sobota, 10 czerwca 2023

By wytrwać

Sakura szła ulicą Konohy. Był wieczór, właśnie miała wracać do domu, gdy dostrzegła Tsunade. Siedziała samotnie, pochylona przy barze. Sakura poczuła, że robi się jej niedobrze… Od lat wiedziała o alkoholizmie swojej mistrzyni, ale nigdy jej tego nie powiedziała.

Chyba się bała. Tsunade milczała na ten temat niemal przy każdym, a Sakura nie chciała tego niszczyć. Jeśli Tsunade czuje się lepiej, gdy z nią o tym nie rozmawia, to niech tak będzie.

Ale dziś było inaczej… Sakura zobaczyła jak Tsunade unosi szklankę do ust. Był w niej jakiś kolorowy płyn. Jej wyraz twarzy był… ponury, wydawała się nie do końca zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niej. Właściciele baru zerkali na nią co jakiś czas. Część zawartości szklanki została już wypita.

Sakura w tamtej chwili miała gdzieś, że przerwie wieloletnie milczenie. Nic się teraz nie liczyło, tylko to, by ją powstrzymać. Tsunade nie piła już od tylu lat, Sakura była z niej tak bardzo dumna… Nie miała pojęcia, co teraz się stało, że Tsunade nie mogła dłużej wytrzymać w trzeźwości, ale MUSI jej pomóc!

Skoczyła w jej stronę i wyrwała jej szklankę z ręki, w momencie, gdy Tsunade przyłożyła ją do ust. Niewiele myśląc wylała zawartość na trawę obok nich, krzycząc:

- Nie, proszę pani! To nie jest właściwe!

Gdy to zrobiła cała trójka zamarła. Mieli tak zaskoczone miny, że Sakura poczuła się dziwnie. Uniosła szklankę do nosa i… wyczuła jedynie słodki zapach soku. W jednej chwili poczuła się jak kompletna idiotka… Czemu nie mogła najpierw dyskretnie powąchać, CO jest w szklance?

Ale wiedziała, dlaczego. Dla jej umysłu cały czas było jasne, że to MUSI być alkohol. Poczuła się podle. Tak bardzo zawiodła zaufanie Tsunade, a ona tyle dla niej zrobiła przez te lata… A najgorsze jest to, że teraz nie będzie mogła już dłużej udawać przed nią, że nie zna prawdy…

- Możesz mi powiedzieć, CO ty robisz? - zapytała w końcu Tsunade.

Teraz, gdy Sakura mogła się jej lepiej przyjrzeć, dotarło do niej, że jej mistrzyni wcale nie wygląda na pijaną… Była tylko bardzo, bardzo zmęczona. Miała cienie pod oczami i lekko zapadłe policzki… Idiotka!

Ale zanim Sakura zdążyła znaleźć jakąkolwiek odpowiedź, Tsunade dodała BARDZO poważnym tonem, co jeszcze bardziej przeraziło Sakurę:

- Musimy chyba porozmawiać.

Sakura szybko pokiwała głową. Tak, musiały, choć ona cholernie obawiała się tej rozmowy…

Po chwili Tsunade zerknęła na szklankę, która Sakura przed chwilą odłożyła na bar i westchnęła. Nie wydawała się być nawet bardzo zła, bardziej zmęczona i zawiedziona, a to jeszcze bardziej załamało Sakurę.

- Zmarnowałaś mój sok porzeczkowy…

- Prze-przepraszam, ja…

Tsunade machnęła ręką.

- Nieważne. Kupię sobie nowy.

- Nie! Ja pani odkupię! - powiedziała szybko. Choć tyle mogła dla niej zrobić…

Wtedy odezwał się Teuchi:

- Nie! To na koszt firmy!

Tsunade westchnęła i powiedziała:

- Nie… już nie dzisiaj. Ale dziękuję panu…

A potem wstała z trudem, co sprawiło, że Sakurze ścisnął się żołądek. Zerknęła krótko na Sakurę i powiedziała swoim zwykłym, stanowczym głosem:

- Chodź do mnie.

- J-jasne! - zgodziła się od razu, tak samo jak robiła to przez lata.

Ruszyły w milczeniu. Tsunade szła bardzo wolno. Sakura znów pomyślała, że nadal wydawała się być taka dziwna… Ale jeśli to nie alkohol, to co…?

- Czemu pani tak wolno idzie? Coś się stało?

Tsunade znów obrzuciła ją szybkim spojrzeniem, a potem powiedziała głosem starej kobiety:

- Powiem ci potem.

Sakura z trudem przełknęła ślinę. Od lat obsesją Tsunade było udawanie młodej dziewczyny, a teraz… jakby ta maska nagle opadła. A to znaczyło, że Tsunade musiała naprawdę źle się czuć…

Gdy dotarły do domu, Tsunade poprowadziła ją do kuchni. Wskazała Sakurze krzesło, a sama sięgnęła po szklankę i nalała sobie wody. Dalej chciało jej się pić?

W końcu wypiła pół szklanki naraz i usiadła na wprost Sakury. Ponownie ciężko westchnęła, a potem zaczęła mówić, nie patrząc na swoją uczennicę:

- Od kiedy wiesz? - zapytała cicho.

Sakura jęknęła. Bała się tego pytania, choć przecież się go spodziewała…

- Od… wielu lat, myślę, że od… kilkunastu. Niemal od początku.

Tsunade prychnęła. Wydawała się być nią rozczarowana.

- I czemu… czemu nigdy NIC mi nie powiedziałaś?

Sakura zamknęła oczy. Poczuła się jeszcze gorzej… Tyle lat wierzyła, że podjęła właściwą decyzję i że jeśli mistrzyni NIE chce jej o tym mówić, to ona nie ma prawa zaczynać tego tematu, ale teraz, gdy patrzyła na jej reakcję już nie była tego taka pewna…

Sakura odetchnęła głęboko, by dodać sobie odwagi i odpowiedziała:

- Bo sądziłam, że pani nie chce tej rozmowy. Że… że tak będzie lepiej.

Wtedy Tsunade zrobiła coś, co bardzo ją zaskoczyło: skrzywiła się boleśnie i powiedziała:

- I nie brzydziłaś się mnie?…

Sakura oniemiała otworzyła usta.

- C-co?! Nie! Oczywiście, że nie! Pani jest moją idolką od tak wielu lat i…

- Nawet wtedy, gdy jeszcze PIŁAM? - dodała gorzko.

Sakura poczuła łzy pod powiekami. Nie chciała, by Tsunade tak źle o sobie myślała. MUSI jej to jakoś wyjaśnić, by ona uwierzyła…

- Odkąd panią poznałam, pani z tym walczyła, od samego początku!

Ale Tsunade znów prychnęła.

- Nie rozumiem więc, po co ci PIJACZKA jako mistrzyni? Byłaś aż tak zdesperowana?

- Tak! Byłam aż tak zdesperowana! - krzyknęła, a Tsunade skrzywiła się na jej słowa, ale ona kontynuowała: - Byłam zdesperowana, by stać się silną kunoichi, a pani jest najpotężniejszą, jaką znam i to dlatego wybrałam panią!

Tsunade zadrżała na te słowa. Pochyliła nisko głowę i szepnęła:

- Przepraszam, nie zrobiłaś nic złego, to ja jestem dziś okropna… tak cholernie chcę się napić…

Sakura poczuła dreszcze. Pani Tsunade… Jak ma jej pomóc? Ale zanim zdążyła się odezwać, Tsunade dodała:

- Opowiedz mi jak się dowiedziałaś, może to odwróci moją uwagę…

- Dobrze! - odpowiedziała szybko. Zamyśliła się na chwilę, by zebrać myśli – Więc… tak naprawdę… dowiedziałam się niemal zaraz po pani powrocie do Konohy… Ludzie… mówili o tym, szeptali i…

Sakura zamyśliła się. Jak powinna ubrać to w słowa? Być delikatna, czy szczera? Ale zanim zdążyła podjąć decyzję, Tsunade powiedziała ponurym głosem:

- Nie musisz bawić się w cenzurę, po prostu mów…

Sakura skinęła głową, choć Tsunade nie mogła tego dostrzec, bo wciąż siedziała nisko pochylona.

- Ja nie wierzyłam… Pomyślałam, że to tylko złe słowa. Ale pewnego dnia… jeszcze wtedy nie trenowałam z panią. Kakashi poprosił, bym poszła do pani gabinetu i zapytała o coś, już nie pamiętam, o co. I drzwi były uchylone, właśnie miałam zapukać, ale wtedy zobaczyłam, że… - Sakura poruszyła się nerwowo. - otwiera pani szafkę i w środku jest butelka sake i… I pani tak intensywnie na nią patrzyła, a ja… a ja… wtedy uciekłam i powiedziałam Kakashiemu, że pani nie zastałam.

I wie pani co? - zapytała, patrząc Tsunade w oczy. - I pani wieczorem nadal była trzeźwa! Specjalnie sama to sprawdziłam.

- I uważasz, że to wszystko zmienia?

Sakura westchnęła ciężko. Jak jej to wytłumaczyć?

- Nie… nie zmienia wszystkiego. Po prostu… proszę się nie zadręczać, to nie ma sensu… M-może dziś z panią zostanę całą noc? - zapytała nieśmiało. - Może to jakoś pomoże i…

- Nie – Tsunade pokręciła głową. - Mam inny pomysł na ten wieczór.

- Tak? - zapytała zaciekawiona.

- Może… tego nie zrozumiesz, ale… chcę pójść do Orochimaru. On ostatnio… znów zbliżyliśmy się do siebie po tylu latach. Wierzę, że on pomoże mi przetrwać tę cholerną noc i… nie pić.

Sakura milczała długą chwilę. Tak, ona sama niedawno upierała się, że Orochimaru się zmienił i zasłużył na drugą szansę, ale… Teraz chodziło o jej Tsunade i… bała się. Miała ochotę wyciągnąć telefon i powiedzieć mu: „Jeśli będziesz cokolwiek knuł, to urwę ci głowę!”. Ale jednak tego nie zrobiła. Skinęła tylko głową.

Tsunade z kolejnym westchnięciem sięgnęła po komórkę i po chwili powiedziała:

- Mogę do ciebie przyjść, Orochimaru? Zostać na noc? Jesteś sam? Nie ma u ciebie Sasuke? Dzięki, ja… już idę.

Rozłączyła się i zerknęła na Sakurę.

- Dziękuję ci za wszystko, Sakura.

- Nie! Ja nie…

- To co teraz? Wychodzimy? - przerwała jej.

- Tak – Sakura zerwała się szybko z krzesła i podeszła do Tsunade. - Mogę panią odprowadzić?

- Dobrze – odparła.

Ruszyły razem ulicą. Było dość chłodno, Sakura poczuła zimny wiatr na skórze. Milczały całą drogę. Sakura bała się, czy Tsunade zdoła przetrwać tej nocy w swoim postanowieniu, ale musi jej zaufać… Czuła trudny do zniesienia ścisk w żołądku.

W końcu dotarły pod dom Orochimaru. Tsunade zadzwoniła do drzwi i po chwili pojawił się Orochimaru. Zerknął przelotnie na Sakurę, ale żadne z nich się nie odezwało. W końcu Sakura ukłoniła się przed Tsunade i ruszyła do siebie.


Tsunade czuła się dziwnie skrępowana. Przecież już tyle razy u niego była! Więc dlaczego? Może to efekt tej trudnej rozmowy z Sakurą? Orochimaru bez słowa poprowadził ją do salonu. Usiedli tam, gdzie zawsze i Orochimaru przyniósł dla nich herbatę.

Potem zerknął na nią ironicznie i zapytał:

- A może miałabyś ochotę na COŚ INNEGO?

Tsunade nic nie odpowiedziała. W jakiś sposób lubiła te jego złośliwości. Zresztą i tak wiedziała, że Orochimaru nie trzyma w domu alkoholu, nigdy go nie pił. To też chyba był jeden z powodów, dla których tak lubiła tu przesiadywać.

Tsunade zapytała, czując się winna:

- Nie obudziłam cię?

Orochimaru uśmiechnął się ironicznie.

- Nie. Czyżbyś mnie nie znała, Tsunade? Ja rzadko śpię o tej porze. Badania same się nie przeprowadzą! Co cię do mnie sprowadza? - dodał po chwili. - Czyżbym… właściwie się domyślał? - patrzył na nią uporczywie.

Tsunade podejrzewała, że Orochimaru wiedział, CZEMU przyszła do niego do domu o tak później porze i to z Sakurą, jako jej obstawą.

- Tak – odparła krótko.

A on nie skomentował tego w żaden złośliwy sposób.

Normalnie dużo rozmawiali. O przeszłości, Jiraiyi, wojnie, Hiruzenie… Ale teraz Tsunade nie była w stanie się odezwać. Ściskała w ręce gorący kubek i patrzyła przed siebie. Ręce boleśnie się jej trzęsły.

On także milczał, a Tsunade to odpowiadało. Ona po chwili pogrążyła się w rozmyślaniach, a on poszedł po jakieś notatki i zajął się przeglądaniem ich.

Tak mijały godziny, w końcu Tsunade zrozumiała, że musi się położyć. Była tak bardzo zmęczona. Zmęczona walką z samą sobą.

- Gdzie mogę się położyć? - zapytała, patrząc na Orochimaru.

Ten wstał bez słowa i poprowadził ją na górę. Potem wskazał drzwi po lewej stronie i ponownie zszedł na dół.

Tsunade cicho weszła do środka, nawet się nie rozglądając. Nie miała na nic siły. W ubraniu rzuciła się na łóżko i podkuliła nogi. W głowie jej huczało jakby bardzo wiele wypiła… Czyżby ciało chciało jej zafundować to, czego sama mu nie dała? Długo leżała, patrząc niewidzącym wzrokiem przez okno…

Rano obudziła się, czując, że boli ją całe ciało, choć sama nie wiedziała czemu. Wstała z trudem i ruszyła na poszukiwania łazienki. Znalazła ją zaraz obok sypialni i szybko weszła. Bała się spojrzeć w lustro, ale to zrobiła. Wyglądała okropnie, tak jak sądziła.

Szybko się umyła i wyszła na korytarz. Wtedy wpadła na Mitsukiego. Ukłonił się jej nisko i zapytał:

- Co sobie pani życzy na śniadanie?

Zmieszała się lekko i odparła:

- Nie… nic, nie przejmuj się!

Ale on dodał:

- Nalegam.

Więc westchnęła i powiedziała szybko:

- Poproszę jajecznicę.

Mitsuki ponownie się ukłonił i zszedł na parter. Zawstydzona Tsunade próbowała na szybko doprowadzić się do jako takiego stanu. W końcu usiadła na łóżku i czekała na Mitsukiego. Przyszedł bardzo szybko z tacą z jej śniadaniem i herbatą, a gdy już odłożył ją na szafkę nocną, powiedział, uśmiechając się szeroko:

- Bardzo się cieszę, że mój rodzic miał gościa. Żałuję tylko, że nikt mnie nie obudził, bym mógł coś pani podać.

Tsunade szybko pokręciła głową.

- Nie, nic się nie stało. Piłam tylko herbatę, a potem Orochimaru pokazał mi tę sypialnię.

Mitsuki znów się ukłonił i ruszył do drzwi. Przed wyjściem dodał jeszcze:

- Niestety, muszę spieszyć się do Akademii, więc idę się wyszykować.

- Oczywiście. Niczego już nie potrzebuję, zaraz i tak wracam do siebie. Jeszcze raz ci dziękuję.

Gdy została już sama po raz nie wiadomo który zastanawiała się jak ktoś taki jak Orochimaru może mieć tak cudownego, grzecznego syna. I nadal nie doszła do żadnych wniosków.

Szybko zjadła śniadanie. Choć nie było to wyszukane danie, czuła, że Mitsuki się starał. Naprawdę czuła się bardzo głodna. Wczoraj tylko wmuszała w siebie napoje…

Pragnienie napicia się trochę zelżało i wróciło do swojego dawnego stanu. Bo Tsunade aż nazbyt dobrze zdawała sobie sprawę, że całkowicie nie zniknie już do końca jej życia…

Gdy zjadła i wypiła, przyszło jej do głowy, że powinna napisać coś do Sakury. Pewnie nadal się o nią martwi… Szybko wyciągnęła telefon i wystukała:

Żyję. Nie zrobiłam nic głupiego. Orochimaru też nie. Dziękuję.

Po bardzo krótkiej chwili dostała odpowiedź:

Wiedziałam. Jest bardzo bardzo silna!

Tsunade przez chwilę gapiła się w ekran telefonu.

Nie była sama. Miała przy sobie Sakurę, Orochimaru i Shizune. Może ta męczarnia każdego dnia jednak miała jakikolwiek sens?

Cicho wstała i ruszyła po schodach. Nigdzie nie widziała Orochimaru. Pewnie jeszcze śpi. Uśmiechnęła się do siebie i wyszła na ulicę.

Teraz czeka ją tylko kolejny długi dzień…


KONIEC

11.6.23, 00:00

(4 str.)