sobota, 26 lutego 2022

Shukaku

Po tym jak został pokonany przez Naruto nie był w stanie o niczym myśleć. Był tak słaby i skołowany, że nawet nie przerażało go że Temari i Kankurō niemal go niosą, bo sam nie miał siły się poruszać.

Próbował myśleć o tym wszystkim. O Naruto, Konosze, Sunie, rodzeństwie, Shukaku. Czy naprawdę Naruto się nie myli, czy nawet ktoś taki jak on może się zmienić?

Ale najbardziej zaskoczyło go, że rodzeństwo tak po prostu mu wybaczyło. On nigdy nie umiał wybaczać… Ojciec, Yashamaru, Shukaku, Kankurō, Chiyo. Zawsze tylko chował urazę.

Gdy wrócili do domu nie odezwał się do nikogo tylko o własnych siłach poszedł do swojego pokoju. Ojca nie było jeszcze w domu.

Rano został w swoim pokoju, a Temari zastukała do niego po jakimś czasie.

- Gaara, śniadanie.

- Nie… nie chcę.

Odeszła bez słowa, a on wtulił twarz w poduszkę. Jak ma im teraz spojrzeć w oczy? Co ma zrobić? Przecież nie da rady się zmienić… Naruto, czemu cię tu nie ma, by mi pomóc?…

Po jakimś czasie znów usłyszał pukanie do drzwi. Milczał.

- Zostawiam ci śniadanie pod drzwiami, dobrze, Gaara? - to znowu był głos Temari.

Nadal milczał.

Przez trzy dni nie wychodził z pokoju, czasem tylko jadł część tego, co Temari zostawiła mu pod drzwiami i korzystał z toalety.

Czwartego dnia rano zrozumiał, że to szaleństwo nie ma sensu. Nie może się tu zamykać, bo w ten sposób niczego nie naprawi.

Wstał, minął bez słowa rodzeństwo, które patrzyło na niego zszokowane i bez śniadania poszedł pod dom Bakiego.

Zastukał z mocno bijącym sercem. Pamiętał jak jeszcze niedawno go traktował i dopiero teraz uderzyło go, że Baki nigdy nie zrobił mu nic złego.

Baki otworzył mu po krótkiej chwili i choć był zaskoczony, od razu go wpuścił.

Usiedli a Gaara czuł jeszcze większe zdenerwowanie. Przeprosił rodzeństwo bardzo spontanicznie, czy teraz da radę, gdy tyle o tym myśli?

- Tak, Gaara? - zapytał zwyczajnie, jakby ten nie dręczył go przez ostatnie lata…

- Chcę… cię przeprosić – wypalił.

Baki milczał przez chwilę.

- Za co chcesz mnie przeprosić? - zapytał w końcu.

Gaara wziął głęboki oddech.

- Za wszystko, za te wszystkie lata.

Baki odpowiedział niemal od razu.

- Oczywiście, Gaara, że ci wybaczam.

Nie był w stanie uwierzyć w te słowa.

- Nie, nie rozumiem…! - wybuchł – Czemu wy mi tak łatwo wybaczacie?! Ty, rodzeństwo…

Baki zaśmiał się, choć nadal był bardzo poważny.

- Pomyśl, Gaara… Oni cię kochają, twoje rodzeństwo… Temari tyle razy przychodziła do mnie i opowiadała mi o tobie z taką miłością…

- Naprawdę?

- Oczywiście. A ja… jestem twoim mistrzem, nie chciałem cię skreślić.

- Dziękuję… Ja – Gaara głęboko odetchnął – Chciałem ci o czymś powiedzieć.

- Słucham cię.

Spuścił głowę, nagle czując, że jego głupie mrzonki są całkiem nie warte wspominania…

- Tak, Gaara? - powiedział delikatnie Baki.

- Bo ja… chcę się zmienić – nagle spojrzał na niego z mocą – To wydarzenia w Konosze do tego doprowadziły i… Nie mówiłem jeszcze rodzeństwu, boję się, że będą ze mnie drwić, jeśli mi się nie uda, więc pomyślałem o tobie…

Baki uśmiechnął się gorzko.

- Dziękuję za takie zaufanie, Gaara. Wiesz… wierzę, że ci się uda, wiesz dlaczego?

Gaara pokręcił głową.

- Bo NIGDY wcześniej nie zależało ci na tym, żeby być dobrym, prawda? Wręcz przeciwnie.

- Tak… - powiedział cicho.

- Więc teraz, kiedy się postarasz… Ale i tak sądzę, że powinieneś im powiedzieć, będą cię wspierać.

- Nie zniosę zawodu w ich oczach, gdy się potknę – powiedział cicho.

Baki westchnął.

- Posłuchaj, Gaara… To, że coś ci się nie uda nie znaczy, że nie będziesz mógł próbować dalej. Po tylu latach innego życia na pewno będzie ci bardzo trudno… Wiesz, że inni mieszkańcy wioski nie wybaczą ci tak łatwo jak my?

Gaara pochylił się jeszcze niżej.

- Tak, wiem o tym…

- Wierzę, że ci się uda, jeśli będziesz potrzebował pomocy, to…

- Dziękuję ci, Baki.

Gaara ukłonił mu się i poszedł do domu.

W salonie zastał rodzeństwo. Usiadł koło nich a oni spojrzeli na niego w zaskoczeniu.

- Chcę… wam coś oświadczyć. Planuję się zmienić… - skulił się – Wiem, że to będzie trudne, ale chcę spróbować… Ja… nie chcę już zabijać, krzywdzić was i innych…

Długo milczeli. Pierwszy odezwał się Kankurō.

- Jasne, Gaara, wiem, że dasz radę, jesteś silny chłop!

Gaara poczuł wzruszenie na te słowa.

Zerknął na Temari i zobaczył, że płacze.

- Przepraszam, Gaara… Ja… tyle lat marzyłam o tym dniu…

Poczuł zmieszanie.

- Dobra, siora, nie wyj – zaśmiał się Kankurō.

Następnego dnia wcześnie rano usłyszał stukanie do drzwi.

- Proszę – powiedział.

Zobaczył w drzwiach Temari i Kankurō. Oboje mieli bardzo zmartwione i przestraszone miny. Gaara poczuł lęk.

- Tak?

Kankurō usiadł na krześle, a Temari na brzegu jego łóżka.

Kankurō odetchnął i powiedział:

- Wiesz, Gaara… Musimy ci coś powiedzieć…

- Wiem, że dasz radę to znieść – dodała Temari drżącym głosem.

- Co się stało? - zapytał słabo.

Zobaczył, że Kankurō drży, gdy otwiera usta:

- Nasz… ojciec nie żyje, Gaara…

Poczuł, że kręci mu się w głowie. Oparł się o poduszki.

- Gaara! - krzyknęła Temari.

Milczał. Był tak skołowany. Czemu?! Wprawdzie ojciec nie był dobrym człowiekiem, ale oni byli wciąż dziećmi, jak mają sobie sami poradzić?! Czemu teraz, gdy obiecał, że się zmieni? Jak poradzi sobie z kolejną próbą?…

Poczuł, że Shukaku zaczyna w nim szaleć. Czuł jego wściekłość. Jeśli się przemieni i coś im zrobi, to…

Zaczął się trząść, czuł drgania w lewej ręce, od której zawsze zaczynała się przemiana.

- Gaara…! - szepnęła piskliwie Temari.

- Wyjdźcie, błagam, nie dam rady… - powiedział z trudem.

- Nie możemy zostawić cię samego… - zaprotestował Kankurō.

- Przecież nic mi nie będzie… Ale wam… Błagam!

Temari skinęła głową i oboje wybiegli z pokoju.

Zwinął się w kłębek na łóżku i starał się uspokoić oddech. Wciąż czuł buzujący w nim gniew.

Uspokój się, mały – usłyszał w głowie głos Shukaku.

Podobno nigdy nie używasz „tego durnego słowa” – powiedział słabo.

Nie wkurzaj mnie! Musisz się uspokoić!

Bo co? Nie chcesz już korzystać z każdej okazji, by wyjść na wolność?

Shukaku zawahał się.

Nie…

Ale dlaczego? - naprawdę nie rozumiał.

Ja… Kurczę, powiem ci! Wzruszyła mnie ta twoja deklaracja i to, że ich przeprosiłeś…

Ciebie jeszcze nie przeprosiłem… - nagle przypomniało się Gaarze.

To teraz nieistotne! - zdenerwował się – Oddychaj, głęboko i równomiernie, zamknij oczy…

Nie chcę zasnąć – szepnął.

Do cholery! Nie pozwolę ci teraz zasnąć!

Gaara otworzył oczy z zaskoczenia.

Czemu mi pomagasz?

Shukaku westchnął ciężko.

Spodobał mi się twój ostatni spokój, ja wtedy też jestem spokojniejszy. Zapomniałem już jakie to przyjemne… Przypominasz mi mojego poprzedniego jinchūriki…

Gaara poczuł wzruszenie na te słowa.

Dziękuję…

A teraz się zamknij i próbuj uspokoić! - powiedział stanowczo Shukaku.

Gaara nagle z zaskoczeniem odkrył, że jest już spokojniejszy.

Ty chyba mi pomogłeś… - szepnął do niego – Rozmową ze mną…

Shukaku zachichotał. Gaara nigdy wcześniej tego u niego nie słyszał.

Odczekał jeszcze godzinę dla pewności i zawołał do siebie rodzeństwo.

Weszli, zerkając na niego nerwowo.

- Gaara?… - szepnęła Temari – Jak się czujesz?

Westchnął ciężko.

- O wiele lepiej. Shukaku mi pomógł.

Na te słowa oboje wytrzeszczyli oczy.

- Naprawdę… Najwyraźniej dobro wraca… - dodał, sam zaskoczony własnymi słowami.

Temari uśmiechnęła się do niego i oboje znów koło niego usiedli.

Gaara wbił wzrok w kołdrę i szepnął:

- Skąd wiecie, że on…?

- Nasi jōnini znaleźli go martwego. Na pustyni - powiedział Kankurō bardzo poważnym tonem.

- Myślisz, że to Orochimaru go zabił, skoro się potem pod niego podszywał? - szepnęła Temari.

- Kto wie…

Gaara zamyślił się. Obiecał sobie, że nie powie nic złego o swoim ojcu, ale skoro on jest martwy… A poza tym obiecał sobie, że będzie odtąd szczery z rodzeństwem. Wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa…

- Posłuchajcie… - zaczął, a oni na niego spojrzeli – Chciałbym opowiedzieć wam prawdę o naszym ojcu – powiedział cicho, bojąc się reakcji Kankurō.

- Jakiej prawdy? - zapytał szybko brat.

- Ojciec… robił złe rzeczy…

- Jak śmiesz tak mówić?! - krzyknął Kankurō.

- Tak sądziłam… - szepnęła Temari.

Odwrócił się szybko w jej stronę.

- Ty też?! Co wy oboje wygadujecie?!

- Przestań się drzeć i pozwól mówić Gaarze!

Gaara się zawahał.

- Może jednak nie powinienem…

- Mów, powinniśmy widzieć! - zaprzeczyła Temari.

Przez chwilę zbierał się na odwagę.

- Ojciec… próbował zabić mnie sześć razy. Pierwszy raz, gdy miałem sześć lat.

Zapadła głucha cisza, po chwili przerwana przez wrzask Kankurō:

- Gaara, do cholery! To że ci wybaczyłem nie znaczy, że możesz mówić takie bzdury!

- Zamknij się, Kankurō – warknęła – Nie mogę uwierzyć, Gaara… Czemu… czemu nam nie powiedziałeś?…

Przygarbił się.

- Bałem się… waszej reakcji. Czułem wstyd, że… że mój własny ojciec…

- Ale dlaczego…? - szepnęła ze łzami w oczach.

Kankurō siedział i w milczeniu zaciskał zęby, ręce miał założone na piersiach.

- Zabiłem wtedy po raz pierwszy i on… chciał się pozbyć niebezpieczeństwa.

- Ale własny ojciec… - szepnęła – Gaara, tak bardzo pragnę cię teraz przytulić, ale…

Gaara się skrzywił, tak, domyślał się, że ona wie…

- Ale co? - zapytał Kankurō.

Zerknęła na niego pytająco. Skinął głową.

- Obiecałem sobie teraz, że będę z wami szczery, więc… Możesz mu powiedzieć, Temari…

Spojrzała poważnie na Kankurō.

- Gaara boi się dotyku…

- Skąd wiesz?

- Kiedyś się domyśliłam, choć starał się to ukryć.

- Bałem się, że ktoś wykorzysta to przeciwko mnie…

Temari przez chwilę wierciła się na łóżku.

- Mogę cię o coś zapytać, Gaara?…

- Tak.

- Wciąż myślę o tym dniu, gdy… Kankurō cię zaatakował a… potem byłeś u ojca.

Skinął głową.

- Tak, masz rację… On mnie wtedy uderzył…

- Ale… - Kankurō zdawał się być ugodzony tą informacją.

- A… Yashamaru? - szepnęła – Kto go zabił?

- Przecież Gaara sam mówił, że to on… - powiedział powoli Kankurō.

- Tak, to ja…

Temari jęknęła.

- Ale… ojciec kazał mu mnie zabić.

Temari się rozpłakała.

- Gaara… Tak bardzo mi przykro.

- Czy rada wiedziała o tym? - zapytał Kankurō.

- Nie mam pojęcia.

- Przepraszam cię, Gaara, byłem tak bardzo zaślepiony… - szepnął Kankurō.

- Po prostu chciałeś mieć tatę – Temari pogłaskała go po ręce.

- Ja też chciałbym zapytać was o parę spraw.

Pokiwali głowami.

- Kankurō… Czemu mnie wtedy zaatakowałeś?

- Więc może zacznę od początku – powiedziała z wahaniem Temari – Pewnej nocy byłeś sam w pokoju, miałeś w ręce nóż i… - głos jej się załamał – Gaara, mogę mówić dalej?…

Gaara nie był w stanie się odezwać. Więc naprawdę ktoś wtedy było obok. Czuł się podle…

- Tak – zmusił się do odpowiedzi.

- Gaara chciał… się zabić, ale piasek mu tego zabraniał.

Kankurō jęknął.

- No i ja… Szłam do łazienki, ale usłyszałam jakiś hałas i chciałam to sprawdzić. Najpierw chciałam go powstrzymać, ale wtedy zobaczyłam, że piasek i tak mu na to nie pozwoli. Gaara zaczął płakać i… - głos jej się załamał – uciekłam stamtąd, by mnie nie dostrzegł i… byłam całkiem złamana, czułam, że MUSZĘ coś zrobić… Był środek nocy a ja pobiegłam do pokoju Kankurō i…

- Więc to wtedy… - szepnął Kankurō – Gdybyś mi powiedziała bardziej bym się starał! - zwrócił się do niej z wyrzutem.

- Może, ale… uważałam, że nie mam prawa naruszać prywatności Gaary. Obudziłam Kankurō i… sama nie wiem… zaczęłam mówić do niego z pasją, że musimy obiecać sobie, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, byś już nigdy więcej nie był sam… - odetchnęła – poszłam po nóż i… oboje przecięliśmy sobie skórę na dłoniach, by w ten sposób przysiąc sobie, że dotrzymamy słowa i nigdy nie zapomnimy.

- Możecie pokazać mi swoje dłonie? - powiedział Gaara.

Oboje mieli wciąż delikatne, niemal białe blizny na dłoniach.

- Powiedźcie mi JAK to jest możliwe – powiedział cicho – że one nie zniknęły… Przecież to tyle lat.

Kankurō w zamyśleniu potarł swoją bliznę.

- Nie mam pojęcia! Przecież to niemożliwe! Cięliśmy bardzo płytko, one nie mogły zostać!

- Wtedy myślałem, że to magia – Gaara odwrócił wzrok.

- Dla mnie to magia – Kankurō uśmiechnął się delikatnie – Zawsze, gdy mam dość… po prostu jej dotykam i czuję siłę, naprawdę! Ale nie zawsze byłem dla ciebie dobry…

- To nieistotne.

- I wtedy – kontynuowała Temari – Dalej mieliśmy nasz „pakt”, ale pewnego dnia… Kankurō czegoś ode mnie chciał, a ja powiedziałam, że Gaara jest dla mnie ważniejszy i…

- Wpadłem we wściekłość i chciałem cię uderzyć… - dokończył Kankurō.

- Ja też nie zawsze była dla ciebie dobra… – szepnęła Temari.

- Mogę o tym wspomnieć? - tym razem to Gaara zapytał.

Temari skrzywiła się boleśnie i skinęła głową.

- Temari któregoś razu szepnęła, że… że mnie nienawidzi.

- Nie mogę uwierzyć, że ty to usłyszałeś! Gaara, tak strasznie mi…

- Ja… mam wyostrzone wszystkie zmysły. To sprawa Shukaku.

Oboje otworzyli usta.

- Jak to możliwe, że nigdy się nie zdradziłeś?

- Nie wiem… bardzo się pilnowałem. Z jakiegoś powodu chciałem, byście wiedzieli o mnie jak najmniej. Czemu… czemu to powiedziałaś? - głos mu zadrżał i był za to na siebie zły. Nie chciał, by Temari czuła się winna.

Temari zacisnęła powieki.

- To bzdura… Jakiś chłopak ocenił mnie źle przez pryzmat ciebie i…

Pokiwał głową.

- A to surowe mięso wtedy, Kankurō…

- Nie miałem prawa cię tak wyzywać…

- Wiecie, podjąłem decyzję… Nie będę już jadł mięsa, nawet przyrządzonego.

- Ale dlaczego?

Odetchnął z trudem.

- Bo ono wyzwala we mnie potwora, boję się tego…

- Nigdy mnie nie skrzywdziłeś, gdy ci je dawałam – zaprotestowała.

- Tak, ale…

- Dobrze, to twoja decyzja.

- Temari… - zaczął Gaara.

- Tak?

- Tamtej nocy… na dachu, wciąż nie wiem jak to się stało, że Shukaku nic ci nie zrobił…

Kankurō wydawał się być przerażony.

- Przepraszam… nie powiedziałam ci o tym, bo zawsze bałeś się, że Gaara mi coś zrobi… - zwróciła się do niego – Więc Shukaku mnie zaatakował i… yyy… nie umiem tego wyjaśnić. Spojrzałam na niego i… on tak po prostu… nagle zobaczyłam jakby… odbicie Gaary w Shukaku, nie wiem, i nagle zamienił się w Gaarę i Gaara zemdlał, a ja obok niego. Do dziś nie wiem jak to wyjaśnić.

Gaara milczał. Więc nadal nie zrozumie tej tajemnicy…

- Ja… - przypomniał sobie Gaara i spuścił wzrok – Nie umiem… boję się wymawiać tego słowa na „m”… - westchnął i wskazał na swoje czoło – Więc to nie tak, że teraz nie czuję do was wiele dobrych emocji, po prostu nie będę w stanie… wam tego mówić…

- To niemal ironiczne, patrząc na twój znak na czole… - szepnął Kankurō.

Temari posmutniała, ale dodała szybko:

- To nieistotne. Ja cię kocham i będę mówić ci to jak najcześciej… - zerknęła na niego szybko – Chyba, że to też ci przeszkadza?

Gaara zamrugał, słysząc takie miłe słowa. Poczuł łzy pod powiekami.

- Nie… wręcz przeciwnie. Te słowa dodają mi sił… By się nie poddawać.

- Twoją miłość do nas widać w twojej szczerości i staraniach, Gaara – uśmiechnęła się do niego Temari.

- Ja też cię kocham, stary, ale dość tego ryczenia - oświadczył Kankurō i oboje się zaśmiali.

- A właśnie… - zaczęła Temari – Ten znak na twoim czole…? Ja wciąż nie rozumiem.

- Ja też o tym myślę, stary – dodał Kankurō.

- Cóż… nic wam nie powiem – powiedział niepewnie Gaara – Gdy… gdy Yashamaru umarł, poczułem ból w czole, ale nie zwróciłem na to uwagi. Potem spojrzałem w lustro, bo wciąż czułem ból i zobaczyłem TO. Nie mam pojęcia czemu wtedy, czemu właśnie to słowo…

- To nieprawdopodobne… - szepnął Kankurō.

- Jeszcze jedno… krew działa na mnie jeszcze gorzej niż mięso… Gdy ktoś na przykład się skaleczy…

- Dobrze, będziemy o tym pamiętać – Kankurō skinął głową.

Gaara wymruczał, nim zdążył pojąć, co mówi:

- Wciąż nie umiem zapomnieć smaku krwi Yashamaru…

Oboje jęknęli, a on się skrzywił.

- G-gaara?… - szepnęła z wahaniem Temari.

Gaara gwałtownie pokręcił głową.

- Nie to mam na myśli – westchnął – Pewnego dnia Yashamaru się zranił i... - poczuł wstyd, teraz nigdy nie zrobiłby czegoś takiego – Wtedy pierwszy raz posmakowałem ludzkiej krwi…

- Rozumiem, Gaara… - powiedziała cicho Temari – Jeszcze później próbowałeś… - zawahała się – odebrać sobie życie?

Gaara jedynie w milczeniu pokręcił głową.

Temari wyraźnie ulżyło.

- Chyba już wystarczy rewelacji na dzisiaj – powiedział Kankurō i wraz z Temari wyszli z jego pokoju.

Gaara ułożył się wygodniej i odezwał do Shukaku z mocno bijącym sercem.

- Dziękuję ci za to, co zrobiłeś dziś dla mnie i… przepraszam za lata niemiłych słów i traktowania. Za to, że nigdy nie próbowałem cię zrozumieć ani dogadać się z tobą…

Shukaku zaśmiał się głośno.

- Eee tam, mały. A kto drwił z ciebie przez tyle lat, mówił niemiłe rzeczy i podjudzał cię? Sądzę, że obaj karmiliśmy się nawzajem tylko złem. Ale kto wie… może ja też mogę zmienić się wraz z tobą? - znów się zaśmiał, a Gaara odczuł to jak lekkie wibracje w okolicach brzucha. To było miłe.

- Mogę… zadać ci kilka pytań? - zapytał powątpiewająco Gaara.

- Kolejna sesyjka po tej z twoim rodzeństwem? Spoko, możesz!

- Więc… - Gaara nagle poczuł się bardziej skrępowany, niż gdy rozmawiał ze swoim rodzeństwem; niezbyt wiedział, czego może się spodziewać po Shukaku, w przeciwieństwie do rodzeństwa – Więc… - powtórzył - jak to było wtedy z tym spotkaniem z Temari? - wspomniał o tym, o czym dziś myślał od czasu, gdy Temari mu o tym przypomniała.

- Nie wiem, Gaara…

Gaara westchnął; nie łudził się, że będzie łatwo.

- Dobrze, nie musisz mi mówić… - powiedział zrezygnowany.

- Do cholery, Gaara, słuchaj, co do ciebie mówię! Nie powiedziałem: „nie powiem ci”, a „nie wiem”…

- Jak możesz nie wiedzieć?

- Nie wiem wszystkiego, mimo że jestem cudownie mądry! - powiedział zgryźliwie – Chodzi o to, że…

Gaara rzadko widział, by Shukaku się wahał; zaintrygowało go to.

- Ty się przemieniłeś, ona kuliła się przede mną… Obaj straciliśmy nad sobą panowanie, chciałem jej coś zrobić, a wtedy ty… pierwszy raz w życiu… zacząłeś mi się sprzeciwiać. Nie mogłem w to uwierzyć, to wymaga ogromnej siły i tylko jednemu mojemu jinchūriki się to udawało. Czułem… że mnie wypychasz, czułem twoje dobre uczucia wobec Temari i strach o nią… Wtedy zacząłem się uspokajać, przemiana się zakończyła. Tyle wiem…

Gaara milczał, całkowicie zaskoczony i wzruszony. Czy on naprawdę nawet wtedy tak bardzo… tak wiele czuł do Temari?…

- Potem pomyślałem, że może naprawdę jest w tobie takie dobro, ale następnego dnia byłeś takim samym gnojem dla wszystkich wokół jak wcześniej, więc pomyślałem, że może coś mi się przewidziało i że może po prostu to ja miałem tamtej nocy za mało siły w sobie. Ale teraz – jego głos nagle zmienił się bardziej poważny, niemal wzniosły – myślę, że się nie myliłem, że to coś już wtedy było w tobie, ale potrzebowało kolejnych lat, by wykiełkować.

- Dziękuję, że ty też we mnie wierzysz, Shukaku… - szepnął.

Shukaku zaśmiał się.

- To fajne, że wymawiasz moje imię, wcześniej tylko nawzajem obrzucaliśmy się wyzwiskami, prawda? Mam mówić do ciebie „Gaara”, czy…?

- Nie – przerwał mu – Lubię, gdy mówisz do mnie „mały”, to… miłe słowo.

- Spoko – zarechotał Shukaku – Jeszcze jakieś pytanka do mnie?

Gaara skinął głową.

- Czy ty… czujesz wszystkie moje emocje i słyszysz wszystkie myśli? - serce mu przyspieszyło, gdy o to pytał. Bał się odpowiedzi, ale domyślał się jej.

- Tak, mały, i nie mam na to wpływu… Tak tylko mówię… Podejrzewam, że to trudne dla ludzi, ale chcę cię uprzedzić. Choć wiesz… wcześniej uwielbiałem drwić z twoich uczuć i lęków, ale mogę po prostu je teraz ignorować.

- Dziękuję… Widzisz to wszystko, co ja… to znaczy… - nie był pewien jak ując w słowa coś, co od dawna go nurtowało – jakby moimi oczami?

Shukaku pokręcił głową, a Gaara odczuł to jako lekka fala powietrza w jego wnętrznościach. Już dawno przywykł do sensacji tego typu, szczególnie że kiedyś Shukaku uwielbiał dręczyć go w ten sposób, a teraz był delikatny, by Gaara nie poczuł mdłości.

- Nie, ja jedynie… odczytuję twoje wspomnienia na sekundę po tym jak coś zobaczysz czy usłyszysz… więc jeśli na przykład masz zamknięte oczy, ja tego nie zobaczę.

Gaara pokiwał głową. To było frustrujące przez tyle lat nie znać takich szczegółów na temat kogoś, kto koegzystował w nim od lat (choć kiedyś nazywał to „pasożytowaniem”).

- Czy ty… - Gaara mocno zacisnął powieki i poczuł lekkie mdłości; wciąż czuł się dziwnie, gdy wiedział, że Shukaku też to czuje. Jednak teraz tego nie komentował i Gaara bardzo to doceniał – specjalnie… - z trudem wymawiał każde słowo. Shukaku musiał już odczytać całe zdanie z jego umysłu, ale poczekał, aż on sam je wypowie i to trochę uspokoiło Gaarę. Wiedział, że mógłby zmienić zdanie, gdyby chciał - ...uszkodziłeś mi mózg?…

Shukaku głęboko westchnął i zamyślił się.

- Przez lata lubiłem wykorzystywać przeciwko tobie te słowa o twoim szaleństwie, które rzucił ci w twarz ojciec, bo wiem, że cię bolały. Ja… zrozum, miałem przed tobą wielu jinchūriki i choć bycie nim nigdy nie było proste było… sprawdzone. A to, co zrobił ci ojciec… mówiłem Bunpuku, że nie zgadzam się, by ci to zrobili, że NIE WIEM, co to przyniesie, bo nigdy ani ja ani żaden inny bijū nie był w takiej sytuacji. Zapieczętowanie człowieka we mnie samo w sobie nie jest bolesne, ale wtedy było… - Shukaku poruszył się w nim – Przez chwilę nie byłem sobą, straciłem zmysły… Potem doszedłem do siebie i choć byłeś za mały, by jeszcze dało się to stwierdzić przez ludzi, czułem że… twój mózg jest uszkodzony. Nie wiem, czy to ja sam… czy pieczętowanie to uczyniło, ale Gaara… Nawet gdy cię nienawidziłem, czułem złość na siebie, że do tego doszło. Nigdy nie zrobiłem tego żadnemu innemu jinchūriki. Przepraszam cię, Gaara…

Gaara milczał. Przecież sam całe życie doświadczał konsekwencji uszkodzenia mózgu, ale i tak w jakiś głupi sposób łudził się, że Shukaku powie: „Przecież ty wcale nie masz uszkodzonego mózgu, Mały, ja tylko żartowałem!”. Poczuł łzy pod powiekami.

Shukaku nigdy wcześniej go nie przeprosił, nawet przed chwilą, gdy on to zrobił, więc te słowa tym bardziej wzruszyły Gaarę.

- To nie twoja wina, nie musisz mnie przepraszać… - odparł – Czy ty naprawdę… - pierwszy raz od czasu tej rozmowy poczuł się lżej – śpiewałeś mi wtedy kołysankę?

Shukaku głośno się zaśmiał, aż Gaara poczuł wibracje w żołądku.

- Taa… przyznaje, śpiewałem. To był jeden z moich najdurniejszych pomysłów, ale chciałem cię jakoś uspokoić.

- Skąd znasz tę kołysankę? Ja jej nigdy nie słyszałem…

- Nie mam pojęcia. Chyba jeszcze z czasów, gdy nie istniałeś. Jacyś ludzie ją śpiewali.

- Dziękuję ci, że to wtedy zrobiłeś.

- Jasne.

- Czy moja mama… czy byłeś w stanie poznać ją, porozmawiać z nią, nim ona… umarła? - zapytał niepewnie.

Shukaku skinął głową albo raczej Gaara czasem domyślał się jego gestów i reakcji.

- Tak… To było na kilka godzin przed jej śmiercią. Ciężko było rozmawiać, gdy ona… była w złym stanie i myślała tylko o tobie, ale…

- Myślała o mnie? - Gaara poczuł, że ma mokre oczy.

- Tak, Gaara. Chciała, żebym był dla ciebie dobry, jak widać nie zrobiłem tego…

- Teraz jesteś.

- No cóż… zawsze coś, nie?… Była dobrą, silną kobietą i bardzo cię kochała.

Gaara rozpłakał się. Gdy już się uspokoił, zapytał:

- Czy jestem w stanie odczuwać twoje emocje, tak jak ty moje?

- Nie, nie ma takiej możliwości. Ale możesz wpływać na moje emocje, choć nieświadomie, tak jak ja świadomie i nieświadomie mogę na twoje.

- Jak mógłbym zrobić to świadomie?

Shukaku zawahał się.

- Nie musisz mówić… jeśli mi nie ufasz.

Shukaku pokręcił głową.

- Nie, powinienem ci zaufać, jeśli to wszystko ma się udać. Więc tak: jeśli uda ci się spowodować u siebie jakieś emocje i są one wystarczająco silne, wpływają na moje i jeśli akurat nie czuję się zbyt dobrze, istnieje szansa, że twoje emocje udzielą się mnie.

Gaara pokiwał głową.

- Nie będę wykorzystywał tego przeciwko tobie.

- Miło mi.

- Wiesz… teraz chyba trochę odpocznę, chcę sobie to wszystko przemyśleć.

- Jasne, Gaara.

*

Minęło kilka dni. Gaara nieźle radził sobie w swoim nowym życiu, choć niemal każdej swojej reakcji musiał uczyć się od nowa.

Szedł ścieżką dość oddaloną od centrum wioski. Był pogrążony w myślach. Wciąż czuł w sobie tę agresję i nie wiedział jak ją skanalizować, więc jedynie ją w sobie tłumił, ale wiedział, że to nie zadziała na dłuższą metę.

Wybrał się na spacer, myśląc że może wtedy poczuje się lepiej. Było południe, ludzie zajęci byli swoimi sprawami, więc ulice były niemal puste.

Zobaczył przed sobą jakiegoś mężczyznę. Nawet mu się nie przyjrzał, chciał go zwyczajnie wyminąć, ale wtedy poczuł w sobie falę wściekłości, tak nagłą, że kompletnie go zaskoczyła.

Shukaku nie zdążył nic powiedzieć. Obaj w jednej chwili zapłonęli nienawiścią, a Gaara zdążył jeszcze pomyśleć, że obaj wzajemnie wpływają na swoje emocje nim zupełnie przestał myśleć.

Skoczył w stronę mężczyzny, który coś krzyknął. Powalił go na ziemię swoim ciałem i zaczął bić. Raz po raz rozkwaszał mu twarz, krew leciała na wszystkie strony, a on myślał jedynie o tym jak cudowne jest to uczucie. Jak cudowne…

Siedział na nim, by ten nie mógł się uwolnić i paznokciami orał mu twarz. Jeszcze, chciał jeszcze. Jak bardzo pragnął więcej!

Coś ścisnęło go jak imadło i z ogromną mocną szarpnęło w górę i w bok. Czemu ktoś przeszkadza mu w polowaniu? Pożałuje tego!

Po chwili, jak przez mgłę, dotarł do niego głos Kankurō:

- Gaara, błagam cię, uspokój się… - szeptał mu niemal do ucha – Dasz radę, wiem, że jesteś na tyle silny…

Gaara dalej wyrywał mu się w szale, ale nie był w stanie uwolnić się od jego nitek czakry. Gdzieś, jakby z bardzo daleka, dotarły do niego jęki tamtego mężczyzny.

- Do cholery, Gaara, obudź się! - ryczał w jego głowie Shukaku, ale on niemal nie rozróżniał jego słów.

Po długiej chwili walki z samym sobą i z uściskiem Kankurō uspokoił się odrobinę. Poczuł, że nitki trzymają go odrobinę słabiej. Padł na kolana, nie miał już sił stać, jednak nitki wciąż go nie puściły.

Odwrócił głowę. Niedaleko niego leżał mężczyzna. Wyglądał źle, cały był we krwi, widać było pod nią liczne zadrapania. Leżał na boku i jęczał cicho.

Kankurō powiedział ostro:

- Chodź, Gaara, zabiorę cię do Temari, a potem się nim zajmę. Poczekasz tu? - zwrócił się do mężczyzny. Ten tylko jęknął w odpowiedzi – Dasz radę wstać? - zapytał Gaarę, a on, nagle pełen wyrzutów sumienia, ledwo był w stanie spojrzeć w jego stronę ze wstydu.

Podniósł się ciężko i nie patrząc na mężczyznę, powlókł się za bratem.

- Zaraz będziemy blisko centrum Suny. Nie odwalisz nic, jeśli cofnę nitki? - zerknął na niego z ukosa – Nie chcę robić przestawienia przed wszystkimi.

Gaara pokręcił głową.

- Skąd… wiedziałeś, że tam jestem?

Kankurō westchnął.

- Nie wiedziałem, po prostu tamtędy przechodziłem… Pospiesz się. Boję się o tamtego faceta. Znasz go w ogóle? Zrobił ci coś?

Gaara jeszcze niżej spuścił głowę.

- Nie…

Już w milczeniu dotarli do domu. Kankurō zostawił Gaarę z Temari, która była przerażona, widząc krew na ciele Gaary.

Mężczyzna przeżył. Minęło kilka dni, podczas których przebywał w szpitalu. Pewnego dnia Kankurō zerknął na niego poważnie i powiedział:

- Nie sądzisz, że powinniśmy zrobić coś, żeby ten facet na ciebie nie doniósł?

Gaara nie zareagował. Nie zasłużył na litość.

Kankurō westchnął ze złością.

- Pójdziemy do niego razem, dobrze?

Gaara milczał.

- Do cholery! Ocknij się!

Gaara zerknął na niego apatycznie.

- Nie wiem… po co wciąż mnie bronicie…

Kankurō ze złością wstał od stołu.

Poszli razem do szpitala. Mężczyzna drgnął, gdy zobaczył Gaarę, który stał jedynie w progu. To Kankurō się odezwał. Wyjaśnił mu, przez co przechodzi Gaara za sprawą Shukaku i że stara się zmienić, ale nie jest to dla niego proste. Gaara wciąż stał na progu.

- Masz prawo na niego donieść… - powiedział na koniec Kankurō – Rozumiem to, ale… Ja i jego siostra będziemy mu pomagać, by to się więcej nie powtórzyło.

- Nie chcę na niego donieść – powiedział cicho – Wcześniej też nie chciałem. Przecież nic mi się nie stało… Ja… pamiętam jak było wcześniej. Teraz… wiem, że Gaara jest spokojniejszy, choć nie każdy chce to dostrzec.

Gaara podszedł kilka kroków do przodu i powiedział ze wzrokiem wbitym w podłogę:

- Dziękuję panu – i wyszedł, by nie kusić losu.

*

Od czasu śmierci ojca słyszał wokół siebie szepty, że to on go zabił… Ignorował je, choć sprawiały mu ból. Tak, pragnął tego, ale tego nie zrobił. Bał się reakcji rodzeństwa, gdy usłyszą te plotki.

Następnego dnia usiedli obok niego i Kankurō powiedział poważnie:

- Musimy z tobą o czymś porozmawiać. Słyszałeś te plotki?

Pochylił głowę.

- Tak… - wyszeptał – Ja nie… - spojrzał na nich – Przysięgam, ja go nie zabiłem. Tak, marzyłem o tym od wielu lat, ale nie…

Temari się skrzywiła.

- Przecież ci ufamy.

- Ale wioska myśli, że to ty… - powiedział Kankurō – I boję się, co z tego wyniknie.

- Nie mam jak udowodnić, że to nie ja, przecież nie wiemy, kto…

- Myśleliśmy o Orochimaru, oczywiście, ale nie mamy żadnego dowodu.

- A on znów się gdzieś zaszył… - dodała Temari.

Minęło kilka kolejnych dni. Gaara był już trochę spokojniejszy. Siedzieli wspólnie przy obiedzie, gdy nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Kankurō poszedł otworzyć i stanęło przed nim kilku mężczyzn o poważnym wyrazie twarzy.

- Słucham? - powiedział Kankurō.

Jednak tamci go zignorowali i ruszyli w stronę Gaary.

- Co wy… - zaczęła Temari, ale oni ją zignorowali.

Rzucili się w stronę Gaary i obezwładnili go.

- Ej, ej, co oni knują?! - krzyknął Shukaku, ale Gaara był zbyt zaskoczony, by zareagować.

- Zostajesz zabrany do więzienia! - krzyknął jeden z nich.

- Za co?! - wrzasnęła Temari, zrywając się od stołu.

Drugi się zaśmiał.

- Naprawdę muszę ci przypominać, co zrobił przez te lata? On zabił pana kazekage!

- Nie zrobił tego! - Temari krzyknęła z furią.

- Dlaczego teraz? - wrzasnął Kankurō, skacząc w ich stronę, ale oni go odepchnęli – On się zmienił! Nie zauważyliście tego?

Zaśmiali się.

- Tak, nie sądzisz, że to trochę za późno? Niech się zmieni, gdy już odsiedzi wyrok!

Gaara dostrzegł, że Temari ma w ręce wachlarz, a Kankurō formułuje na palcach nitki czakry.

Skukaku w jego głowie krzyknął:

- No dawaj, Gaara, razem poradzimy sobie z tymi idiotami!

- Nie! - krzyknął – Nie chcę, byście mieli przeze mnie kłopoty. Ja… już od jakiegoś czasu myślę, że nie mam prawa do wolności, muszę odpokutować za to, co zrobiłem. Jeśli wyjdę… może będę miał szansę się zmienić – nie patrzył na nich, bo wiedział jak zareagują.

Z trudem znosił dotyk tamtych mężczyzn, ale nie wyrywał się, choć Skukaku protestował w jego głowie.

- Nie! - krzyknęła Temari, a Kankurō rzucił się na mężczyzn.

Znów udało im się obronić i zaczęli ciągnąć Gaarę w stronę drzwi. Byli już na ulicy, ludzie zaczęli na nich patrzeć i szeptać, a Gaara pomyślał, że to też jest część jego kary.

Słyszał, że rodzeństwo wciąż się nie poddaje, ale nawet się nie odwrócił. Sam pewnie nie miałby odwagi oddać się w ręce prawa, ale skoro prawo przyszło do niego…

Zresztą pewnie i tak by sobie nie poradzili. Nie chodziło o kilku mężczyzn, przecież gdyby reszta wioski zrobiła to, czego bał się od lat i zaatakowała go wspólnie, nie poradziliby sobie.

Skukaku wciąż krzyczał, a on szepnął:

- Proszę, przestań. Nie gniewaj się na mnie, Skukaku… Przykro mi, że będziesz tam ze mną, ale nie umiem nic z tym zrobić.

Nagle wydawało mu się, że słyszy jego płacz.

- Shukaku…? - szepnął.

- Przecież… to przeze mnie… tyle lat cię podpuszczałem.

Gaara był naprawdę zaskoczony. Bijū są w stanie płakać?…

- To też moja wina. Tyle lat byłeś zamykany w ciałach ludzi, traktowano cię jak broń…

- Ciebie też!

Gaara cieszył się z tej rozmowy, bo pozwalała mu odwrócić swoją uwagę od tego, co się wokół niego dzieje.

Ale dłużej już nie był w stanie ignorować rzeczywistości. Poczuł mocne uderzenie i upadł na coś twardego. Rozejrzał się dziko wokół. Był w jakiejś… pieczarze? Nagle poczuł strach, który niemal go dławił.

Wtedy usłyszał krzyk Temari:

- Kiedy go wypuścicie?!

Jeden z nich odparł:

- Jeszcze nie wiemy… To zależy od jego zachowania!

Chwilę potem drugi zatrzasnął za nim żelazne drzwi z kratami. Nie powstrzymał się przed krzykiem, choć obiecał sobie spokój, póki rodzeństwo go widzi.

- GAARA! - Temari rzuciła się w jego stronę, ale jeden z mężczyzn ją odepchnął.

Gaara miał tylko nadzieję, że nic jej nie zrobią.

Po jakimś czasie wszystko się uspokoiło. Został sam. Skulił się na kamiennej podłodze i zamknął oczy.

Bał się, bardzo się bał. Mała cela, czy w ogóle można nazwać to celą? Ma tu być całkiem sam? Choć był środek dnia, tu było niemal całkiem ciemno.

Co on ma teraz zrobić?

Mijały dni, a on czuł, że niedługo całkiem oszaleje. Shukaku próbował mu pomagać, ale przecież nie mógł nic zrobić.

- Tyle lat przesiedziałem w takiej celi z moim poprzednim jinchūriki… - szepnął Shukaku.

- Ale on chyba nikogo nie zabijał, prawda? - zapytał Gaara. Nie miał ochoty na rozmowę, ale zmuszał się do niej, by zająć czymś myśli.

- Nie, po prostu się go bali. I mnie w nim.

- To niesprawiedliwe… - szepnął Gaara – Wiesz… ja… całe lata bałem się, że zamkną mnie właśnie w takim miejscu… To tak jakby spełnił się mój najgorszy koszmar…

Dostawał jedzenie raz na kilka dni. Marne i nie było go wiele, codziennie dostawał wodę. Spał na podłodze. Niemal nie widział słońca.

A jako jinchūriki Shukaku było mu jeszcze trudniej. Nie mógł spać, a noce stały się teraz koszmarem, choć zawsze mu się dłużyły. Nie mógł znieść myśli, że nie może patrzeć w nocne niebo i czuć świeżego zapachu powietrza.

Shukaku pomagał mu nie zasypiać, ale on sam miał w sobie coraz mniej sił. Bał się pełni. Stracił rachubę czasu, choć coś w nim wiedziało, że pełna się zbliża.

Jak poradzi sobie z szalejącym Shukaku w tak małej celi? Czy nie zrobi czegoś samemu sobie, gdy nikogo innego tu nie ma? Czy piasek zdoła go ocalić?

A jeśli oni zobaczą jego szaleństwo, czy nie uznają, że musi zostać tu na zawsze? Czy choć raz pozwolą mu zobaczyć rodzeństwo?

Nie, może lepiej, żeby go takim nie widzieli, pewnie tylko poczułby większą tęsknotę. Jak sobie radzą, co robią bez niego? Miał nadzieję, że dali już sobie spokój z uwolnieniem go.

Czy gdyby mieli go kiedyś wypuścić, zostanie w nim coś poza szaleństwem? Czy uda mu się jeszcze podnieść?

Czuł, że coraz bardziej się poddaje. Kulił się całymi dniami na podłodze, jedząc tylko, gdy Shukaku go zmuszał i zaczął już na głos rozmawiać sam ze sobą.

Nie interesowało go, że ktoś to usłyszy. A może podświadomie chciał, by ktoś go usłyszał? By już każdy wiedział jakim świrem jest?

*

Nie wiedział ile czasu minęło, gdy nagle ktoś wyszarpnął go z celi. Słońce go oślepiło, a zapach świeżego powietrza sprawiał, że kręcił mu się w głowie. Ktoś niemal go niósł, bo on nie miał siły iść.

- Co, nie pytasz, gdzie cię zabieram? - zapytał go jakiś obcy głos.

Nic nie odpowiedział.

- To sam zobaczysz.

Jakiś czas później jego wzrok przyzwyczaił się do światła dnia i dostrzegł, że nieznany mu mężczyzna prowadzi go w stronę więzienia w Sunie.

Jego mózg był zbyt udręczony, by zastanawiać się, czemu i czemu teraz. Został zamknięty w jakieś celi i biernie siedział na pryczy.

- Zapytaj go, o co chodzi! - krzyknął Shukaku, ale on go zignorował.

Co to za różnica o co chodzi?

Mijały kolejne dni a jego życie wciąż było tak samo monotonne, choć już odrobinę lepsze. Miał tu więcej jedzenia, miejsca w celi, gdzie nie było już tak zimno i ciemno.

Pozwalano im też wychodzić z celi, a on jedynie czasem korzystał z tego przywileju i samotnie siadał gdzieś z boku.

Nikt go nie zaczepiał, a on nie wiedział, co by zrobił, gdyby było inaczej. Zastanawiał się, czy mają go za wariata, czy pamiętają jeszcze jaki był kilka lat temu.

Skukaku wciąż uparcie opowiadał mu różne historie, a on próbował się na nich skupić, ale nie był w stanie.

Nagle poczuł mocne uderzenie. Upadł na ziemię i zmusił się, by spojrzeć na tę osobę, bo był tak zobojętniały, że nie interesowało go to. Uderzenie… i co z tego? I tak jego życie nie ma sensu, odkąd tu jest.

- O co chodzi? - wychrypiał, gdyż od dawna się nie odzywał.

Przed nim stał rosły mężczyzna. Był pełen wściekłości.

- Jak śmiesz, ty gnoju, pytasz mnie o co chodzi?

- Tak, bo ja nie…

Mężczyzna znów go uderzył.

- Tak, oczywiście, że nie pamiętasz! Co cię obchodzi jedna mniej czy więcej ofiara, co?

Przez chwilę tylko leżał na ziemi i dał się bić, choć czuł w sobie wściekłość Shukaku. Miał nadzieję, że w końcu mężczyzna się uspokoi i powie mu, o co chodzi. On naprawdę nie miał pojęcia.

- Zabiłeś moją żonę! Trzy lata temu, jak śmiesz nawet tego nie pamiętać?! - wrzasnął, gdy na chwilę przestał go bić i jedynie sapał głośno.

Gaara nie był w stanie powiedzieć, o kogo chodzi. Nigdy nie był w stanie zliczyć, ile osób zabił w swoim życiu…

- Przykro mi… - powiedział słabo, bo dopiero teraz zaczął odczuwać ból w ciele.

- Pożałujesz tego… - wysyczał – Zobaczysz, co jeszcze ci zrobię…

I odszedł a on dopiero po chwili zdołał wstać. Oparł się o ścianę, całkiem skołowany.

- Gaara! Nic ci nie jest? - krzyczał Shukaku.

- Nic… - szepnął.

Po chwili kazali im wrócić do cel i powlókł się tam bardzo powoli.

Jakiś czas później (Gaara nie miał pojęcia, ile czasu minęło) usłyszał głos Temari:

- Gaara… Tak strasznie się bałam…

Nie poruszył się, przekonany, że to jedynie halucynacje, które w tej celi nawiedzały go bardzo często.

- Gaara… - usłyszał jej zapłakany głos – S-słyszysz mnie?

- Ej, a może otwórz oczy, kto wie, może ona naprawdę tu jest? - usłyszał słowa Shukaku.

Zrobił to, choć sam nie wiedział po co.

Stała tam, ale on nadal nie był przekonany.

- Jesteś tu… naprawdę? - zapytał cicho.

Temari skrzywiła się, słysząc jego słowa, ale odpowiedziała szybko:

- Tak, jestem naprawdę. Gaara…? Jak się czujesz?

Stała po drugiej stronie krat, przyciśnięta do nich, by być jak najbliżej Gaary.

- Nie wiem… - szepnął.

- Czemu… jesteś cały pobity, kto ci coś zrobił?

Gaara spuścił głowę.

- To… nic takiego…

- Jak to nic?! Przecież…

- Zasłużyłem sobie na to… - nie patrzył na nią, gdy to mówił.

- Nie! - krzyknęła ze złością – Nie zasłużyłeś! Proszę, powiedź mi…

Gaara patrzył uporczywie na jej ręce, które wczepiła w kraty. Wstał i jak lunatyk podszedł do niej.

- Gaara… - powiedział ostrzegawczo Shukaku, ale Gaara go nie słuchał.

Złapał Temari za dłoń. Przez chwilę była zaskoczona, ale potem uśmiechnęła się do niego.

- Tak bardzo tęskniłam za tobą, Gaara.

Nagle Gaara szarpnął jej dłoń w swoją stronę. Jęknęła.

- Co…? - zaczęła.

- Krew… - jęknął.

W jednej chwili otworzył usta, obnażając zęby. Temari krzyknęła ze strachu i z trudem wyszarpnęła dłoń, uderzając się o kraty.

- CHCĘ KRWI! - ryknął Gaara, w jednej chwili z apatycznego stał się pełny agresji.

Temari wytrzeszczyła oczy ze strachu.

- Nie, proszę, uspokój się… Nie przyniosłam nic dla ciebie, bo wcześniej mówiłeś, że…

- DAJ MI SWOJĄ KREW! - ryknął, a oczy płonęły mu szaleństwem.

- Gaara, PRZESTAŃ! - krzyknął Shukaku.

- Dobrze… - powiedziała, trzęsąc się ze strachu.

Podeszła do niego powoli i wsunęła między kraty trzęsącą się dłoń.

Gaara jęknął i zbliżył usta do jej dłoni. Temari ciężko oddychała, ale nie cofnęła dłoni. Zacisnęła mocno oczy.

Nagle zawyła z bólu i wyszarpnęła dłoń, najpierw uderzając nią z hukiem o kraty. Krew mocno płynęła z dłoni, którą teraz przycisnęła do ciała. W dłoni brakowało kawałek mięsa.

Gaara oblizał się ze smakiem, ale już po chwili spojrzał na nią z pragnieniem.

- CHCĘ WIĘCEJ! - ryknął.

Temari pokręciła głową.

- Nie, Gaara, nie mogę, zrobisz mi krzywdę…

- NATYCHMIAST! - skoczył w stronę krat, znów przypominał Gaarę sprzed kilku lat.

Temari rzuciła się w stronę drzwi i wybiegła z więzienia.

Gaara czuł jak mocno kręci mu się w głowie. Nie był w stanie myśleć…

*

Kilka dni później Kankurō odwiedził Gaarę. Gaara stał w głębi celi i wyglądał jakby opadł z sił.

- Hej – Kankurō przywitał się lekkim tonem, ale było słychać, że tylko udaje wesołość.

Gaara nic nie odpowiedział.

Kankurō odetchnął głęboko i podszedł do krat. Wsunął dłoń do celi i powiedział z dziwnym wyrazem twarzy:

- Proszę.

Gaara odsunął się gwałtownie, przyklejając do ściany.

- Nie chcę… Przestań – szepnął Gaara.

Kankurō westchnął.

- Temari czuła się winna, że uciekła od ciebie, dziś chciała tu przyjść, ale ja powiedziałem… że teraz moja kolej, by mieć bliznę na ręce.

Gaara uniósł głowę.

- Nic jej nie jest?

- Nie, była trochę zdenerwowana, ale ją uspokoiłem. No i trzeba było ją trochę połatać…

- Przepraszam… Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło…

- Nic się nie stało… W tym więzieniu musi być okropnie.

- Odsuń się, nim znów stracę nad sobą panowanie…

- Jak chcesz – Kankurō cofnął dłoń – Ale mam coś dla ciebie, chcesz? - uśmiechnął się do niego i wyjął coś z kieszeni i podał mu przez kraty.

Gaara odetchnął głęboko. Była to niewielka fiolka z krwią.

- Czyja to? - wychrypiał.

- Moja. To był mój pomysł. No weź – podał mu fiolkę – To powiesz mi wreszcie, kto cię tak urządził? - wskazał na jego twarz.

- Nie powiem ci.

Kankurō westchnął ciężko.

- Wiedziałem, że tak odpowiesz. Ale my i tak sami to wybadamy, wiesz? - powiedział z uporem.

- Nie! - Gaara wydawał się być przestraszony jego słowami.

- Ale dlaczego nie?

Gaara odłożył fiolkę i usiadł na pryczy. Milczał.

Kankurō nagle wpadł na pomysł.

- Gaara, mam prośbę.

Milczenie.

- Może… mógłbym pogadać z Shukaku?

Gaara odpowiedział dopiero po chwili.

- Niby jak? - jego głos był słaby, jakby nie miał w sobie sił do życia.

- Będziesz przekazywał mi jego słowa.

- Dobrze…

- No dobra więc zaczynamy… - Kankurō wydawał się być odrobinę zmieszany – Umm… Cześć, Shukaku, możemy chwilę pogadać?

- Jasne, mów – Gaara powtórzył słowa Shukaku pusto, bez żadnej intonacji.

- Więc… Już wcześniej chciałem ci podziękować za pomoc Gaarze, ale w końcu tego nie zrobiłem, tyle się działo…

- Spoko.

- Więc dziękuję, że przy nim jesteś i przykro mi, że jesteś w tym bagnie.

- Taa… Też mam dość. Ale staram się jakoś wspierać Gaarę. Przepraszam za ten cyrk kilka dni temu, nie byłem w stanie…

- Nie ma o czym mówić.

Gaara powtarzał mechanicznie słowa Shukaku, choć nawet nie myślał o tym, co mówi. Nie słuchał ich rozmowy, nie był w stanie się na niczym skupić, więc cieszył się, że oni rozmawiają, a on sam nie musi nic mówić. Chciał już zostać sam…

- Chcę żebyś wiedział, że… Ja i Temari od samego początku próbujemy was stąd wyrwać. Najpierw pomyślałem o ucieczce, ale w tej sytuacji to chyba nie jest najlepszy pomysł… - mówił Kankurō – Więc teraz skupiamy się na tym, by wypuścili was oficjalnie, ale to cholernie długo trwa… Wiesz, ja nie mogę nic obiecać, ale na pewno was nie olejemy.

- Jasne. Jakoś to będzie – Kankurō nie był w stanie usłyszeć tonu głosu Shukaku w bezbarwnych słowach Gaary, ale był niemal pewien, że jego głos nie był zbyt pewny siebie.

- Więc… dziękuję za rozmowę, Shukaku.

- No cześć.

Kankurō spojrzał na Gaarę, który nadal siedział pochylony.

- Gaara…? Dzięki za umożliwienie mi rozmowy z Shukaku. Pomagamy chwilę?

Gaara nic nie odpowiedział.

- No to… - Kankurō się zmieszał – Ja… idę już, ale jeszcze wrócę. Pa, Gaara.

Nikt mu nie odpowiedział, a on, nieznacznie zgarbiony, poszedł w stronę wyjścia.

Kilka godzin później tamten mężczyzna znów go zaatakował. Gaara wypił już krew Kankurō, rzucił się na nią, gdy ten tylko wyszedł, ale i tak wiedział, że tak mała jej ilość wcale go nie uspokoi. Teraz jeszcze bardziej bał się, że tym razem nie zdoła spokojnie znosić bicia.

- Wiesz, czemu tu jestem? - warknął – Odkąd zabiłeś moją żonę całkiem się załamałem i próbowałem cię dorwać, ale nie udawało mi się to. Wtedy nie mogłem znieść tej niesprawiedliwości. Żyłeś sobie na wolności, a ona była martwa! Ta wściekłość sprawiła, że zaatakowałem jakiegoś faceta. To wszystko twoja wina! - mówił między jednym a drugim kopnięciem – Myślisz, że nie wiem, jakim świrem jesteś? Słyszałem jak wrzeszczałeś do tamtej kobiety, co cię odwiedziła! Ale przynajmniej teraz doparła cię sprawiedliwość i skoro już miałem szczęście cię tu spotkać, to żywy stąd nie wyjdziesz!

Gaara skulił się na podłodze i odruchowo odliczał czas, gdy znów będzie zamknięty w celi. Sam, bez tego mężczyzny.

Miesiące mijały, a Gaara zdołał jakoś poradzić sobie z kolejnymi pełniami, choć czasem było bardzo trudno, a on wył głośno, zastanawiając się, kiedy inni więźniowie zdenerwują się, że nie daje im spać. Shukaku wciąż się od niego nie odsunął, ale Gaara czuł, że i on ma coraz bardziej dość tej sytuacji i bał się, że w końcu to się stanie. Co wtedy zrobi, całkiem sam?

Pewnego dnia przyszedł do niego Kankurō i poważnym tonem powiedział:

- Już wiemy, kto ci to robi.

Gaara spojrzał na niego gwałtownie.

- To nie było łatwe, byśmy się dowiedzieli, skoro ty uparłeś się, że będziesz milczeć, ale… W końcu nam się udało. Kto by pomyślał, że sława ojca nadal cokolwiek znaczy… - westchnął i dodał z mocą – I wiesz co? Pozbyliśmy się go już. Został gdzieś przeniesiony. Nie wiem gdzie i szczerze mam to w dupie, ale… Pewnie chciałbyś wiedzieć: nie, nic mu nie zrobiliśmy, ale cholernie mnie kusiło. Powstrzymałem się tylko dlatego, że pewnie to ty czułbyś się winny.

Gaara nadal milczał.

- No i – kontynuował – Nadal nie udało nam się jakoś ciebie stąd wyrwać, ale spróbuj się pocieszać, że skoro TO nam się udało, to… - spojrzał na Gaarę i uśmiechnął się – Kocham cię, Gaara, trzymaj się.

I wyszedł, bo przywykł już do tego, że Gaara, odkąd tu jest, niemal się do nich nie odzywa.

Jakiś czas później do Gaary przyszedł jeden ze strażników i oświadczył, że „odsiedział już swój wyrok”. Gaara tępo gapił się na niego, myśląc, że to żart, ale wtedy zobaczył za jego plecami rodzeństwo.

Podniósł się chwiejnie i ruszył za nimi przez więzienie. Temari płakała i widział, że bardzo chciałaby go objąć. Spojrzał na jej dłoń, na której miała dużą bliznę. Poczuł wyrzuty sumienia, ale i tak nie umiał znaleźć słów, więc milczał.

Wrócił do domu, ale był tak skołowany, że niemal nic z tego nie rejestrował. Temari powiedziała mu, że w tamtej jaskini i w więzieniu był łącznie cały rok i że po wielu ich upartych rozmowach z władzami wioski, uznano, że „Odpokutował już za swoje czyny”.

Potem poszedł do swojego pokoju nic nie jedząc ani nie myjąc się i jedynie leżał na łóżku. Shukaku długo śmiał się z radości w jego głowie, ale on nie umiał się cieszyć. Leżał skulony i zastanawiał się, czy jego myśli już zawsze będą takie powolne i czy w końcu uda mu się skupić na czymkolwiek.

Przez kilka tygodni jedynie jadł coś raz dziennie i nadal tylko leżał. Jego rany na ciele się zagoiły, ale on wciąż czuł lęk. Czy tak już będzie zawsze?

*

Po jakimś czasie w końcu doszedł do siebie i powrócił do wykonywania misji razem z rodzeństwem. Choć podczas tamtej rozmowy z nimi, gdy dowiedział się o śmierci ojca, powiedział im wiele tajemnic o sobie, to jednak nie miał odwagi zdradzić im wszystkiego, bo czuł wstyd. Jedną z tajemnic, której im nie zdradził było to, że nie był w stanie sypiać.

Zawsze gdy byli wspólnie na jakiejś misji, odchodził od nich, twierdząc, że nie chce być blisko. Gdy się pogodzili, mówił że chce chwilę pobyć sam i zaraz się położy.

Właściwie to, że tyle lat nie mieli o niczym pojęcia nie było dziwne: tak naprawdę nikt w wiosce, może z wyjątkiem jego ojca, nie wiedział nic o Shukaku. Gaara również sam musiał do wszystkiego dochodzić, bo w Sunie nie było nawet książek na ten temat.

Nie wiedział, czemu wciąż ciągnie te kłamstwa i co zrobi, gdy w końcu prawda wyjdzie na jaw, ale nie miał odwagi sam tego zmienić. Shukaku nie komentował jego decyzji.

Kolejną tajemnicą była reakcja jego i Shukaku na pełnię. Już bez tej wiedzy Temari bardzo się o niego martwiła, a on wmawiał sobie, że to z troski o nią kłamie.

Gdy tylko była taka możliwość, starał się wybierać terminy misji przed lub po pełni, a te dni spędzał sam w swoim pokoju, zamknięty na klucz i tłumaczył się złym samopoczuciem.

Teraz, gdy obiecał sobie, że się zmieni, naprawdę bał się pełni i czuł lęk przed nią już na kilka dni przed. Kiedyś pełnia była dla niego radością, bo razem z Shukaku mieli więcej sił i chęci, by zabijać i niszczyć wioskę. Teraz zapamiętał terminy kolejnych pełni i jeszcze nim się zaczynała, czuł w sobie i w Shukaku narastającą agresję.

Ale te noce miały też jeden plus. On i Shukaku jeszcze bardziej zbliżyli się do siebie i dużo rozmawiali. Nawzajem pocieszali się, że dadzą radę, a Shukaku pomagał mu nie zasnąć.

Ale pewnego razu nie udało mu się spędzić pełni w wiosce. Na kilka dni przed nią wybrał się z Temari na misję, a on policzył, że uda im się ukończyć ją i powrócić do domu na czas. Wiedział, że ryzykuje, ale władze wioski nie pozwoliłyby im przesuwać misji w nieskończoność.

Byli na granicach Suny, a wokół rozciągała się pustynia. Do domu mieli bardzo daleko, więc musieli przenocować w niewielkiej chatce. Gaara czuł złość. Kilka godzin i już byliby w wiosce, a on mógłby spędzić tę noc na dachu, jak zwykle…

Chatka była na tyle mała, że tym razem nie miał osobnego pokoju. Położył się na łóżku po drugiej stronie pomieszczenia i przymknął oczy. Temari jeszcze się nie położyła.

- Dalej jej nie powiesz? - zapytał Shukaku.

Gaara westchnął.

- Nie wiem, Shukaku…

Odwrócił się tyłem do Temari, planując udawać, że śpi.

- Dobranoc, Gaara – powiedziała Temari i usłyszał jak kładzie się do łóżka.

Nic nie odpowiedział, starając się oddychać spokojnie, bo wiedział, że tak robią ludzie, gdy śpią.

Leżał tak długo, już z otwartymi oczami, widząc wokół jedynie ciemność. I on i Shukaku czuli w sobie ogromne napięcie związane z pełnią. Jeszcze tylko trochę, Temari zaśnie, a on może wyjdzie przed dom… Nocne powietrze zawsze odrobinę mu pomagało.

Czekał i wydawało mu się, że minęły wieki, jakby znów musiał spędzać noce w więzieniu. Nie, nie chce o tym myśleć…

Nie był pewien, czy Temari na pewno śpi, ale nie chciał nic do niej mówić, by to sprawdzić. Wstał cicho i wyszedł na zewnątrz. Odetchnął głęboko zimnym powietrzem i to pomogło mu poczuć się mniej śpiącym. Usiadł na piasku i zapatrzył się na gwiazdy.

- Damy radę, Gaara – powiedział Shukaku – Już nie raz daliśmy.

- Taak.

Obaj milczeli długą chwilę. Gaara pomyślał, że teraz już jakoś wytrzyma do rana. Nagle uderzyła w niego gwałtowna fala nienawiści Shukaku.

- Shukaku…? - zdołał jeszcze jęknąć, ale on jedynie w odpowiedzi warknął dziko.

Gaara poczuł, że serce mu gwałtownie przyspiesza. Tak nagle… Nie zdoła zapanować nad tą nienawiścią, która wypełniała go całego.

- Gaara, przepraszam!… - jęknął Shukaku, a potem już tylko warczał w jego głowie i nie było z nim żadnego kontaktu.

Gaara poczuł, że zaczyna się przemieniać. Nie musiał nawet patrzeć, by widzieć, że jego lewa ręka pokrywa się piaskiem, bo czuł to dziwne, nieprzyjemne mrowienie w kończynie.

Temari jest tak blisko, a on jest tu całkiem sam. Nie ma nikogo, kto by ich powstrzymał, gdyby zrobili jej coś złego…. Panika chwyciła się za gardło.

Nie myśląc ani chwili wstał na trzęsących się nogach i pobiegł przed siebie, głębiej w pustynię. Jak najdalej od Temari, a wszystko będzie dobrze.

Wiedział, że jemu nic nie grozi; w więzieniu nigdy nie zdołał skrzywdzić samego siebie, choć nie raz bardzo się starał – zawsze powstrzymywał go piasek.

Biegł i biegł, czując że ten wysiłek trochę pomaga pozbyć mu się złości. Głowa pękała mu z bólu i czuł, że kolejne części jego ciała również zamieniają się powoli w ciało Shukaku.

Nigdy jeszcze przemiana nie trwała tak długo, ale też nigdy wcześniej nie próbował z nią walczyć. Czuł, że nawet myśli sprawiają mu trudność, było w nim już tylko pragnienie zabijania i niszczenia…

Padł na piasek, modląc się, by był już wystarczająco daleko od Temari, by nic jej nie groziło, gdy nastąpi całkowita przemiana. A nie łudził się, że nie nastąpi…

- Gaara, GAARA! - usłyszał czyjś głos, ale nie miał sił, by w jakikolwiek sposób zareagować. Nie interesowało go, czego ktoś od niego chce. Chciał tylko tu leżeć, był tak słaby…

- Gaara!

Warknął, gdy ktoś ponownie krzyknął. Poruszył się powoli. Z wielkim trudem zdołał ustalić w swojej głowie, że był to głos Temari. Cholera.

Uniósł się szybko i zakręciło mu się w głowie. Dotarło do niego, że jest nagi, ale w tej chwili był zbyt słaby, by się tym przejąć.

- Gaara, tak strasznie cię przepraszam! - teraz już bez problemu odkrył, że ten głos należy do Shukaku.

- Nic się nie stało – odparł w myślach.

To było prostsze, niż gdyby miał odpowiedzieć Temari na głos. Ale wiedział, że w końcu musi jakoś jej pokazać, że słyszy, bo Temari będzie dalej się martwić.

Po chwili usiadł z trudem.

- Proszę – Temari zdjęła z pleców narzutę, którą czasem przykrywali się na pustyni, by uchronić ciała od piasku. Nie patrzyła na niego, gdy to mówiła.

Położył ją sobie na biodrach i nadal milczał. Bał się tej rozmowy.

- PRZEPRASZAM, Gaara! - głos Shukaku był płaczliwy i pełen desperacji.

Odruchowo pokręcił głową.

- Przemieniłeś się, prawda? - szepnęła delikatnie Temari, kucając przed nim.

Jeszcze mocniej odwrócił od niej głowę. Nagle zrozumiał: nie może jej dłużej okłamywać.

Wokół nich zaczynał się dzień, słońce na pustyni stawało się coraz bardziej nie do zniesienia. Nie chciał, by coś im się stało, ale wiedział, że jeszcze nie powie tego teraz, straci tę odrobinę odwagi, którą miał w sobie.

Nadal czuł ogromną słabość po nieprzespanej nocy. Teraz pora na jego technikę, może to też dobry moment, żeby…?

- Temari, muszę ci coś powiedzieć – powiedział głucho, ze wzrokiem wbitym w swoje nowe okrycie.

- Dobrze, ale chodźmy najpierw do chaty – powiedziała wstając.

Gaara pokręcił głową.

- Nie, proszę….

Wyczarował wokół nich kopułę z piasku, jak tamtej nocy, gdy zginął Yashamaru, ale wtedy zrobił to nieświadomie…

- Wejdź pod nią – powiedział, a Temari skinęła głową i zrobiła to.

Nie było pod nią zbyt wiele miejsca, bo Gaara zużył na nią resztę swojej czakry, więc Temari przycisnęła się do ścianki, by go nie dotykać.

Pewnie w innym momencie cała ta sytuacja byłaby bardzo groteskowa, ale on był zbyt zdenerwowany, by to teraz odczuć.

- Słucham – zachęciła go, zerkając w jego stronę.

Gaara milczał długą chwilę; nie widział od czego zacząć.

- Ja was okłamałem – powiedział, czekając na jej reakcję.

Temari westchnęła cicho.

- Domyślałam się, że nie powiedziałeś nam wszystkiego, to musiało być dla ciebie bardzo trudne – szepnęła.

Nie wydawała się być obrażona. Gaara był zaskoczony.

- Naprawdę…?

- Oczywiście, Gaara. Nie miałeś obowiązku mówić nam wszystkiego, każdy ma swoje tajemnice.

Gaara odetchnął głęboko ciężkim piaskiem pustyni o tej porze dnia.

- Ja… nie mogę spać – zaczął od pierwszej sprawy, która przyszła mu do głowy, bo nie miał ochoty dalej się zastanawiać, od czego zacząć.

- Wiem, to pewnie była dla ciebie trudna noc – powiedziała szybko.

Gaara nagle zrozumiał, że Temari nie mogła inaczej zareagować. Przecież kto by w to uwierzył?… Musi zacząć jeszcze raz.

- Nie śpię nigdy… - powiedział słabo – Od urodzenia.

Temari długo milczała, w końcu odzyskała głos.

- Gaara, ale to… niemożliwe.

- Wiem – westchnął – ale to prawda. Ja… To za sprawą Shukaku. On… yyy… - szukał odpowiednich słów, by go nie urazić, ale Shukaku wciąż jedynie szlochał w jego głowie – gdybym zasnął, zjadałby moją duszę kawałek po kawałku.

Temari jęknęła, zasłaniając sobie usta dłonią.

- Ale… Gaara…! - powiedziała jedynie.

- Zawsze tylko udawałem przed wami, że śpię.

- Ale nie da się żyć bez snu! - zaprotestowała.

Wzruszył jedynie ramionami.

- Sam do końca tego nie rozumiem. Ale, jak widzisz, nie umarłem.

- To koszmar… Tyle lat. Ale… - odwróciła głowę i spojrzała na niego w zaskoczeniu – skąd bierzesz czakrę każdego dnia, skoro ona w większości regeneruje się podczas snu?

- Na początku wciąż czułem, że brak mi sił. Ale z biegiem lat Shukaku pomógł mi opracować technikę, która… dodaje mi czakry, choć też trochę jej zabiera. Jednak nie znam innego sposobu.

Temari skinęła głową, usta wciąż miała lekko uchylone.

- Ja… zawsze wykonuję ją z samego rana, nim się obudzicie, żeby nikt nie był tego świadkiem, skoro nie mówiłem wam prawdy. Dziś jednak nie miałem na to czasu, chcesz zobaczyć? - sam był zaskoczony tą propozycją, ale skoro już i tak powiedział jej prawdę…

Skinęła głową.

- Masz dość czakry? W końcu się przemieniłeś…

- Sądzę, że tak.

- Zawsze mogę ci pożyczyć – zasugerował Shukaku, a on poczuł wzruszenie.

- Nie, chyba mi wystarczy – odparł – Ale dziękuję.

Odetchnął głęboko, by móc się skupić. Usiadł po turecku, zamknął oczy i poczuł jak czakra porusza się wokół niego.

Temari westchnęła z zaskoczenia. Gaara wiedział jak wygląda to z zewnątrz: małe, błyszczące drobinki, unoszące się nad nim.

Minęła dłuższa chwila, a on poczuł, że czakra do niego powraca.

- Już – powiedział, zerkając na nią. Serce biło mu mocniej – Chcę powiedzieć ci coś jeszcze – dodał po chwili wahania, ale wiedział, że musi to powiedzieć – Przemieniłem się wczoraj, bo… Pełnia wpływa na mnie i na Shukaku. Wtedy obaj stajemy się bardziej agresywni.

Temari wytrzeszczyła oczy.

- Więc… byłeś w stanie tyle czasu to przed nami ukrywać? Naprawdę…?

Spuścił głowę.

- To nie było proste, ale… Jakoś dawaliśmy radę, ale wczoraj… było mi o wiele trudniej.

- Powiedz jej, że to moja wina! - krzyknął Shukaku – Żeby nie myślała, że to twoja!

- Tym razem… to Shukaku stracił nad sobą panowanie i nie byłem w stanie…

Temari pokiwała głową.

- Obudziłam się rano, ciebie nie było. Pomyślałam, że pewnie jesteś na zewnątrz, ale nigdzie cię nie widziałam, więc… zaczęłam się martwić. Długo nie mogłam cię znaleźć, ale w końcu jakoś mi się udało. Wracamy już do chaty? Są tam chyba jakieś twoje dodatkowe ubrania. W końcu będziemy mogli wrócić do wioski – uśmiechnęła się do niego – I… dziękuję ci za szczerość, Gaara. To wiele dla mnie znaczy, bo wiem, że nie było ci łatwo się tym ze mną podzielić.

- Dobrze. Jeszcze jedno… Możesz przekazać to wszystko, co ci dziś powiedziałem Kankurō? Nie chcę przechodzić przez to drugi raz, a chcę, by on też wiedział.

Temari wydawała się być trochę zaskoczona jego słowami, ale powiedziała:

- Oczywiście.

Gaara wstał ostrożnie, oplatając narzutę wokół bioder. Szli powoli w stronę chaty.

Chwilę się pakowali, Gaara się ubrał, a potem ruszyli w stronę wioski.

Gaara zagadnął Shukaku:

- A czy ty…. jesteś w stanie panować nad tym, czy zjadasz moją duszę?

- Nie, nie panuję… Inaczej bym ci tego nie robił, teraz gdy już się lubimy. Nie wiem, jak to się dzieje, ale to chyba jest automatyczne. Jakby wtedy nie panował nad sobą, choć próbowałem.

- Rozumiem – powiedział cicho Gaara – Nie zadręczaj się tym, skoro to nie twoja wina.

- Dziękuję, Gaara.

Jakiś czas szli w milczeniu, gdy w pewnej chwili Temari powiedziała:

- Tak mi przykro, że musisz przez to wszystko przechodzić. Nie wyobrażam sobie, jakby to było, gdybym to ja nie mogła w ogóle spać i musiałabym obawiać się pełni.

- Przywykłem… choć to nadal trudne – odparł w zamyśleniu.

Czuł się już lepiej, choć wiedział, że skutki przemiany będą utrzymywały się jeszcze cały dzień, jak było zawsze.

- Bardzo cię podziwiam, Gaara – kontynuowała – Ja… wiem, że bym tego nie zniosła… I pomyśleć, że to mogłam być ja lub Kankurō, gdyby tylko okazało się, że zdaliśmy te testy ojca, choć do dziś nie mam pojęcia, na czym polegały. Wtedy na pewno bym…

Gaara gwałtownie zwolnił. W jednej chwili przyspieszyło mu bicie serca i oddech.

Nie, to żart, to na pewno jakiś żart…

- Spokojnie, Gaara… - powiedział ostrzegawczo Shukaku.

Ale on nie dbał już o to. Nie wiedział, czy byłby spokojniejszy, gdyby nie to dzisiejsze zajście. To już się nie liczyło.

- Więc ty mogłaś być na moim miejscu? - każde kolejne słowo wymawiał z trudem, oddychając gwałtownie – To ty mogłaś… nie spać, pragnąć krwi i zabijania, być nikim dla ojca, zabić własną matkę, to ty mogłaś… być znienawidzona przez wioskę?… - niemal się dusił, jednocześnie poczuł łzy w oczach.

Miał ochotę wyć. To mógł nie być on!…

- KURWA MAĆ! - ryknął, choć nigdy nie przeklinał.

To było za wiele, za wiele…

- Mogłem… nie mieć uszkodzonego mózgu, mogłem nie słyszeć ciągle w głowie głosu Shukaku, mogłem nie bać się pełni… - spazmatycznie łapał oddech – Mogłem być… wolny, zwyczajny… - gwałtownie pokręcił głową.

Temari w przerażeniu cofała się przed nim.

- My… myślałam, że ty wiesz, że ojciec ci powiedział… - szepnęła.

- Kankurō TEŻ WIEDZIAŁ? - ryknął.

- Tak… tak, on też… Gaara, błagam cię, ja myślałam, że…

- WIEDZIAŁEŚ?! - ryknął do Shukaku.

Nie zniesie tego, nie zniesie…

- NIE! - wrzasnął Shukaku – Nie miałem pojęcia! Nie wiem, na czym polegały te testy! Uwierz mi!

Głowę rozsadzał mu ból… Nie chce tego znosić, bać się każdego dnia, mógł… Po raz drugi w ciągu dwóch dni poczuł jak piasek wiruje wokół jego dłoni.

Doskoczył do Temari i nim zdążyła zaprotestować, ścisnął jej dłoń z ogromną siłą, wbijając paznokcie w skórę. Jęknęła z bólu.

Jakaś część niego chciała zabić Temari, rozszarpać ją za karę, za to, że on tak cierpiał, a nie ona… Ale druga część bała się ją skrzywdzić.

- Idź stąd… Uciekaj… Nim ci coś zrobię… - wysyczał.

- Co?! Nie! Nie zostawię cię tu…

- NATYCHMIAST! - wrzasnął, a ona drgnęła ze strachem i po chwili wahania uciekła przed siebie.

Padł na kolana, oddychając ciężko. Położył się na boku i rozpłakał.

Czemu on, dlaczego on, do cholery?!…

O dziwo przemiana nie nastąpiła. Leżał tak długo i płakał. Shukaku milczał.

- Chodź, Gaara, wrócimy do domu… - powiedział w końcu Shukaku. Jego głos był naprawdę delikatny.

Gaara jak w transie wstał i ruszył do Suny.

Gdy wszedł do domu, wciąż czuł się pusty. Temari skoczyła w stronę drzwi, gdy tylko go zobaczyła.

- Przepraszam cię, Gaara, byłam taka durna… - szepnęła.

*

Mijały kolejne miesiące, a Gaara miał wrażenie, że odkąd zaczął walczyć ze swoją złą naturą czuł się coraz gorzej. Czuł w sobie coraz silniejszą agresję, a jego ataki paniki i halucynacji były coraz trudniejsze do ukrycia.

Ale wiedział, że nigdy im o tym nie powie, to było coś, czego wstydził się najbardziej, a nie był w stanie nic z tym zrobić. Nie łudził się, wiedział, że pewnego dnia nie zdoła tego przed nimi ukryć, ale sam im nie powie…

Nagle poczuł falę lęku i już wiedział, że ma tylko dosłownie chwilę, nim nie będzie już dłużej nad sobą panował. Nie zawsze był w stanie przewidzieć, kiedy to się wydarzy, ale czasem czuł „to coś”. Nienawidził tego uczucia…

Wstał chwiejnie z fotela w salonie, na którym siedział z Temari i Kankurō i ruszył w stronę drzwi wejściowych. Czasem udawało mu się zaszyć w jednym z opuszczonych budynków niedaleko domu, bo wiedział, że nie może pójść do swojego pokoju, bo wszystko by usłyszeli przez drzwi.

Wyciągnął już rękę w stronę klamki, gdy Temari zapytała:

- Gdzie idziesz?

Zacisnął usta. Nie miał czasu na takie pytania.

W ułamku sekundy wiedział już, że nie zdąży, to koniec.

Upadł na kolana w przedpokoju.

- Nie! Gaara, co ci jest?! - krzyknęła Temari i pobiegła w jego stronę.

Gaara klęczał na podłodze i trząsł się cały. Jego oczy były dziwnie zamglone i nie odpowiadał, gdy Temari do niego mówiła.

Nagle zaczął się czołgać. Temari i Kankurō patrzyli na niego, oniemiali.

Gaara doczołgał się do rogu pomieszczenia i skulił się tam z kolanami podciągniętymi pod brodę.

- On coś mruczy… - powiedział Kankurō. Głos miał mocno spięty.

- Boję się, nie rób mi nic, proszę…

- My nic ci nie… - zaczęła Temari, ale Kankurō przerwał jej gestem.

- Spójrz.. - zaczął z wahaniem – On chyba nas nie widzi, on nie mówi do nas…

- Mamo, pomóż mi…

Temari nagle padła na kolana.

- Co ci jest…? - krzyknął Kankurō, ale ona jedynie pokręciła głową. Płakała.

Również usiadła z plecami opartymi o ścianę w pewnej odległości od Gaary.

- Nie wiem, co tu się dzieje, ale zostanę tu z nim i to przeczekam, może wtedy Gaara poczuje się lepiej.

Kankurō po chwili wahania usiadł na fotelu niedaleko nich. Długi czas nic się nie zmieniało. Gaara trząsł się na podłodze i szeptał do siebie, Temari siedziała obok niego i płakała w milczeniu, a on patrzył na nich.

W pewnej chwili wstał. Temari zerknęła na niego nerwowo, ale on jedynie sięgnął po magazyn, który leżał na stoliku koło nich.

Temari sapnęła ze złości.

- Jak możesz czytać w takiej chwili?! - krzyknęła – Gaarze coś jest, a my nie wiemy…

- Jeśli umiesz mu pomóc, zrób to, jeśli nie, pozwól mi czymś zając umysł, by nie oszaleć, a wtedy nadal będę przy nim.

- Nie używaj tego słowa! - powiedziała ze złością.

Kankurō zmarszczył brwi.

- Jakiego słowa? Aaa… „Oszaleć”? Ale ja nie mówię o nim, przecież wiesz.

Temari zacisnęła usta.

- Wiem, ale… słyszałam tyle razy, jak ludzie używali go, mówiąc o Gaarze, że… - podciągnęła kolana pod brodę.

- Dobrze, postaram się tego nie robić.

- Dziękuję.

Kankurō przyjrzał się jej uważnie.

- Nie płacz, proszę. To nie pomoże Gaarze.

Temari zacisnęła zęby.

- Wiem, że nie, ale nie umiem być tak spokojna jak ty… Nie wiem, co mu jest, nie przeraża cię to?

- Przeraża, bardzo, ale… Zmuszam się, by zachować spokój, bym mógł mu pomóc, gdyby coś się jeszcze stało…

- Myślisz, że to pierwszy raz? - szepnęła – On wyglądał, jakby się tego spodziewał! Myślisz, że on…? - zerknęła na brata.

- Że znów nam czegoś nie powiedział? To niestety możliwe… - Kankurō obrócił kolejną stronę magazynu, w ogóle na niego nie patrząc.

W ten sposób minęło kilka godzin. W pewnej chwili Gaara zamilkł.

Oparł głowę o kolana. W jakiś sposób czuł, że oni są obok. Siedział na podłodze. Ostatnie, co pamiętał to to, że próbował się gdzieś ukryć. Więc to znaczy, że mu się nie udało. Że oni po raz pierwszy…

Gwałtownie wbił paznokcie w udo. Marzył o tym, by zapaść się pod ziemię. Ale nie mógł przecież uciec od nich bez słowa, teraz już nie, nie po tym, co widzieli.

Milczał długą chwilę, czując wyraźne napięcie w powietrzu. Oni wiedzieli, że atak minął, pewnie przed chwilą mruczał coś do siebie, jak zwykle, więc zwrócili uwagę, gdy nagle przestał…

Cisza dźwięczała mu w uszach, a on bał się coraz bardziej. Ale teraz już nie może się cofnąć…

- Więc już wiecie… - powiedział cicho, nie unosząc głowy – Już wiecie…

Usłyszał skrzypnięcie. Skulił się odruchowo. Tak bardzo się bał ich reakcji…

- Gaara… - głos Temari dochodził z bliska, nie spodziewał się tego.

Zerwał się gwałtownie, nim zdążył zapanować nad tym odruchem.

Temari wytrzeszczyła oczy.

- Przepraszam cię!

Zmusił się, by ponownie usiąść na podłodze, choć jego serce zachowywało się, jakby był w niebezpieczeństwie.

- Ja… mam regularnie ataki paniki i… - zawahał się – halucynacje – Nie był pewien, co dziś wygadywał, ale miał wrażenie, że widział matkę, więc wolał i o tym im od razu wspomnieć.

Oboje milczeli. To go przerażało.

- Błagam was… - zaczął drżącym głosem – Nie odtrącajcie mnie z tego powodu…

Wydawało mu się, że Temari zaszlochała.

- Nigdy – usłyszał bardzo poważny głos Kankurō – Nigdy cię nie odtrącimy.

Odważył się unieść głowę.

Temari miała czerwone oczy i mokre od łez policzki, a twarz Kankurō była napięta jak nigdy dotąd, tak że niemal nie poznawał jego twarzy.

Nagle poczuł jakby pękła jakaś tama. Mówił i mówił, jak nigdy…

- Ja… to już się dzieje od lat. Ale mam wrażenie, że teraz częściej niż kiedykolwiek. Nie wiem, czy będzie jeszcze gorzej… Zawsze przed wami wtedy uciekałem, tak bardzo się bałem i wstydziłem. Mam tylko was i gdybyście uznali, że to dla was za dużo, że nie zniesiecie brata świra, to… - głos mu się załamał.

- Kocham cię, Gaara… - szepnęła Temari.

- Sądzę, że to jeden ze skutków uszkodzenia mózgu. Ja… mówiłem coś o matce, prawda? - zapytał. Bardzo mocno kręciło mu się w głowie.

- Tak – usłyszał napięty głos Kankurō.

- To jedyne, co pamiętam…

- Gaara… mogę o coś zapytać? - powiedziała Temari z wahaniem.

- Możesz, ale nie wiem, czy będę umiał odpowiedzieć na twoje pytanie.

- Co… - głos się jej załamał i przez chwilę walczyła sama ze sobą – co widziałeś, że tak się bałeś?

Milczał chwilę, myśląc.

- Nie umiem ci powiedzieć, zawsze wtedy się czegoś boję, zwykle jest to coś niezidentyfikowanego. Jacyś ludzie, stoją niedaleko, nie wiem, kim są i czuję, że chcą mi coś zrobić. Nie wiem…

- Dziękuję, że odpowiedziałeś, Gaara… - głos Temari nadal był bardzo napięty i drżący.

- Obiecaj nam coś – powiedział stanowczo Kankurō.

- Nie wiem…

- Nie będziesz już przed nami uciekał, gdy…

Zacisnął mocno pięść. Bał się takiej prośby…

- Nie wiem… boję się…

- Nie czułeś się odrobinę lepiej, gdy byliśmy obok? - zapytała Temari.

Zamyślił się. Nie zastanawiał się nad tym przedtem.

- Nie jestem pewien… Może czułem się… odrobinę bezpieczniej… - gdy to powiedział, dotarło do niego, że tak było w istocie.

- Więc już zawsze będziemy obok ciebie - powiedział stanowczo Kankurō.

Gaara pokręcił głową.

- Nie musicie marnować na mnie czasu.

- Nie marnujemy! - zaprotestowała Temari.

- Zawsze po ataku czuję się wykończony. Chcę… chcę pójść do mojego pokoju…

- Pomóc ci? - zaoferował Kankurō.

- Nie, dam radę… - powiedział.

*

Tamto wydarzenie było dla niego koszmarem, ale w jakiś dziwny sposób czuł, że jednocześnie bardzo zbliżyło ich do siebie.

Miał potem jeszcze kilka ataków, a oni nadal nie wydawali się mieć go dość. To go wciąż zaskakiwało a jednocześnie sprawiało, że czuł się trochę lepiej.

Pewnego dnia siedział z Temari z jej pokoju i rozmawiali.

Nagle usłyszał ten głos i zamarł.

- Gaara… coś się stało? - zapytała Temari.

Pokręcił głową, próbując się uspokoić.

- Nie ignoruj mnie, jestem przecież twoją matką!

Z całej siły spróbował skupić się na słowach Temari, ale to było niemożliwe.

- No i potem… on powiedział… Niezłe, nie, Gaara?

Docierały do niego jedynie strzępki zdań, które mówiła Temari. Widział jak zerknęła na niego wyczekująco, ale nie mógł jej odpowiedzieć, nawet improwizować, bo nie miał pojęcia, o czym mówi…

- NIE IGNORUJ MNIE, WREDNY BACHORZE! - wyła w głowie jego matka.

Zacisnął pięści, starając się uspokoić.

- Gaara, słyszysz mnie…? - dotarł do niego głos Temari.

Oszaleje, nie może przecież słuchać ich obu naraz…

- Potem, proszę… - szepnął do matki błagalnie.

- Dobrze, możemy porozmawiać potem – odparła Temari, a on zorientował się z lękiem, że musiał powiedzieć to na głos.

- NIE POTEM! JESTEM TWOJĄ MATKĄ! Jak ta mała szczeniara może być ważniejsza ode mnie?!

- Przecież to twoja córka… - wymruczał. Serce waliło mu mocno. Wiedział, że nie powinien mówić tego przy Temari, ale czuł, że zaczyna wariować. Zrobi wszystko, by matka przestała wyć w jego głowie, to boli…

- Gaara, o czym ty mówisz…? - zapytała Temari, a on i bez patrzenia na nią wiedział jak była przerażona jego słowami, słyszał to w jej głosie.

- ONA NIE JEST MOJĄ CÓRKĄ! Ten szczeniak też nie, tylko ciebie kocham, Gaara!

Gaara czuł, że dłużej tego nie zniesie. Złapał się za głowę i krzyknął ze złością:

- NIE MÓW TAK! Temari i Kankurō też są twoimi dziećmi! - dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że właśnie zdradził się przed Temari z charakteru swoich halucynacji.

Wstał z trudem i poszedł w stronę drzwi.

- Gaara…? - szepnęła Temari.

Nie miał odwagi na nią zerknąć, czuł ogromny wstyd, że Temari była świadkiem czegoś takiego.

- Potem… - wyszeptał – Błagam… Nie zniosę już, jak mama krzyczy… - powiedział nieprzytomnie i wyszedł z pokoju. Proszę cię, nie mów nic Kankurō – dodał jeszcze.

- Dobrze, Gaara… - usłyszał jej szept i wiedział, że Temari również jest przerażona.

Położył się na łóżku w swoim pokoju i szepnął.

- Już jestem tylko dla ciebie, mamusiu – wiedział, że tylko w taki sposób zdoła ją udobruchać, nieraz już tak było.

- Zawsze masz być dla mnie! - krzyknęła.

- Przepraszam.

Rozmawiali jeszcze długo, ale on i tak gdzieś z tyłu głowy miał myśl, że niedługo czeka go przerażająco upokarzająca rozmowa z Temari…

Matka w końcu umilkła w jego głowie, ale on nie poszedł od razu do Temari.

Długo leżał na łóżku i płakał. Czemu to on musi przechodzić przez tyle strasznych rzeczy?!…

W końcu wstał, całkiem wykończony i na trzęsących się nogach zapukał do drzwi jej pokoju, choć marzył tylko o tym, by uciec stąd jak najdalej.

- Proszę – usłyszał i wszedł.

Nie patrząc na nią usiadł na krześle obok jej łóżka. Milczał. Niech to ona zacznie tę straszną rozmowę.

- Gaara… - zaczęła mówić – To, co dziś usłyszałam… Ty… ty rozmawiałeś z naszą mamą, tak?

Gaara mocno zacisnął powieki. Nie będzie na nią patrzył, bał się lęku i zawodu w jej oczach, że ma tak nienormalnego brata…

- Temari, możesz zawołać Kankurō? Chcę mieć to już za sobą. - powiedział niemal niedosłyszalnie.

- Ale mówiłeś, że nie chcesz…

Pokręcił głową.

- Nie chciałem, byś ty mu mówiła, ale przecież nie mogę go już dłużej okłamywać…

- Dobrze – usłyszał jak wstaje i wychodzi i skulił się na krześle.

Tak bardzo bał się tej rozmowy, że niemal nie oddychał.

W końcu usłyszał ich kroki na schodach.

- Tak, o co chodzi? - zapytał lekko Kankurō.

On on niczym nie wiedział… Gaara nagle poczuł, że się przeliczył, że nie da rady mu powiedzieć…

Milczał długo, ale czuł, że oboje czekają na jego słowa, więc powiedział:

- Proszę cię, Temari, powiedz mu…

- N-naprawdę ja…? - powiedziała ze strachem – Boję się, że coś powiem nie tak, nie chcę cię zranić.

Prychnął. Czuł coraz większą złość do samego siebie.

- Nie możesz mnie zranić, mówiąc, że jestem świrem, bo przecież nim jestem… - wbrew sobie rozpłakał się gwałtownie.

- Gaara, nie mów tak… - szepnął Shukaku.

- Nigdy bym cię tak nie nazwała! - powiedziała Temari z mocą.

Pokręcił głową.

- Proszę, powiedz mu…

- Zaczynam się już bać… - powiedział ostrożnie Kankurō.

- Dobrze… w-więc… - zaczęła Temari – Rozmawialiśmy z Gaarą i nagle… on chyba zaczął z kimś rozmawiać… i… i… - przez chwilę jakby walczyła ze sobą – wtedy po jego słowach zorientowałam się, że mówi… d-do naszej mamy…

Kankurō milczał, a Gaara to doceniał.

- A potem wyszedł i… wiem tylko tyle, Gaara – dokończyła.

Nie patrzył na nią. Wiedział, że teraz w końcu MUSI się odezwać, choć tak bardzo się bał…

- Ja… mam halucynacje jedynie podczas ataków, ale… to jest jeden wyjątek. Słyszę i widzę mamę także w innych sytuacjach… To znaczy… - zacisnął powieki – Ona nie wygląda jak mama ze zdjęcia Yashamaru, jest… - bał się, że znów zacznie się z nim kłócić w jego głowie, ale póki co nadal milczała – brzydka, straszna, jak czarownica. Ma ostry, krzykliwy głos. Jest… okropna dla was, mówi, że tylko ja jestem jej dzieckiem. Dzisiaj tak krzyczała w mojej głowie, że musiałem wyjść, Temari, bo cię nie słyszałem. Potem udało mi się ją udobruchać, więc wróciłem do ciebie… - patrzył w bok, na okno, ale nawet bez patrzenia na nich czuł się okropnie. Jak osaczone zwierzę, zdane na ich osąd.

- Gaara… - szepnęła Temari, a on nagle zrozumiał, że nie jest w stanie powiedzieć mu nic, co nie byłoby niemiłe… Ponownie poczuł łzy pod powiekami.

- Pojawiła się, gdy byłem mały. Wtedy nie widziałem w tym nic dziwnego, w końcu każdy wiedział, że Shukaku jest we mnie, choć tylko ja go słyszałem, więc pomyślałem, że to normalne… - odetchnął głęboko – Potem stałem się zły i cieszyłem się, że ona tu jest, że mam kogoś, dla kogo jestem ważny i wyjaśnienie tego było mi obojętne. Ale gdy się pogodziliśmy, dotarło do mnie, że… że ona nie może istnieć naprawdę i… ukryłem to przed wami. Zawsze ją ignorowałem, gdy nie byłem sam.

W jednej chwili zerwał się z krzesła. Nie zniesie tego dłużej. Wszystko już zostało powiedziane.

- Przykro mi, Gaara, ale to niczego między nami nie zmienia…

Gdy został sam w pokoju powiedział do Shukaku:

- A ty… też ją słyszysz? - zapytał.

- Nie, Gaara – odparł Shukaku poważnym głosem.

- Jaki głos miała mama? - zapytał nagle.

Shukaku wydawał się być zaskoczony jego pytaniem.

- Miły, delikatny, kobiecy – odparł szybko.

Gaara zamyślił się.

- Czasem mama… to znaczy… - zacisnął dłonie w pięści – Czasem ten głos w mojej głowie jest miły i delikatny, choć rzadko – nie wiedział do czego zmierza, mówiąc to.

Następnego dnia ponownie spotkał się z rodzeństwem.

- Rozmawiałem z Shukaku o głosie mojej mamy… - odetchnął – znaczy, tej prawdziwej i… czasem słyszę głos ma… głos w głowie, który brzmi podobnie do głosu, który opisał mi Shukaku… - nie miał pojęcia po co to drąży i dręczy siebie i ich, ale nie umiał się powstrzymać.

- Mam takie jedno wspomnienie… - szepnęła Temari. Obaj na nią spojrzeli – Albo tylko sobie wmawiam, że to prawdziwe wspomnienie, bo miałam wtedy trzy lata, ale… Wydaje mi się, że pamiętam… dzień śmierci mamy, jej głos, gdy rozmawiałyśmy nim ona… - głos jej się załamał – Był taki miękki i delikatny. Nie wiem, czy to wspomnienie jest prawdziwe czy nie, ale bardzo je lubię… - uśmiechnęła się przez łzy.

- Shukaku podobnie opisywał jej głos… - szepnął Gaara.

- A może… - zaczął nagle Kankurō – może Gaara nie… może to nie są halucynacje! - powiedział nagle z pasją.

Temari się skrzywiła.

- Przestań, Kankurō… Nie dręcz go… - powiedziała słabo.

- Nie, przepraszam, nie to miałem na myśli, ja tylko… - pochylił głowę – Nic, przepraszam cię bardzo.

Gaara nie rozumiał, do czego zmierza brat, ale pokręcił głową.

- Nie, kontynuuj.

Kankurō zerknął nerwowo na Temari.

- Mogę? - zapytał ją.

Wzruszyła ramionami, ale wciąż miała zaciśnięte usta.

- Jeśli Gaara chce, żebyś dalej mówił… - powiedziała z niechęcią w głosie.

- Gaara… ja nie chcę cię zranić, po prostu pomyślałem, że może… ktoś igra z twoim umysłem, ktoś kto jest od nas starszy i znał mamę, więc może imitować jej głos w twojej głowie… Może ktoś, kto chce cię wykończyć…

- Ojciec nie żyje – powiedziała ostro Temari.

- Wiem – odparł – Ale może… nie wiem, ktoś z rady, kto uważa, że Gaara nie powinien żyć na wolności, że… no wiecie… jest „tylko bronią”… - dodał cicho – Ale ja tak nie uważam! - krzyknął.

- Nie wiem, Kankurō… - powiedziała Temari z powątpiewaniem.

- A może… To znaczy… Nie zrozumcie mnie źle, może to jakaś magia… No bo!… - powiedział, by Temari, która już otwierała usta, mu nie przerwała – przecież demon może mieszkać w ciele Gaary i piasek naszej zmarłej mamy może go ochraniać przed atakami, więc może… sam już nie wiem, nie słuchajcie mnie… - dodał zrezygnowany – Nie chciałem cię zranić, Gaara.

- Nie zraniłeś…

Gaara zamyślił się. Sam już nie wiedział, która wersja przerażałaby go bardziej. Myśl, że był jeszcze większymi świrem, czy raczej to, że ktoś w wiosce aż tak bardzo chce go zniszczyć, nawet teraz, gdy jego ojciec już nie żył.

Ale nigdy już nie powrócili do tego tematu, bo żadne z nich nie znalazło dowodu na poparcie tej tezy.

*

Leżał pewnego dnia na łóżku, gdy nagle Shukaku wrzasnął:

- Zrób coś w tym w końcu, mam dość!

Gaara już miał odpowiedzieć: „A z czym?”, ale nie zrobił tego, bo przecież wiedział.

- Przepraszam… ja po prostu.

Od jakiegoś czasu odczuwał coraz większe pragnienie w sobie… Miewał myśli erotyczne i często łapał się, że myśli o TYM.

Ale on nie był osobą, która czułaby się dobrze z czymkolwiek, co dotyczyło tego typu tematów… przypomniał sobie, że prawie zapadł się pod ziemię, gdy pewnego razu Temari i Kankurō zabrali go do pokoju i zaczęli uświadamiać. Tak, to prawda, nikt nigdy z nim o tym nie rozmawiał i on sam też niemal nic nie wiedział, ale słuchać jak mówi mu o tym rodzeństwo….

Cały ten czas siedział na łóżku cały czerwony i patrzył w podłogę, a gdy tylko skończyli, uciekł z pokoju.

- Ale ja nie… - zaczął, ale nie miał pojęcia, co chce powiedzieć dalej.

Shukaku westchnął.

- Nie jesteś dzieckiem, dobrze wiesz, co mam na myśli! To ty jesteś człowiekiem, nie ja, nie muszę ci chyba tego tłumaczyć!

Tak, wiedział, co Shukaku ma na myśli, ale… Wstydził się.

- Jestem demonem, do cholery! - powiedział Shukaku – Ludzkie sprawy zupełnie mnie nie interesują, ja nigdy nie czułem podniecenia, więc po prostu mnie zignoruj i…

Właśnie w takich chwilach najbardziej żałował, że Shukaku umie czytać jego myśli i uczucia…

- Przecież jak chodzisz do toalety, przebierasz się albo się kąpiesz to się mnie nie wstydzisz! - dalej drążył Shukaku – Daj spokój, myślisz, że nigdy nie byłeś świadkiem tego jak moi jinchūriki się masturbowali?! Uprawiali seks, do cholery, mieli dzieci, nie martw się niczym!

Przycisnął twarz do poduszki, czując jak jest czerwona. Tak, nie wstydził się, gdy się kąpał… Shukaku był z nim od zawsze, więc przywykł już do jego obecności przy kąpieli, gdy był mały, a potem już stało się do dla niego czymś oczywistym, ale to…

Miał nawet wrażenie, że gdyby Shukaku tu nigdy nie było, też by się wstydził. Sam siebie. Pewnie nadal ignorowałby to pragnienie w sobie, gdyby Shukaku nie rozpoczął tej rozmowy.

Przypomniał sobie ten dzień, jakiś czas temu, gdy poszedł do Temari i powiedział:

- Myślę, że jestem aseksualny.

Temari pokiwała głową z poważną miną.

- Wiesz, niestety nie wiem zbyt wiele na ten temat, nigdy nie czułam potrzeby, żeby o tym czytać, ale… Rozumiem, szanuję to i nie martw się niczym, to nic złego, Gaara… - uśmiechnęła się do niego.

- Zastanawiam się, czy to nie ma czegoś wspólnego z Shukaku… To znaczy… - powiedział skrępowany – Bo czytałem, że czasem aseksualność nie jest czymś, co się po prostu ma, a może wynikać z traum lub… uszkodzeń mózgu.

Temari jęknęła.

- Ale nie martw się – dodał szybko – Nawet jeśli… myślę, że to lepiej dla mnie, ja… i tak z moimi problemami i charakterem… chyba prościej, bym był sam. Temari…

Znów się uśmiechnęła.

- Cieszę się, że dziś mi zaufałeś. Nikomu nie powiem.

Pokiwał głową. Tak, tak jest lepiej. Kankurō był dla niego ważny, ale bał się, że ten powie coś dla żartu, co go jeszcze bardziej onieśmieli. Nie, na razie mu o tym nie powie…

Od tamtej pory minęło trochę czasu, a oni więcej już o tym nie rozmawiali. Czy jeśli dziś czuł to, co czuł to znaczyło, że jego przypuszczenia były mylne? Tak mało wiedział na ten temat.

- Nie mogę teraz… - szepnął, choć przecież jego myśli mógł usłyszeć jedynie Shukaku – Jutro, gdy nikogo nie będzie w domu…

- Potrzebujesz całego domu wolnego?

Gaara nic nie odpowiedział. Wiedział, że przesadza, ale i tak bardzo się stresował, więc poczuje się odrobinę pewniej, gdy na pewno nikt nie będzie mógł nagle wejść do jego pokoju…

Następnego dnia poczekał aż rodzeństwo wyjdzie z domu. Było wcześnie. Całą noc czuł zdenerwowanie.

- Shukaku… n-nie będziesz nic mówił? - zapytał nieśmiało – Ty naprawdę… nigdy tego nie czułeś?

Shukaku się nie zaśmiał, co tak często robił i Gaara to doceniał.

- Wiesz… w pewnym sensie czuję podniecenie, które czuje mój jinchūriki, ale to tylko jakby odległe echo. Jestem stworzony z czakry, przecież wiesz. Nie czuję głodu, nie muszę pić. Czuję jedynie pragnienie krwi. Wczoraj o czymś myślałem i mam pomysł, ok? Czasem praktykowałem to z Bunpuku, gdy chciał pobyć sam.

- Jak to sam? - zdziwił się Gaara – przecież… ty nie możesz wychodzić.

- Nie, ale mogę… nazywam to „wyjść do drugiego pokoju”. Nadal będę czuł to, co ty… Ale moja obecność będzie dla ciebie mniej wyczuwalna. Gdy będę mógł wrócić, powiedz to. I PRZYSIĘGAM, nie powiem na ten temat ani słowa, ok?

- Nie rozumiem… Jak to jest możliwe?

- To trochę tak, jakbym… znajdował się na samej granicy twojego umysłu, myślę, że to jest dobre określenie.

- Ja… dobrze. M-możesz teraz wyjść? - zapytał nerwowo.

- Już znikam.

Gaara czuł, że serce mocno mu bije. Czy każdy tak to przeżywał, czy tylko on? Odczekał chwilę i naprawdę wydawało mu się, że Shukaku jest jakby trochę dalej, że czuje jego obecność mniej intensywnie.

Położył się na łóżku i przez chwilę oddychał głęboko z zamkniętymi oczami, ale to nic nie dało. Nie będzie siedział tu cały dzień.

Odetchnął jeszcze raz i wsunął trzęsącą się dłoń w majtki.

Jakiś czas później leżał i oddychał ciężko. To było… tak, przyjemne, ale nie jakoś wyjątkowo bardzo. Czy inni odczuwali to mocniej? Pewnie tak, nie raz słyszał jak szepczą nad ten temat, dla wielu było to najlepsze uczucie w życiu. Chyba musiał przywyknąć, że i w tej kwestii różni się od innych.

Gdy już uspokoił oddech, wstał i poszedł się umyć. Jakiś czas stał pod prysznicem i rozmyślał. Chyba Shukaku miał rację, że przekonał go do tego. Czuł się odrobinę spokojniej.

Wrócił do pokoju. Odczekał jeszcze chwilę i dopiero wtedy powiedział z wahaniem:

- Shukaku… m-możesz już wrócić.

Mimo jego wcześniejszych słów wciąż bał się jakiegoś komentarza.

- Spoko – odpowiedział Shukaku. W jego głosie nie było ani odrobinę drwiny lub rozbawienia.

Po chwili już rozmawiali na inny temat, a Gaara był Shukaku za to bardzo wdzięczny. Od tamtej chwili prosił go co jakiś czas, by znów „wyszedł do drugiego pokoju” i nie czuł się już wtedy tak skrępowany.

Kilka dni później zdecydował się na kolejną rozmowę z Temari.

- Pamiętasz… naszą rozmowę o… o orientacji? - zapytał z trudem.

Skinęła głową, patrząc na niego z uwagą.

- Mogę ci o czymś powiedzieć?

- Oczywiście, że możesz.

- Bo ja ostatnio… - wiedział, że musi użyć konkretnego słowa, bo inaczej Temari nie zrozumie, ale sprawiało mu to trudność – masturbowałem się i… zastanawiam się, że chyba myliłem się, co do aseksualności i…

Temari sięgnęła do szafki i podała mu jakąś książkę.

- Proszę. Kiedy mi o tym powiedziałeś, poczułam, że muszę dowiedzieć się więcej, by móc cię lepiej zrozumieć i… udało mi się zdobyć tę książkę. Przeczytałam ją całą i teraz wiem już więcej. Nie, to nie znaczy, że się myliłeś. Każdy aseksualista jest inny, niektórzy się masturbują, inni nawet uprawiają seks. Wiesz, w naszym wieku dość ciężko jest nam odpowiedzieć sobie na pytanie o orientację, ale…

Gaara poczuł, że robi mu się gorąco, ale chciał o coś zapytać.

- Czy ty… nie musisz odpowiadać, ale…

- Możesz zapytać mnie o wszystko, naprawdę.

Skinął nerwowo głową.

- Czy ty się masturbujesz, czy czujesz podniecenie…? - nagle poczuł się okropnie, że zadaje jej takie pytania – Chciałem wiedzieć, czy to, co czuję jest normalne i…

- Tak, Gaara, robię to, już od kilku lat, więc mogłeś wahać się co do siebie. Ale wiesz… nie każdy musi umieć określić swoją orientację, nie trzeba się do tego zmuszać, ale jeśli czujesz się dobrze z tym, co ustaliłeś to nie neguj tego i nie martw się – uśmiechnęła się do niego krzepiąco – To dać ci tę książkę do przeczytania?

Skinął głową i wyciągnął po nią rękę.

*

Był bardzo zaskoczony tego dnia, gdy spotkał Lee. Czemu on nagle tak osłabł?

Wspomniał o tym rodzeństwu po powrocie do wioski i Temari powiedziała ostrożnie:

- Wspomniałeś, że to ta sama ręka i noga, którą ty… umm… może to są ślady po twoim ataku podczas egzaminu? - nie patrzyła na niego, gdy to mówiła.

Gaara długo milczał. Czuł się okropnie. Więc to naprawdę on…? Tak, to miało sens, niestety…

Miał to na uwadze podczas ich kolejnego spotkania. Ale wtedy wszystko wymknęło się spod kontroli. Lee ciągle za nim chodził a on czuł się z tym okropnie.

W końcu poprosił rodzeństwo o radę.

- To powiedz mu, żeby spadał – Kankurō wzruszył ramionami.

- No może niekonieczne tymi słowami… - powiedziała Temari – ale Kankurō ma rację. On nie ma prawa za tobą łazić, gdy ty tego nie chcesz.

Skinął głową i zrobił to, co mu poradzili, ale był kompletnie zaskoczony jego wyznaniem. Już jakiś czas temu doszedł do wniosku, że nikt nigdy go nie zechce i nawet lubił tę myśl. To niemożliwe… Nie wiedział, co z tym zrobić. Tak, on nie czuł nic romantycznego, ale z jakiegoś powodu lubił jego towarzystwo. Czy więc miał prawo spotkać się z nim ponownie?…

Wrócił do hotelu zamyślony. Rodzeństwo od razu na niego spojrzało.

- No i? - zaczął Kankurō – Czemu nie było cię tak długo? Tyle czasu mówiłeś mu, żeby spadał? - zaśmiał się.

Gaara milczał.

- Powiedziałeś mu to? - zapytała Temari.

Skinął głową.

- No i?

Gaara przez chwilę szukał odpowiednich słów.

- Więc… on powiedział, że… że coś do mnie czuje.

Kankurō się zaśmiał.

- Serio? OK… No i co mu na to odpowiedziałeś?

Spuścił głowę.

- Powiedziałem, że jutro możemy się spotkać – powiedział cicho.

Temari spoważniała.

- Chcesz tego, Gaara? Czy tylko nie chciałeś być niemiły?

- Ja nie wiem…

- Jesteś gejem? - zapytał Kankurō.

- Kankurō, przestań… - powiedziała ostrzegawczo Temari.

- Nie, chyba nie…

- Więc czemu go nie olałeś? - dopytywał Kankurō.

- Ja chyba jestem aseksualny – w końcu zdobył się na to, by powiedzieć o tym bratu – Ale… w jakiś sposób jestem go ciekaw, chcę poznać go lepiej.

- Dla mnie spoko – Kankurō wzruszył ramionami – To zaproś go do naszego hotelu. Nie będziemy ci przeszkadzać w twojej randce – Kankurō puścił do niego oko.

- To nie będzie randka – Gaara słabo zaprotestował.

Kankurō wzruszył ramionami.

- Jak tam sobie chcesz.

Kilka godzin później został w pokoju sam z Temari, a ona spojrzała na niego z powagą i powiedziała niepewnie:

- Myślałeś o tym jutrzejszym spotkaniu z Lee?

- Co masz na myśli?

- Gaara, proszę… nie obraź się na mnie – odwróciła wzrok od niego – Po prostu… ty dopiero niedawno się zmieniłeś, a Lee był tym, przy którym straciłeś panowanie i…

Gaara poczuł się okropnie a te słowa.

- Jasne… - wydusił – Jestem zbyt niebezpieczny, by…

- NIE! Proszę, nie mów tak. Chodziło mi tylko o to, że…

Odetchnął głęboko. Nie może dać się emocjom.

- Nie, Temari, masz rację.

- Mogę z wami zostać, jeśli się zgodzisz – powiedziała delikatnie – Będę w drugim pokoju, byście mieli więcej prywatności.

Gaara skinął głową.

- Dziękuję. Gdyby coś się stało… Powstrzymasz mnie?

Zajrzała mu w oczy.

- Tak, przysięgam, nie martw się tym. Skup się na tym, by wasze spotkanie było miłe. Cieszę się, że się na nie zgodziłeś. Lee wydaje się być miłą osobą.

*

Pewnego dnia Gaara powiedział do rodzeństwa:

- Boję się… Obiecałem sobie, że już więcej nie zabiję…

- I wierzymy w ciebie – przerwał mu Kankurō.

- Nie o to chodzi. Ja… mogę nie zabijać… dla przyjemności, ale… Jestem shinobi.

Temari pokiwała głową.

- Tak, też się tym martwiłam.

- Boję się, że nie dam rady… Że jeśli zabiję kogoś na misji, stracę nad sobą panowanie. Że znów zacznę zabijać nie tylko na misjach, że znów wrócę do dawnych zwyczajów…

Oboje milczeli.

- Ale co innego mi pozostało? Mam zmienić zawód? Nie wiem, czy jestem w stanie… robić cokolwiek innego. Jestem dobry w walce, ale ryzyko jest chyba za duże.

- Nie musisz zabijać na misjach! - zaprotestował Kankurō.

Wcześniej zawsze, gdy ich drużyna musiała kogoś zabić, Gaara z własnej woli brał to na siebie. Ale teraz…

- Tyle razy robiłeś to za nas, ale my… też jesteśmy shinobi i musimy nauczyć się zabijać… - Kankurō mówił to z ogromnym wahaniem. Zerknął na Temari.

Ona też wydawała się być przestraszona, ale powiedziała:

- Tak, masz rację… Damy radę, nie martw się, Gaara.

- Wtedy, w Konosze... Nie sądziłem, że to było moje ostatnie morderstwo… - powiedział bardziej do siebie niż do nich – I że tak będzie mi tego brakować… - zacisnął pięści.

Nagle zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Spojrzał nerwowo na swoje rodzeństwo, ale oni w żaden sposób nie skomentowali jego słów.

Dotrzymali słowa. Jakiś czas później Temari i Kankurō mieli na swoich kontach pierwsze morderstwa, a on jedynie walczył z nimi, a potem zostawiał im resztę, choć za każdym razem czuł się z tym okropnie.

Jakiś czas potem dostali misję, w której mieli pomóc powstrzymać Sasuke przed ucieczką z Konohy.

Gaara milczał całą drogę. Czuł, że dzisiaj będzie musiał…

W pewnej chwili zatrzymali się. Oboje nerwowo spojrzeli na Gaarę. Wiedział dlaczego. Teraz musieli się rozdzielić. Ich zadaniem była pomoc trzem różnym osobom.

- Gaara… - zaczęła Temari – Może… nie musimy się rozdzielać. Pomożemy jednej osobie, a potem razem pójdziemy do drugiej i…

Gaara pokręcił głową.

- Nie, nie mogę ryzykować, że ktoś umrze z mojego powodu – powiedział.

Więc się rozdzielili. Tak naprawdę wcale się nie zdziwił, gdy zobaczył przed sobą Lee. Może to było przeznaczenie?

Od razu wyczuł krew Lee. Płynęła obficie z jego ręki i nogi. Zacisnął mocno pięści. Tak, Temari miała rację. On mu to zrobił, a te rany wciąż się nie goją…

Podszedł do chłopaka w ich wieku. Więc to jego ma… Nie łudził się, że Lee w tym stanie da mu radę. Więc to teraz… pomyślał, a w głowie tak mu się kręciło, jakby miał gorączkę. Czy da radę?

Walka trwała jakiś czas, a on jakoś sobie radził. Tamten był coraz słabszy, więc to teraz…

Serce mocno mu biło. Stanął tyłem do Lee, bo bał się, że ten znów zobaczy szaleństwo w jego oczach. Czy zdoła… zabić tamtego i na tym poprzestać? Czy nie skrzywdzi Lee?…

Odetchnął głęboko, szykując się na zadanie śmiertelnego ciosu i…

Zamarł, gdy tamten padł przed nim martwy. To prawda, wspomniał, że jest śmiertelnie chory, ale to nie możliwe, takie przypadki się nie zdarzają…

Stał tak w bezruchu długą chwilę. Z trudem oddychał, coś w nim krzyczało z żalu, że nie może go zabić, a on bał się tych myśli…

Za jego plecami Lee krzyknął z radości.

- Tak! Gaara, udało się!

Nadal nie miał odwagi odwrócić się w jego stronę. Bał się, że Lee zobaczy wyraz jego twarzy i domyśli się…

- Gaara, udało ci się! - powtórzył Lee.

- Nie – odpowiedział, nie odwracając się – Nic się nie udało.

Gdy w końcu dotarł do domu, rodzeństwo już tam było. Oboje spojrzeli na niego z powagą.

- I…? - powiedział cicho Kankurō.

- On nie żyje – odpowiedział.

Temari westchnęła.

- Jak… jak się czujesz?

Spojrzał na nich.

- To nie ja… on sam umarł.

Oboje wytrzeszczyli oczy.

- Gość sam umarł? Co, potknął się i nabił na miecz? - nie dowierzał Kankurō.

- To niemożliwe! - dodała Temari.

- Tak, to niemożliwe… - powiedział słabym głosem – Ale tak się stało. Miałem nadzieję, że będę już miał to za sobą… Że nie będę już musiał się tak bać, ale… Idę do siebie, chcę odpocząć.

Odprowadzili go zmartwionym spojrzeniem.

Jakiś czas potem zabił podczas misji i zdołał dojść po tym do siebie. Nie stracił nad sobą panowania i co jakiś czas musiał znów to robić, choć nadal zwykle wyręczało go rodzeństwo.

*

Gaara nie był w stanie wyjść z szoku. Czy rada właśnie powiedziała mu, że chcą, by to on został kazekage? Ale… on ma piętnaście lat, jest byłym mordercą i… A może coś źle zrozumiał?

Patrzył na nich z lekko otwartymi ustami.

- Ja… miałbym zostać kazekage? - w końcu zdołał z siebie wydusić.

- Tak. Jesteś synem pana kazekage, jesteś bardzo silny i masz do dyspozycji Shukaku – powiedział mu członek rady.

Tak, był synem kazekage, ale… Nigdy o tym nie myślał, nie marzył, by zostać kazekage…

- Dobrze wiesz, że twój ojciec umarł, więc potrzebujemy nowego kazekage.

- Czy… mogę to przemyśleć? - zapytał słabo.

- Oczywiście. Masz czas do jutra.

I wyszli, a on miał w głowie gonitwę myśli.

Nie nadaje się do tego… Nie ze swoimi problemami. Oni o tym nie wiedzą, więc tym bardziej powinien odmówić. Ale czy wioska znajdzie sobie kogoś innego?…

Poszedł do domu i opowiedział o tym rodzeństwu. Temari złapała się za usta, a Kankurō powiedział:

- Wow… nieźle.

Rozmawiali długo.

- To dobry pomysł jak tak o tym myślę, wiesz? - powiedział Kankurō z przejęciem.

- Tak – Temari była bardziej poważna – Jesteś silny i odważny, dałbyś sobie radę, ale… To też bardzo trudne zadanie.

- Wiem… - szepnął.

Oni wierzyli w niego bardziej niż on sam…

- To i ja się wtrącę – odezwał się Shukaku – Kiedyś bym cię wyśmiał, ale przez ostatnich kilka lat udowodniłeś mi, że nadajesz się do tego. Masz o wiele lepsze serce niż twój ojciec, wioska na tym tylko zyska! - powiedział z przekonaniem.

Te słowa bardzo wzruszyły Gaarę.

- Dziękuję.

- Poradzisz sobie, stary! - krzyknął Kankurō – I ja będę twoim doradcą! - zmieszał się i dodał szybko – Znaczy… tak tylko mówię.

- A ja uważam, że byś się nadawał, Kankurō – uśmiechnęła się Temari – I oboje będziemy twoimi ochroniarzami!

- Ojciec zawsze chciał, byś to ty był jego następcą, Kankurō – powiedział cicho Gaara.

Kankurō milczał przez chwilę, a potem głośno prychnął.

- Ja się do tego nie nadaję, umarłbym z nudów! Ty jesteś o wiele poważniejszy i pracowity niż ja, Gaara! - wzruszył ramionami.

Gaara milczał. Oni naprawdę zapalili się do tego pomysłu. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale bardzo go to pokrzepiło.

Gaara rozmyślał o tym całą noc i zdecydował, że się zgodzi, choć nie do końca był przekonany o słuszności swojej decyzji.

Rano poszedł na spotkanie rady i oświadczył im, co postanowił.

- Ja… zdecydowałem się.

- Doskonale – członek rady ukłonił się przed nim, czego wcześniej nigdy nie robił - Za kilka dni odbędzie się uroczystość uczynienia pana kazekage. O wszystkim zostanie pan niedługo powiadomiony – ponownie się ukłonił i wyszedł.

Wrócił do domu i zaczął pisać przemowę, którą miał wygłosić jako nowy kazekage.

Trudno było mu się skupić. Wciąż widział przed oczami twarz ojca. Ale on na pewno nie byłby z niego dumny, nie cieszyłby się, że to właśnie on…

Wiedział, co chce przekazać w swojej przemowie, wiedział co chce napisać, ale… Gdy tylko wziął długopis do ręki, litery, które dopiero co napisał zaczęły latać mu przed oczami.

Zacisnął pięści, nagle poczuł ochotę, by się rozpłakać. Co on sobie wyobrażał?… Nie jest w stanie nic napisać ani przeczytać. Jak będzie jako kazekage podpisywał umowy i czytał je?

Może to dobrze, że jego mózg sam mu o tym przypomniał PRZED tym, jak został kazekage. Czy mógłby jeszcze teraz zrezygnować?

Nagle drgnął. Usłyszał za sobą jakiś hałas. Odwrócił się, za nim stał Kankurō.

- No hej, jak ci idzie ta przemowa? - zabrał od niego kartkę i przeczytał tych kilka zdań.

- Niezłe, ja nigdy nie umiałem się ładnie wysławiać. Ale czemu nie piszesz dalej? Już robisz sobie przerwę? - roześmiał się i usiadł na wprost niego przy stole.

Nagle dostrzegł łzy w oczach Gaary, gdyż ten nie zdążył na czas odwrócić od niego głowy.

- Co się stało? - powiedział poważnie.

- Nic… - nie chciał kłamać, ale jeszcze bardziej nie chciał powiedzieć mu prawdy.

- Możesz powiedzieć mi wszystko, nie wyśmieję cię – głos Kankurō był delikatny jak nigdy.

Gaara wahał się chwilę, serce mocno mu biło. Nagle zdecydował.

- Ja… nie mogę zostać kazekage.

Kankurō był naprawdę zaskoczony.

- No, co cię ugryzło? Ja rozumiem, że się boisz, to normalne, ale…

- Przestań! - krzyknął.

Kankurō był zaskoczony jego wybuchem.

- Wiem, jesteście moim rodzeństwem, chcecie mi wynagrodzić tamte lata, ale… Musicie być szczerzy… Ja… - odwrócił się nagle.

Do kuchni weszła Temari. Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła ich zmartwione miny.

- Mogę wyjść, jeśli…

- Nie… - powiedział Gaara – zostań, tak będzie lepiej.

Skinęła głową i szybko usiadła na wprost niego.

Gaara odetchnął głęboko i kontynuował, już trochę bardziej spokojny, ale i tak zdeterminowany, by powiedzieć im prawdę.

- Jestem świrem, nie nadaję się na shinobi, a co dopiero na…

Temari mu przerwała:

- Masz na myśli… ataki? - zapytała nieśmiało.

- To też, ale… Ja… Spójrz – ostro podał jej kartkę.

Przeczytała szybko.

- No co…? Początek przemowy…

- Tak – ponownie zabrał kartkę z jej ręki – A ja… - spojrzał na tekst – Widzę jedynie poruszające się, rozmazane literki – w końcu z siebie wyrzucił.

- Po-poruszające się? - zapytała słabo Temari.

- Tak… - zacisnął powieki – Mam tak od wielu lat. Pamiętacie jak czasem nie zgadzałem się przeczytać czegoś na lekcjach w akademii? - zapytał ich.

- No tak, ale myśleliśmy, że… - zaczął Kankurō.

- Że robię to na złość nauczycielowi – dokończył za niego Gaara.

- No… tak. A to nieprawda? - zapytał niepewnie.

- Nie… Ja… to się pojawia co jakiś czas a potem znika. Nie jestem wtedy w stanie nic przeczytać. Napisać też nie, bo nie widzę, co piszę, więc pismo jest bardzo niewyraźne… A nawet gdyby nie to… Jak mam ukryć przed całą wioską moje ataki? To się nie może udać…

- Przecież przez te lata też się nie wydało! - powiedział stanowczo Kankurō – Coś wymyślimy, będziemy cię kryć, gdy coś się będzie działo, prawda, Temari?

Temari pokiwała głową.

- Nie, to nie ma sensu – powtórzył Gaara – Nie musicie marnować na mnie tyle energii.

- Nic na ciebie nie marnujemy! Rodzeństwo jest po to, by sobie pomagać. Sam mówiłeś, że pragniesz zrobić coś dobrego dla wioski, by zadośćuczynić za tamte lata, więc to najlepszy sposób, prawda? - mówiła Temari – Gaara… Jesteś bardzo silnym i uzdolnionym shinobi, teraz gdy porozumiałeś się z Shukaku, on będzie wspierał cię w walce, masz ochronę absolutną dzięki piaskowi matki, jesteś bardzo inteligentny i sumienny. Do tego masz dobre serce, a to bardzo ważna cecha dla kazekage. I masz nas – wskazała na siebie i Kankurō – A oddani ludzie dla kage to skarb. Razem pomożemy wiosce i tobie, byś poczuł się wartościowy. Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, ale… Pozwól sobie pomóc, a wierzę, że okażesz się być wspaniałym kazekage.

Gaara milczał. Słowa Temari go wzruszyły, ale wciąż nie był do końca przekonany.

- Chcecie męczyć się ze mną całe życie?… - zapytał cicho.

Kankurō westchnął.

- Nie, chcemy być przy tobie, bo jesteśmy twoją rodziną. Ty też nam wiele dajesz od siebie.

- Chcę dodać jeszcze jedno – powiedział Gaara – Teraz… po tylu kłamstwach… Mogę powiedzieć, że wiecie o mnie już wszystko, nie ukrywam nic więcej. Wiem, że to późno, ale…

- Cieszę się, Gaara, że już nie musisz martwić się ukrywaniem czegoś przed nami.

Gaara nie zrezygnował z zostania kazekage i zdołał napisać i wygłosić przemówienie dzięki pomocy rodzeństwa.

Gaara odkąd został kazekage, marzył o tym, by jakoś móc się wykazać. By zrobić coś, co jednak przekonałoby radę i mieszkańców do niego. Pragnienie to wzmogło się w nim jeszcze bardziej, gdy usłyszał słowa Kankurō.

Czasem, gdy czekał, aż minie noc, wyobrażał sobie, jakby to było, gdyby któregoś dnia jakiś silny przeciwnik napadł na wioskę, a on mógłby wtedy bohatersko wszystkich obronić…

Wiedział, że to tylko durne mrzonki, które umilały mu długie noce, bo nigdy nie życzyłby czegoś takiego swojej wiosce.

Ale pewnej nocy jego wyobrażenia stały się koszmarną prawdą…

Siedział, jak zwykle na dachu, pogrążony w myślach, czekając aż nastanie nowy dzień. Nagle coś poczuł. Ciężko było to opisać, to było jedynie… przeczucie?

- Ty też coś czujesz? - zapytał szybko Shukaku.

- Tak, czuję… Jakby coś złego się zbliżało – powiedział Shukaku. Było słychać zdenerwowanie w jego głosie.

Gaara wstał z dachu i rozejrzał się czujnie.

Potem wszystko wydarzyło się niemal jednocześnie: został zaatakowany przez członka Akatsuki, obronił wioskę przed wybuchem i został porwany…

Niemal od razu stracił przytomność, a gdy się ocknął, poczuł ogromny ból, ból, jakiego jeszcze nigdy nie czuł.

Rozejrzał się z przerażeniem wokół. Coś zasłaniało mu widzenie, wszystko było rozmazane. On chyba… unosił się w powietrzu? Ale jak?…

- Nie, NIE, Gaara, ratuj mnie, oni chcą mnie z ciebie wyjąć! To cię zabije… A ja… nie wiem, co ze mną zrobią!

Próbował się szarpać, przerażony bardziej niż kiedykolwiek. To było tak nierealne, jakby były to jego halucynacje. Ale ból był zbyt realny…

- Gaara, ratuj mnie, boję się! - wył Shukaku, a on w panice próbował zrobić coś, cokolwiek… Ale tak boleśnie czuł, że nie jest w stanie.

Potem umarł, a ostatnim, co słyszał, był przerażony krzyk Shukaku w jego głowie… Zawiódł. Shukaku, rodzeństwo. Wszystkich.


KONIEC

(38 str.)

14.3.22 1:18