysząc westchnięcie Michaela.

- Boisz się? - zapytał delikatnie, bez krztyny drwiącego tonu, co było dla niego tak częste.

Michael milczał przez chwilę. Czy miało sens zaprzeczać? Po co?

- Tak, oczywiście – odparł dość szybko. - Nie wiem, czy powinieneś tak ryzykować.

Zed również westchnął, a Michael zobaczył w jego oczach rezygnację i nie podobało mu się to. Czy to była wina jego słów?

- Ty rób co chcesz, możesz jeszcze uciec, może ci się uda, ale ja… nie. Nie zrobię tego.

Michael poczuł wyrzuty sumienia. Sam namawiał go tyle razy do zmiany swojego życia, a teraz…

Pocałował go szybko w usta. Przez chwilę zatracił się w ich słodkim smaku. Tak dawno całował kogoś po raz ostatni…

- Przepraszam, nie będę już tak mówił.

Ale Zed tylko wzruszył ramionami. Wydawał się być całkowicie pogrążony w myślach. Nagle odezwał się odległym głosem. Michael kątem oka zauważył, że przelatują nagle nad jakimś dużym jeziorem. Zagapił się na jego powierzchnię.

- Chcesz poznać tę historię? - zapytał, także patrząc przez okno. Podciągnął jedno kolano pod brodę i w tej chwili wydawał się być jeszcze młodszy niż zwykle. Micheal zadrżał mimowolnie. - Historię z nim związaną?

Michael poczuł dreszcze na plecach. Czy chciał? Niby znał ją w zarysie, ale… Tak, bał się, jednak musiał wiedzieć. Szybko skinął głową, ale Zed nadal patrzył przez okno, więc powiedział:

- Chcę.

Zed również skinął głową a potem zaczął szybko mówić, jakby sam bał się swoich słów. A może tylko on to tak interpretował?…

- Jeśli czekasz na jakąś dramatyczną historię w stylu „przymierałem głodem, moi rodzice zostali zabici i nie miałem innego wyboru” to się grubo rozczarujesz.

Michael otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale zaraz znów je zamknął. Sam nie wiedział, czego się spodziewać, ale może Zed miał rację? Czy podświadomie czekał na jakiś dramat, by móc w swojej głowie usprawiedliwić postępowanie Zeda? Nie był tego pewien, ale i tak zganił się za to w myślach. Na zapas.

- Miałem dziewiętnaście lat, moi rodzice żyli. Zacząłem wtedy własne życie, zależało mi na pieniądzach, nie miałem żadnego pomysłu, co chcę robić. Pewnego dnia zobaczyłem informację w gazecie „Sławny bogacz szuka chłopca do towarzystwa”. - Zed zaśmiał się krótko i z jakiegoś powodu ten śmiech zmroził Michaela.

Serce mi wtedy przyspieszyło. Szybko odnalazłem właściwą stronę i zobaczyłem TO nazwisko. Jeden z największych bogaczy na świecie. Słyszałem o nim, każdy słyszał. Pomyślałem: „Czemu nie, może mi się uda?”.

Nie byłem głupi, nie liczyłem na jakiś słodki romans, czy coś w tym stylu. Dobrze wiedziałem, że to tylko praca i było mi to obojętne. Wiedziałem, że pieniądze mi się przydadzą.

Mieściłem się w granicach wieku podanego w ogłoszeniu. Dobrze wiedziałem, że nie jestem brzydki. - Uśmiechnął się drapieżnie. - Poszedłem. Rodzice nic o tym nie wiedzieli.

Może to dziwne, ale udało mi się. Byłem tym zaskoczony. Bardzo mu się spodobałem, zakręciło mi się w głowie, gdy podał mi kwotę mojego wynagrodzenia. Nie wahałem się ani chwili.

Spodobał mi się od razu…

- Lubisz otyłych? - Wszedł mu w słowo Michael, zanim zdołał się powstrzymać. Czy to zazdrość przez niego przemawiała?

Zed przez chwilę patrzył na niego z półotwartymi ustami, a potem zaśmiał się delikatnie.

- Wiesz… wtedy byłem całkiem niedoświadczony, nie miałem chyba swojego gustu. Ale tak, uwielbiam jego ciało… - Rzucił mu powłóczyste spojrzenie. - Masz z tym jakiś problem, Michaelu? - dodał słodko.

Michael szybko pokręcił głową, ale nadal o tym myślał. Czy miał coś przeciw? Zed nie powiedział „uwielbiałem”, tylko „uwielbiam”. Ale zacisnął usta i nic już nie dodał.

Jego ciało było tak różne od ciała Gunnera... Więc dlaczego Zed wybrał właśnie jego?

Po chwili ciszy Zed kontynuował.

- Ale co z tego jak wyglądał? Liczą się też inne rzeczy… - Skrzywił się. - Jego obrzydliwy charakter, okrucieństwo i inteligencja, bo to jedynie pozwalało mu bardziej krzywdzić innych. - Odetchnął ciężko, a potem dodał:

Ale wtedy było inaczej… Wierz lub nie, ale pierwsze miesiące były idealne. Był taki… czuły, dobry, delikatny… - Zaśmiał się gorzko. - A ja… choć twierdziłem, że wiem, że „to nie słodki romans” zakochałem się…

Sądzę, że on udawał… Że wiedział, że jeśli się zakocham, to nie będę chciał odejść nie tylko z powodu pieniędzy, ale także z powodu moich uczuć, więc będzie miał mnie w garści…

Pewnego dnia uderzył mnie… - Oddech Zeda był chrapliwy. - A ja… wmówiłem sobie, że to moja wina, że „pewnie zrobiłem coś nie tak”… - Mocno zacisnął pięści, a Michael poczuł ból w sercu, widząc go w takim stanie.

Potem… bił mnie coraz częściej, część z tych blizn zostanie mi na zawsze… - W jego oczach błysnęły łzy, a Zed szybko odwrócił głowę, by to ukryć. - Wciąż mówiłem sobie, że on mnie kocha… On zawsze bił mnie, gdy wpadał we wściekłość, a ja wmówiłem sobie, że… to nie jego wina, bo on… - Zed musiał na chwilę przerwać opowieść, bo nie był w stanie mówić. Michael patrzył na niego tępo, czując coraz większe pragnienie, by zabić Gunnera.

W końcu odetchnął głęboko i kontynuował:

Bo on po prostu nie panuje nad sobą, jest taki biedny i pewnie bardzo cierpi, gdy mnie krzywdzi. Ale… pewnego dnia powiedziałem mu z płaczem, że odejdę, bo dłużej tego nie zniosę, po tym, jak znów mnie pobił, a on… odparł spokojnie, że dobrze, że… „teraz nie będzie już bił mnie po twarzy…” Rozumiesz?! - ryknął nagle do Michaela, aż ten podskoczył.

Ten skurwiel oświadczył, że nie będzie mnie bił po twarzy a nie że całkiem przestanie… I dotrzymał słowa… w takich chwilach jego oczy były tak bardzo spokojne… jakby wszystko sobie kalkulował i… wtedy zrozumiałem, że nie mogę dalej bredzić, że on nie robi mi tego świadomie…

To była najtrudniejsza chwila. Zacząłem się zastanawiać, co mi zrobi, gdy ucieknę. Czy może przeczekać… Ile czasu minie, nim stanę się dla niego za stary? Czy to wytrzymam? Myślałem. Ale wtedy poznałem ciebie i… wciąż mówiłeś, że mogę żyć inaczej i… chyba w to w końcu uwierzyłem.

Nagle uśmiechnął się szeroko, choć jeszcze chwilę temu płakał. W jednej chwili usiadł okrakiem na Michaelu i zaczął się rozbierać.

- No, chodź… - wymruczał mu uwodzicielsko do ucha, a Michael poczuł dreszcze przyjemności na całym ciele. - Chcę w końcu dowiedzieć się, jaki jesteś.

Michael także bardzo tego pragnął, ale…

- Pilot – mruknął spiętym głosem.

Zed uśmiechnął się głośno.

- Och, daj spokój! Gunner czasem kazał mu lecieć przed siebie tylko po to, by móc mnie po drodze pieprzyć na pokładzie. - Roześmiał się beztrosko. - Wierz mi, ten facet nigdy nie reagował.

Michael nie miał znów ochoty słuchać o tym, co obaj robili, ale zdołał się uspokoić i dodał tylko:

- Więc… nie chcę, by się przez nas rozbił. A… on się nie wścieknie, bo… przecież ja nie jestem Gunnerem, więc…

Zed zaśmiał się w odpowiedzi. Uwodzicielsko wił się na jego kolanach, a Michael czuł, że już dłużej nie jest w stanie panować nad samym sobą.

- Jesteś strasznym nudziarzem, staruchu… - burknął urażony Zed i zszedł z jego kolan, ubierając się. - Założę się, że nigdy nawet nie byłeś z facetem, co?

Michael przez chwilę starał się uspokoić rozpalone ciało, aż w końcu odparł.

- Mylisz się, Zed. Ja… Byłem kiedyś z pewną kobietą i mężczyzną… w związku.

Zed wytrzeszczył oczy.

- W sensie… we trójkę?

Michael uśmiechnął się z satysfakcją, że zdołał go czymś zaskoczyć i skinął głową.

- Tak.

Zed poklepał go po ramieniu i usiadł na swoim fotelu.

- No, no, no… Ok, szanuję. - Puścił do niego oko. 

W końcu Michael uznał, że nie chce się więcej powstrzymywać, nie chce też znów zobaczyć rozczarowania w oczach Zeda.

Uśmiechnął się szelmowsko i ponownie posadził go sobie na kolanach. Zed w zaskoczeniu otworzył usta, jednak już po krótkiej chwili odzyskał rezon. Uśmiechnął się szeroko i szepnął mu do ucha:

- To co, Michael, jednak nie jesteś takim nudziarzem? - Ugryzł go w ucho.

Michael jęknął cicho w odpowiedzi i szybko zaczął zdejmować z Zeda ubrania.

W pewnej chwili poczuł, że dłużej nie zdoła się powstrzymywać. Krzyknął głośno, nie zważając na pilota. Z trudem łapał oddech, gdy… Zed zszedł z niego i zaczął się ubierać.

- Co… co ty robisz? - jęknął.

Zed usiadł spokojnie obok niego, jakby nie rozumiejąc jego pytania.

- No przecież skończyłeś, nie?

Michael poczuł ścisk w żołądku. Miał nadzieję, że źle interpretuje słowa Zeda.

- Taak… Ale ty nie, więc?… - powiedział, gestem zapraszając go, by ponownie się zbliżył.

Zed nadal się nie poruszył. Wzruszył tylko ramionami.

- Och, doprawdy? - powiedział ironicznie. - A jakie to ma znaczenie? I tak było mi przyjemnie. Jesteś genialny, Michael.

Michael zacisnął mocno szczękę. Więc chyba właściwie się domyślił… Czyżby Gunner zawsze dbał jedynie o swoją przyjemność i Zed nawet teraz nie umiał pozbyć się tego zwyczaju?

Ale nie chciał o nim wspominać… Zdeterminowany zbliżył się do Zeda. Nie pozwoli, by to się tak skończyło…

Pochylił się nad ciałem Zeda.

- A ja jeszcze nie skończyłem… - Uśmiechnął się do niego, a Zed tym razem nie protestował.

W końcu, obaj zasapani, usiedli obok siebie. Tak jak mówił Zed, pilot nadal spokojnie zajmował się swoją pracą.

Nagle w głowie Michaela pojawiła się okropna myśl: a co jeśli pilot jest wierny Gunnerowi i tylko udaje, że spełnia rozkazy Zeda? A może właśnie teraz zabiera ich na spotkanie z nim, spotkanie, które sam zaplanował…?

Nie, musi się uspokoić, przestać tak czarno myśleć, bo inaczej obaj wkrótce oszaleją… Odetchnął głęboko, choć nadal nie czuł się najlepiej.

Nagle Zed uśmiechnął się szeroko i powiedział:

- Wiesz… mam tyle kasy, że… wystarczyłoby mi na kilka żyć… Mam je na własnym koncie, Gunner nie może mi ich zabrać… Sam nie wiem, co jest bardziej prawdopodobne: to, że jednak kochał mnie na swój chory sposób, czy… to, że dał się mi wykiwać i nie zabezpieczył konta na wypadek mojej ucieczki, ale… to i tak nieistotne.

Nagle posmutniał i odwrócił wzrok od Michaela.

- Jak myślisz?… Co on teraz zrobi? Będzie mnie ścigał do utraty tchu, czy… oleje, może już olał? Może już jest w gazecie kolejne ogłoszenie, co? - Pochylił się nisko na fotelu. - Nie chcę… by skrzywdził kolejnego dzieciaka, niby jak miałbym tego kogoś ostrzec, co? No chyba, że on… że to naprawdę była tylko moja wina i… i on nikogo innego nie będzie bił, może tego nowego naprawdę pokocha i… - Rozpłakał się, a Michael, zaskoczony tym, objął go mocno i całował jego włosy.

- Cicho, cicho… - pocieszał go, choć z trudem panował nad sobą.

Bał się, obaj się bali. Może i mieli pieniądze, ale… czy to wystarczy? Czy zdołają gdziekolwiek ukryć się przed kimś tak wpływowym i przebiegłym jak Gunner? Czy będą jedynie uciekać, aż pewnego dnia zostaną złapani…?

Michael zerknął przez szybę, nadal tuląc do siebie płaczącego Zeda. Czy to szaleństwo ma jakikolwiek sens?… Nie wiedział.


KONIEC

9.8.23, 23:36

(4 str.)