środa, 29 marca 2023

Powód, by żyć

Sasuke poczuł całkowitą pustkę, gdy Itachi padł przed nim martwy. Może to dziwne, ale on nie miał ŻADNYCH dalszych planów. Bo i po co?…

Najpierw był przekonany, że nie przeżyje starcia z nim, potem, gdy pojawił się Orochimaru, był przekonany, że także nie przeżyje, bo Orochimaru przejmie jego ciało.

I… co miał zrobić teraz? Gdzie się podziać? Nie miał nic. Usiadł ciężko na ziemi, starając się nie widzieć obok ciała swojego brata. Wioska go nie chce, jest dla nich wszystkich przestępcą.

Nie, nie dla Naruto, pomyślał gorzko. Ale co to zmienia? On nie chce go w TEN sposób, a on nie miał zamiaru wrócić potulnie do Konohy tylko po to, by potem patrzeć jak Naruto bierze z kimś ślub, ma dzieci… Może jeszcze z Sakurą?

Nie, wolałby umrzeć… Jego oczy nagle się rozszerzyły. Tak, umrzeć… Poczuł bolesny ścisk w sercu. TYLKO to mu już pozostało.

Przez kilka dni starał się poukładać swoje myśli. Cały czas ignorował Karin, Suigetsu i Jugo. Szczególnie Karin. Z trudem znosił jej umizgi, a ona wydawała się być ślepa na jego próby ucieczki.

W końcu wybrał jedno rozwiązanie, choć wydawało mu się szalone: PÓJDZIE do tego debila i… Powie mu prawdę. Wprawdzie ukrywał ją w sobie przy tyle lat i czuł wstyd na myśl, że Naruto spojrzy na niego głupio i powie: „Serio stary, ale ja… ty jesteś dla mnie tylko jak brat!”. Ale… właściwie? Co to za różnica, skoro potem i tak się zabije? Nie będzie długo znosił tego upokorzenia.

Potem wszystko się zmieniło, wybuchła wojna i on walczył w niej ramię w ramię z Naruto. Ale to nie zmieniło niczego między nimi.

Pożegnał się niekulturalnie z byłą Taką i ruszył przed siebie. Wydawało mu się, że Karin coś przeczuwa, bo patrzyła na niego ze smutkiem. Ale co z tego?

Spodziewał się ataku Anbu w każdej chwili, ale nic takiego sę nie stało, gdy dotarł do Konohy. Wielu shinobi patrzyło na niego z nienawiścią lub ze strachem, ale żaden nie wykonał wobec niego agresywnego gestu.

Dotarł szybko pod dom Naruto. Serce mocno mu biło, ale powtarzał sobie, że za chwilę przestanie bić na zawsze. Przecież Naruto całe życie uganiał się za Sakurą, kto wie, może już są po ślubie? I nie mógł także zapomnieć o tej chwili, w której krzyczał „Fuj, fuj!”, gdy przypadkiem się pocałowali. Szalona misja. Ostatnia w jego życiu.

Zastukał szybko, bojąc się, że nie starczy mu odwagi. Naruto długo się nie pojawiał, ale w końcu otworzył mu… w piżamie.

Było już południe, ale oczywiście, że ten kretyn nadal śpi, pomyślał złośliwie Sasuke. Naruto najpierw wymamrotał śpiąco: „Czego chcesz?”, ale potem przetarł oczy, zerknął na niego i cały się rozpromienił. Sasuke skrzywił się.

- To… to ty, Sasuke! - wyglądał jakby chciał rzucił mu się na szyję, ale Sasuke się odsunął.

- Wpuścisz mnie, czy nie? - warknął.

- Tak, jasne, jasne… - Naruto pokiwał głową i razem weszli do jego skromnego mieszkania.

Był tam taki sam bałagan jak wtedy, gdy obaj byli jeszcze dziećmi… Sasuke poczuł dziwną, irytującą nostalgię.

- Wróciłeś?… - zapytał nieśmiało Naruto, siadając przy stole i gestem zapraszając go, by zrobił to samo. - Już na zawsze?

Sasuke zacisnął usta. Nie, najprawdopodobniej wrócił tylko na chwilę, ale nie powie tego Naruto, bo jeszcze zechce urwać mu drugą rękę, pomyślał gorzko.

- Chyba… tak – odparł ostrożnie.

- No to mów! O co chodzi? - Twarz Naruto płonęła radością, a Sasuke poczuł się dziwnie. CZEMU on aż tak bardzo cieszy się jego przybyciem tutaj?

- Chcę ci coś wyznać… - zaczął, czując, że nie da rady. Czemu to było tak trudne, trudniejsze od walki z silniejszym od siebie przeciwnikiem? - Kocham cię, Naruto – powiedział w końcu, a serce waliło mu jak szalone. - Nie jak brata, jak chłopaka – dodał ostro, bojąc się, że Naruto znów coś palnie.

Naruto siedział na wprost niego i zamykał i otwierał usta na zmianę. Sasuke uśmiechnął się do siebie złośliwie. Debil.

- M-masz na myśli tak… romantycznie? - zapytał w końcu, cały czerwony na twarzy.

- Mam na myśli „tak romantycznie” – odpowiedział, przedrzeźniając go.

- Od… od kiedy? - wystękał Naruto.

Sasuke miał już tego dość.

- Teraz będziemy bawić się w przesłuchanie?! To nieistotne! Chciałem wiedzieć, czy mam u ciebie jakiekolwiek szanse i… i tyle. - Wstał gwałtownie.

Bo po co tu zostawać? Przecież to jasne, że Naruto powie „nie”. Widać to po jego zachowaniu.

Naruto podrapał się po głowie z głupią miną.

- Ja… nie wiem. To dla mnie kompletne zaskoczenie.

Sasuke ruszył w stronę drzwi, ale potem się zawahał. Chciałby mieć przed śmiercią choć jedno dobre wspomnienie…

- Mogę cię pocałować? Jeden raz? - zapytał miękko, jak nie on.

Naruto znów otworzył usta, ale o dziwo, dość szybko pokiwał głową. Sasuke podszedł do niego, czując OGROMNE poddenerwowanie. Naruto gapił się na niego z szeroko otwartymi oczami i najwyraźniej czekał na jego instrukcje, bo sam niczego nie zainicjuje.

Więc dobrze, powiedział sobie.

Pocałował go, zamykając oczy. W jednej chwili poczuł cudowny smak ramenu, tak tęsknił za ustami tego idioty… Poczuł falę rozkoszy w całym ciele, ale wiedział, że musi nad sobą panować. To tylko jeden pocałunek. I nic więcej.

Nie mogąc się powstrzymać jęknął i objął go mocno, wodząc dłońmi po plecach Naruto. Naruto przez chwilę trwał w bezruchu, ale potem także zaczął go całować. Sasuke czuł się jak we śnie.

W końcu nakazał sobie, by się odsunąć. Z trudem widział cokolwiek przed sobą, w głowie mu się mąciło. Stał przez chwilę i patrzył głupio na Naruto, a w myślach nakazywał sobie wyjść. Wyjść stąd raz na zawsze.

Naruto nagle… zaczął zdejmować z siebie piżamę. Sasuke otworzył szeroko usta.

- Co… co ty robisz, debilu?! - krzyknął, niemal przerażony. Czyżby aż tak spodobał mu się ten pocałunek? Nie, to niemożliwe…

Naruto zupełnie nieskrępowany jego krzykiem, nadal się rozbierał, w końcu powiedział:

- Chcę wiedzieć, czy mi się podoba…

Sasuke cofnął się lekko, całkiem zaskoczony. Ale nie podobały mu się te słowa. Czyli co? „Jeśli będziesz się dobrze pieprzył, to znaczy, że jednak poznałem swoją orientację?”. Nie chciał tego. A jeśli jednak powie „Nie, to nie było to?”. Czy poradzi sobie z tym rozczarowaniem?

To prawda, marzy o tej chwili od dawna, ale… Mocno zacisnął zęby a Naruto stał przed nim, całkiem nagi i cierpliwie czekał na jego ruch. Nie wydawał się być zupełnie zawstydzony czy zdenerwowany.

Ale właściwie…? Czy nie byłby głupi, gdyby odmówił? Powoli zaczął się rozbierać, a wtedy usłyszał słowa Naruto, które całkowicie go zmroziły:

- Jeśli uznam, że jednak lubię chłopaków, to będę musiał zerwać z Hinatą.

Zamarł, z elementami garderoby w dłoniach. Co?! Czy ten kretyn tak po prostu mówi mu, że…? Oddech przyspieszył mu ze złości.

- Ja nigdy nie byłem z facetem, wiesz? - Naruto mówił dalej jak gdyby nigdy nic.

- Ja też nie – wypalił Sasuke i w jednej chwili tego pożałował. Kretyn!

Naprawdę nie mógł powiedzieć czegoś o jakimś facecie w tamtym okresie, gdy był poza wioską? Oczywiste, że NIE powie mu prawdy, nie w takiej chwili, ale... Po co wszystko niepotrzebnie komplikował?

Czyli był już z kobietą… pomyślał Sasuke, nim zdążył się powstrzymać. Z Hinatą? Nie, chyba nie chciał znać prawdy…

Naruto podszedł do niego i pomógł mu zdjąć z siebie resztki ubrań, a on odrzucił od siebie wszelkie wyrzuty sumienia, wątpliwości i wszystko inne. Był tylko Naruto i jego piękne, hipnotyzujące, niebieskie oczy…

Sasuke żałował, że przez swoje głupie słowa nie może być teraz sobą. Bał się, że okaże się zbyt doświadczony przy tym całkowicie nieporadnym Naruto. Z jakiegoś nienormalnego powodu wciąż nie mógł przestać myśleć o Orochimaru, przypominać sobie siebie w jego ramionach… Był na siebie wściekły.

Ani przez chwilę nie mógł całkowicie zatracić się w ramionach Naruto, bo udawał, że jest zawstydzony i że nie wie, jak się zachować, jednak i tak było cudownie. Najwspanialsze doznanie w jego życiu…

Kurama? zapytał Naruto w myślach. Nie gniewasz się na mnie za to? Wiem, że tak bardzo nie lubisz Uchiha…

Kurama prychnął w jego głowie i odparł spokojnym głosem:

To tylko twoja sprawa, co i z kim robisz, ja nie mam prawa się do tego wtrącać. A teraz się zamknij.

Naruto zaśmiał się w myślach i ponownie skupił się na Sasuke w swoich ramionach.

W końcu położyli się koło siebie. Sasuke starał się nie myśleć o upokorzeniu. Czeka teraz jak na werdykt… Czego dał się wplątać w coś takiego?…

Naruto długo leżał z zamkniętymi oczami, a potem powiedział:

- Bardzo mi się podobało. Teraz będę musiał zerwać z Hinatą… - powiedział.

Sasuke poczuł jak serce mu staje. Czy naprawdę mu się udało? I nagle ta myśl: a może to źle, że tak się stało…? Może on w głębi duszy NIE CHCE już zupełnie żyć i wymyślił sobie takie ultimatum, bo był przekonany, że Naruto powie mu „nie”?

Nie, nie powinien tak myśleć… Najpierw marzył o zabiciu brata i jego marzenie się spełniło, potem marzył o zemście na Danzo, to też się spełniło, teraz miał obok siebie swojego ukochanego Naruto i… a może on nie umiał być szczęśliwy, nigdy…?

Wsadził twarz w poduszkę, a gdy w końcu spojrzał na ukochaną twarz Naruto, zobaczył z zaskoczeniem, że ten debil… znów poszedł spać! Zaśmiał się sam do siebie, a słońce oświetlało mu twarz.

*

Dalszy czas nie był dla niego łatwy. Naruto zerwał z Hinatą, a ona płakała, ale szybko dała sobie z nim spokój. Niemal natychmiast całą wioskę obiegła informacja: Naruto jest z TYM Sasuke!”. A on, choć wcześniej myślał, że ma to zupełnie gdzieś, nagle odkrył, że z trudem znosi całe to napięcie.

Jakiś czas potem Naruto został niemal jednogłośnie wybrany na Hokage, a Sasuke czuł coraz większą presję. Pierwszy raz w życiu łapał się na myśli, że nie jest WYSTARCZAJĄCO dobry dla Naruto, dla Hokage…

Nie mógł uwierzyć, że jednak go wybrali, teraz, gdy wiedzieli, że był z NIM, mordercą i przestępcą… Wciąż nie powiedział też Naruto o swoim związku z Orochimaru, nie potrafił.

Najpierw mówił sobie, że to nie ma znaczenia, bo i tak zaraz popełni samobójstwo, ale teraz, gdy byli razem, nadal nie umiał. Czy straciłby go wtedy?…

Odkrył, że nienawidzi Konohy, że wcale za nią nie tęsknił. Przypomniało mu się to wszystko: ci ludzie, którzy go zawsze ignorowali, to, co Konoha zrobiła jego klanowi… Nie mógł znieść spojrzeń ludzi, gdy szedł ulicą.

Marzył o tym, by wynieść się poza wioskę… Może do jakiejś jaskini? Chyba za DUŻO przebywał z Orochimaru… pomyślał złośliwie. Ale teraz, gdy Naruto został Hokage, stało się to całkowicie nierealne, choć wcześniej też nie miał odwagi mu o tym wspomnieć.

Naruto niejednokrotnie powtarzał mu, że zrobi dla niego wszystko i Sasuke mu wierzył. WIERZYŁ, że porzuciłby wszystko, swoje marzenia i wyjechał z nim gdziekolwiek on by chciał. Jak sam powiedział: „TY jesteś moim największym marzeniem, Sasuke, choć długo nie zdawałem sobie z tego sprawy”. I właśnie dlatego milczał: nie chciał zniszczyć marzeń Naruto swoimi bredniami.

Ale to odbijało się na jego zdrowiu psychicznym, coraz bardziej. Łapał się na tym, że całkowicie przestał wychodzić z mieszkania Naruto, gdzie teraz razem mieszkali. Nie zniósłby myśli o powrocie do swojego domu, nie po tym wszystkim, co tam przeżył.

Naruto każdego dnia szedł do biura Hokage i nie był już nawet tak leniwy jak kiedyś, a on zostawał sam w mieszkaniu i czuł się coraz gorzej…

Czasem odwiedzał go jedynie Kakashi, a jemu te wizyty także nie były w smak. Czuł się okropnie z myślą, że CHCIAŁ wcześniej zabić swojego mistrza.

Ale Kakashi zdawał się nic sobie z tego nie robić. Siadał koło niego i radośnie opowiadał mu o różnych sprawach w Konosze. Sasuke niemal nigdy go nie słuchał.

Pewnego dnia złapał się na tym, że mówi do Kakashiego:

- Nie mogę przestać myśleć o Orochimaru, wiesz?

Kakashi zamilkł i zerknął na niego.

Nadal mógł zamilknąć, nie powiedział jeszcze tego NAJGORSZEGO, ale… z zaskoczeniem odkrył, że nie chce. Serce mocno mu biło. Czuł, że musi się komuś zwierzyć, bo oszaleje. A Naruto nie mógł powiedzieć…

- Mieliśmy romans, wiesz? - powiedział, patrząc mu uważnie w oczy. - Gdy u niego byłem.

Kakashi nadal milczał a z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Jak prawdziwy shinobi.

- Tęsknisz za nim? - zapytał spokojnie.

Sasuke odparł szybko, bez zastanowienia:

- Tak, bardzo. Wciąż nie mogę przestać o nim myśleć. Zawsze myślałem, że to dla mnie nic nie znaczyło. To było tylko chwilowe. Sam przecież go zabiłem i wtedy nie czułem żalu. Zawsze myślałem, że kocham TYLKO Naruto. Ale teraz… przypominam sobie tamte chwile… - zamilkł, nie wiedząc, co jeszcze miałby dodać.

- Wiesz… to chyba normalne tęsknić za byłym.

Sasuke patrzył na niego uważnie.

- Nie mogę powiedzieć o tym Naruto, boję się, że… nie chciałby mnie już znać.

Kakashi westchnął i powiedział:

- A ja myślę, że Naruto wszystko by ci wybaczył. Zresztą… nie widziałeś go, odkąd się odrodził, prawda?

- Nie… tylko podczas wojny, potem… nie mam pojęcia, gdzie jest.

- Więc właśnie. To nie zdrada.

Sasuke zacisnął usta.

- A zdrada… myślami, sam nie wiem…

- Tylko TY możesz odpowiedzieć sobie na to pytanie. KOCHASZ Naruto?

- Bardzo. - Sasuke nie wahał się ani chwili z odpowiedzią. - On zawsze będzie dla mnie najważniejszy.

- Właśnie – powiedział dobitnie Kakashi.

- Ale wciąż nie mogę przestać myśleć o Orochimaru… - Zacisnął gwałtownie pięść. - I nienawidzę się za to.

- Nie bądź dla siebie taki ostry. Nie zawsze można panować nad swoimi uczuciami.

- Nie powiesz nikomu… o tym, o nim?

- Nie, to tylko twoja decyzja.

Nagle poczuł tak ogromny wstyd. Kakashi jest przy nim, słucha go, nie ocenia, choć on tak się wobec niego zachował. A reszta wioski nadal źle go traktuje…

- Przepraszam… za tamto, że ja… - zaczął impulsywnie.

Kakashi pokręcił prędko głową.

- Nie, to było dawno, zapomnij.

- Czemu, Kakashi? - spojrzał na niego. - Czemu to wszystko dla mnie robisz?

Kakashi westchnął ciężko.

- Bo jesteś moim uczniem i dlatego, że… - Kakashi spojrzał mu w oczy. - Bo nigdy ci nie pomogłem, nawet nie spróbowałem, gdy byłeś dzieckiem.

Nagle do mieszkania wszedł Naruto. Sasuke niemal wyskoczył ze skóry. Wyobraził sobie, że Naruto podsłuchał ich rozmowę, że wie o jego romansie z Orochimaru, że wie o jego uczuciach do niego…

Z trudem nad sobą panował, ale Naruto wydawał się być całkiem spokojny. Uśmiechnął się do nich radośnie i pomachał do Kakashiego.

- O, witaj, mistrzu! Super, że wpadłeś. Gadacie sobie?

- Tak, gadamy – powiedział całkiem spokojnie Kakashi, a potem wstał. - Pójdę już.

Zostali sami a Naruto nadal zdawał się zachowywać normalnie. Sasuke zmusił się do spokoju. Nadal był zaskoczony, że zwierzył się akurat jemu…

*

Czas mijał, a Susuke nie czuł się wcale lepiej. Czuł w sobie coraz większe pokłady poczucia winy. Ludzie nadal zerkali na niego, szeptali, jakby tylko czekali aż się potknie, aż znów kogoś skrzywdzi, by mogli potem mówić do Naruto „A nie mówiłem?”.

Ta myśl powoli w nim kiełkowała, nie dawała spokoju, nie pozwoliła się odgonić. W końcu dotarło do niego, że to jedynie rozwiązanie. Że jeśli tego nie zrobi, nigdy nie odnajdzie wewnętrznego spokoju.

Pewnego dnia oświadczył to Naruto, całkiem spokojnie. Wieczorem, gdy siedzieli razem w salonie. Naruto krzyknął dziko:

- Do WIĘZIENIA?! Ty oszalałeś, co?!

Sasuke wiedział, że taka będzie jego reakcja, ale nie umiał inaczej.

- Tak, do więzienia. MUSZĘ to zrobić, bo inaczej… oszaleję. Ty nie wiesz jak to jest… - Spojrzał w bok, by nie widzieć oczu Naruto, pełnych niezrozumienia. - nigdy nie byłeś przestępcą. Ja nie umiem zapomnieć. Nie wiem, czemu TY mi wybaczyłeś, czemu ze mną jesteś, Kakashi, oni wszyscy.

Poza tym… - Uśmiechnął się złośliwie. - To ci się będzie opłacać.

- Co ty bredzisz?! - krzyknął Naruto.

- Wciąż czułem się winny, że… inni będą mieli ci za złe, że Hokage jest z przestępcą. A potem… kto wie, może zerkną na mnie trochę przychylniejszym okiem.

Albo i nie… pomyślał. Ostatnio miał w głowie same ponure myśli. On sam by sobie nie wybaczył, ale skoro zrobili to Naruto i Kakashi, to… może.

I dotrzymał słowa, choć bardzo szybko tego pożałował.

Zgłosił się do władz wioski i został zamknięty w celi. Bał się, że straci nad sobą panowanie i sam się uwolni, więc związali mu ręce i zasłonili oczy. Szybko zaczął czuć lęk, ale ukrywał to przed wszystkimi.

Miał wrażenie, że zaczyna popadać w obłęd. Naruto wciąż upierał się, że będzie go odwiedzać, a on nie miał sił oponować. Ale nie rozmawiali, bo on nie miał teraz nic do powiedzenia.

Słuchał tylko przez jakiś czas Naruto, a potem kazał mu wychodzić. Pogrążony był cały czas w ponurych myślach.

Naruto opowiadał mu jak bardzo za nim tęskni, mówił, co dzieje się w wiosce i w jego pracy, tak jak wcześniej robił to Kakashi.

Sasuke chwilami miał wrażenie, że Orochimaru jest obok niego, sam nie wiedział czemu. Że się kochają… ale starał się odepchnąć od siebie te myśli.

Zdecydował, że wytrwa tu rok. Naruto każdego dnia mówił mu, ile jeszcze mu zostało, ale według Sasuke czas mijał przerażająco wolno.

Pewnego dnia Naruto podszedł do niego i powiedział zmartwionym głosem:

- Sasuke, martwię się o ciebie…

Najpierw planował się nie odezwać, ale w końcu powiedział ostro:

- Nic mi nie jest. - Jego głos był zachrypnięty, bo ostatnio niemal wcale się nie odzywał.

- Nie… widzę przecież. Jest z tobą źle. Mogę ci jakoś pomóc? Bo pewnie nie przekonam cię, byś wyszedł stąd przed czasem, prawda?… - dodał z nadzieją.

- Nie – odparł ostro. - I nic nie możesz dla mnie zrobić. Daj sobie spokój i idź stąd. To miała być dla mnie kara, pamiętasz?

Usłyszał, że Naruto wzdycha.

- I jest karą, ale… - Nagle poczuł, że Naruto dotyka jego krocza. Nie podobało mu się to, że nie ma na to żadnego wpływu, nawet nie mógł dostrzec, co planuje Naruto. - Proszę… odeślę strażników na jakiś czas. Wiesz, że dla mnie to zrobią. Seks ci pomoże się rozluźnić. Sasuke…

Czuł jak jego ciało pragnie dotyku Naruto, ale powiedział ostro:

- Nie. Wyjdź.

Naruto odsunął dłoń i wyszedł bez słowa.

*

Minął rok i Sasuke zdołał to przetrwać, choć myślał, że to niemożliwe. Jednocześnie czuł, że jeśli się podda, będzie czuł się jeszcze gorzej.

W końcu wyszedł i poczuł naprawdę ogromną ulgę, po raz pierwszy od dawna. Miał też wrażenie, że ludzie patrzą na niego odrobinę bardziej przychylnie. Może czas zdziała resztę?…

Pewnego dnia Naruto spojrzał na niego, krzywiąc się i powiedział:

- Pewnie ci się to nie spodoba, ja też nie lubię takich rzeczy, ale… Rada chce, byśmy wzięli ślub. Wiesz… hucznie, żebyśmy zaprosili inne wioski i że to będzie takie… nie wiem, pomoże ludziom poczuć się lepiej po Wielkiej Wojnie.

Sasuke zachłysnął się. „Ślub…?”. Naruto naprawdę myśli o nim aż tak poważnie? Poczuł wzruszenie. To prawda, też nie bawiły go jakieś imprezy z pompą, ale… właściwie czemu nie? Jeśli Naruto się zgodzi.

Naruto nagle padł przed nim na kolana i ze złośliwym uśmiechem, choć było w nim także odrobinę wzruszenia, powiedział:

- Wyjdziesz za mnie, Sasuke?

Sasuke uśmiechnął się do siebie. Dobrze wiedział, że jeszcze całkiem niedawno małżeństwa homoseksualne nie były możliwe. Chyba mieli szczęście…

Również uśmiechnął się do niego złośliwie i, walcząc ze łzami, powiedział:

- Tak, głupku.

Wtedy Naruto zaśmiał się wesoło i pocałował go.

Jakiś czas potem przygotowania ruszyły. Z każdym kolejnym dniem Sasuke żałował, że się zgodził… Gdyby Naruto NIE BYŁ Hokage nie musiałby się z tym wszystkim użerać. Tylu gości, pełno jedzenia, atrakcje… Wtedy powiedziałby tylko „Żadnego ślubu!” i miałby spokój. Ale w takiej sytuacji czuł, że nie może.

W końcu nastał ten cholerny dzień, a Sasuke czuł się bardzo, bardzo zestresowany. Usiadł w małym pomieszczeniu z Naruto i czekał aż ktoś da im znak, że czas zacząć show…

- Gdybym tak cię nie kochał, debilu, już dawno by mnie tu nie było… - warknął, nie mogąc się powstrzymać.

Naruto zachichotał i pocałował go.

- Przepraszam, no… to moja wina, wiem.

W pewnej chwili ktoś zastukał i do sali wszedł… Gaara.


Temari była zdenerwowana. Jakiś czas temu dostali oficjalnie wyglądający list, który zawierał… zaproszenie na ślub „Hokage Naruto” i… Sasuke! Temari nie była w stanie w to uwierzyć, po tym wszystkim, co ten potwór im zrobił!

Od tamtej chwili Gaara wydawał się być taki… zamyślony, nieobecny duchem. Temari już wcześniej to podejrzewała, patrząc na to, że Gaara nie był w stanie wytrzymać jednego dnia bez zachwycania się Naruto, że… on go kocha.

Pewnie był zawsze zbyt nieśmiały i niepewny siebie, by mu o tym wspomnieć, a teraz… ten Naruto bierze ślub z Sasuke i… bała się o swojego małego braciszka. Jak sobie z tym poradzi? Czy powinien w ogóle wybierać się na ten ślub?

Tak, tak, wiedziała, że Gaara jest Kazekage, więc pewnie i tak nie miał wyboru. Ale gdyby miał, to… co by zrobił? Temari czekała aż Gaara przyjdzie do niej i zwierzy się ze swoich uczuć do Naruto, zawsze to jej się ze wszystkiego zwierzał, ale teraz tego nie zrobił. Dlaczego…? Czy sama powinna poruszyć ten temat, czy może jednak tym razem jej intuicja się pomyliła?

W końcu nastał dzień ślubu i we trójkę byli już w Kohosze. Był tam ogromny tłum ludzi z różnych wiosek, byli także Samuraje. Temari taki tłum widziała jedynie podczas wojny i wcale nie podobało jej się to skojarzenie.

Kankuro stał koło niej i radośnie komentował „piękne panie” wokół nich, a ona niemal go nie słuchała. Chciała właśnie zapytać Gaarę, czy pójdą w jakieś bardziej ustronne miejsce, bo wiedziała jak jej brat nie znosi tłumów, ale wtedy… dostrzegła, że nie ma go obok niej, choć jeszcze chwilę temu tam był.

Przejęta, zaczęła rozglądać się wokół…. Tam! Cholera, odszedł już dość daleko. Nie mogła się nie uśmiechnąć, gdy dostrzegła jak Gaara, otoczony chmurką piasku, by nikt nie mógł go dotknąć, pruje przed siebie.

Co powinna zrobić? Czy Gaara zrobi coś głupiego? Upije się i zrobi awanturę Sasuke? I wtedy dotarło do niej, w którą stronę idzie jej brat. Do miejsca, w którym jest Naruto i Sasuke… Serce jej się ścisnęło.

- Ej, Kankuro… - zaczęła, choć wcześniej nie planowała mu o niczym mówić. - Nie wydaje ci się, że… Gaara jest zakochany w Naruto?

Kankuro spojrzał na nią a potem wybuchnął śmiechem.

- Ty to masz pomysły! - Zaśmiewał się do łez. - No ok, on ciągle o nim gada, ale nie sądzę, by to były romantyczne uczucia.

- Może… - szepnęła, nieprzekonana. Wiedziała, że Kankuro tak powie.

- A teraz, siora, idą poderwać piękną dziewczynę a ty też idź się pobaw! Zasłużyliśmy sobie na to po wojnie!

Odwrócił się i odezwał do dziewczyny obok niego:

- Cześć, piękna, może porozmawiamy?

Dziewczyna otworzyła usta, by się odezwać, ale wtedy obok niej odezwał się jakiś chłopak:

- Słuchaj, kretynie, to moja dziewczyna!

Temari uśmiechnęła się do siebie złośliwie. To super, spotkała go kara. Kankuro zaczął się gorączkowo tłumaczyć, a ona czuła, że nie robi tego pierwszy raz w życiu. Dobrze się bawiła, ale gdy tamten wyciągnął pięści, by go uderzyć, stanęła między nimi i powiedziała:

- No, no! Spokojnie, mój brat jest nienormalny! Teraz go stąd spokojnie zabieram i sama dam mu za chwilę po mordzie, ok?

Tamten wydawał się być zaskoczony, ale w końcu się zgodził. Złapała Kankuro za ubranie i odciągnęła od tamtej pary. Po chwili powiedziała ironicznie:

- Następnym razem dostaniesz po mordzie, ale ok, rób teraz, co chcesz!

On uśmiechnął się tylko do niej, a potem powiedział:

- Tylko nie myśl, że tak szybko się poddam!

- No właśnie tego się obawiam… - wymruczała, wzdychając.

I poszedł, a ona pomyślała o jego słowach. Może naprawdę ona też powinna dobrze się bawić? Najwyżej zainterweniuje, gdy Gaara coś nawywija…

Zaczęła rozglądać się wokół i po chwili dostrzegła charakterystyczne włosy Shikamaru… W jednej chwili zrobiło się jej gorąco, ale odważyła się do niego podejść. Zaczęli rozmawiać…


- Gaara! Tu jesteś, super! - Naruto rozpromienił się na jego widok, ale Sasuke było to obojętne. Pamiętał jak próbował go zabić podczas wojny i znów poczuł wyrzuty sumienia jak wtedy, gdy rozmawiał z Kakashim. Kogo on NIE próbował zabić?…

- Jak się czujecie? - zapytał Gaara, podchodząc bliżej. Spojrzał na nich uważnie.

Naruto zaśmiał się nerwowo, a on powiedział:

- Koszmarnie. Marzę o ucieczce, dobrze, że tu jesteś, bo będziesz mnie pilnować, bym tego nie zrobił… Strasznie się denerwuję.

Gaara usiadł koło nich i powiedział:

- Dlatego cieszę się, że jestem sam. Ja nigdy nie wezmę ślubu.

Naruto znów się roześmiał.

A potem musieli wyjść przed tłum, który wiwatował na ich widok… Zaczęła się ceremonia, a on pozwolił Naruto jedynie na krótki pocałunek w zamknięte usta. Żadnych uczuć przy ludziach.

Potem zaczęły się tańce, a on, tak jak wcześniej zapowiedział Naruto, nie tańczył. Naruto zaczął tańczyć sam, a potem ktoś inny poprosił go do tańca.

Sasuke stał ponuro obok, w bezruchu. Słyszał jak ludzie szepczą „Czemu nie tańczy ze swoim mężem?”, ale to ignorował. Nie będzie robił z siebie idioty przed ludźmi…

Ledwo cokolwiek przełknął i tylko odliczał czas do zakończenia tej farsy. Choć nie, czekał jedynie na noc poślubną…

W pewnej chwili Sai zaczął pytać głośno jego i Naruto „jak dwóch mężczyzn może mieć seks”, a Naruto śmiał się obok niego. Wtedy uratował ich Kakashi, odciągnął go na bok i powiedział, że zaraz mu to wytłumaczy…

Potem Naruto wziął wolne w pracy. Nie jechali nigdzie w podróż poślubną, choć mieli pieniądze. Obaj uznali, że najprzyjemniejsza podróż poślubna to będzie… czas spędzony wspólnie w łóżku.

Przez cały tydzień nie wychodzili z domu, niemal nie wychodzi z łóżka i choć Naruto co jakiś czas narzekał, że całe ciało go boli, to jednak nie miał zamiaru rezygnować z ich wspólnych planów…

To był wspaniały tydzień.

Sasuke przez cały ślub bał się, że nagle pojawi się pijany Orochimaru i krzyknie:

- Sasuke, a pochwaliłeś się swojemu mężowi, co ze mną robiłeś?

Ale nic takiego się nie stało, a on odetchnął z ulgą...

Gdy Rodzeństwo Piasku wróciło do siebie, Temari nie wytrzymała i zapytała nieśmiało Gaarę:

- Cierpisz... teraz, gdy Naruto jest z kimś innym?

Gaara spojrzał na nią zaskoczony.

- Ja? Czemu miałbym cierpieć?

Wydawała się nie rozumieć jego pytania.

- No bo ty... go kochasz, tak?

Milczał przez chwilę a potem wyjaśnił jej:

- Nie, musiałaś źle zrozumieć. Nie... on jest dla mnie przyjacielem, naprawdę...

- Tyle o nim mówisz i... - Chciała wytłumaczyć. Poczuła ulgę, że się myliła.

- Tak, ale... nie z tego powodu.

Uśmiechnęła się do niego.

- Więc się cieszę. Czemu wtedy do nich poszedłeś?

- Chciałem tylko, by poczuli się lepiej przed ślubem. Stresowali się. Ja też bym się stresował.

- Rozumiem. Brzmi jak dobry pomysł! - odparła, czując się nagle lekka. Jej rozmowa z Shikamaru też dobrze się udała.

*

Pewnego dnia Sasuke zapytał Naruto:

- Nigdy wcześniej nie podobał ci się żaden facet? Naprawdę tylko ja? - zapytał lekko.

Naruto wydawał się być zaskoczony tym pytaniem, ale odpowiedział od razu:

- No tak… to znaczy, nie do końca.

Sasuke uśmiechnął się złośliwie.

- Co to znaczy „nie do końca”?

Naruto westchnął i, zmieszany, zaczął:

- Bo… to był Haku.

Sasuke przypomniał sobie tamtego cichego chłopaka, który niemal odesłał go na tamten świat…

- Ale ja… myślałem, że on jest dziewczyną, serio! A potem poszliśmy wszyscy spać i ja… fantazjowałem o nim i… - Poczerwieniał.

Sasuke przyjrzał mu się uważnie.

- To znaczy… wtedy już WIEDZIAŁEŚ, że on jest chłopakiem, tak? - powiedział z naciskiem.

Naruto lekko się zmieszał.

- No tak, ale…

Nagle Sasuke przyszło do głowy coś jeszcze…

- A ja… byłem wtedy obok ciebie, a ty miałeś myśli erotyczne o innym? - zapytał.

- Ale wtedy nic nas nie łączyło! - bronił się Naruto.

Ale Sasuke nie był zazdrosny, zamiast tego powiedział z triumfem w głosie:

- Czyli jesteś gejem.

Naruto odparł szybko:

- Wiesz… myślę, że jestem bi. W końcu tyle lat podobała mi się Sakura, potem byłem z Hinatą… i nie było tak źle.

Sasuke już nic na to nie odpowiedział. Nie lubił myśleć o Hinacie.

*

Naruto zamyślił się. Przypomniał sobie swoją rozmowę z Jiraiyą…

Siedzieli na ganku jednego z hoteli podczas swojej dwuletniej podróży. Jiraiya wydawał się być tamtego dnia dziwnie zamyślony, nawet nie spotkał się z żadną kobietą.

W końcu odezwał się do Naruto:

- Tak sobie myślę… że ty i Sasuke bardzo przypominacie mi o mnie i o Orochimaru…

Naruto zjeżył się w jednej chwili, myśląc o zbrodniach Orochimaru, ale nim zdążył się odezwać, Jiraiya powiedział coś, co go zaskoczyło:

- Jesteś pewien, że nie ma nic między wami?

Naruto nie rozumiał…

- Co masz na myśli, Jiraiya?

- Uczuć. Ja… niemal całe swoje życie kocham Orochimaru.

Naruto otworzył usta z zaskoczenia.

- Ale… ty lubisz kobiety i…

Jiraiya zaśmiał się smutno.

- Tak, BARDZO lubię, ale Orochimaru jest jedynym wyjątkiem. Dla niego zerwałbym kontakty z każdą z nich, ale… on nigdy mnie nie chciał…

- A powiedziałeś mu to wprost?

Jiraiya pokręcił głową ze smutkiem.

- Nie, ale i tak wiedziałem. On… zawsze zachowywał się tak, jakby nie był stworzony do ziemskiej miłości, tylko do wyższych celów. Wiele osób go podrywało, a on zawsze mówił „nie”. - W pewnej chwili Jiraiya zachichotał, a on spojrzał na niego, zaskoczony. - A może to wcale nie tak, że ja nie jestem „do końca hetero”?

Naruto zerknął na niego, marszcząc brwi.

- Co masz na myśli?

- Wiesz… byłem bardzo zaskoczony, gdy po raz pierwszy podczas śledzenia go, zobaczyłem jego kobiece ciało… W pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś do niego przyszedł. - Roześmiał się. - A potem… do mnie dotarło.

Nigdy tego nie zapomnę - kontynuował. - Przebierał się, był całkiem nagi, a ja... nigdy nie widziałem tak pięknego ciała. - Zaśmiał się. - Od razu pomyślałem, że chciałbym "bliżej poznać tę panią", a potem pojąłem, że to Orochimaru i... Z początku poczułem się bardzo niepewnie.

On zupełnie nie krył się z tym, nie zasłonił okien. Przecież musiał wiedzieć, że go obserwuję... Był zawsze taki spostrzegawczy. Więc co? Nie wstydził się swojej nagości? A może chciał w ten sposób zadrwić ze mnie... - Jiraiya westchnął. - Długo nie mogłem zapomnieć tamtego widoku, ale nie odważyłem się do niego pójść.

To prawda, nigdy nie pochwalałem tego, że on zabiera ciała innym ludziom, ale… JA nie wyobrażam sobie, że miałbym utknąć w ciele kobiety, to kompletnie nie dla mnie, więc… może z nim jest inaczej? Może w jakimś stopniu mu to odpowiada, więc…?

Może ja zawsze podświadomie wyczuwałem w nim tę „kobiecą stronę” i dlatego tak na mnie działa? Kto wie… - Znów się zamyślił, a Naruto widział na jego twarzy rozmarzony uśmieszek. - Ale i tak nigdy się tego nie dowiem…

- Wiesz co, Sasuke? - powiedział nagle Naruto, odsuwając od siebie wspomnienia. - Może my naprawdę jesteśmy jak Jiraiya i Orochimaru?

- Co? - powiedział Sasuke znad jakichś papierów, kompletnie zaskoczony. - Co ty tam gadasz?

- Nie, już nic… - Naruto uśmiechnął się do siebie.

Ale ich historia skończyła się inaczej niż historia tych dwóch. Pozytywniej.


KONIEC

30.3.23, 00:27

(9 str.)