czwartek, 15 czerwca 2023

Język nie zapomina...

Sai siedział zamyślony na fotelu w domu swoim i Ino. Zbliżała się rocznica śmierci Danzo, a on nadal – choć minęło kilka lat – nie mógł przestać o tym myśleć.

Odruchowo przesuwał językiem po zębach. Tym językiem, który już od kilku lat nie płonął bólem. Ale on nadal pamiętał. Nie potrafił zapomnieć…

- Hej, stało się coś, Sai? - Usłyszał nagle za sobą głos Ino.

Odwrócił się i spojrzał na nią, nie uśmiechając się. Nie umiał się uśmiechać. Jak często ludzi mówili mu, że jego uśmiech jest durny lub fałszywy?…

- Nie, nic, tak tylko sobie siedzę… - skłamał, ale CO miałby powiedzieć? Wciąż nie umiał wspomnieć o tym nikomu, nadal bał się tamtego bólu.

Ino westchnęła i usiadła obok niego.

- Po prostu powiedz, ok?

Sai przesunął dłonią po udzie. Czuł się niepewnie, mówiąc jej coś tak dla siebie osobistego.

- Niedługo będzie rocznica śmierci Danzo – powiedział po prostu.

- Och… - szepnęła Ino. - I… co o tym myślisz?

Co o tym myślał? To było tak skomplikowane…

- Posłuchaj… - zaczął, starając się przekazać jej wszystko. Byli małżeństwem już rok, a tak naprawdę nigdy jej o tym nie mówił…

Danzo… uratował mi życie. Byłem dzieckiem bez rodziny. Dał mi wyszkolenie ninja, dach nad głową, jedzenie, ubranie, inne osoby, z którymi mogłem rozmawiać. - Sai przymknął oczy. Czemu mówienie tego przychodziło mu z takim trudem?

Jest dla mnie jak ojciec. Miałem tylko jego. A w zamian… miałem robić wszystko, co chciał. Uczyć się każdego dnia, że emocje są złe i że nie mam PRAWA ich okazywać. - Zadrżał. - Zabijać bez mrugnięcia okiem każdego, kogo on mi wskazał. Z dumą i radością przyjąć Przeklętą pieczęć i znosić ból. Nie mówić o nim źle. Kłaniać się przed nim. - Spojrzał na Ino, choć z trudem znosił tę rozmowę. Ino miała łzy w oczach.

Gdy umarł… to była najlepsza i najgorsza rzecz jednocześnie. Rozumiesz?

Ino pokręciła głową, nadal walcząc ze łzami.

- Nie, Sai… Chyba nie jestem w stanie tego pojąć. Ja… mój ojciec był wspaniałym człowiekiem. Nigdy… nie zmuszał mnie do czegoś, czego nie chciałam zrobić.

Sai zapatrzył się przed siebie.

- Chciałem, by żył wiecznie, by był przy mnie, bo miałem tylko jego. I chciałem, by umarł. Jak najszybciej, bo życie z nim było trudne. I złe. Dał mi wszystko i jednocześnie… zabrał emocje i normalne życie.

Dlatego nie lubię, gdy zbliża się rocznica. Zwykle jakoś… staram się o nim nie myśleć, choć to trudne. Ale o tej porze roku nie jestem w stanie.

Ino delikatnie pogłaskała go po ramieniu. Nigdy nie łączyło ich nic więcej w sensie fizycznym. Dlaczego? Czy tak postępują małżeństwa? W książce czytał, że nie… Ale nigdy nie umiał znaleźć słów, by ją o to zapytać. Może tak było lepiej?

- Danzo był mordercą i… - Nagle znów to poczuł. Ten ból, palący, straszny ból. Pochodził z jego języka i sprawiał, że zaczynał się dusić. Jęknął i złapał się za gardło.

- SAI! - ryknęła Ino, zrywając się.

Uspokój się! Mówił sobie. Wiedział, że Pieczęć już nie istnieje, ale to nadal się zdarzało. Powoli odzyskiwał oddech… Ino klęczała koło niego, płacząc. Odetchnął z trudem i powiedział:

- Przepraszam…

- Za co? - zapytała Ino, podnosząc się z podłogi.

- Ja… wciąż nie umiem nad tym panować. Jak wiesz, Pieczęć zniknęła z mojego języka razem ze śmiercią Danzo, ta reakcja nie powinna już mieć miejsca…

- Ale? - drążyła Ino. Wydawała się być zdeterminowana.

- Ale najwyraźniej moje ciało… przywykło do tego bólu, zapamiętało je i połączyło z mówieniem źle o Danzo, więc teraz… SAMO wywołuje ten ból, już bez pieczęci. To nawet dość interesujące… - powiedział z zainteresowaniem.

- Ale… to straszne.

Sai spokojnie wzruszył ramionami.

- Inni byli członkowie Korzenia też to odczuwają. Pytałem ich. Wiesz… tyle lat tresowania nas teraz daje efekty…

Ino spojrzała na niego ze smutkiem.

- Muszę już iść – powiedział nagle, zerkając na zegarek.

- Znów idziesz do Sakury? - W jej głosie było coś… Sai nie umiał tego nazwać, nadal tak niewiele wiedział o emocjach.

- Tak – odparł, wstając.

- Cześć, Sai! - usłyszał radosny głos Sakury, gdy tylko przekroczył próg jej domu.

Lubił tu przebywać. Rozmowy z Sakurą wydawały mu się o wiele prostsze niż z Ino. Czy to dlatego, że Sakura była psycholożką?

Tak naprawdę te ich „rozmowy” były po części luźnymi spotkaniami z przyjaciółką, a po części spotkaniami terapeutycznymi. Sakura zaproponowała mu to jakieś pół roku temu, a on się zgodził. Wcześniej właściwie nie mieli ze sobą kontaktu, choć Sai nie rozumiał, dlaczego.

- Wydarzyło się dziś coś ciekawego? - zapytała lekko.

Sai usiadł, opuszczając głowę.

- Nie rozumiem Ino – wypalił, a Sakura uśmiechnęła się lekko. - Ciebie też nie rozumiem, ale jakby… trochę mniej.

- No wiesz… Każdy człowiek jest inny.


Sakura poczuła ucisk w brzuchu. Odcięła się od Saia, od wszystkich na rok… Nie umiała poradzić sobie z utratą Sasuke. To zbyt bolało. A potem, kawałek po kawałku, uczyła się znów rozmawiać z innymi. Z Saiem, z Karin, Naruto i… z Sasuke.

Pewnego dnia powiedziała z poczuciem winy w głosie:

- Sai... przepraszam, że cię wtedy uderzyłam, gdy się poznaliśmy.

Długo to w niej ciążyło, nie miała prawa tak mocno zareagować. Ale Sai wydawał się być zdziwiony.

- Nie masz mnie za co przepraszać. Obrażałem Sasuke.

Sakura westchnęła.

- Tak, ale mogłam kazać ci się zamknąć, czy coś,  nie... bić.

Sai jedynie wzruszył ramionami.

- Wiesz... przywykłem już do tego, że ludzie... gwałtownie reagują na moje słowa. Zwykle nie rozumiem, CZEMU to robią, ale już do tego przywykłem.

Sakura spuściła wzrok. Było jej smutno, że Sai nie umie odnaleźć się wśród ludzi, którzy mają emocje...

Ich sesje terapeutyczne trwały już kilka miesięcy, a ona dopiero teraz odważyła się zadać TO pytanie:

- Sai… dlaczego… dlaczego wy wzięliście ślub?

Sai patrzył na nią przez chwilę szeroko otwartymi oczami, nie rozumiejąc.

- Czy… jest między wami coś romantycznego?

Tak trudno było się jej porozumieć z Saiem… Gdy z nim rozmawiała, czuła się tak, jakby rozmawiała z dzieckiem. Musiała dobierać odpowiednio słowa, by zrozumiał.

Sai pokręcił głową. Sakura sama nie wiedziała, co czuje po jego odpowiedzi. Tak, spodziewała się tego… Ale jednocześnie… miała ochotę krzyknąć „PO CO więc oni byli razem?!”.

- Więc… nigdy nie mieliście seksu? - zaryzykowała pytanie.

Sai zacisnął usta i odparł:

- Nie, nigdy… Choć żałuję.

Nic więcej nie dodał, a Sakura zaczęła rozmyślać… Nagle coś przyszło jej do głowy.

- Sai… nie musisz odpowiadać na te pytania, jeśli czujesz, że nie chcesz, dobrze?

Sai tylko wzruszył ramionami.

- Masz kłopoty z erekcją?

Niemal otworzyła ponownie usta, by wyjaśnić mu, co ma na myśli, ale on odparł:

- Nie.

Dobrze, pomyślała. Więc to nie kwestia ciała, więc… psychiki? Zadała kolejne pytanie:

- Masturbujesz się czasem?

Znów spodziewała się, że zapyta: „A co to znaczy?”. Pamiętała jak kiedyś bombardował ją i innych tego typu pytaniami, ale najwyraźniej zdobył już potrzebną wiedzę. Ale on odparł:

- Tak.

Nie wydawał się być skrępowany tymi pytaniami.

Więc to też nie kwestia braku libido. Więc o co chodziło, do cholery?! Myślała.

- Nigdy… nie próbowaliście zbliżyć się do siebie… fizycznie? - drążyła.

- Nie.

Miała ochotę krzyczeć. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie miała pojęcia JAK, gdy on ciągle tak zdawkowo odpowiadał…

- Dlaczego?

Sai westchnął.

- Bo to ona… nie chciała.

Sakura zamrugała, zaskoczona. Chyba takiej odpowiedzi się NIE spodziewała. W końcu wiedziała, że to Ino nalegała na ten ślub, a teraz… Więc po co? Zapytała samą siebie po raz kolejny.

Tym razem już nie musiała zmuszać Saia do dłuższej odpowiedzi.

- Ona mi się oświadczyła i… zgodziłem się, choć właściwie nie wiedziałem, co to znaczy. Potem wzięliśmy ślub i… miała być noc poślubna. Ja wcześniej czytałem książkę na ten temat i wiedziałem już, co się wtedy robi. – Sai w zamyśleniu spojrzał przez okno. – Tak, ale… ona od razu poszła spać. Pomyślałem, że po prostu jest zmęczona i też poszedłem spać.

A następnego dnia wieczorem… podszedłem do niej i położyłem jej rękę na ramieniu i powiedziałem: „Masz ochotę pójść ze mną do łóżka?”, tak jak było napisane w jednej książce.

Sakura w myślał uśmiechnęła się do siebie. Cóż, jak na niego to nie był aż tak zły tekst…

- A ona… - Sai zamilkł na chwilę. – Wpadła z panikę. Odskoczyła ode mnie i krzyknęła: „Nie dotykaj mnie nigdy więcej!” – Sai pochylił nisko głowę. – Zrobiłem coś źle, Sakura?

Sakura zacisnęła zęby. Ta reakcja Ino… To było nieprawdopodobne. Czemu? Czego się bała? Ino była dorosła, wiedziała, co robi się z mężczyzną w łóżku, więc… Czy to dlatego wybrała właśnie Saia? Sądziła, że bez uczuć ani wiedzy o seksie on nigdy nie będzie próbował jej uwieść? Ale dlaczego? To brzmiało jak rekcja na gwałt, ale przecież nie… Zrobiło jej się niedobrze.

Wprawdzie była terapeutką Saia a nie Ino, ale MUSI z nią pogadać…

- Nie. – Zdołała się wreszcie odezwać. – Nie zrobiłeś nic źle, Sai. A chciałeś tego… ty, a nie tamten podręcznik? – zapytała po chwili.

Sai odezwał się dopiero po chwili wahania.

- Nie… Ja chyba nie wiem, czemu ludzie tak wychwalają ten seks. Nie jestem go ciekaw.

Sakura znów uśmiechnęła się w duchu. Więc może to i dobrze, że tak się dobrali? Jeśli oboje są szczęśliwi w swoim białym małżeństwie, to nie będzie tego psuć, ale… I tak musi pogadać z Ino, choćby z uwagi na ich dawną przyjaźń.

*

Dwa dni później zapukała do drzwi domu Ino i Saia, upewniając się wcześniej, że Sai na pewno jest na misji.

Ino dość szybko jej otworzyła.

- Och… to ty – powiedziała Ino.

Sakura westchnęła w myślach. Cóż, chyba nie powinna spodziewać się cieplejszego powitania po kilku latach milczenia.

- Wejdź – dodała po chwili. Przyszłaś do Saia, on… - mówiła Ino, prowadząc ją do salonu.

- ...jest na misji – przerwała jej. – Wiem. Przyszłam do ciebie.

- Naprawdę? – Ino zmarszczyła brwi, gdy siedziały już razem na kanapie.

Sakura poruszyła się niespokojnie. Czy to, co robiła nie było szalone? Ale już podjęła decyzję, więc…

- Posłuchaj… masz prawo się wściec – zaczęła Sakura – ale… Wiesz, że Sai chodzi do mnie na terapię i…

- Wiem i mi się to nie podoba – przerwała jej Ino.

- Nie? A dlaczego?

- Nie umiem tego wyjaśnić… - Ino nie patrzyła na nią. – Ale nie podoba mi się to.

Sakura skinęła głową, ale mówiła dalej.

- I ostatnio wspomniał mi o… waszym życiu w celibacie.

Ino zacisnęła mocno usta i wyglądała, jakby miała wybuchnąć.

- Sai! Ja go…

- Ino, proszę… - Sakura położyła jej rękę na ramieniu, nie planując tego. – Jeśli dzieje się coś złego, to…

- Na przykład co? – zapytała ironicznie Ino, głosem bardziej piskliwym niż zwykle? – Coś ty sobie wymyśliła, co?!

Sakura otworzyła usta, zaskoczona jej wybuchem.

- Na przykład… jeśli ktoś cię kiedyś molestował to… - powiedziała w końcu.

Ino przez chwilę była tak zaskoczona, że milczała. A potem otworzyła usta i prychnęła.

- Taa… Wręcz przeciwnie…

Sakura znów otworzyła usta, zaskoczona. Co to niby ma oznaczać? Ale nie zdążyła zapytać, bo Ino dodała.

- Po co udajesz? Przecież obie w tym siedzimy, nie?

- Ja nie…

- Do cholery! Obie żałośnie po kilku latach nie umiemy zapomnieć o Sasuke, choć on jest teraz mężem Naruto. Nigdy nie widziałam cię z żadnym facetem, więc nie wmawiaj mi, że bredzę!

Sakura milczała, całkowicie zszokowana. To prawda, cieszyła się, że Ino nikt nie molestował, ale… Chyba łudziła się, że tylko ona wciąż nie umie zapomnieć o Sasuke, że Ino i Karin są już od tego wolne…

Niespecjalnie miała ochotę rozmawiać o sobie, ale powiedziała:

- Prawda. Ale ja nie mam męża i… - Przerwała. Nie chciała być niemiła, ale miała ochotę powiedzieć: „Ale ja nie zawracam głowy jakiemuś facetowi a potem nie mówię, żeby nigdy więcej mnie nie dotykał…”, ale jednak tego nie zrobiła.

Ale Ino chyba i tak zrozumiała niewypowiedziane słowa, bo szepnęła:

- Posłuchaj, cholera, to nie tak miało być! Wybrała go właśnie dlatego, żeby… żeby nigdy mnie nie dotykał. Przecież sama go znasz i… może to głupie, ale zupełnie nie spodziewałam się od niego takiej reakcji i… spanikowałam. Nie umiem myśleć o nikim innym poza Sasuke, nadal i…

Spojrzała Sakurze prosto w oczy i powiedziała:

- Kurczę, ty jesteś taka silna, podziwiam cię. Masz odwagę być sama. Masz super pracę i… nie czujesz, że jesteś słabą kobietką, która nie poradzi sobie w życiu bez faceta.

Sakura prychnęła.

- Och, doprawdy? I ta „silna kobieta” od lat skupia się tylko na pracy, by uciec od życia? Odcina się od przyjaciół na LATA, bo Sasuke jej nie zechciał? Sakura pochyliła się w fotelu. Serce mocno jej waliło. Nie planowała dziś takich zwierzeń, NIGDY nie planowała, ale… może to jej pomoże?

Ino zaśmiała się gorzko.

- Więc może obie jesteśmy żałosne, co? Wiesz… od najmłodszych lat każdy mówił mi jaka to jestem piękna… To niby fajne, co? – Zerknęła z krzywym uśmiechem na Sakurę. – Ale po latach okazuje się, że nie… Każdy mówił, że będę miała „wspaniałego męża”, a ja zawsze przytakiwałam.

I wierzyłam w to przez wiele lat. A potem… Sasuke mnie nie wybrał i… kurczę, dobrze wiem, że nadal wielu super facetów z radością by ze mną było! No i co? Nie mogłam…

Lata mijały a ja nadal nie umiałam zapomnieć o Sasuke. Temari, Karui i inne dziewczyny brały śluby a ja… choć nadal byłam młoda, panicznie zaczęłam bać się, że… będą tą żałosną, starą panną… Pamiętasz jak mówiłam tak o tobie jako dzieciak? – Ino westchnęła i oparła twarz na dłoniach. – A potem okazałoby się, że to o mnie.

- Ale przecież ja też nie mam męża, więc… czemu byłaś zazdrosna? – zapytała cicho Sakura.

Ino westchnęła.

- Najpierw tak właśnie się pocieszałam, ale potem… miałam obsesję na tym punkcie.

*

Minęło trochę czasu. Ino wciąż myślała o słowach Sakury, ale nic z tym nie zrobiła. Jednak w pewnej chwili ich białe małżeństwo naprawdę było jej najmniejszym problemem…

Pewnego dnia Sai wrócił do domu z pracy i, patrząc na nią tym swoim beznamiętnym spojrzeniem, powiedział:

- Awansowałem.

Ino rozpromieniła się.

- To cudownie, Sai! Co będziesz teraz ro…

- Będę szefem Oddziału tortur.

Ino w jednej chwili poczuła, że się dusi. Nie, uspokój się…

- Ch-chcesz mieć taką pracę?

Spojrzał na nią, jakby nie rozumiał pytania.

- Chcę być potrzebny innym – odparł od razu.

Westchnęła.

- Dobrze, ale pytam, czy… nie… nie przeszkadza ci, że będziesz torturował ludzi? – Głos jej się niemal załamał, gdy to mówiła.

Sai odwrócił wzrok i powiedział:

- Dla Danzo… często wykonywałem brudną robotę.

Ino zacisnęła zęby. Czuła się tak bezbronna…

- Tak, wiem, ale… to nadal nie to samo i… Sai, tyle lat poświęciłeś, by odzyskać uczucia! A ta praca jest właśnie dla takich, którzy… nie okazują uczuć.

Sai westchnął ciężko i usiadł na kanapie.

- Właśnie dlatego… powiedzieli mi, że „jako były członek Korzenia nadajesz się do tego zadania idealnie”…

Ino poczuła wściekłość. Jak oni śmieli tak mówić?!

- Sai, błagam cię… nie musisz tego robić, możesz odmówić… - powiedziała płaczliwie.

Sai zacisnął mocno usta.

- Ty nie rozumiesz… Ja… ciągle czuję się tu jak intruz… Wiesz, że Danzo zrobił wiele złego, a ja… chcę jakoś podziękować Kohosze za przyjęcie mnie tu. A skoro oni mówią, że do tego nadaję się najlepiej, to…

Ale ona milczała, nie miała sił na dalszą rozmowę. Zaszyła się w swojej sypialni i patrzyła tępo w ścianę, a łzy spływały jej po twarzy.

*

Ino obiecała sobie, że będzie miała otwarty umysł. Może nie będzie tak źle… CHCIAŁA, by Sai czuł się potrzebny. Mijały tygodnie, a ona miała ochotę wyć. Sai każdego dnia wracał z pracy coraz bardziej… martwy.

Niemal nie uśmiechał się do niej, choć wcześniej tak to lubił. Ino miała wrażenie, że Sai z każdym dniem coraz bardziej wraca do swojego dawnego ja-robota, z dnia, w którym się poznali. Niemal nie rozmawiali, po pracy zaszywał się sam w swojej sypialni i Ino zastanawiała się, co on tam robi całymi wieczorami.

Pewnego dnia podjęła decyzję. Zostawiła Saia samego w domu i poszła do Oddziału Tortur. Od razu wpadła na Ibikiego. Ukłonił się jej lekko i powiedział:

- Witam, pani Yamanaka.

Ale ona była zbyt wściekła, by grzecznie się przywitać. To on mu to zrobił! Ibiki przez lata był kapitanem Oddziału tortur i był w tym wspaniały, jednak niedawno uznał, że się starzeje i potrzebuje kogoś młodego, kto przejmie po nim pracę. Kogoś, kogo będzie mógł nauczyć wszystkiego, co umie. I wybrał Saia. Ino wiedziała to wszystko od niego.

- Nie pozwalam! – krzyknęła od progu, a on wytrzeszczył oczy.

- Słucham?

- Nie pozwalam, by Sai zajmował się torturami.

Ibiki zaśmiał się.

- Posłuchaj, paniusiu…

- Nie mów tak do mnie! Dobrze wiesz, kim jestem!

- Wiem. Jesteś szefową Drużyny Sensorycznej i bardzo podziwiam twoją pracę. – Ukłonił się przed nią. Ale wiem też, że TU nie masz nic do powiedzenia. Sai nie wtrąca się w twoją pracę, z tego, co wiem.

Ino czuła, że płonie.

- Do cholery! Nie, bo ja nie torturuję ludzi!

W oczach Ibikiego błysnęło coś niebezpiecznego. Ino nie chciała go urazić, szanowała jego pracę, ale tu chodziło o Saia…

- Jasne… niech ktoś inny brudzi sobie rączki, co?

Ino odetchnęła głęboko i usiadła na krześle koło biurka Ibikiego. Takie przepychanki mogą trwać cały dzień, a jej NAPRAWDĘ nie o to chodziło.

- Przepraszam, jestem zdenerwowana… - szepnęła.

- O, bez wątpienia – powiedział ironicznie.

- Ale… ja to wyjaśnię, ok? – Spojrzała mu w oczy, mając nadzieję, że ZROZUMIE. – On… znasz jego przeszłość.

Ibiki skinął głową.

- On… BARDZO chciał odzyskać uczucia, to niemal jego obsesja i… szło mu całkiem nieźle, wiem jak się starał i… Ta praca go zabija. Każdego dnia… jego emocje znów bardziej zanikają.

- Na tym polega ta praca. NIE MOŻNA współczuć komuś, kogo się torturuje.

Skinęła głową.

- Tak, ale… gdy wraca z pracy nadal… jest taki sam. On wciąż powtarza, że chce być pomocny dla Konohy, że czuje, że nie zasłużył, by tu mieszkać i…

- Posłuchaj, Ino – powiedział stanowczo Ibiki. – On nigdy nie powiedział mi ani słowa z tego, co ty teraz mi mówisz.

- Bo czuje się winny!

Teraz to Ibiki spojrzał na nią intensywnie.

- JA do niczego go nie zmusiłem. Powiem tak: Sai jest WSPANIAŁYM szefem Oddziału Tortur. Gdybyś wiedziała jak stanowczy jest, gdy torturuje innych…

Ino przymknęła oczy. Tak bardzo nie chciała tego słuchać… Ibiki spojrzał na nią z ironią i powiedział:

- Pewnie nie chcesz o tym słyszeć, ale powiem tylko tyle: Sai już teraz staje się legendą, jeśli chodzi i jego umiejętności tortur. I powiem więcej: on ani razu nie skarżył się na swoją pracę. Ani mnie ani nikomu innemu w naszym oddziale.

Posłuchaj, Ino… powiedział już delikatniej. Zrobimy tak: jeśli on SAM przyjdzie do mnie i powie, że chce zrezygnować… będzie mi cholernie ciężko, bo w końcu uwierzyłem, że moja wiedza na temat tortur nie umrze wraz ze mną, ale obiecuję. On powie mi to, ja pozwolę mu się zwolnić w jednej chwili i nie powiem mu ani jednego złego słowa. Ok? Ale nie zwolnię go, bo jego żona tego chce. Wróć do domu, pogadaj z nim szczerze i uspokój się.

Ino spuściła nisko głowę i wstała. Cóż, on miał rację. Chciała wyjść bez słowa, ale Ibiki powiedział jeszcze:

- Wiesz co? Sai ma szczęście, że ma taką żonę jak ty.

Ino jedynie wzruszyła ramionami i wyszła z gabinetu Ibikiego.

*

Szła ulicą i cała się trzęsła. Cholera! Co ona niby może? Nie będzie zmuszać Saia do niczego, ale… Nie wyobrażała sobie takiego życia. W pewnej chwili klęknęła na trawie w parku, obok którego przechodziła.

Zaczęła płakać. Tato, gdybyś żył, co byś mi teraz poradził? Szepnęła w myślach.

- Ino? Nic ci nie jest?

Nagle usłyszała za sobą czyjś głos. Zerwała się szybko i strzepnęła trawę z sukienki. To był Yamato.

- Nie, nic. Dziękuję, że się martwisz. Ukłoniła się przed nim.

Uśmiechnął się do niej. Tak miło i szczerze… Poczuła ukłucie w sercu. Czemu ON odzyskał emocje po tym praniu mózgu Danzo?! Ile razy już zadawała sobie to pytanie?…

- Yamato… - powiedziała nagle. – Mogę cię o coś zapytać?…

- Oczywiście! – odparł od razu.

- Jak… jak to jest możliwe, że ty jeden odzyskałeś emocje?

To pytanie zawisło między nimi w powietrzu, a Yamato milczał przed chwilę.

- Słuchaj… - zaczął. – Nawet nie wiesz, ile osób zadawało mi to pytanie. Ale ja nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie.

Ino wstrzymała oddech. Więc się nie dowie…

- Bo sam nie wiem. – dokończył a ona otworzyła usta.

- Ale… JAK? To niemożliwe.

- Posłuchaj… Jestem jedynym takim przypadkiem, przez wiele lat próbowałem ZROZUMIEĆ, bo dla mnie to też bardzo ważne, ale… nie mogę.

Ino pochyliła nisko głowę.

- Dobrze, rozumiem…

Yamato odezwał się nagle zdeterminowanym głosem.

- Chciałbym… jakoś ci pomóc, wydajesz się być smutna.

Westchnęła.

- Nie, to nic takiego. – Ale nagle dodała: - Wiesz, że Sai jest teraz szefem Oddziału tortur?

Yamato skrzywił się i powiedział:

- Tak, wiem i… Ino, dobrze wiesz, sama w tym jesteś, my wszyscy jesteśmy shinobi… Wiem, że wielu cywilów uznałoby, że WSZYSTKO, co robimy jest chore… Ale my i tak uważamy, że to właściwie, poświęcamy całe życie, umieramy dla naszej wioski… Rozumiem, że czujesz się z tym źle, bo tortury to o krok dalej niż praca zwykłego shinobi, ale… Może nie powinnaś tak się tym przejmować? – szepnął, a Ino spuściła wzrok.

A może on ma rację? I Ibiki. Może nie powinna tak naciskać…

- Dziękuję ci za tę rozmowę, Yamato. Do zobaczenia.

I ruszyła w stronę domu.

*

Jakiś czas później znów spotkała się z Sakurą. Usiadły razem w salonie Ino i w pewnej chwili Sakura zapytała:

- Nie tęsknisz czasem za seksem?

Ino spojrzała na nią zdziwiona, a potem odparła:

- Wierz lub nie, ale nie… Nigdy. Sama nie wiem, może coś ze mną nie tak? A ty?

Sakura westchnęła.

- Tak, czasem… spać nie mogę i czuję, że zaraz zwariuję… - Zaśmiała się ponuro i dodała: - Chciałabym, żebyśmy pewnego dnia OBIE wyleczyły się z Sasuke… Opowiedz mi coś o waszym związku – zasugerowała nagle Sakura.

Wciąż w tej chwili czuła się jak psycholog i chciała jakoś pomóc ich małżeństwu.

Ino zacisnęła usta.

- Przecież MÓWIĘ ci, że nie ma żadnego związku.

- Tak, nie ma między wami niczego romantycznego, ale… mieszkacie razem, prawda? Jecie, spędzacie razem czas, więc…

Ino westchnęła i powiedziała:

- Ok… mogę ci coś opowiedzieć. – Zamyśliła się, a potem zaczęła:

- On BARDZO lubi moją kuchnię! Zawsze, gdy coś mu ugotuję, siadamy razem przy stole, ale ja nie zaczynam jeść, tylko patrzę aż on weźmie pierwszy kęs.

Sakura uśmiechnęła się na te słowa.

- On… zawsze ma na ustach taką błogość, gdy je coś mojego! – Ino uśmiechnęła się, a Sakurze przemknęła dziwna myśl, że Ino wygląda jej nie zakochaną kobietę. – Wiesz… czuję się tak, jakby on w takich chwilach był… najbardziej ludzki, najbardziej pełen emocji. Nie umie ubrać w słowa tego zachwytu, więc mówi tylko, że dobre i ja też zaczynam jeść.

Zawsze, gdy Sai wyjeżdża na misję… umieram ze strachu – szepnęła Ino.

Sakura znów poczuła zdziwienie, słuchając tego wyznania. Nie sądziła, że Sai jest aż tak ważny dla Ino.

- Ale przecież on jest silny – powiedziała pocieszającym tonem.

- Oczywiście! – Ino skinęła głową. – Ale i tak się martwię. Wiesz… nie umiem tego wyjaśnić. Zawsze czuję się wtedy taka samotna.

Sakura uniosła brew.

- Wprawdzie i tak śpimy w oddzielnych sypialniach, ale i tak ciężko mi zasnąć. Leżę długo, wyobrażam go sobie gdzieś tam, pod gołym niebem i… martwię się. Kiedy już wraca, od razu biegnę do drzwi. On krzyczy od progu: „Jestem, Ino!”. A ja chcę rzucić mu się na szyję, ale się wstydzę, więc… podchodzę wolno i mówię: „Cześć”. – Ino uśmiechnęła się do niej, skrępowana.

A gdy już wraca, to często spędzamy razem czas. To znaczy… obok siebie. On siada na kanapie i czyta te swoje książki o emocjach, choć mówię mu, że ich nie potrzebuje. Ja siadam obok i też się czymś zajmuję i… czuję spokój.

Zamilkła, a Sakura nie wiedziała, co powiedzieć. To było dla niej tak OCZYWISTE, ale… Może się myli, w końcu ona nigdy nie była w związku. A nawet jeśli się nie myli, to czy ma prawo jej to mówić? Może ona sama musi to odkryć?…

W końcu powiedziała:

- Pamiętasz jak jakiś czas temu powiedziałaś, że nie lubisz, gdy spędzam czas z Saiem na terapii, ale nie wiesz, dlaczego?

Ino tylko skinęła głową.

- Sądzę, że… - Spojrzała Ino w oczy. – Że ty jesteś zazdrosna. O niego. Że… go kochasz, choć z jakiegoś powodu BOISZ się tych myśli, może za bardzo przywykłaś do myśli o Sasuke, bo one są, paradoksalnie, bezpieczniejsze. Bo wiesz, że Sasuke nie jest tobą zainteresowany, a gdybyś wykonała ruch w stronę Saia, to nie wiesz, czego mogłabyś się spodziewać.

Ino zamrugała i wypaliła:

- Zu-zupełnie się mylisz!

Więc Sakura westchnęła i wróciła do siebie. Nie będzie jej przekonywać, to by nic nie dało.

*

Ino wciąż nie mogła przestać myśleć o słowach Sakury. „Myśli se, że tyle wie o psychice!”, burczała do siebie ze złością. Te słowa nie dawały jej spokoju. Pewnego dnia z dziko bijącym sercem weszła wieczorem do sypialni Saia.

Miał na sobie jedynie spodnie od piżamy, a jej serce nagle stanęło.

- Tak, Ino? – zapytał niepewnie, a ona podeszła do niego w milczeniu.

- Sai… pomyślałam, że…

Nie, nie umiała się odezwać… Nie umie tego nazwać.

- Słucham – powiedział Sai.

Ino odetchnęła głęboko i spróbowała jeszcze raz:

- Więc… pamiętasz ten dzień, gdy… zaproponowałeś mi noc poślubną?

Sai przez chwilą tylko na nią patrzył.

- Tak, pamiętam…

- A może… może chciałbyś to teraz dokończyć? – szepnęła z trudem, ich ciała niemal się stykały.

Sai wytrzeszczył oczy.

- Ale… a co z Sasuke? – zapytał po prostu a jej zakręciło się w głowie.

Szybko usiadła na łóżku Saia, by nie upaść. Czuła, że się dusi. Tyle lat łudziła się, że on nie wie. Że sam się nie domyśli, a gdyby ktoś o tym wspomniał, to przyszedłby ją zapytać, co to oznacza, prawda?…

- Ino! – krzyknął przestraszony Sai i podszedł do niej.

Ino szybko pokręciła głową.

- Nic mi nie jest. Ja po prostu… nie wiedziałam, że ty… - Odetchnęła. - Od kiedy wiesz?

- Ja… nie od początku – powiedział cicho. – Ale już od dawna… to było jakiś czas po ślubie. Zapytał mnie o to jeden ninja, z którym byłem na misji. – Sai skrzywił się. – Zapytał mnie, czy… nie przeszkadza mi, że moja żona kocha innego. Najpierw powiedziałem, że to nieprawda, ale… potem usłyszałem jak dwie kobiety szepczą na ten temat i… Zrozumiałem, że to prawda.

Ino spojrzała na niego ze łzami w oczach, ale Sai jedynie wzruszył ramionami.

- Przecież wiesz, że ja i tak nie czuję zazdrości, prawda?

Ino rzuciła mu się w ramiona.

- Sai… Tak, przyznaję. Myślałam o nim wiele lat. Zbyt wiele lat, ale… Nie, Sakura pomogła mi zrozumieć, że… kocham cię, Sai. Już od dawna nie myślę o nim.

Sai patrzył na nią w zamyśleniu.

- To co, Sai? Zgadzasz się na to, co powiedziałam? – zapytała nieśmiało.

Sai uśmiechnął się lekko i pocałował ją. Ino poczuła radość. Więc to prawda… Pomyślała nieprzytomnie.

Ino poprowadziła Saia do łóżka i zaczęła zdejmować ubrania. Położyli się obok siebie, a Sai powiedział do niej pocieszająco:

- Nie bój się. Czytałem książki na ten temat.

Ino zachichotała, tuląc Saia. Nie bała się.

A potem się kochali. Było cudownie i Ino ani przez chwilę nie żałowała. Ustalili wspólnie, że Sai nie zrezygnuje z pracy w Oddziale tortur, chyba że jego stan psychiczny znacznie się pogorszy. Ino starała się nie myśleć o tym zbyt wiele, a po pracy spędzali czas wspólnie i Sai nie zachowywał się już dłużej jak robot. Czy odzyska kiedyś pełnię uczuć? Pewnie nie, ale czy to było najważniejsze?…

Jakiś czas potem na świecie pojawił się Inojin i Sai martwił się, czy będzie w stanie okazywać mu uczucia i czy jego syn nie stanie się tak samo zimny jak on. Jednak Ino nie podzielała jego obaw i była przekonana, że będzie cudownym ojcem.


KONIEC

(9 str.)

23.6.23, 17:41