wtorek, 25 stycznia 2022

Cebula

Kakashi przypomniał sobie ten dzień, gdy – niedługo po tym, jak posiadł Sharingana – na ulicy okrążyła go grupa Uchiha.

Chodził czujnie, starając się patrzeć ciągle za siebie, choć nie wiedział, czy nie popada w paranoję. W dniu pogrzebu Obito poszedł na jego grób, ale z przodu stał ciasny krąg Uchiha, a on bał się, że sprowokuje ich samą swoją obecnością. Stanął więc jedynie z tyłu.

Rin spojrzała na niego i powiedziała:

- Kakashi, masz prawo podejść do grobu.

Jedynie pokręcił głową. Gdy skończyła się uroczystość, nie poruszył się. Widział, jak mija go cały klan. Zerkali na niego podejrzliwie, niektórzy coś między sobą szeptali, ale nikt go nie zaczepił.

Dopiero gdy cmentarz opustoszał dotarło do niego, że zaciskał mocno pięści w kieszeniach. Rozejrzał się jeszcze raz dla pewności i dopiero wtedy podszedł do jego grobu wraz z Rin.

Długo się modlili, ale ona w końcu poszła i zostawiła go samego. Klęczał na świeżo ubitej ziemi i czuł, że serce mu pęka. Trwał tak długo.

Tego dnia, gdy okrążyli go Uchiha poczuł dziwną siłę. Nie odda im oka. Rozejrzał się spokojnie po zaciętych twarzach wokół siebie i czekał na ich ruch.

- Co się stało z Obito, gadaj! - krzyknął nagle jeden z nich.

Kakashi zacisnął usta.

- Wyciągacie niewłaściwe wnioski! On umarł na misji, z ręki wrogów!

- Doprawdy…? - warknął inny.

- Byliśmy przyjaciółmi! - krzyknął.

- To ciekawe, bo ja słyszałam, że cię nie znosił!

Kakashi się zmieszał.

- Tak… niezbyt się dogadywaliśmy…

- Właśnie! - ktoś mu przerwał.

- ...ale zdołaliśmy się porozumieć dość niedawno! - dokończył jeszcze głośniej, by znowu ktoś mu nie przerwał - Jego wolą było, bym miał jego oko! To był prezent.

Ktoś za nim głośno prychnął.

- Obito doskonale wiedział, że nie wolno zdradzać niepowołanym tajemnic wioski!

- Mieszkamy wszyscy w jednej wiosce, działamy razem! - powiedział ze złością.

- Nie, odkąd musieliśmy się… - zaczął ktoś, ale wtedy usłyszał czyjś spokojny głos, tak inny od głosów osób wokół niego.

Odwrócił się szybko i zobaczył przed sobą Fugaku. Zamarł, zaskoczony i przestraszony.

- Spokój – powiedział stanowczo – On nie miał z tym nic wspólnego. A jeśli chodzi o Obito... Ty – zwrócił się do Kakashiego – PRZYSIĘGASZ, że nie miałeś nic wspólnego z tym, co spotkało Obito? - zapytał poważnie.

Kakashi spojrzał mu prosto w oczy, choć czuł obawę.

- Przysięgam.

Fugaku skinął głową.

- Zostawcie go w spokoju, rozumiecie?

Jego ludzie skinęli głowami i odeszli.

Próbował się uspokoić, gdy nagle podbiegł do niego zasapany Guy.

- Ej, ej! Co tu się dzieje?! Czy oni ci coś…? Mam ich dogonić i…?!

Wyciągnął rękę w jego kierunku. Nie potrzebował jeszcze większych kłopotów.

- Nie, nic mi nie zrobili, sam widzisz.

Guy głośno odetchnął z ulgą.

- Ale gdyby coś to…! - krzyknął.

Kakashi miał już odpowiedzieć, że nie potrzebuje jego pomocy, ale zmienił zdanie i tylko kiwnął głową.

*

Pewnego dnia podszedł do niego Iruka. Właściwie nie byli ze sobą zbyt blisko, on był zawsze taki nieśmiały i obaj nie przepadali za ludźmi. Tak naprawdę jedyne, co przychodziło Kakashiemu do głowy, gdy myślał o Iruce był dzień, w którym ten nawrzeszczał do niego, że MUSI być dobry i delikatny dla Naruto, bo inaczej tego pożałuje. Kakashi uśmiechnął się na to wspomnienie.

Ale tego dnia było inaczej. Iruka wydawał się być... dziwnie zdeterminowany. Był wieczór, wokół było ciemno, a Iruka poprosił go o rozmowę, więc poszli razem do jednej z sal w Akademii.

Usiedli na ławkach i Kakashi spojrzał na niego pytająco. Co tak ważnego chciał mu powiedzieć, że uparł się na to spotkanie na osobności?

Ale Iruka nie przechodził do rzeczy. Był dziwnie zdenerwowany, bardziej niż zwykle i ciągle kluczył wokół tematu.

Kakashi czuł coraz większą złość. Naprawdę znał lepsze sposoby na spędzenie czasu wolnego... Takie jak sen lub czytanie Icha Icha.

Już miał wstać i wyjść, mając gdzieś, czy to niegrzeczne czy nie, ale wtedy zgasły światła...

Iruka wydał z siebie zaskoczony dźwięk, ale Kakashi się tym nie przejął. Miał przecież Sharingana. Wprawdzie używanie go w takim celu wydawało się być przesadą, ale wtedy będzie mógł szybko się stąd wydostać i wrócić do siebie.

Zsunął z oka opaskę i zaczął skanować pomieszczenie. Wtedy Iruka wrzasnął ze strachu. Kakashi zaskoczony zerknął na niego. Nie wyglądał jakby coś mu się stało. Więc czemu się drze?

Ale on wtedy odpowiedział, wciąż lekko zdenerwowanym głosem:

- Przepraszam... zaskoczył mnie twój Sharingan, świecący w ciemności na czerwono, ja... chyba o tym zapomniałem.

Kakashi prychnął ze złością i ruszył w stronę wyjścia, zasuwając ponownie ochraniacz, gdy już zlokalizował drzwi. Niech Iruka sobie tu siedzi sam po ciemku albo idzie za nim, jego to nie obchodzi...

Wtedy zamarł, kompletnie zaskoczony. Poczuł usta Iruki na swoich... Na szczęście miał maskę. Odskoczył ze złością, czując dreszcze strachu na kręgosłupie. Że też dał się tak głupio zaskoczyć...

- Co ty wyprawiasz?! - wysyczał, nie dbając o kulturę.

Znów zdjął ochraniacz, bo sam już nie wiedział, czego może się spodziewać po mężczyźnie.

Iruka stał w pewnym oddaleniu od niego, z nisko opuszczoną głową. Szepnął:

- Prze-przepraszam... nie wiem, co mnie napadło, nie miałem prawa! To się więcej nie powtórzy...

Kakashi bez jednego słowa wybiegł z klasy, wściekły. Długo spacerował, nie mogąc się uspokoić. Nienawidził w ludziach tego nieszanowania granic. Przypomniał sobie o pewnej kobiecie, która też go kiedyś pocałowała. I o Jiraiyi, który kiedyś z zaskoczenia zdjął mu maskę, o Naruto, który zaczął tulić go, gdy się z czegoś cieszył... Durni ludzie!

W końcu wrócił do domu, na szczęście Iruka już go nie niepokoił. Długo leżał w łóżku zamiast spać i rozmyślał. Może to był tylko jeden pocałunek, ale Kakashi w to wątpił. Miał w głowie jego jąkanie się, jego zawstydzoną minę i... zaklął w myślach.

Musi raz na zawsze to wyjaśnić, a nie miał odwagi stanąć z Iruką twarzą w twarz. Wstał szybko i sięgnął po papier i pióro...

Zaczął pisać:

Przepraszam cię, Iruka, że tak uciekłem i że teraz z tobą nie rozmawiam tylko piszę to... Chodzi o to, że jeśli cokolwiek do mnie poczułeś, to powinieneś jak najszybciej o tym zapomnieć.

Ktoś taki jak ja... nie nadaje się do miłości, uczuć. Nie wiem, ile słyszałeś o mojej przeszłości, ale ja jestem popsuty, więc nie bierz tego do siebie. Nie chodzi o ciebie ani o nikogo innego, ktoś taki jak ja powinien być zawsze sam.

Twoje zainteresowanie mną mi schlebia, ale nie rób tego więcej, proszę. Boję się dotyku, nie chcę cię przypadkiem zaatakować, gdy mnie zaskoczysz. To na tyle, mam  nadzieję, że za jakiś czas obaj zapomnimy o tym wydarzeniu,

Kakashi

Przeczytał list i choć nie chciał zdradzać mu tak wiele, uznał, że jest mu to winien. Rano odważył się wysłać list, a potem przez kilka dni unikał Iruki, zbyt się bał. 

Ten już nigdy więcej nie próbował go całować.

*

Jeśli Kakashi miałby wskazać jeden plus, który wyniknął z ucieczki Sasuke, wskazałby na polepszenie swoich stosunków z Sakurą. Sakura i Naruto zdawali się cierpieć jeszcze bardziej po ucieczce Sasuke niż on. Podczas gdy Naruto skupił się na jeszcze bardziej szalonym treningu, Sakura najwyraźniej potrzebowała kogoś bliskiego obok siebie, by poradzić sobie z nieobecnością ukochanego.

Wcześniej nigdy się nie kłócili i na pewno łatwiej było mu ją zrozumieć niż Naruto czy Sasuke, jednak nigdy nie byli ze sobą zbyt blisko. Trenował ją, starał się pocieszać, gdy czuł, że tego potrzebuje, ale niewiele rozmawiali prywatnie.

Ale teraz to się zmieniło. Przychodziła do niego coraz częściej, by porozmawiać, a on odkrył z zaskoczeniem, że wcale mu to nie przeszkadza. Na początku zwykle tylko siedziała w milczeniu w jego mieszkaniu, ale po jakimś czasie zaczęli dużo rozmawiać.

Kakashi zawsze czuł się winny, że nie umie należycie zbliżyć się do swoich podopiecznych, że jest zbyt skryty i szorstki. Zwykle mówiła mu o Sasuke, czasem też o swoich problemach i lękach, a on słuchał i odpowiadał, ale wciąż nie opowiadał nic o sobie. Jednak pewnego dnia się to zmieniło…

Przypomniał mu się ten dzień, gdy byli razem na wyjątkowo trudnej misji. Udało im się pokonać wroga, a potem padli na ziemię, on był w najgorszym stanie. Leżał i czekał, aż odzyska część sił, by mogli wrócić do wioski.

Naruto był gdzieś niedaleko, gdy nagle podeszła do niego Sakura.

- Mistrzu, sądzę, że… - zaczęła, ale nagle wytrzeszczyła oczy i szybko odwróciła wzrok. Był tak słaby, że nie miał nawet sił zastanawiać się nad powodem jej zachowania. Czy po walce wyglądał aż tak źle?

Ale ona powiedziała:

- Załóż maskę!

Zdziwiony z trudem podniósł dłoń do twarzy. Tak, jego maska była cała w strzępach…

- Nie masz drugiej? - zapytała zdziwiona.

- Nie, nie mam… - odpowiedział słabo. W takiej chwili nie był nawet w stanie przejmować się brakiem maski.

- Ale… czemu? To nie wydaje mi się do ciebie podobne.

Pogrzebała w swojej torbie i podała mu chusteczkę.

- Wybacz, mam tylko to.

Spojrzał na nią zaskoczony i sięgnął po materiał. Po chwili jakoś udało mu się założyć ją na tyle, by się trzymała.

Usiadł z trudem i zwrócił się do Sakury:

- Chcesz wiedzieć, czemu nie mam drugiej?

Pokiwała głową; już nie odwracała wzroku.

- To kara.

- Kara…? Nie rozumiem.

Uśmiechnął się gorzko.

- Motywuje mnie do cięższej walki. Jeśli pójdzie mi na tyle źle, by się zniszczyła, to będę bez niej przez całą drogą powrotną do domu. To w końcu lepsze niż śmierć, prawda?

Sakura wzruszyła ramionami.

- Nie ci będzie… Ile razy tak było?

Uśmiechnął się złośliwie.

- Dziś pierwszy raz...

Ponownie wrócił do chwili obecnej i opowiedział Sakurze, że pomyślał o tamtym dniu.

- Zaskoczyło mnie to, wiesz – nagle się skrzywiła - Przypomniał mi się ten dzień, gdy byłeś w szpitalu, a Naruto chciał zajrzeć ci pod kołdrę, którą miałeś zasłoniętą twarz, gdy byłeś nieprzytomny. Ja też chciałam podejrzeć, ale udawałam, że nie…

- Naprawdę nie zamartwiaj się wszystkim – westchnął – To nie ma znaczenia.

Sakura milczała przez chwilę, a potem zagaiła:

- Ty… ummm… zdejmujesz kiedyś tę maskę?

Westchnął. Taak, przywykł do takich pytań.

Nic nie odpowiedział.

- Przepraszam… - powiedziała po chwili, widząc, że jej nie odpowie – Ja po prostu się martwię i… Wiesz, ostatnio zaczęłam interesować się ludzką psychiką i…

- I co? - uśmiechnął się pogodnie – Stwierdzasz, że z moją psychiką jest BARDZO źle?

Spuściła głowę.

- Przepraszam, nie to…

- Wiem, że nie to masz na myśli, ja po prostu nie lubię za bardzo takich pytań.

- Więc nie musisz…

- Ale dobrze, odpowiem: bez niej widziałaś mnie jedynie raz ty, Jiraiya, gdy byłem dzieckiem i Guy kilka lat temu – zamyślił się – Przyznaję, chyba nie umiałbym teraz bez niej funkcjonować… - przypomniał sobie incydent z Hiruzenem – Nawet w domu niemal jej nie zdejmuję. Jedynie na chwilę, gdy się myję, nawet śpię w niej od lat i przebywam w domu, nawet, gdy nikt mnie tak nie widzi. Sam widzę, że nie jest to zdrowa sytuacja, ale chyba nie chcę jej zmieniać… Mam wrażenie, że bez niej mam kłopoty z oddechem – roześmiał się gorzko.

- Więc jest aż tak źle, że twoje ciało się do tego przyzwyczaiło… - szepnęła.

Kakashi zerknął na nią z ukosa.

- Cóż, przynajmniej moje ciało radzi sobie z mniejszą ilością tlenu – odpowiedział gorzko.

- A twoja… cera? Przecież skóra nie ma jak oddychać!

Ponownie się roześmiał.

- Tak, zauważyłem wiele lat temu, że moja skóra wygląda źle, ale nie martw się, nie jest bardzo źle, zresztą to nie ma dla mnie znaczenia.

Skinęła w milczeniu głową.

Kakashi zamyślił się, a potem zaczął opowiadać:

- Pewnego dnia, gdy dopiero zaczynałem jako dowódca drużyn byłem na pewnej misji…

Wzrok utkwił w podłodze, gdy to mówił. Sakura czuła, że to dla niego trudna historia i zerkała na niego zmartwiona.

- Wszystko szło dobrze, byliśmy na terenie wroga, poszliśmy spać. Pozostałe trzy osoby spały blisko siebie, ja nie chciałem, by przez sen przypadkiem zsunęła mi się maska z twarzy, więc położyłem się w sporym oddaleniu od pozostałych – głos miał napięty – Rano… Odkryłem, że jeden z moich podwładnych, za których byłem odpowiedzialny został w nocy zabity, bo wolałem dbać o swoją obsesję niż jego życie i położyłem się zbyt daleko, by przez sen zachować należytą czujność…

Sakura jęknęła.

- U-ukarali cię za to?

Prychnął.

- Nie, uznali, że to nie moja wina, ale ja… czułem inaczej. Od tamtej pory obiecałem sobie, że moje lęki nie mają znaczenia w obliczu życia innych Konohiańczyków, więc zawsze spałem blisko pozostałych – westchnął – Ale właśnie w ten sposób moją twarz zobaczył Guy… Byliśmy na misji kilka lat temu, spałem blisko pozostałych, tak jak sobie kiedyś obiecałem. Obudziłem się rano, Guy jeszcze spał. Półprzytomnie, wciąż leżąc, odezwałem się do niego, by wstawał. On to zrobił, zerknął na mnie i szybko odwrócił twarz, tak samo, jak ty wtedy – roześmiał się – Zapytałem co się stało, a on kazał mi założyć maskę i dopiero, gdy się upewnił, że to zrobiłem, spojrzał na mnie. Reszta drużyny wciąż spała. Potem przez resztę misji wydawał się być zmieszany, jakby zrobił coś złego, unikał mnie, a potem powiedział, że przysięga, że nie widział zbyt wiele, bo to był tylko ułamek sekundy, a on był zaspany – znów się zaśmiał – Wiesz… to miłe, patrząc na to, ile osób próbowało zedrzeć mi ją siłą lub podstępem.

- Na przykład ja, Naruto i… Sasuke – powiedziała smutno.

- Na przykład. Ale, jak widać, odrobiłaś swoją lekcję.

- Ale… kiedy to się zaczęło? - zapytała cicho – Z tą maską?

- To było… bardzo dawno. Miałem kilka lat. Miałem tylko ojca. On był silny, mądry, zawsze, gdy szliśmy razem ulicą ludzie go pozdrawiali, kłaniali się z szacunkiem. Chciałem być taki, jak on. Matka umarła, gdy miałem kilka miesięcy, nie pamiętałem jej. Ale ojciec tak, wiem, że bardzo ją kochał. Zawsze przed snem patrzył na jej zdjęcie, żegnał się z nią, głaskał po twarzy, całował i dopiero szedł spać. Raz zakradłem się do jego pokoju, bo chciałem to zobaczyć.

Nasze życie było dobre, ojciec dużo pracował, ale miał też czas dla mnie, kochał mnie, wiem to… - głos mu zadrżał – Ale wtedy wszystko się zmieniło. Wtedy nie wiedziałem, co się stało. Mój ojciec… wybrał ratowanie kolegów niż powodzenie misji. Miało to ogromne konsekwencje, wszyscy się od niego odwrócili, nawet ci, których uratował…

Ale wtedy widziałem jedynie, że coś zmienia się w moim ojcu. To były najgorsze tygodnie mojego życia… Najpierw nie zmieniło się wiele, ojciec stał się nerwowy, smutny, cichy, nie spędzał już ze mną tyle czasu. Któregoś dnia nie chciał zabrać mnie na zakupy, choć zawsze chodziliśmy razem. Gdy wrócił do domu z jedzeniem, był w jeszcze gorszym stanie, zamknął się w swoim pokoju bez słowa i nic już nie mówił.

Innym razem dostrzegłem, że płacze, patrząc na zdjęcie mojej matki, choć nigdy tego nie robił, usłyszałem jak mówi do niej: „Wybacz mi, kochanie, nie daję rady…” Nie przejąłem się wtedy jego łzami, wiesz dlaczego?

Sakura była w stanie jedynie pokręcić głową.

- Jakiś czas wcześniej zobaczyłem, że ojciec płacze, rzuciłem się na niego, krzyknąłem coś, byłem przerażony, przytuliłem go mocno. A on roześmiał się i pokazał na stół… Kroił cebulę, podsunął mi ją pod nos i powiedział: „Widzisz, kochanie, od cebuli się płacze. Nie martw się, nic mi nie jest”. A ja się uspokoiłem.

Tamtego dnia… podszedłem do niego i powiedziałem: „Tato, znów kroiłeś cebulę?”, a on uśmiechnął się z trudem i powiedział: „Tak, nie martw się”. Otarł łzy i wyszedł z pokoju. Od tamtej chwili chował zdjęcie matki w szafce nocnej…

Później było już tylko gorzej. Ojciec odmówił wychodzenia z domu. Mnie też zabronił. Minęło kilka dni. Obaj głodowaliśmy, wstałem i poszedłem do drzwi, ojciec do mnie doparł, tak szybko, że aż się przestraszyłem… Z szałem w oczach spojrzał na mnie i krzyknął: „Gdzie ty idziesz?!”. Wyglądał, jakby miał mnie uderzyć… Przeprosiłem i zszedłem mu z drogi.

Poczekałem, aż zaśnie i wymknąłem się z domu. Serce mocno mi biło, nie chciałem, by ojciec był na mnie zły, ale byłem bardzo głodny… Pobiegłem przed siebie i dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że nie mam pieniędzy… Ale właściwie jakie to miało znaczenie, skoro była noc i sklepy były zamknięte…?

Poszedłem więc po chwili wahania do kolegi mojego taty, który zawsze mnie lubił. Otworzyła mi jego żona, spojrzała na mnie z dziwnym lękiem i zapytała, czy coś się stało. Wypaliłem, że może ma coś do jedzenia… Ona zerknęła na mnie zmartwiona i zaprosiła do siebie. Chciałem wyjaśnić, że wezmę to do domu, dla taty, a potem jej oddam za zakupy, ale kiedy położyła przede mną talerz pełen jedzenia nie myślałem już o niczym….

Rzuciłem się na jedzenie, a ona usiadła obok mnie w milczeniu. Zjadłem już niemal całe jedzenie, gdy otworzyły się drzwi. Kobieta wstała gwałtownie i wyszła do przedpokoju, mówiąc, żebym sobie nie przeszkadzał. Ale po chwili usłyszałem, jak jej mąż krzyczy: „Co bachor tego zdrajcy u nas robi?”. Przestałem jeść, bo zrobiło mi się niedobrze. Nie rozumiałem, o czym on mówi, ale nie wiedziałem, czemu nie jest tak miły jak zawsze…

On był kolegą z drużyny mojego ojca… Zawsze mówił mi „Cześć” i czochrał włosy, co się zmieniło…? Wstałem i ruszyłem powoli przez pokój. Wtedy usłyszałem jak krzyczy do męża: „Mam już dość tej sytuacji! On was uratował, jest BOHATEREM. Umiesz sobie wyobrazić, że gdyby nie on to ty byś… Zostałabym sama, rozumiesz?! Ale ciebie pewnie nie interesują moje uczucia, a jedynie misje!”.

Wtedy gwałtownie otworzyły się drzwi i stanął w nich mój ojciec… Był jeszcze bardziej zły niż przedtem. Jego kolega krzyknął, byśmy obaj się wynosili z ich domu, jego żona próbowała go uspokajać, a wtedy już ojciec podszedł do mnie szybkim krokiem i ścisnął mnie za rękę. To zabolało, ale on to zignorował i jedynie zaczął ciągnąć mnie na ulicę. W drzwiach szepnął do żony kolegi: „Przepraszam za tę sytuację” i milczał przez całą drogę do domu.

Czułem się okropnie, bolała mnie ręka i było mi niedobrze z nerwów. Kiedy weszliśmy do domu krzyknął: „Jak śmiesz mnie tak upokarzać?!” i uderzył mnie w twarz – Kakashi milczał długą chwilę – To był ten jeden jedyny raz, gdy mnie skrzywdził, a ja rozpłakałem się i uciekłem do swojego pokoju, choć on próbował mnie potem przepraszać…

Następnego dnia rano pozwolił mi pójść na zakupy. Strasznie się ucieszyłem i pomyślałem, że teraz będzie już lepiej… - głos mu się załamał – Kupiłem całą torbę jedzenia i po drodze myślałem, że przyrządzę dla nas rybę. Nie umiałem gotować, ale chciałem, by nasze relacje się polepszyły dzięki moim staraniom.

Wszedłem do domu i krzyknąłem powitanie, ale ojciec się nie odezwał. Zignorowałem to, zajęty gotowaniem. Pomyślałem, że to dobrze, że gdzieś wyszedł. Ryba się przypaliła, ale i tak z dumą poszedłem do pokoju ojca i… Zastałem go martwego na podłodze w swojej sypialni…

Pokręcił głową i zamilkł. Zobaczyła łzy na jego twarzy. Nerwowo odwróciła wzrok. Kakashi zdjął ochraniacz i starł łzy.

Milczał jeszcze chwilę, a potem powiedział cicho:

- Ja przyrządzałem pieprzoną rybkę, a on konał w męczarniach…

- To nie twoja wina! - krzyknęła Sakura.

- Wciąż i wciąż myślę, ile mogłem zmienić… Wejść od razu do jego pokoju, nie iść wtedy do jego kolegi… Nie iść na zakupy, nie ignorować jego płaczu, poprosić kogoś o pomoc…

- Kakashi… Sam powiedziałeś, że okrył się wtedy złą sławą.

- Tak, ale sama słyszałaś, że nie każdy tak myślał.

- Tak, ale nie mogłeś… przecież nawet nie znałeś sytuacji! Ile miałeś wtedy lat?

- Pięć… - powiedział słabo.

Nie myśląc, co robi, kierowana uczuciami podeszła do niego i wyciągnęła rękę, by pogłaskać go po ramieniu. Nie odsunął się, ale zobaczyła, jak gwałtownie się spiął.

- Przepraszam… - powiedziała z poczuciem winy.

- Za co? - zapytał zaskoczony – Że chcesz mnie pocieszyć?

Spuściła wzrok. Tyle to przed nim ukrywała…

- Nie, że chcę cię dotknąć, bo wiem, że boisz się dotyku… - nie patrzyła na niego.

Zamarł, ale nie zaprzeczył.

- Skąd… ty wiesz?

Roześmiała się smutno.

- Wiesz… po prostu się domyśliłam. Pamiętasz tę misję, gdy byłam ranna i nie mogłam sama iść, a ty zawahałeś się tylko chwilę i potem mnie prowadziłeś? Czułam, że twoje ciało drży, ale nie miała wtedy siły, by cię powstrzymać. Przepraszam…

Patrzył przed siebie w milczeniu.

- Nie sądziłem, że się domyśliłaś… Wydawało mi się, że nikt nie wie, że dobrze się ukrywam. Wiesz, obiecałem sobie kiedyś, że nie zawaham się komuś pomóc, gdy będzie tego potrzebował.

- Wiem, Kakashi. Zresztą, przypomina mi się ten dzień, gdy Naruto dostał ochraniacz. Rzucił się na ciebie, by cię wyściskać, a ty odciągnąłeś go od siebie i warknąłeś: „Nie dotykaj mnie!” - zaśmiała się ze smutkiem.

Zmarszczył brwi.

- Skąd o tym wiesz?

- Naruto się żalił.

Kakashi zaczął mówić dopiero po chwili.

- Właściwie nie wiem, kiedy to się zaczęło. Na pewno nie przeszkadzał mi dotyk ojca, potem odciąłem się od ludzi i odkryłem to dopiero po jakimś czasie. Jedynie w jakimś stopniu przywykłem do dotyku Guya, wiesz jaki on jest, ciągle mnie poklepuje, obejmuje… Nie bardzo umiałem zmusić go, by przestał, a nie chcę mu o tym mówić.

- A… umm, romantyczne relacje? - powiedziała zawstydzona nie patrząc na niego.

Westchnął.

- Wiesz… ja, to mnie nie dotyczy.

- Ale chciałbyś, by było inaczej i się boisz, czy…?

- Nie wiem, naprawdę, z jakiego powodu nie chcę.

- Przepraszam, że tak dopytuję.

Pokręcił głową.

- Po tym jak mój ojciec… - kontynuował – Nawet nie zjadłem tej cholernej ryby, nie pamiętam, co się z nią potem stało. Stałem tak w stuporze nad jego ciałem, płacząc, nie wiem, ile czasu minęło, ale wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. O dziwo byłem w stanie otworzyć.

To przyszła tamta kobieta, co dała mi jedzenie. Chciała mnie przeprosić za zachowanie męża. Zapytałem ją, czemu jej mąż i mój ojciec się pokłócili. Musiałem się tego wreszcie dowiedzieć, ale nie byłem w stanie wyznać jej prawdy. Wprawdzie zobaczyła moja zapłakane oczy, ale wymyśliłem jakąś historyjkę.

Była zaskoczona, że nie znam tej historii, była pewna, że ojciec mi ją opowiedział… Ponownie podkreśliła, że według niej mój ojciec postąpił właściwie i bardzo odważnie. Opowiedziała też szczerze o reakcji swojego męża.

Wspomniała, że drugi mężczyzna z drużyny ojca nie był aż tak negatywnie nastawiony do mojego ojca jak jej mąż, ale również nie stanął po jego stronie. Stałem tak jak posąg. Nagle w jednej chwili pobiegłem do drzwi. Wiedziałem już, co muszę zrobić.

Nie myślałem wtedy jasno, to był impuls… Pobiegłem wprost do domu kolegi ojca, wpadłem bez pukania jak burza i rzuciłem się na niego. Był tak zszokowany, a ja tak wściekły, że pobiłem go tak dotkliwie aż trafił do szpitala i blizny zostały mu na całe życie… - zamilkł, przypominając sobie, że postąpił w ten sam sposób jeszcze raz, ale potem, na szczęście, to szaleństwo w nim minęło.

Dopiero potem pobiegła za mną jego żona i odciągnęła mnie. Gdy się uspokoiłem, przyszła do mnie. Czułem się podle, nie umiałem spojrzeć jej w twarz, ale powiedziała, że rozumie moją złość, wtedy już wiedziała o samobójstwie mojego ojca. Gdy jej mąż doszedł do siebie również się pogodziliśmy, on i jego kolega z drużyny przeprosili mnie i potem nie było już między nami niesnasek, choć szkoda, że dopiero, gdy mój ojciec odebrał sobie życie… - Kakashi odetchnął głęboko.

W dniu pogrzebu ojca znalazłem w szafie jego starą maskę. Rzadko ją nosił, dał mi ją też kilka razy. Nie miałem odwagi iść na pogrzeb, wiedziałem, że wszyscy będą patrzeć tylko na mnie, na jego syna… Założyłem ją, by nie widzieli wyrazu mojej twarzy: smutku, rozpaczy, złości…

Wróciłem do domu po pogrzebie i… nie chciałem jej zdejmować, poczułem, że w niej czuję się… wolny. Potem nosiłem ją coraz częściej i częściej, była dla mnie namiastką prywatności oraz pamiątką po ojcu… Dla niego była jedynie kawałkiem materiału, który zakładał sporadycznie na misje, dla mnie stała się czymś niemal najważniejszym w życiu…

Po jego śmierci bardzo cierpiałem. Byłem zaradny, z tym nie było problemu. Nauczyłem się gotować, sprzątać. Ojciec miał sporo oszczędności, potem sam zacząłem chodzić na misje, więc pieniądze również nie stanowiły problemu.

Problemem stała się moja psychika… Najpierw długo płakałem za ojcem, tęskniłem bardzo mocno. Po kilku latach, gdy byłem starszy miłość do niego zamieniła się we mnie w ambiwalencję. Nienawidziłem go za to, że zostawił mnie całkiem samego, że myślał tylko o swoim bólu, ale w głębi serca wciąż go kochałem i irytowało mnie to.

Potem doszła jeszcze pogarda do jego słabości, obiecałem sobie wtedy, że nigdy nie popełnię samobójstwa… - zaśmiał się gorzko – I to wielokrotnie była bardzo ciężka próba dla mnie, ale tylko dlatego jeszcze żyję…

Pamiętasz ten dzień, w którym zapytałem Itachiego podczas naszej walki, czy jeszcze całkiem nie stracił wzroku?

Sakura skinęła głową.

- Tak i zmartwiło mnie to, ale nigdy nie miałam odwagi zapytać… Czy ty też masz kłopoty ze wzrokiem, Kakashi?

Zaśmiał się cicho.

- Wiesz… Gdy tylko zacząłem go używać już od samego początku zacząłem zauważać, że ma stały wpływ na ostrość mojego widzenia….

Sakura jęknęła.

Ale czułem, że nie mogę go zignorować. Staram się ograniczać jego używanie.

Moja sytuacja jest o tyle lepsza, że mam tylko jednego Sharingana, więc zawsze się pocieszam, że jeśli oślepnę na nie, to wciąż będę miał to drugie do czytania „Icha Icha”.

Roześmiała się słabo.

Tego dnia, gdy… gdy umarłem…

Sakura spojrzała na niego uważniej, jeszcze chwilę temu żartował, teraz nagle spoważniał.

Podczas walki robiłem wszystko, by chronić wioskę i Naruto, jak zawsze, ale gdy poczułem, że to już koniec, że teraz umrę… Poczułem ulgę… - głos mu się załamał.

Sakura tym razem powstrzymała się, by nie dotknąć go w próbie pocieszenia.

Ja CHCIAŁEM umrzeć, w tamtej chwili boleśnie zdałem sobie z tego sprawę. Te lata wysiłków, ciągłe wspomnienia koszmarów z mojego życia, wyrzutów sumienia za tak wiele popełnionych błędów, samotność, depresja… Czułem, że umieram, że nie ma już we mnie siły ani czakry, mocno krwawiłem, nie mogłem się ruszyć. To było jak cudowny sen bez snów, bez budzenia się rano w tym samym koszmarze.

Potem… sam nie wiem, to pewnie były tylko przedśmiertne halucynacje, ale wydawało mi się, że… spotkałem moich bliskich - uśmiechnął się smutno – Zawsze marzyłem o tym, by po śmierci mieć wreszcie spokój… Nie marzyłem o niebie z utraconymi bliskimi, a o pustce po śmierci, by w końcu nic już nie czuć…

Gdy się obudziłem i zorientowałem, że żyję miałem ochotę wyć z rozpaczy… Nie czułem radości czy ulgi, chciałem w końcu się uwolnić… - odetchnął ciężko – Nie sądziłem nawet, że moje pragnienie śmierci jest tak ogromne. Oczywiście nadal nie mam zamiaru popełnić samobójstwa, bo to sobie obiecałem, ale… Teraz jeszcze bardziej kusi mnie tamta wolność…

Sakura poczuła łzy w oczach. Ona nigdy nie pragnęła śmierci, więc nie umiała nawet wyobrazić sobie, co on czuje, ale wiedziała, że bardzo go kocha i chce mu jakoś pomóc… Ale jak, była tylko dzieciakiem, co mogła dla niego zrobić?!

I nagle wypowiedziała na głos coś, o czymś myślała już od jakiegoś czasu. Pierwszy raz wypowiedziała to na głos, bo wcześniej sama odsuwała od siebie tę myśl, czując, że to nie jest marzenie czy cel do zrealizowania, a jakieś durne mrzonki dziecka…

- Któregoś dnia… przysięgam, zacznę pracować, by pomóc shinobi poradzić sobie z utratą bliskich, z bólem po samotnym dzieciństwie, zabijaniu na misjach, tymi bzdurami o braku emocji jako ninja, z samotnością i trudem odpowiedzialności za dobro całej wioski! - krzyknęła z pasją, a Kakashi z zaskoczeniem się jej przyglądał.

Nagle poczuła, że pasja mija. Zrobiło jej się gorąco ze wstydu, że wygaduje takie bzdury…

Ale Kakashi najwyraźniej nie widział tego w ten sposób, bo uśmiechnął się do niej ciepło i powiedział:

- Wierzę, że osiągniesz w życiu coś wielkiego, Sakuro.

Ale ona wtedy już naprawdę się rozpłakała.

- Chciałabym zrobić coś wielkiego, dobrego. Ja… - odwróciła wzrok z zawstydzeniem – Tak jak już ci powiedziałam jestem od jakiegoś czasu zainteresowana psychologią, a raczej tym strzępkiem… Wiesz, próbowałam uczyć się na ten temat, ale nigdzie, nigdzie nie ma żadnych informacji…

Kakashiemu nagle przyszedł do głowy Ibiki. On też sam jeden jedynie dzięki swojej determinacji zdołał stworzyć nową dziedzinę… A w tej dziewczynie przed sobą widział tę samą pasję i determinację.

Sakura odetchnęła głęboko i kontynuowała:

- Więc zaczęłam obserwować ludzi, próbować odczytywać własne emocje, rozmawiać z innymi…

- Na przykład ze mną – przerwał jej śmiejąc się, ale ona jedynie z przejęciem kiwnęła głową i kontynuowała.

- Nie wiem, czy to ma sens, może to tylko szaleństwo, ale czuję, że tego właśnie chcę. Zawsze, gdy patrzyłam jak Naruto jest w stanie przekonać innych do zaprzestania zemsty czułam zachwyt, to tak jakbym obserwowała magię…

I pomyślałam, że może i ja nie mam w sobie tego czegoś, co ma Naruto, ale mogę spróbować osiągnąć podobny efekt w inny sposób.

Bardzo podziwiam Tsunade i doceniam to, czego mnie nauczyła, ale ona umie leczyć jedynie ciało, tak samo jak wszyscy inni medyczni ninja, a ja… chcę czegoś innego, może nawet ważniejszego.

Pomyśl – zerknęła z przejęciem na Kakashiego – Może nie byłoby takich ludzi jak Zabuza czy Sasori, gdyby ktoś im kiedyś pomógł. Może ty nie musiałbyś teraz marzyć o śmierci… - skrzywiła się – Spróbuję się tym zająć, może to ma większy sens niż czekanie wciąż i wciąż, że może jednak Sasuke wróci...

Kakashi zamyślił się. Mimo wszystko był wdzięczny, że może porozmawiać z Sakurą i poczuć się odrobinę lepiej ze swoimi wyrzutami sumienia w sprawie Sasuke i cieszył się, że zaufała mu na tyle, by zwierzać mu się ze swoich marzeń. Może jednak nie był aż tak beznadziejnym mistrzem?…



KONIEC

5.2.22 17.43

(10 str.)