piątek, 25 lutego 2022

Rasa

Pewnej nocy siedział na dachu, próbując nie zasnąć, gdy nagle pojawiła się przed nim Temari.

- Co ty tu robisz? - warknął.

- Chcę z tobą posiedzieć, nie mogę?

- Nie.

Tak długo go wkurzała, aż w końcu rzucił:

- Niedawno Kankurō po raz pierwszy widział Shukaku, czyżbyś mnie wkurzała, bo też chcesz go zobaczyć?

Chcę wyjść, tak! - krzyknął Shukaku w jego głowie.

- N-nie, nie chcę, Gaara… - powiedziała niepewnie.

Pomyślał nagle, że może ją trochę nastraszyć.

- Chcesz zobaczyć jak duży i silny jest? Jakie ma długie pazury i kły?

Och, Gaara, nie musisz mnie tak chwalić! - zadrwił Shukaku.

- Nie, nie, błagam, nie chcę! - zaczęła wrzeszczeć, ale on poczuł złość.

Nie był tak durny, by naprawdę tak ryzykować. Czy ta głupia Temari myśli, że mógłby zrobić to tylko, by ją przestraszyć? Przecież zawsze kosztuje go to bardzo wiele energii i czakry!

Wystarczyła jedna chwila nieuwagi i dekoncentracji, by Shukaku zdołał to wykorzystać i wyjść z jego ciała.

Ostatnie, co pamiętał, to swój krzyk do Shukaku: „Nie krzywdź jej!”.

Gdy się ocknął, ona leżała obok, cała i zdrowa, a on niczego nie pamiętał.

Temari była przerażona, ale upierała się, że również nic nie pamięta, a Shukaku nie chciał powiedzieć mu ani słowa.

*

Nie mógł tego znieść, gdy Yashamaru powiedział mu w twarz, że nigdy go nie kochał i że próbował go zabić z własnej woli…

Gdy on już umarł, Gaara nie był w stanie się ruszyć. Położył się obok resztek jego martwego ciała i płakał niemal całą noc.

Cały czas czekał aż Shukaku zacznie się śmiać: „Popatrz, on też cię nie kochał, mówiłem ci!”, ale on z jakiegoś powodu po raz pierwszy milczał.

Robił się już świt, ale on miał to gdzieś. Nagle usłyszał za sobą jakieś kroki i głosy, pewnie ludzie się budzą i niedługo zobaczą, co zrobił… To też chciał zignorować, ale nagle Shukaku ryknął w jego głowie jeszcze głośniej niż zwykle:

Wstawaj, idioto!

Nie miał nawet sił mu odpowiadać. Bo co, spali się na słońcu?

WSTAWAJ!

Bo co? - warknął.

Ty naprawdę nie rozumiesz, kretynie?! Przecież oni cię zatłuką!

Gaara prychnął z twarzą w płytkach dachu.

Jakoś już tyle razy próbowali i nic…

ZABIŁEŚ prawą rękę kazekage, nie rozumiesz tego?!

Czemu on tak się boi? pomyślał, a jego mózg z trudem chciał działać.

BO MNIE TEŻ ZABIJĄ, IDIOTO! - odpowiedział, mimo że nie zadał mu tego pytania bezpośrednio – Rusz dupę!!!

Spieprzaj!!!

Ale nagle poczuł jakiś lęk w sobie. Może ten Shukaku ma rację?

Wstał niezgrabnie.

NO SZYBCIEJ!

ZAMKNIJ SIĘ!

Im bardziej się bał i starał spieszyć, tym bardziej się potykał i chwiał. Shukaku cały czas ryczał w jego głowie, ale jego wcale to nie dopingowało, a jedynie dekoncentrowało.

W końcu zdołał zejść z dachu, a odgłosy kroków jeszcze się przybliżyły. Serce waliło mu tak głośno, że niemal tylko je słyszał. Wydawało mu się, że głosy były wzburzone, ale nie był pewien, czy sobie tego jedynie nie wymyśla.

Czemu do domu jest nagle tak daleko?! pomyślał w desperacji, w tamtą stronę nie było…

Głowa mocno go bolała od krzyku Shukaku, ale w jakiś sposób czuł, że to mu odrobinę pomaga się pospieszyć.

Gdy dotarł do domu, rozejrzał się dziko. Nikogo nie było w pobliżu. Był cały we krwi, co jego rodzina by sobie pomyślała?…

Poszedł na górę niemal na czworakach, wszedł do swojego pokoju, ale nagle pomyślał, że nie może położyć się na łóżku cały we krwi, bo ojciec wpadnie we wściekłość… Ale nie miał siły się myć.

Poszedł więc jedynie do łazienki i zamknął się w niej. Położył się na kafelkach i leżał tak skulony kolejnych kilka godzin.

Shukaku już milczał.

W końcu zmusił się, by wstać i się umyć. Cały czas się bał, że ojciec wyważy drzwi. Co mu zrobi za zabicie Yashamaru?…

Gdy się umył poszedł na dół. Bardzo się bał reakcji jego rodziny, ale nie mógł siedzieć ciągle sam.

Dalej nigdzie nikogo nie było. Czyżby już wiedzieli…? I co dalej z nim będzie? Znów wrócił na górę i nagle natknął się na Kankurō. Był przerażony. Więc on już wie… przemknęło mu przez myśl.

Pomyślał, że zaczeka na jego pierwsze słowa.

- Czy ty… czy ty…? - jąkał się.

- Co ja? - zapytał hardo.

- Czy ty… ojciec mówił, że ty… że Yashamaru nie żyje… Czy ty…? - cały się trząsł.

A więc tak, nic już nie będzie dobrze, teraz Kankurō jeszcze bardziej go znienawidzi…

W jednej chwili powziął decyzję. Nie będzie się płaszczył, nie będzie już płakał, będą grali według jego zasad!

- Wiesz… zabiłem go, wiesz jakie to było przyjemne? Gdy jego flaki latały na boki i… - poczuł, że robi mu się niedobrze na to wspomnienie, ale na szczęście Kankurō rozpłakał się głośno i uciekł do swojego pokoju.

Ciekawe zagranie, szczeniaku – zarechotał Shukaku.

Nic nie odpowiedział. Na trzęsących się nogach poszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Leżał tak chwilę, ale nagle jęknął z bólu. Czemu ta głowa tak go boli? Czyżby jednak oberwał podczas śmierci Yashamaru?

Poszedł do łazienki i zamarł. Miał na czole czerwone kanji „miłość”… Co to ma znaczyć? Przecież sam sobie tego nie zrobił… Czy to magia?

Poszedł do pokoju i znów się położył. Skoro nie umie tego wyjaśnić, nie będzie o tym rozmyślał. Po jakimś czasie usłyszał pukanie do drzwi. Wiedział kto to.

- Nie wchodź.

- Proszę… - usłyszał głos Temari.

- Nie, NIE!

I tak weszła.

- Powiedź mi, co się wydarzyło… - powiedziała delikatnie.

- To Kankurō ci nie powiedział? - warknął – Albo ojciec, ludzie w wiosce?

- Tak, ale chcę znać twoją wersję…

- Odpieprz się… - nigdy wcześniej nie używał takich słów, ale teraz, gdy stracił w życiu wszystko, to już nie miało znaczenia.

Zerwał się nagle i usiadł na łóżku.

Temari wytrzeszczyła oczy.

- Co ci się stało w czoło…? Sam to sobie zrobiłeś?

- WYNOCHA!

Tym razem usłuchała.

Jakiś czas potem zszedł na dół i zobaczył ojca w gabinecie. Chciał przejść dalej przez salon, ale ojciec zawołał go do siebie.

Spojrzał na niego zza biurka i zmrużył oczy z nienawiścią:

- Pożałujesz tego, co zrobiłeś, szczeniaku.

Nic nie odpowiedział tylko wyszedł z jego gabinetu.

Poszedł ponownie do siebie i położył się na łóżku.

Nagle dotarło do niego, że Skukaku coś mruczy. Zmarszczył brwi i skupił się na tym.

On śpiewał… kołysankę?

Co ty robisz, kretynie?!

Uspokój się, to była ciężka noc.

Zamarł. A może ma halucynacje? Przecież on nigdy nie był dla niego miły.

Nie miał sił o tym myśleć.

Odpocznij, mały.

Mały? - warknął – już nie jestem „szczeniakiem”?

Ale Shukaku nic nie odpowiedział, a on poczuł, że bardzo powoli się uspokaja.

Następnego dnia zapytał go o to, a Shukaku ryknął:

Co ci odbija, świrze?! Ja nie znam żadnych kołysanek i nigdy nie mówiłem do ciebie „mały”! Co to w ogóle za durne słowo?!

Nic mu nie odpowiedział. Może naprawdę mu się wydawało? Zresztą jakie to ma znaczenie, skoro Shukaku i tak jest dla niego znów taki sam jak wcześniej?

Po jakimś czasie usłyszał jakieś dziwne hałasy. Dochodziły z dołu… Od razu się domyślił…

Poszedł tam i zobaczył, że Temari i Kankurō patrzą ze strachem w drzwi wejściowe.

- Potwór, potwór!

- Oddajcie nam tego mordercę!

- Trzeba się go pozbyć!

Gaara stał tak przez chwilę, nie mogąc się ruszyć.

Nagle cała trójka podskoczyła, gdy coś głośno huknęło. Ktoś uderzył w okno kamieniem. Odskoczyli w stronę ściany w tej samej chwili.

Trwało to naprawdę długo, nim w salonie pojawił się ojciec.

Zerknął na nich ostro i otworzył drzwi.

- Idźcie stąd! - krzyknął stanowczo – Popieram was, ale niszczycie MÓJ dom.

Gaara skulił się na te słowa.

Odeszli, jeszcze coś pokrzykując.

- Widzisz jak oni cię nienawidzą? - warknął do niego ojciec ze złośliwym uśmiechem.

Kilka dni później odbywał się pogrzeb Yashamaru i cała ich rodzina wybierała się na cmentarz, ale jemu ojciec zabronił iść, ale nie żałował tego. Bał się, jakby zareagował w takiej sytuacji, nie chciał, by jego kłamstwo się wydało, by ktoś odkrył jak jego wuj go potraktował.

Został sam w pokoju i próbował zachować spokój.

Wrócili po godzinie, a on nadal nie wychodził ze swojego pokoju. Czuł się dziwnie… rozbity.

Nastała noc, a on poczuł, że dłużej tego nie zniesie. Tak bardzo za nim tęsknił, nawet po tym, co on mu zrobił.

Wyszedł przez okno i poszedł na cmentarz.

Było spokojnie i cicho, a on czuł ulgę, że teraz nikt go tu nie odnajdzie.

Podszedł ze strachem do grobu Yashamaru. Chciał tu tylko postać, ale nagle poczuł, że opada z niego cała siła, którą w sobie miał.

Padł na kolana obok grobu i rozpłakał się.

- Yashamaru, czemu mnie tu zostawiłeś całkiem samego…? - szepnął niemal bezgłośnie, wstrząsany szlochem.

Długo tak leżał, powoli się uspokajając. W końcu wstał i wtedy dostrzegł Temari, chowającą się za jednym z grobów.

Zamarł. Czy ona widziała, czy się tak głupio zdradził?…

- Tęsknisz za nim, prawda, Gaara? - powiedziała delikatnie, a on poczuł, że wpada w furię.

- JAK ŚMIESZ MNIE ŚLEDZIĆ?! - ryknął i pobiegł przed siebie.

*

Kilka lat później jego ojciec zebrał całą trójkę i oświadczył jak zwykle poważnie:

- Zadecydowałem, że od teraz Temari będzie miała ODPOWIEDNIE towarzystwo i wybrałem dla niej koleżankę.

Gara usłyszał jak Kankurō mruczy pod nosem: „A co mnie to obchodzi?”, ale on milczał.

Potem codziennie jakaś dziewczyna przychodziła do nich do domu na kilka godzin i zamykały się w pokoju Temari.

Za każdym razem, gdy go widziała, zerkała na niego w przerażeniu a jego to irytowało.

Pewnego dnia postanowił się zabawić.

Wpadł bez pukania do niej do pokoju. Drzwi walnęły w ścianę. Dziewczyna od razu krzyknęła i przykleiła się do ściany daleko od niego.

- Gaara, przeszkadzasz! - usłyszał głos Temari.

Uśmiechnął się morderczo.

- O, cześć, dziewczynko, jeszcze się nie przedstawiłaś, prawda?

- Ja, ja… - wyjęczała.

Parsknął śmiechem.

- No, nie możemy pobawić się we trójkę? - zadrwił.

- Gaara, daj jej spokój…

- No ale ja przecież nic…

Nie dokończył, gdy nagle dziewczyna zasłoniła głowę rękami i krzyknęła:

- Nie, nie zbliżaj się do mnie, świrze!

W jednej chwili Temari złapała ją za włosy i wyprowadziła z pokoju.

- Jak śmiesz mówić tak do mojego brata, myślisz, że kim ty jesteś, idiotko?! - słyszał jak wrzeszczy.

Zaskoczyła go jej reakcja, ale nie wiedział, co zrobić w takiej sytuacji.

Wróciła po chwili i spojrzała na niego dziwnie.

- Wiesz co? Ta idiotka i tak mnie strasznie nudziła – uśmiechnęła się – A teraz idź, Gaara, bo muszę ogarnąć, co powiem ojcu.

- Nie musisz mnie bronić! - warknął ze złością i wybiegł z jej pokoju.

*

Pewnego dnia szedł samotnie ulicą, gdy nagle usłyszał za sobą szepty:

- Morderca!

- Trzeba go powstrzymać!

Zignorował je ze spokojem, bo już dawno do tego przywykł i nawet się nie zatrzymywał.

Ale już po chwili z zaskoczeniem zobaczył przed sobą tłum ludzi, którzy zagrodzili mu jedyne przejście.

Byli pełni nienawiści i naprawdę było ich wielu. Zaczęli iść w jego stronę, a on nie wiedział jak postąpić.

Shukaku poruszył się w nim, ale nie odezwał się a on, pierwszy raz w życiu, przestraszył się mieszkańców Suny.

- Wynocha, bo was…! - zaczął niepewnym głosem.

Jeden z mężczyzn zaśmiał się.

- Co zrobisz, widzisz ilu nas jest?

- Jeśli pan kazekage nic z tobą nie robi, to my zrobimy!

- Długo się zbieraliśmy – powiedziała inna osoba z tłumu.

- Z drogi! - ryknął, biegnąc w ich stronę i próbując roztrącić ich swoim ciałem, ale jedynie się odbił, a oni się zaśmiali.

- Próbuj dalej! - ktoś się zaśmiał.

- Zrobimy ci to, co ty zrobiłeś im wszystkim!

- Zabiłeś mojego męża! - krzyknęła jakaś kobieta.

- Mówię ostatni raz i…

- Odwalcie się! - usłyszał wrzask za sobą i chwilę później stanęła przed nim Temari, odgradzając go od rozszalałego tłumu.

- Idź stąd, nie potrzebuję twojej pomocy! - krzyknął, czując że musi ją przed nimi uchronić, a żeby to zrobić, musi ją zranić, by sobie stąd poszła z własnej woli.

- Nie!

- Wynoś się, kretynko! - krzyknął.

Ktoś w tłumie się zaśmiał.

- Widzisz, dziewczyno? Nie warto bronić kogoś takiego jak on!

- Właśnie, przyłącz się do nas!

- NIE! Dajcie mu spokój!

- Stop.

Gaara odwrócił się szybko.

To był ojciec. Jeszcze nigdy tak nie ucieszył się z jego obecności jak teraz. Za jego plecami stał Kankurō.

- Temari, do mnie – warknął.

- Ale, ojcze…

- Natychmiast.

- A państwo – ukłonił się ironicznie – mogą sobie go zabrać…

Gaara poczuł zwierzęcy strach. Ich relacje nigdy nie były dobre, ale on jeszcze nigdy nie zdradził go przy ludziach. Co teraz go czeka…?

- Nie, ojcze, nie zostawiaj go tu!… - krzyknęła przerażona Temari.

Zobaczył, że ojciec odchodzi, ciągnąc Temari za rękę, a Kankurō idzie za nim z własnej woli. Poczuł ukłucie bólu w sercu.

Co zrobić?!

Temari wyrwała się ojcu i podeszła do niego, ale on na nic już nie czekał. Strach dodał mu sił i w końcu udało mu się od nich wyrwać. Biegł długo a potem schował się w jakiejś wąskiej uliczce i osunął się po ścianie.

Ale emocjee! - zadrwił z niego Shukaku.

Gaara schował twarz w dłoniach i rozpłakał się a strach i adrenalina wciąż w nim buzowały.

*

Gaara pewnej nocy wyjątkowo nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Czuł w sobie dziwne pragnienie, ale nie wiedział, czego ono dotyczy.

Długo obracał się w łóżku aż w końcu, wiedziony jakimś instynktem, poszedł na dół. Wszedł do kuchni i po chwili wahania otworzył lodówkę.

Nie myślał, co robi, to był instynkt. Nagle jego uwagę zwrócił ogromny kawał surowego mięsa na jutrzejszy obiad.

Mięęęsko! jęknął z zachwytem Shukaku.

Zakręciło mu się w głowie. Ten zapach był tak obłędny… Nie, nie powstrzyma się. Wyszarpnął jedzenie z lodówki i nie był już w stanie myśleć jasno.

Był teraz polującym zwierzęciem. Padł na kolana i zaczął na podłodze rozszarpywać zębami kawały mięsa i połykać je z błogim mruczeniem. Krew spływała mu po brodzie na przód ubrania, ale on to kompletnie ignorował.

Jakie to było dobre, nigdy nie jadł nic tak dobrego… Czuł, że musi zjeść je jeszcze szybciej, bo nie wytrzyma… Zaczął pomagać sobie paznokciami, rozszarpywać je na kawały…

Zjadł już niemal cały kawałek, gdy nagle usłyszał z boku jakieś stuknięcie. Odwrócił się drapieżnie i zobaczył przed sobą przerażoną Temari.

Dopiero wtedy zdołał odrobinę dojść do siebie. Spojrzał na swoje dłonie. Był całe we krwi, a pod paznokciami miał kawałki mięsa. W ustach czuł smak surowego mięsa, a między zębami jego kawałki.

Zrobiło mu się niedobrze. Czy on naprawdę zrobił coś takiego…? Poczuł ogromny wstyd.

- Jestem chorym potworem… - wycharczał, nie mając odwagi na nią spojrzeć.

Usłyszał jej jęk.

- Nie, Gaara! Ja tak nie myślę. Ja nigdy nie zrozumiem jak to jest być jinchūriki, więc nie mam zamiaru cię oceniać – zawahała się – Jeśli chcesz możesz wyjść, ja sama to posprzątam… i kupię mięso na obiad, żeby ojciec się nie zdenerwował.

Wstał na chwiejnych nogach i wyszedł bez słowa, ale najpierw porwał w zęby ostatni kawał mięsa nie mogąc się powstrzymać. Nadal na nią nie patrzył.

Jakiś czas potem Temari zawołała go, gdy wszyscy już spali i wyciągnęła w jego stronę kawałek surowego mięsa.

- Proszę, kupiłam specjalnie dla ciebie.

Z jakiegoś powodu poczuł się podle. Marzył tylko o tym, by zatopić w nim zęby, ale znów poczuł upokorzenie i żałość.

- Drwisz sobie ze mnie? - warknął.

Westchnęła.

- Nie, Gaara, po prostu chciałam sprawić ci przyjemność.

I szybko wyszła z kuchni, najpierw odkładając mięso na róg stołu.

Gdy tylko zamknęły się drzwi nie myślał już o niczym.

Nagle usłyszał za sobą jakieś hałasy. Chwilę potem do kuchni wpadł Kankurō i zamarł w drzwiach.

- Chciałem tylko napić się…

Wtedy zobaczył Gaarę kucającego przed kawałkiem mięsa. Jego twarz i dłonie we krwi i pochlapaną czerwienią podłogę…

Zaczął krzyczeć. Wtedy do kuchni wpadła Temari.

- Przepraszam, Gaara, nie byłam w stanie go powstrzymać…

Kankurō wytrzeszczył oczy.

- Ty wiedziałaś…? Oboje jesteście nienormalni!

- Kankurō, natychmiast przestań! – krzyknęła Temari.

- NIE! Gaara, ty… jesteś naprawdę potworem, brzydzę się ciebie…! - nagle zabrakło mu tchu.

I wybiegł.

Gaara dalej kucał na posadzce ze schyloną głową. Miał dość.

- Przepraszam… - usłyszał płaczliwy głos Temari – Chciałam dobrze, a tylko spieprzyłam… Ja mu to jakoś wyjaśnię, nikomu nie powie, przysięgam… A to mięso… dalej będę ci je kupować, nie martw się, choć nie za często, bo mam niewielkie kieszonkowe, a ono jest drogie i sprzedawcy dziwnie na mnie patrzą.

Wyszedł bez słowa i rozejrzał się wokół. Kankurō już tu nie było. Czy naskarży ojcu? Co on wtedy z nim zrobi? Świr, teraz jest już prawdziwym świrem…

Poszedł do łazienki na dole, by umyć twarz i ręce, by ojciec nie zastał go w takim stanie. A potem poszedł cicho na górę, bojąc się, co zrobi Kankurō. Ale on się nie odezwał a Gaara poszedł do swojego pokoju i skulił się na łóżku.

Mięskooo… mruczał Shukaku, gdy on próbował się uspokoić.

Potem co jakiś czas Temari kupowała dla niego mięso. Zawsze wtedy kładła je obok niego i szybko wychodziła, jakby bała się, że Gaara w szale pożre także ją.

*

Pewnego wieczoru leżał leniwie na łóżku, gdy nagle do jego pokoju wpadł Kankurō. Był wściekły. Gaara planował go po prostu zignorować, gdy nagle ten rzucił się na niego.

Gaara był kompletnie zaskoczony. Brat nigdy nie miał odwagi go zaatakować. Niby co się teraz wydarzyło? Nic mu nie zrobił…

Kankurō był tak wściekły, że swoim ciałem rzucił ich obu na ścianę. Przyciskał go mocno, próbując bić, ale piasek blokował ataki.

- Nienawidzę cię, świrze… Zabrałeś mi wszystko w życiu… - syczał z szałem w oczach.

Nie bronił się, czują się nagle podle. Co on mu zabrał w życiu?…

Wtedy do pokoju wpadła Temari.

- NIE! Natychmiast przestań, Kankurō, on ci nic nie zrobił!

Rzuciła się w ich stronę, ale nie potrafiła zdjąć z niego Kankurō.

Nagle ktoś gwałtownie uderzył drzwiami o ścianę.

- Natychmiast przestańcie!

Temari odskoczyła w bok, Kankurō zszedł z niego natychmiast, a on wciąż leżał na łóżku zaskoczony.

- Do mnie. Natychmiast! - ojciec wysyczał, patrząc na niego z wściekłością.

Wtedy Kankurō skoczył w jego stronę.

- Nie, ojcze! To ja się na niego rzuciłem! Byłem zdenerwowany i…

- Dość – oświadczył dobitnie – Do mojego gabinetu. Teraz.

Gaara wstał z trudem z łózka i nie patrząc na nikogo poszedł za ojcem. Usłyszał jeszcze płaczliwy szept Kankurō: „Ja nie chciałem…”

Ojciec usiadł za biurkiem a on stanął na wprost niego.

- Ciągle tylko sprawiasz problemy. Myślisz, że będziesz jeszcze teraz bił swoje rodzeństwo? - jego głos był tak pełen nienawiści, że Gaara z trudem słuchał jego słów – Mówiłem już wcześniej, że…

Gaara nagle poczuł, że mąci mu się w głowie jak już było nieraz. Nie był w stanie słuchać słów ojca. Nie, tylko nie teraz, on się wścieknie… pomyślał nieprzytomnie.

- Odpowiadaj jak do ciebie mówię! - ryknął ojciec, a on cofnął się o krok w przerażeniu.

- Ja… nie dosłyszałem, proszę, ojcze…

Ojciec podszedł do niego i uderzył go z całej siły w policzek.

Gaara był tym tak zaskoczony, że nie był w stanie zareagować. On go uderzył. Uderzył. Przecież nikt nie jest w stanie pokonać jego piasku… Jak?

- Wynocha! - ryknął ojciec, a on wybiegł w przerażeniu.

Szedł korytarzem z milionem myśli w głowie. Był tak zaskoczony, że nawet nie czuł bólu policzka.

Wtedy w jego stronę przybiegła Temari.

- Gaara i jak by… - zamarła i złapała się za usta – Czy on cię…? Gaara, czy on cię…?

Zaklął w myślach. Nie zdołał tego przed nią ukryć…

- Nie – warknął, wymijając ją – Nic mi nie zrobił.

Poszedł do łazienki i zamknął drzwi. Spojrzał w lustro i jęknął. Tak, miał na policzku popękaną, odpadającą warstwę ochronną piasku.

Zacisnął dłonie na umywalce. Teraz Temari dowiedziała się jak ojciec go upokorzył… Pewnie zaraz wygada Kankurō. Wszyscy się dowiedzą…



KONIEC

26.2.22 15.34

(10 str.)