środa, 10 lipca 2024

Wiele zmian

Była noc, Naruto leżał w łóżku z Sasuke, nagle, zaskoczony, usłyszał ostry głos Kuramy w głowie:

- DOŚĆ! Nie będę więcej tego znosił!

Naruto z zaskoczeniem otworzył oczy.

- Czego znosił? – zapytał, choć i tak znał odpowiedź.

- NIE UDAWAJ! – krzyknął. – Dobrze wiesz, że nigdy nie wtrącałem się w twój związek z Sasuke, ale teraz nie mam zamiaru na to pozwolić!

- Przecież my tylko… mamy seks – powiedział niepewnie Naruto.

- Och, doprawdy?! To się tak nazywa? A może raczej gwałt?

Naruto skrzywił się. Nie, nie mógłby użyć tego słowa, przecież… on nigdy się nie wyrywał, nie błagał, by Sasuke przestał, jedynie… znosił to w ciszy.

- Nie będę z tobą rozmawiał! – dodał ze złością Kurama. – Sam dobrze wiesz, że ja czuję to samo, co ty! Stawiam sprawę jasno: ALBO jutro porozmawiasz z tym… Uchiha albo JA SAM to zrobię, a wierz mi, on nie będzie wtedy zadowolony…

Potem już zamilkł a Naruto poczuł strach… Nie chciał, by Sasuke coś się stało. Może on ma rację?

Sasuke poszedł spać, a Naruto wstał cicho i poszedł do toalety. Był środek nocy, Naruto usiadł nago na kafelkach i… nagle się rozpłakał.

KIEDY to się zaczęło? Byli małżeństwem już dwanaście lat i na początku było całkiem inaczej…

Sasuke był dla niego taki czuły i kochany. Spędzali ze sobą wiele czasu i rozmawiali, a teraz?…

Zaczęło się od tego, że Sasuke chciał, by Naruto nie patrzył na niego. Naruto zgodził się, choć nie rozumiał, dlaczego Sasuke tego chce. Naruto czuł smutek, lubił na niego patrzeć.

A potem wszystko tylko się pogłębiało: przestali ze sobą rozmawiać, Sasuke zawsze znikał w drugim pokoju albo wychodził z domu, w łóżku od razu zasypiał, by nie musieli rozmawiać. Całkiem odciął się nie tylko od niego, ale od każdego.

Sasuke nie utrzymywał kontaktu z nikim, a Naruto, chyba bezwiednie, także zaczął tak robić. Nie pamiętał, kiedy rozmawiał z Shikamaru w pracy, nie licząc omawiania ważnych dla wioski spraw. Nie spotykał się z Sakurą, Saiem, Kakashim, nikim…

Obaj stali się odludkami, a Naruto tego nie lubił, choć teraz chyba nie umiałby już odnowić kontaktów, bałby się reakcji innych. Gdy tylko nie mieli pracy, siedzieli w domu i nie zajmowali się niczym ciekawym.

- Masz jakieś wieści od Shukaku? – wypalił nagle, czując, że może to pomoże mu odwrócić myśli od tej ponurej sprawy. – Może wspominał też coś o Gaarze?

Gaara. Kolejna osoba, od której się odciął. Choć to było prostsze, gdy mieszkali w innych wioskach. Poczuł ból, gdy przypominał sobie, że Gaara nazywał go swoim przyjacielem. Ta… dobry z niego przyjaciel.

Kurama prychnął.

- Naprawdę musisz pytać AKURAT o niego? Ale ok… Tak, czasem słyszę ten jego durny głos. U niego wszystko dobrze, żyje w świecie biju. A Gaara? Chyba teraz nie utrzymują kontaktu.

Biedny Gaara… Więc nie tylko Naruto go opuścił. Musi czuć się podle…

Naruto siedział tak całą noc, rozmyślając ze smutkiem o swojej obecnej sytuacji. W pewnej chwili poczuł lęk, gdy usłyszał jakiś hałas. Czy to Sasuke? Przyjdzie do toalety i dowie się, że on tu siedzi… Wtedy dotarło do niego, że naprawdę jest źle, jeśli BOI się Sasuke, Kurama miał rację. Tak nie może być…

Rano z mocno bijącym sercem poszedł do sypialni, by odbyć tę okropną rozmowę, choć bardzo się bał i czuł zmęczenie po nieprzespanej nocy, ale… Sasuke już nie było w domu. Naruto poczuł dziwną ulgę, choć wiedział, że i tak nie uniknie tej rozmowy.

Sasuke nie wracał niemal cały dzień, a Naruto czekał na niego, zbyt zestresowany, by spać. Sasuke w końcu pojawił się wieczorem. Spojrzał na niego w milczeniu i wyglądał, jakby znów chciał zabrać go do łóżka.

Naruto poczuł, że serce mu przyspiesza. To nie był dobry moment…

- Muszę z tobą porozmawiać… - powiedział szybko, nie patrząc na niego, tak jak chciał tego Sasuke.

- O czym? – zapytał niedbale, siadając na fotelu bokiem do niego.

Naruto westchnął.

- Zmieniłeś się… - szepnął tylko.

Sasuke zaśmiał się ironicznie.

- Och, doprawdy?

Naruto zacisnął zęby. Trudno, musi postawić wszystko na jedną kartę…

- Sasuke, nie umiem dłużej tak żyć… to wszystko. Nie rozmawiamy, unikasz mnie, nie pozwalasz na siebie patrzeć, to jak traktujesz mnie w łóżku, unikasz ludzi… Albo się zmienisz albo rozwiodę się z tobą.

Powiedział, naprawdę to powiedział… Nie chciał wspominać o Kuramie, uznał, że to nie pomoże w ich rozmowie. Naprawdę miał nadzieję, że Sasuke ZROZUMIE. Wstrzymał oddech i czekał.

Przez długą chwilę Sasuke milczał, a potem… w jednej chwili jego oczy zmieniły się. Wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać. Pochylił się w fotelu i zaczął mówić. Wiele mówić.

- Naruto, ja… nie chcę się usprawiedliwiać, ale jeśli zechcesz mnie wysłuchać. Po wojnie… marzyłem tylko o tobie, wierzyłem, że jeśli mnie zechcesz, to wszystkie moje traumy znikną. Ale nie zniknęły. – Sasuke odetchnął chrapliwie. – Najpierw było cudownie, może to był efekt tylu zmian, ale potem… wszystko zaczęło się pogarszać.

We mnie. Bałem się… emocji, tego jaki byłem wcześniej, szalony, więc… uznałem, że odetnę się od emocji, jak Sai, że tak będzie… bezpieczniej. Wtedy nie chciałem, byś na mnie patrzył, bo sądziłem, że jeśli jednak jakieś emocje POJAWIĄ się na mojej twarzy i ty je zobaczysz to tak jakbym przegrał i…

Jeśli chodzi o znajomych… Nigdy nie byłem z nikim blisko, sam wiesz. Ale wtedy… to było jeszcze trudniejsze. Oni wszyscy mi wybaczyli, przywitali mnie z otwartymi ramionami, a ja… nie rozumiałem. Nie zasłużyłem na ich dobroć, więc zacząłem ich unikać.

Ale przysięgam, NIE chciałem, byś ty też odsunął się od ludzi… Zawsze kochałem w tobie tę otwartość na innych. Ale wiem, że nie miałem prawa cię krzywdzić…

Nie umiem żyć bez ciebie, Naruto. Zmienię się. Możesz… patrzeć na mnie, zawsze.

Sasuke nagle uniósł głowę i z wyraźnym trudem spojrzał na Naruto. Ten również na niego spojrzał, miał łzy w oczach. Miał ochotę coś powiedzieć, ale Sasuke kontynuował.

- CHCĘ, byś odnowił kontakt ze swoimi przyjaciółmi, a ja… nie mogę obiecać ci, że będę spędzać czas z innymi, nie umiem, ale… obiecuję, że ich przeproszę, wszystkich, choć wiem, że to za późno.

Więcej cię nie skrzywdzę.

Zamilkł, z trudem oddychając. Naruto w jednej chwili rozpłakał się gwałtownie i rzucił Sasuke w ramiona.

- Kocham cię, wszystko się ułoży…

- Mam nadzieję, że się nie gniewasz – powiedział do Kuramy.

Kurama prychnął.

- Nie, ale to nie tak, że nagle mu wierzę. Teraz poczekam i zobaczę, czy Sasuke się zmienił, bo jeśli nie…

*

Do głowy Naruto napłynęło wspomnienie czegoś, co wydarzyło się kilka dni temu…

Naruto i Sasuke byli razem w łóżku i Naruto w pewnej chwili zobaczył, że Sasuke stworzył klona. Obaj zbliżyli się do niego i…

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł... - powiedział szybko Naruto, gdy tylko zrozumiał, co planuje Sasuke. – Nie jestem gotowy, by…

Ale Sasuke nie słuchał. Naruto krzyknął…

Jakiś czas potem Sasuke poczuł, że szał opada. Zerknął w dół i zobaczył leżącego Naruto.

- Naruto, co ja ci…? – zapytał.

Pamiętał jak przez mgłę, że… Naruto jęknął. Sasuke z przerażeniem pobiegł do drzwi.

- Naruto! Nie bój się… sprowadzę dla ciebie pomoc.

- Nie trzeba, ja…!

Sakura, myślał dziko, biegnąc przez wioskę. Wpadł do jej domu, ignorując to, że nie rozmawiali przez lata i powiedział szybko:

- SAKURA! Chodź, musisz pomóc Naruto!

Sakura otworzyła szeroko oczy.

- A co się…?

- Nie ma czasu, chodź! – przerwał Sasuke. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.

Dopiero, gdy oboje dotarli do sypialni, do Sasuke dotarło jak wstydliwa musi być ta sytuacja dla Naruto. I Sakury. Ale było już za późno. Sakura najwyraźniej od razu się domyśliła. Nie pytała o nic tylko zaczęła badać Naruto.

Ten najpierw próbował protestować i zakrywać nagie ciało, ale w końcu się zgodził. Wreszcie Sakura się wyprostowała i powiedziała:

- Nic ci nie będzie, Naruto. Potem przyniosę ci maść ze szpitala. Ale… - Nagle mocno poczerwieniała, a Sasuke od razu odgadł jej myśli. – Uważaj trochę bardziej, Sasuke. – Zerknęła na niego. – Gdy się bawicie. Naruto jest tylko trochę poobcierany, ale…

- Dziękuję – powiedział Naruto, na co Sakura się uśmiechnęła.

A potem wyszła, a oni obaj milczeli. Sakura myślała, że trochę poniosła ich pasja, nie przyszło jej nawet do głowy, że Sasuke mógłby skrzywdzić Naruto…

*

I Sasuke naprawdę dotrzymał słowa. Znów stał się dla Naruto delikatniejszy, choć widać było wyraźnie, że nadal ma kłopoty z okazywaniem emocji. Tak jak obiecał, przeprosił już Kakashiego, Karin i Sakurę. Sakura było mocno zdenerwowana i powiedziała szybko, że wcale się nie gniewa.

Potem Sasuke poszedł do Saia.

- Przepraszam cię… za to wszystko, co robiłem przed wojną – powiedział Sasuke.

Sai uśmiechnął się do niego i powiedział:

- Przecież ja i tak nic nie czuję.

Sasuke nie był do końca przekonany. Słyszał od innych, że Sai po części odzyskał emocje. Czyżby tylko kłamał, by Sasuke mógł poczuć się lepiej, że go nie zranił?

- To ja przepraszam – powiedział Sai.

Sasuke spojrzał na niego.

- Niby za co?

- Że tak się upierałem po wojnie, że ty, Sakura i Naruto nadal powinniście być jedną drużyną, że ja sobie poradzę…

To prawda, Sai złożył taką propozycję Kakashiemu a on się zgodził. Mocno wtedy rzucili się na Saia. Sasuke nie rozumiał wtedy. Czy Sai z nich drwi, mści się? Bo nikt w tym układzie nie był zadowolony. Sakura z trudem znosiła towarzystwo Sasuke i Naruto, którzy byli już wtedy małżeństwem, a Sasuke też nie czuł się dobrze w drużynie z Sakurą, którą chciał jakiś czas temu zabić.

- Więc czemu to zrobiłeś? – zapytał wreszcie Sasuke.

- A to nie oczywiste? – wypalił Sai. – Chciałem, żebyście się pogodzili! Byliście kiedyś cudownymi przyjaciółmi i nie chciałem, byście to stracili.

Sasuke zamyślił się. Więc źle go zrozumieli… Pamiętał ten dzień, w którym Naruto niemal rzucił się na Saia z pięściami po jednej ze wspólnych misji w swojej dawnej drużynie.

- Zazdrościłem ci, wiesz? – szepnął nagle Sasuke. – Braku emocji. Chciałem być taki jak ty.

Sai przez chwilę patrzył na niego, a potem powiedział:

- A ja chciałem być taki jak ty.

Sasuke się skrzywił.

- Więc obaj byliśmy głupi…

- Czemu chciałeś być taki jak ja? – zapytał Sai.

Sasuke zacisnął zęby.

- Chciałem… nie czuć bólu, wściekłości, żalu – powiedział cicho.

Sai spojrzał mu w oczy.

- To zły pomysł, wiesz? – powiedział z powagą. – Nie próbuj tego więcej. Bez uczuć człowiek jest… zwykłą lalką.

Sasuke zaskoczyły te słowa. Skinął głową i wrócił do siebie.

*

Niedługo po zakończeniu wojny Sasuke odkrył, że jego wzrok bardzo się pogorszył. Właściwie wiedział już o tym wcześniej, ale był zbyt pochłonięty chęcią zemsty i ciągłą walką, by zwracać na to uwagę.

Wtedy miał to gdzieś. Marzył tylko o zemście, za wszelką cenę. Ale po wojnie, gdy zdecydował się jednak nadal żyć, stało się to problemem. I choć obiecał sobie, że od teraz będzie wykorzystywał swojego Sharingana tylko jeśli czyjeś życie będzie zagrożone, jego problemy nie zatrzymały się…

Sasuke każdego dnia tracił wzrok coraz bardziej. Powoli lecz nieubłaganie. Nie miał pojęcia, czy to się zatrzyma któregoś dnia, czy oślepnie całkowicie. Nikomu o tym nie mówił, wstydził się. Nawet Naruto nie wiedział.

Oczywiście Sasuke był przekonany, że Naruto sam to dostrzeże. W końcu to z nim spędzał najwięcej czasu. Ale tak się nie stało, więc Sasuke nadal udawał. Stał się w tym bardzo dobry, tak samo jak Itachi… pomyślał gorzko.

Jego ślepota sprawiła, niestety, że coraz częściej myślał o znienawidzonym bracie. Sasuke nauczył się na pamięć rozkładu pomieszczeń i mebli w domu, nie miał też kłopotu w poruszaniu się po wiosce, bo mieszkał tu od urodzenia. Był dobrym shinobi, więc i w walce nie miał kłopotów.

Starał się jak najlepiej zapamiętać twarz Naruto, bo bał się, że obudzi się pewnego dnia i nie będzie w stanie dostrzec nawet rozmazanej sylwetki męża…

Wciąż zastanawiał się, czy nie popełnił największego błędu w swoim życiu, gdy odmówił, gdy Obito zapytał go, czy ten chce przejąć oczy po Itachim. Wtedy czuł wściekłość. Do dziś nie umiał sobie wyobrazić, że miałby do końca życia mieć w ciele coś, co należało do tego potwora, który zmienił jego życie w piekło.

Ale kto wie? Może to byłby dobry pomysł? Wtedy Itachi mógłby mu się choć po części odwdzięczyć, przynajmniej po śmierci… Ale teraz to i tak nie miało znaczenia, bo oczy Itachiego zostały zniszczone i Sasuke stracił swoją jedyną szansę.

Pewnego dnia Naruto zagadnął go:

- Wiesz, co myślę? – zapytał. – Powinieneś porozmawiać z Gaarą!

Sasuke zmarszczył brwi.

- Dlaczego akurat z nim?

Ostatnio miał już dość rozmów z kolejnymi osobami… Naprawdę nie był towarzyski.

- Bo on jest do ciebie bardzo podobny! – oświadczył radośnie Naruto.

Sasuke skrzywił się. Och, doprawdy? Czyli mówisz, że jest takim samym morderczym świrem jak ja? Pomyślał gorzko. Ale wiedział, że Naruto nie to ma na myśli.

Ale jednak się zgodził. Kilka dni później pojechał do Suny pociągiem, a wcześniej Naruto zadzwonił do Gaary i zapowiedział wizytę Sasuke. A Gaara, o dziwo, się zgodził.

Kilka godzin później dotarł pod dom Gaary. Czuł się dziwnie… niepewnie, sam nie wiedział, czemu. Nigdy nie był nieśmiały. W końcu zapukał. Gaara otworzył mu chwilę później.

- Proszę, wejdź, Sasuke – powiedział uprzejmie Gaara,a Sasuke ruszył za nim.

Nagle poczuł się zagubiony. Nigdy nie był w domu Gaary, nie wiedział, dokąd ma iść, przedmioty przed nim były niewyraźne, a on i tak nie umiał właściwie ocenić ich wielkości ani odległości od niego… Ruszył za Gaarą, dyskretnie sunąc dłonią po ścianie, by nie upaść.

Ale nagle Gaara zatrzymał się i spojrzał na niego z powagą.

- Chodź za mną, zrobię ci herbaty. To drzwi po prawej stronie, jedyne. Przed tobą nie ma żadnych przedmiotów.

Sasuke gwałtownie zacisnął zęby. JAK on odkrył to tak szybko? Gaara jakby czytał mu w myślach, bo powiedział:

- Sądzę, że to dlatego, że dawno cię nie widziałem. Twoje oczy są jakieś… jaśniejsze. Poza tym nie znasz tego miejsca, to pewnie dlatego. A co, inni nie wiedzą? – zapytał, gdy nadal szli powoli do kuchni.

- Nie wiedzą – powiedział głucho Sasuke, z ulgą siadając na krześle w kuchni.

Gaara zabrał się za robienie herbaty, a wtedy w drzwiach ktoś się pojawił. Potem podszedł do niego i ukłonił się.

- Dzień dobry, panie Sasuke, nazywam się Shinki.

Sasuke skinął głową, a Shinki wyszedł, mówiąc, że idzie na trening.

- To mój syn – powiedział Gaara, jego głos był bardziej pogodny niż kiedykolwiek.

Sasuke skinął głową.

- Wiem, słyszałem o nim. Jak wygląda? – zapytał cicho, skoro nie musiał już niczego przed nim ukrywać.

Gaara usiadł na wprost niego z herbatą.

- Jest… bardzo podobny do Kankuro, ludzie szepczą, że to jego syn i tylko mi go podrzucił. – Gaara wzruszył ramionami. – Ale to nie ma znaczenia.

- Nie powiesz Naruto? – burknął ponuro Sasuke, pijąc herbatę.

Gaara milczał przed chwilę.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że on… też nie wie? – zapytał z niedowierzaniem Gaara.

Sasuke westchnął.

- Nie, nie wie.

Gaara zamyślił się.

- Nie, nie powiem mu. Oczywiście to nie to samo, ale… mam kłopoty z czytaniem – powiedział mu. – Czasem… litery na stronach poruszają się, gdy czytam.

Sasuke nic nie odpowiedział. Zaskoczyło go to wyznanie. Gaara zawsze wydawał mu się być bardzo skrytą osobę. Może teraz było inaczej, bo to on pierwszy poznał tajemnicę Sasuke?

Sasuke westchnął ciężko.

- Ja… wciąż się boję, co będzie dalej. Niedawno kupiłem sobie czytnik książek, tylko po to, by móc ustawić największą możliwą czcionkę, a i tak ledwo widzę… Nienawidzę tego, bo w książkach jest tyle wiedzy…

- Temari czasem mi czyta – powiedział cicho Gaara, jego głos był rozmarzony.

Sasuke uśmiechnął się do siebie krzywo. Na pewno Naruto chciałby mu poczytać, gdyby go o to poprosił, ale on za bardzo się wstydził, by to zrobić…

- Nie panuję nad swoją złością – powiedział nagle Sasuke, sam zaskoczony swoją szczerością. – Niedawno skrzywdziłem Naruto w łóżku.

Zamilkł, zastanawiając się, czy Gaara rzuci się na niego za te słowa. Tak ubóstwiał Naruto… Ale Gaara jedynie cicho powiedział:

- Ja też ostatnio skrzywdziłem Lee w łóżku… Ale nie w TEN sposób. Seks nigdy mnie nie interesował. To były bardziej… zwierzęce pragnienia mnie jako jinchuriki. Chciałem go zaatakować.

Sasuke milczał, kompletnie zaskoczony. Naruto naprawdę miał rację! Oni są do siebie tak podobni…

- Wtedy obiecałem sobie, że już na zawsze oddam mu kontrolę w łóżku, by więcej go nie skrzywdzić… - powiedział cicho Gaara.

Sasuke westchnął, on niestety nie miał tak silnej woli…

- Ja nie umiałby. Za bardzo to kocham, ale… zacząłem pracować nad sobą, już więcej nic mu nie zrobię, obiecuję – powiedział.

Gaara jedynie kiwnął głową. Gdy wypili herbatę, Gaara spojrzał na niego i powiedział:

- Planowałem, że przejdziemy potem do salonu, by jeszcze porozmawiać, ale…

Sasuke skinął głową. Bez wątpienia wolał więcej nie błądzić po omacku po tym domu… Rozmawiali jeszcze jakiś czas a potem Sasuke planował położyć się spać w pokoju gościnnym, tak jak ustalili to Gaara i Naruto, a rano Sasuke miał pójść na pociąg, jadący do Kohony. Po zjedzeniu kolacji Gaara spojrzał na niego.

- Chyba… powinienem pokazać ci twój pokój.

Sasuke jedynie skinął głową. Tak, wolał nie zgrywać bohatera i wywalić się żałośnie na podłogę na oczach Gaary.

- Przepraszam cię – powiedział nagle Sasuke. – Za to, że chciałem cię zabić przed wojną.

Gaara westchnął.

- To nieważne, dobrze wiem, co to nienawiść, której nie da się niczym ugasić.

Wtedy w milczeniu Gaara zaprowadził go na górę. Sasuke położył się na łóżku i przymknął oczy, ale wtedy usłyszał głos Gaary, które nadal stał w drzwiach:

- Gdybym… krzyczał w nocy, nie przejmuj się tym. Ja… czasem mam ataki. Jednak mam nadzieję, że nie będę przeszkadzał ci w spaniu. Tak przy okazji, Lee jest teraz na misji, więc w domu jesteśmy tylko my trzej.

Sasuke skinął głową i wtedy Gaara wyszedł. Sasuke niedługo zasnął. Jednak stało się inaczej, niż przewidywał Gaara. To ON nie dawał mu spać swoimi krzykami…

Obudził się nagle w środku nocy, nie mając pojęcia, GDZIE jest… Pomacał dziko wokół, ale Naruto tu nie było. I wtedy sobie przypomniał. Gaara! Ale skąd ten ból? Krzyknął i złapał się za oczy. Bolały go, dlaczego?

Wtedy usłyszał kroki na schodach i zaklął. Po chwili do pokoju wpadł Gaara.

- Sasuke… co?

Sasuke starał się znów nie krzyknąć. Oddychał głęboko.

- Nie mam pojęcia… Oczy mnie bolą, pierwszy raz w życiu bez powodu.

Wtedy usłyszał kolejne kroki.

- Proszę pana, coś się stało?

To był Shinki…

- Nic się nie dzieje, Shinki, idź spać, ja zajmę się Sasuke.

- Dobrze.

Gdy znów zostali sami, Gaara zapytał:

- Używałeś ostatnio Sharingana?

- Nie, właśnie dlatego NIE rozumiem… Ale to nieważne… - powiedział słabym głosem. – Po prostu idź spać, przepraszam, że cię obudziłem.

- Przynajmniej to ty raz nie dajesz komuś spać, a nie ja – powiedział gorzko Gaara. – Ale jakby coś się jeszcze działo, to…

- Jasne.

Gaara wyszedł a Sasuke pomyślał, że to kolejna rzecz, która ich łączy… Sasuke nie spał całą noc z bólu, ale pilnował się, by więcej nie krzyczeć i nie przeszkadzać Gaarze i jego synowi. Rano, bardzo zmęczony wstał, ubrał się i zszedł na dół.

Tam czekało na niego śniadanie, ale Gaara i on niewiele rozmawiali. Potem Sasuke podziękował mu za gościnę i ruszył w stronę drzwi wejściowym. Wtedy powiedział coś jeszcze:

- Jeśli… któregoś dnia całkowicie oślepnę, przyjmę propozycję zdobycia nowej ręki, wiesz… jako podwójny kaleka na nic nie zdałbym się wiosce.

Gaara jedynie skinął głową, a on potem wyszedł na ulicę Suny. Nie powiedział Naruto o tamtym ataku w domu Gaary, nie chciał go martwić. Potem jego oczy już więcej nie bolały, a Sasuke naprawdę nie rozumiał, co to miało oznaczać.

*

Był środek nocy, Sasuke znów nie mógł spać, choć teraz z innego powodu… Naruto leżał obok niego na plecach i głośno chrapał. Sasuke patrzył przez okno na księżyc i starał się panować nad swoim ciałem.

Sasuke od jakiegoś czasu odczuwał ból fantomowy ręki i z jakiegoś powodu chciał ukryć to przed Naruto. Może nie chciał przypominać mu o przeszłości? O tym, że to Naruto mu to zrobił? Ból chwilami bywał nieznośny a on nie wiedział jak miałby sobie pomóc. Czy Sakura by mu pomogła? Ale i tak do niej nie pójdzie…

Ze złością wstał z łóżka, cicho, by nie obudzić Naruto i poszedł do łazienki. Skoro nie mógł spać, nie miało znaczenia, gdzie spędzi tę noc a tu mógł chociaż pozwolić sobie na ciche jęki, nie bojąc się, że obudzą Naruto, który zacznie pytać.

Usiadł na kafelkach i przymknął oczy. Wczepił mocno palce w kikut ręki, by choć trochę ukoić ból. Miał dość bólu… Ale co niby miał na to poradzić?

*

Naruto szedł przez Konohę, niedaleko siebie zobaczył Ino. Pozdrowił ją radośnie, ale ona jedynie spojrzała na niego ponuro i odwróciła się. Naruto uznał, że nie będzie się tym przejmował.

Wtedy zobaczył, że ścieżką w stronę wioski idzie jakaś samotna postać. Zmarszczył brwi. Nie wiedział kto to, ale z jakiegoś powodu nie mógł oderwać oczu od tego widoku. W pewnym momencie serce stanęło mu na chwilę. Nie, to niemożliwe…

Ale nie, nie mylił się, w stronę wioski spokojnie szedł… Orochimaru. Naruto w jednej chwili poczuł wściekłość, taką samą, jaką czuł przy ich poprzednim spotkaniu dwanaście lat temu. Kątem oka zobaczył, że Ino także dostrzegła Orochimaru i podchodzi do Naruto.

Oboje czekali, a wtedy Orochimaru stanął przed nimi i uśmiechnął się szeroko:

- Ach! Jak ja dawno tu nie byłem!

Naruto poczuł, że płonie wściekłością.

- Tak! Wtedy, gdy zniszczyłeś całą wioskę, potworze!

Orochimaru zaśmiał się słodko.

- Och, daj spokój! To było tak dawno.

- Co cię tu sprowadza? – zapytał ostro Naruto.

- No wiesz co, Naruto? – nagle Ino odezwała się ironicznie. – Przecież ty lubisz takich przestępców jak on! Zaproś go jeszcze, żeby zamieszkał z nami w Konosze!

Naruto zacisnął zęby. Tak, zdawał sobie sprawę, że mieszkańcy Konony nie do końca zgadzają się z jego niektórymi decyzjami.

- Jaki przestępca? – zapytał zaciekawiony Orochimaru.

- Kabuto! – wysyczała Ino.

- Kabuto! - powtórzył Orochimaru. – Dawno go nie widziałem.

- Albo twój mąż… - znów syknęła Ino.

Naruto poczuł złość. Nie miał zamiaru dzielić się całą prawdą z Orochimaru.

- Ino! Przestań, potem o tym porozmawiamy.

Ino ukłoniła się przed nim ironicznie.

- Tak, panie Hokage! – powiedziała i odeszła z wysoko uniesioną głową.

- Och, więc jednak ci się udało! – zaszczebiotał Orochimaru. – Ale chyba niezbyt cię lubią, co? – Tym razem spojrzał na Naruto z pewną powagą.

- Nieważne… - westchnął zrezygnowany Naruto. – Niemal czekam aż pewnego dnia sami zrzucą mnie ze stanowiska. To miało wyglądać inaczej, ale…

Naruto sam był zaskoczony, że zwierza się właśnie Orochimaru.

- Twój mąż? – zapytał Orochimaru, unosząc brwi.

Naruto westchnął w duchu. Było oczywiste, że Orochimaru zapyta właśnie o TO. Niezbyt miał ochotę, by Orochimaru miał znów kontakt z Sasuke.

- Tak, Sasuke.

Orochimaru zaklaskał w ręce. Naruto spojrzał na niego z goryczą.

- Więc jednak udało mu się dopiąć swego!

Naruto był zaskoczony. Więc on wiedział?…

- Skąd…? – zaczął.

- Sasuke mi się zwierzał, gdy mieszkał u mnie przez trzy lata.

Naruto nie chciał jakoś w to uwierzyć, ale uznał, że przecież Orochimaru skądś musiał się o tym dowiedzieć. Poczuł ukłucie zazdrości.

- Dowiem się w końcu, co cię tu sprowadza? – wysyczał ponaglająco.

Orochimaru uśmiechnął się szeroko i powiedział:

- Chciałem cię zapytać, o Hokage – zaczął ironicznie – czy mój syn mógłby zostać shinobi w Konosze?

Naruto poczuł, że szczęka mu opada. Syn?!

- Ty masz… syna? – zapytał głupio.

Orochimaru zaśmiał się.

- Tak, dwóch synów, jednak Log jest już niemal dorosły.

- Z kim? – wypalił Naruto, nim zrozumiał jak niemiłe to było, jednak Orochimaru odpowiedział od razu:

- Z nikim. To sztuczni ludzie, wyhodowałem ich w laboratorium – odparł po prostu, a Naruto pomyślał, że ta odpowiedź jest jeszcze bardziej zaskakująca.

- Powiedz mi o nim coś więcej – zapytał w końcu Naruto, gdy już otrząsnął się z szoku.

- Ma na imię Mitsuki, ma 12 lat. Powiedział mi, że bardzo chciałby mieszkać w wiosce swojego rodzica.

- Swojego co? – zapytał głupio Naruto.

- W MOJEJ wiosce, Naruto. Jestem niebinarny.

- Od kiedy? – zapytał sceptycznie Naruto.

Orochimaru zaśmiał się.

- Od kilku lat, wiele sobie przemyślałem.

Naruto skrzywił się. Wiedział, że powinien od razu powiedzieć „Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj!”, ale nie umiał… Pomyślał o tym małym chłopcu…

- A on… jest taki jak ty? – zapytał ostrożnie Naruto.

Orochimaru zaśmiał się.

- Jest najniewinniejszym człowiekiem na ziemi! Sądzę, że ma to po swoim ojcu!

- Przecież mówiłeś, że…

- Tak, ale nie mogłem użyć tylko moich genów, prawda?

- A kim on jest?

Orochimaru mrugnął do niego.

- Myślisz, że powiem ci wszystko o sobie?

Naruto uznał, że nie będzie naciskać.

- Nadal jesteś kage Wioski Dźwięku?

Orochimaru skinął głową a potem odwrócił się w stronę bramy i ruszył przed siebie.

- Ej! Gdzie ty idziesz?

Orochimaru spojrzał na niego z rozbawieniem.

- Nie chcesz poznać mojego syna?

- Chcę, ale… gdzie on jest?

- W Oto.

- Sam?!

Orochimaru prychnął.

- Nie umrze, wiesz mi. Mam ci przypomnieć, że ty i ja mieszkaliśmy całkiem sami jako dzieci?

- Właśnie dlatego chcę, by on miał lepiej!

Orochimaru uśmiechnął się drapieżnie.

- Więc… sugerujesz, że ja też mogę zamieszkać w Konosze?…

- Tak… - odparł z wahaniem Naruto.

Resztę drogi milczeli. Naruto nie był pewien, czy to, co robi nie jest czystym szaleństwem, ale nie chciał się teraz wycofać.

W końcu dotarli do bogato urządzonej jaskini. Orochimaru chyba naprawdę miał słabość do jaskiń… pomyślał rozbawiony Naruto. Gdy tylko weszli, podbiegł do nich chłopiec. Miał żółte oczy węża jak Orochimaru, bladą skórę, jednak białe włosy.

W jednej chwili rzucił się na Orochimaru i objął go mocno. Ku zaskoczeniu Naruto Orochimaru nie odepchnął go, ale i nie odwzajemnił czułości. Po chwili Mitsuki odsunął się i głęboko ukłonił przed Naruto.

- Bardzo mi miło pana poznać, panie hokage! – powiedział a Naruto poczuł się skrępowany.

- Mnie także, Mitsuki.

Potem Orochimaru i Mitsuki spakowali się i we trójkę ruszyli w drogę powrotną do Konohy. Mitsuki dużo mówił, opowiadał z zafascynowaniem, że tyle słyszał o Konosze i jej mieszkańcach od swojego rodzica, że nie może się doczekać, by w końcu zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Kiedy dotarli, niemal każdy na widok Orochimaru krzyczał i uciekał przed siebie. A Orochimaru niczego nie ułatwiał. Co jakiś czas komentował głośno:

- Ach, wioska już nie jest tak zniszczona jak wtedy, gdy ją opuściłem! Witam pana, minęło już wiele lat, odkąd zabiłem pana żonę, prawda? Och, kto wie, może znów mógłby wywołać mały… chaos?

Naruto zaciskał mocno zęby aż w końcu warknął:

- Albo się zamkniesz albo jednak zmienię zdanie!

W pewnej chwili Naruto powiedział:

- Muszę załatwić wam jakiś dom…

Przypomniał sobie, że jeden dom niedaleko nich jest od niedawna pusty i ruszył w jego stronę. Naruto zastukał i otworzył im właściciel. Naruto oczekiwał kolejnego okrzyku strachu, ale najwyraźniej ten mężczyzna nie rozpoznał Orochimaru.

Właśnie miał się odezwać i zapytać o kupno domu, ale wtedy Orochimaru wyciągnął rękę przed siebie, chcąc, by Naruto zamilkł. Więc wzruszył ramionami i zrobił to. Wtedy Orochimaru odezwał się bardzo słodkim, wysokim, kobiecym głosem:

- Dzień dobry panu! Czy mogłabym kupić ten dom dla mnie i mojego syna?

Naruto otworzył usta z zaskoczenia, ale nic nie powiedział. Właściciel uśmiechnął się miło do Orochimaru i powiedział:

- Oczywiście!

A wtedy Orochimaru uśmiechnął się szelmowsko i odezwał się ponownie swoim zwykłym, niskim głosem:

- Nazywam się Orochimaru.

W pierwszej chwili właściciel zaśmiał się z rozbawieniem, ale potem widocznie przyjrzał mu się wyraźniej, bo krzyknął z przerażeniem i uciekł w kąt pokoju. Naruto zaklął w myślał i spojrzał na Orochimaru, który znów miał niewinną minę. Potem podszedł do właściciela i powiedział uspokajającym głosem:

- Ja za niego ręczę, sprzeda pan ten dom?

Mężczyzna jeszcze przez chwilę trząsł się ze strachu, ale w końcu wybełkotał:

- D-dobrze, panie hokage…

Naruto znów wrócił do Orochimaru i powiedział:

- Kupię wam ten dom i…

Ale Orochimaru prychnął.

- Nie potrzebuję tego od ciebie. Mam pieniądze.

- Więc dobrze. To ja was zostawiam, wracam do domu, Sasuke pewnie zastanawia się, czemu tak długo mnie nie ma.

*

Kiedy wrócił do domu powiedział od progu:

- Nie uwierzysz, Sasuke! Orochimaru wrócił do wioski.

Sasuke w jednej chwili poczuł jakby się dusił. Nie… Więc to koniec. On teraz na pewno wygada się Naruto, że mieli kiedyś romans i wtedy Naruto go znienawidzi. Poczuł, że się poci, ale Naruto chyba niczego nie zauważył, bo usiadł koło niego z pogodnym uśmiechem i opowiedział mu wszystko.

- Jak on teraz wygląda? – zapytał Sasuke, siląc się na spokój.

- Całkiem inaczej niż ostatnio! Ma ciało dwudziestoletniej kobiety. Taką ładną, miłą twarz i delikatne rysy.

Sasuke w milczeniu skinął głową. Nagle zerwał się z fotela. MUSI zrobić wszystko, by Orochimaru nie powiedział prawdy Naruto, za wszelką cenę… Zrobi wszystko.

- Ej, dokąd idziesz tak nagle?!

- Idę… na spacer, niedługo wrócę – powiedział głucho i wyszedł.

Szybko poszedł w stronę domu, który opisał mu Naruto. Zastukał z mocno bijącym sercem. W drzwiach stanął Orochimaru. Sasuke niemal nic nie widział, ale i tak poznał, że to on. Wyczuł coś złego w jego aurze…

- Och, Sasuke! – zapiszczał Orochimaru. – Wchodź, proszę!

- Jesteśmy sami? – burknął, wchodząc do środka.

- Tak, jesteśmy.

Orochimaru poprowadził go wąskim, długim korytarzem w stronę salonu. Sasuke usiadł na wprost Orochimaru na fotelu i poczuł mocne zdenerwowanie.

- Chcę… byś NIGDY nie wspominał Naruto, co nas kiedyś łączyło – powiedział i głos niemal mu się załamał.

Oczywiście Orochimaru zaśmiał się. Sasuke poczuł złość.

- Och! Czyżbyś oszukał swojego drogiego męża?! - Orochimaru zaśmiał się złowieszczo. - A co dostanę w zamian? – zapytał sugestywnie. – Może przypomnisz mi, co robiliśmy kilkanaście lat temu, co?…

Sasuke poczuł falę gorąca. On naprawdę chce, żeby…? Ale to przecież szaleństwo! Jeśli się zgodzi, to wtedy już nie będzie to jakiś stary romans a… wtedy naprawdę zdradzi Naruto. Ale jeśli się nie zgodzi, to Naruto się dowie i zostawi go i…

Jak w transie podszedł do Orochimaru. Zrobi wszystko, by Naruto go nie zostawił… WSZYSTKO. Z trudem oddychał, pochylił się nad Orochimaru i… On zaczął się śmiać i nie przestawał. Sasuke odsunął się od niego ze złością.

- O co ci znowu chodzi? – wysyczał.

Gdy Orochimaru wreszcie przestał się śmiać powiedział z powagą:

- Nie słuchałeś mnie, mój Sasuke, mówiłem ci, że jestem aseksualny. Nie chcę niczego od ciebie, nie powiem mu.

Sasuke czuł jak jego serce powoli się uspokaja.

- A może opiszę ci mój obecny wygląd? – zapytał ironicznie Orochimaru, a Sasuke zamarł.

Więc i on…

- Skąd wiesz? – wychrypiał.

Orochimaru zaśmiał się.

- Wierz mi, dobrze to ukrywasz! Ale widzę, że poruszasz się odrobinę wolniej niż kiedyś, wyciągasz dłoń przed siebie, gdy idziesz, choć bardzo nieznacznie.

Sasuke prychnął.

- Nie musisz, zapytałem o to Naruto.

- Więc byłeś ciekaw!

- Naruto nie wie, że ja… nie widzę.

- Czyżby był aż tak głupi?

- Nie mów tak…

Po chwili Orochimaru powiedział:

- To co, może sobie porozmawiamy jak za dawnych czasów? Tęskniłem za twoim umysłem.

Sasuke wstrzymał oddech. Tak, on także za tym tęsknił… Naruto nie nadawał się do naukowych rozmów, choć Sasuke kilka razy próbował… Ale czy ma prawo? Wiedział, że to nie jest zdrada, ale Naruto nawet nie wiedział, że on tu jest.

- Dobrze – powiedział w końcu, nie mogąc się powstrzymać i usiadł ponownie na wprost Orochimaru.

A potem długo rozmawiali. Orochimaru opowiadał mu o swoich najnowszych eksperymentach i razem szukali najefektywniejszego rozwiązania. Ale w pewnej chwili Sasuke poczuł, że nie może już dłużej skupić się na nauce…

Te lata skrywanej namiętności znów w nim wybuchły… Tyle lat wmawiał sobie, że nigdy nic nie czuł, gdy był z Orochimaru, ale… Nie docierało do niego dłużej żadne słowo Orochimaru. Nagle zerwał się z fotela. Ucieknie i nigdy więcej tu nie wróci, to było jedyne rozwiązanie, za nic nie zdradziłby Naruto.

- Coś się stało, Sasuke?

- Muszę już iść! – powiedział i ruszył w stronę drzwi, ale Orochimaru podszedł do niego.

- Już dawno się nie widzieliśmy – powiedział Orochimaru delikatnym głosem. – Więc może chciałbyś dłużej zostać.

- Pożądam cię… - wychrypiał, choć nigdy nie planował tego mówić. – Tak bardzo, że to aż boli, więc… nie mogę tu zostać, bo nie zdołam się powstrzymać.

Orochimaru skinął głową.

- Dobrze, oczywiście. – Jego głos wydawał się być smutny.

Sasuke ruszył powoli do drzwi, choć całe jego ciało krzyczało, by został. Wrócił do domu. Od progu Naruto zapytał:

- Hej, Sasuke, stało się coś? Jesteś taki smutny.

- Nic mi nie jest – odparł, planując zaszyć się sam w sypialni i spróbować zapomnieć.

- Ale…

- NIC mi nie jest! – krzyknął ze złością. W jednej chwili poczuł wściekłość. Miał dość tej sytuacji, a on jeszcze nie daje mu spokoju…

- Nie zachowuj się jak idiota! – krzyknął Naruto.

Sasuke zacisnął zęby. Dobrze, jak sobie chcesz…

- Byłem właśnie u Orochimaru… - wysyczał Sasuke, nie panując już nad sobą.

- Och, to fajnie! – wypalił Naruto z uśmiechem.

Sasuke usiadł ciężko na fotelu w salonie i powiedział powoli:

- Miałem romans z Orochimaru.

- Niby kiedy?! Dziś?

Sasuke prychnął. Teraz to i tak nie miało znaczenia. Nie miał sił kłamać, udawać, więc powie mu wszystko a wtedy się rozstaną… Co wtedy zrobi? Pewnie zaszyje się na jakimś pustkowiu, z dala od ich obu…

- Nie. Gdy byłem u niego kilkanaście lat temu.

Naruto usiadł ciężko koło niego.

- Czemu… mi nie powiedziałeś?

Sasuke poczuł jeszcze większą złość.

- Bo za każdym razem wrzeszczałeś, że go nienawidzisz?!

- Tak, ale… to nie moja sprawa, wtedy nic nas nie łączyło i…

- A nie pytasz, co dziś robiliśmy? – zapytał gorzko.

Naruto przez chwilę milczał.

- Co robiliście?…

- Gdy znów go spotkałem, poczułem… to, co kiedyś. Znów chciałem być z nim i…

- I co? – zapytał Naruto, a Sasuke miał ochotę krzyczeć. Czy to nie było oczywiste?!

- Nic! Nie mógłbym cię zdradzić, więc uciekłem.

- Myślałeś o nim przez te lata? – szepnął Naruto.

Sasuke przymknął oczy. Dziwił go spokój Naruto, ale i tak wiedział, że to nie potrwa długo…

- Tak. Ciągle. Śniłem o nim po nocach, masturbowałem się myśląc o nim, wyobrażałem go sobie obok, gdy byłem z tobą, on jest najwspanialszym kochankiem… - mówił, z trudem oddychając.

Naprawdę nie chciał skrzywdzić Naruto, ale czuł, że musi powiedzieć mu wszystko, gdy już zaczął.

- Czyli… nie próbowałeś go odszukać przez te lata?

Sasuke zacisnął mocno pięści. Dla Naruto wszystko było takie proste…

- Nie. Po pierwsze, nie miałem pojęcia, gdzie on jest. A po drugie, po co? Byłem z tobą i choć może moje słowa na to nie wskazują, to… kocham cię nad życie, Naruto i po prostu wybrałem: on albo ty. A skoro nie mogę mieć was dwóch, to… zawsze wybiorę ciebie – wychrypiał i zamilkł.

Teraz Naruto wstanie i każe mu się wynosić. Sasuke bardzo tego nie chciał, ale wiedział, że nie ma wyboru… Ale wtedy Naruto powiedział coś, czego Sasuke NIGDY by się nie spodziewał.

- Ale po co wybierać, Sasuke?! – Jego głos był pełen ekscytacji, a Sasuke zupełnie tego nie rozumiał.

- Co ty bredzisz? – wysyczał.

Naruto nabrał powietrza w płuca i zaczął mówić:

- Ja nie miałem pojęcia, że wy… ale mnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Gdy mówiłeś mi o nim i sobie w łóżku, poczułem podniecenie i…

- Jesteś chory… - wysyczał Sasuke.

- Och, daj spokój! Co nas obchodzi, jak inni każą nam żyć! CHCĘ, byś poszedł do Orochimaru, byś był szczęśliwy!

Sasuke nadal nie rozumiał, co proponuje mu Naruto. Czy on…?

- Wyjaśnij, o co ci chodzi!

Naruto westchnął.

- Mówię, że możesz iść do niego kiedy tylko zechcesz, a potem wracać do mnie. – Uśmiechał się radośnie, gdy to mówił.

- Masz na myśli… seks? – zapytał, nie mogąc uwierzyć.

- Tak, mam na myśli!

- To jest obrzydliwe…

Serce mocno mu biło. Tak, to byłoby idealne, ale z jakiegoś powodu nie potrafił się cieszyć. Co ten Naruto knuje? Tak, był cudowną osobą, ale przecież nie pozwoliłby… dzielić się swoim mężem! Sasuke nagle zrozumiał. On chce zmusić go do zdrady i wtedy udowodnić mu, że jest potworem. Tak, na pewno. Zrobiło mu się niedobrze.

- A to dlaczego? Nie mam nic przeciwko!

Sasuke przymknął oczy i powiedział powoli:

- Bo to bzdura. Nawet jeśli teraz mówisz, że… NA PEWNO w końcu poczujesz zazdrość i będziesz na mnie zły!

- Nie, nie będę!

- Dobrze, więc uznajmy, że się zgodzę, to… - Sasuke nagle zrozumiał, co to oznacza.

Poczuł się okropnie. Oczywiście, źe Naruto będzie chciał czegoś w zamian. A on był tak żałosny, że pożądał Orochimaru, ale nie umiał wyobrazić sobie Naruto z kimś innym…

- Ty wtedy… też sobie kogoś znajdziesz, tak? Kobietę? – pomyślał nagle Sasuke i zrobiło mu się jeszcze bardziej niedobrze.

Naruto westchnął.

- Nie, ani kobietę ani mężczyznę. Ja nie chcę… nikogo innego.

- Więc mam być potworem!

- Nie! Po prostu… ja tego nie potrzebuję, a ty tak, więc…

Wtedy Sasuke zrozumiał, że ta rozmowa nie ma żadnego sensu. Zerwał się w fotela. Wtedy Naruto skoczył w jego stronę.

- Nie dotykaj mnie! – wysyczał Sasuke.

- Nie! Porozmawiajmy.

- NIE! Odsuń się albo cię uderzę.

Naruto zaśmiał się.

- A bij! Będzie jak za dawnych czasów.

Nadal się nie odsunął. Sasuke zamachnął się i uderzył go. W jednej chwili Naruto mu oddał. Obaj upadli na dywan i zaczęli się bić. W jakiś sposób Sasuke uważał, że to odświeżające. Po chwili jedynie leżeli obok siebie, ciężko oddychając.

- Ale zdania nie zmienię – burknął Sasuke.

- Zmienisz, zmienisz… - zaśmiał się Naruto.

Nagle wstał, choć z trudem.

- Mam pomysł! – powiedział radośnie. – Pójdę z tobą, pokażę ci, że nie jestem zazdrosny.

Sasuke prychnął i usiadł na podłodze.

- Mam pieprzyć się z nim przy tobie…?

- Tylko raz! Wtedy będziesz wiedział, że to niczego między nami nie zmieni.

Sasuke przymknął oczy. Serce mocno mu biło. Marzył o tym od lat, ale… Nie może, prawda? Ale jednak zgodził się, choć sam w to nie wierzył. Razem z Naruto ruszyli w stronę domu Orochimaru. Ludzie dziwnie na nich patrzyli, bo obaj mieli pobite twarze, ale Naruto i tak promieniał radością.

A on? Sam nie wiedział, czy jest bardziej przerażony, czy podekscytowany.

- Och, witam! Przyszliście do mnie razem? – zapytał uśmiechnięty Orochimaru. Po chwili dodał ironicznie – Nieźle wyglądacie, sami to sobie zrobiliście?

- Tak – burknął Sasuke. A potem zwrócił się do Naruto. – Ty mu tłumacz tą bzdurę, jeśli chcesz, ja… nie mam zamiaru. – Oparł się o ścianę z założonymi rękami.

Naruto odezwał się pewnym głosem:

- Więc… Sasuke powiedział mi, że wy… mieliście romans.

- Doprawdy? – zadrwił Orochimaru. – I co? Zaatakujesz mnie teraz?

- Ja?! Nie! Po prostu Sasuke powiedział mi, że tęskni za tobą i uznałem, że… nie chcę zatrzymywać go tylko dla siebie.

Przez chwilę Orochimaru milczał.

- Masz na myśli…? – zapytał wreszcie, a Sasuke mu przerwał, nie panując dłużej nad sobą.

- Nawet nie wiesz jak bardzo marzę o tym, by przycisnąć cię mocno do ściany i pieprzyć – wysyczał.

- A ja nie mam nic przeciwko – zaśmiał się Orochimaru. – To co, Naruto? Będziesz się nam przyglądał? – zadrwił, ale Naruto powiedział cicho:

- Sasuke boi się, że będę o niego zazdrosny. Chciałem mu udowodnić, że nie będę.

Orochimaru roześmiał się.

- Obaj jesteście… dziwni. Ale ja nie mam nic przeciwko.

Naruto odsunął się i w ciszy usiadł na podłodze i oparł się o fotel. W tym czasie Sasuke i Orochimaru rozebrali się i położyli na podłodze. Sasuke zbliżył się do Orochimaru i… Orochimaru zaczął nagle krzyczeć.

Sasuke w jednej chwili zamarł, a Naruto podbiegł do nich.

- Orochimaru! Co ci jest? – zapytał Naruto.

- Nie chciałem… cię skrzywdzić.

Ale Orochimaru zaśmiał się i powiedział:

- Och, takie masz dobre serduszko? – A potem dodał. – Nic… takiego, zabolało przez chwilę, ale zapomnij o tym.

- Czy ta kobieta była dziewicą? – zapytał nagle Naruto.

- Nie – powiedział Orochimaru, opierając się na łokciu. – Sama mi o tym powiedziała.

Wtedy Sasuke poczuł złość.

- Ukartowałeś to wszystko! Chciałeś wrócić do Konohy tylko po to, by…

- Nie – przerwał mu Orochimaru. – Ona sama mi o tym powiedziała, choć odparłem, że mnie to nie interesuje. Do wioski wróciłem, bo Mitsuki tego chciał, a ja… chciałem zadrwić z was obu, podroczyć się trochę z tobą, Sasuke i tyle. Skąd miałem wiedzieć, że będziesz mnie chciał po tym jak mnie zabiłeś? I że… Naruto będzie miał takie liberalne poglądy? To, co kontynuujemy czy nie? – Spojrzał na Sasuke. – Nie będę już krzyczał.

Sasuke zacisnął zęby, ale znów przysunął się do Orochimaru, tak bardzo tego pragnął. A Orochimaru więcej nie krzyczał.

Naruto patrzył na nich, uśmiechając się. Orochimaru naprawdę był cudownym kochankiem, może sam chciałby kiedyś tego doświadczyć? Pomyślał, rozbawiony. Był pewien, że będzie czuł niewielką zazdrość, ale nie czuł jej zupełnie. Wręcz przeciwnie, znów poczuł podniecenie.

Zaczął się masturbować, patrząc na nich, głównie na Sasuke. Uśmiechał się z radością, gdy widział jego pełną rozkoszy twarz. A potem wstali z podłogi i ubrali się.

Sasuke czuł się… źle. Teraz, gdy podniecenie minęło czuł się… brudny. Zdradził Naruto, nadal tak właśnie myślał. Ruszył w stronę drzwi, mrucząc jedynie pożegnanie do Orochimaru i nawet nie czekał na Naruto.

Gdy tylko wrócili do domu, Sasuke rzucił się w stronę łazienki i długo wymiotował. Gdy wrócił do salonu, Naruto zapytał:

- Sasuke… co ci jest?

Sasuke usiadł ciężko na fotelu, ocierając usta.

- Nie wiem, gdy byłem z nim pierwszy raz także wymiotowałem…

- To pewnie wyrzuty sumienia. Przejdzie ci, zobaczysz. – Naruto uśmiechnął się do niego.

- A teraz… mnie zostawisz, tak? – zapytał Sasuke, odwracając wzrok.

Naruto otworzył usta.

- Oczywiście, że nie! Przecież się umawialiśmy. Kocham cię… - powiedział i pocałował go.


KONIEC

(13 str.)

18.7.24, 17:24