piątek, 31 marca 2023

Jak wygrać z przeznaczeniem?

Loki siedział na fotelu i rozmawiał ze swoim bratem. Tak naprawdę nigdy szczerze nie rozmawiali. Thor i reszta Asgardu zawsze traktowała go z góry. Jako tego gorszego, złego, nienormalnego. A on jedynie pragnął być sobą, choć wiedział jak bardzo różni się od nich. On, lodowy olbrzym.

- To jak to w końcu jest z tą twoją płcią, co? - zapytał go Thor, a on, zaskoczony, uniósł głowę. Thor nigdy wcześniej go o to nie zapytał, czyżby się bał?

- Płeć? - Zaśmiał się lekko. - A po co bogowi płeć, powiedz mi?

Ale Thor jedynie otworzył usta, nie mogąc znaleźć właściwych słów.

- Ta… wiem, wiem… - powiedział zrzędliwym tonem. - Ty i inni tak na to nie patrzycie. Tak, przez większość mojego życia BYŁEM mężczyzną, miałem męskie ciało, ale… nie zawsze. - Uśmiechnął się szeroko, a wtedy Thor wyraźnie się skrzywił.

Loki westchnął.

- Masz na myśli… tamtego konia… klacz? - powiedział, czerwieniejąc i odwrócił wzrok.

Loki odrzucił do tyłu głowę i zaśmiał się serdecznie. Lubił to wspomnienie.

- Tak, między innymi mam na myśli „tę klacz”.

- A… my nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Ty… wtedy…. Bardzo nam pomogłeś – Thor plątał się, tak był zawstydzony.

Loki odrobinę spoważniał. To wspomnienie nie było w pełni szczęśliwe.

- Tak, pomogłem i nikt nigdy nawet mi za to nie podziękował… - powiedział w zamyśleniu.

- Przepraszam! - wypalił Thor. Zachowywał się dziś inaczej niż zwykle i Lokiego to zastanawiało.

- Nie przepraszaj… - Loki zapatrzył się przed siebie. - W końcu to nie twoja wina… Nie ty wymyśliłeś mitologię, tylko ci szaleni ludzie i… ja jestem ich marionetką. - Nagle zerknął na swojego przybranego brata. - I ty też, ojciec. My wszyscy.

Czasem tego nienawidzę… Myśli, że zupełnie na nic nie mam wpływu, w przeciwieństwie do nich. To czy ja w ogóle mogę powiedzieć, że znam siebie?

- Co? - zapytał głupio Thor. Wyraźnie nic z tego nie rozumiał. On był zawsze od walki, siły. A Loki od inteligencji. I przebiegłości, za którą tak go nienawidzono.

- No bo… - zaczął cierpliwie Loki, gotów choć raz wyjaśnić mu wszystko, co go trapi. - Pomyśl… skoro zostaliśmy stworzeni na potrzeby mitologii, to nie mamy wpływu na własne zachowanie. Bo co możemy? MUSI być tak, jak zostało napisane, więc… Skąd mam znać prawdziwego siebie? Może prawdziwy „ja” w ogóle nie istnieje?…

Thor nadal milczał, ale Loki nie zwracał już na niego uwagi.

- Czasem myślę… gdybym był taki jak ty… - Westchnął, po raz pierwszy miał odwagę powiedzieć to na głos, ale jego brat otworzył gwałtownie usta.

- Co? - zapytał zaskoczony. - Mną? Czemu chciałbyś być mną?! Przygłup od machania młotem… - burknął smutno, a Loki wytrzeszczył czy. Nie miał pojęcia, że on tak o sobie myśli.

- Świr, co pieprzy się z każdym, co chwilę zmienia płeć i tylko kombinuje, komu dziś narobić kłopotów – powiedział, szczerze się uśmiechając. - Będziemy się tak licytować? To nic nie da… Ale to miłe, że jednak nie myślisz o mnie tak źle…

Thor nagle pochylił się nad nim. Loki zamarł, nie mając pojęcia, czego się może po nim spodziewać. A on wtedy położył Lokiemu rękę na ramieniu. Loki był tym kompletnie zaskoczony, ale uśmiechnął się do niego ciepło.

- Nie myślę o tobie źle, Loki – powiedział wreszcie Thor. - Czasem… jestem na ciebie zły, tak, ale… nie chciałbym, by cię zabrakło.

Loki się roześmiał. Choć jego myśli były dziś raczej ponure, nie czuł smutku. Chyba już dawno temu przywykł do tego, jak wygląda jego los. I że nie może go w żaden sposób zmienić. Więc co mu pozostało? Zaakceptować go…

- Nie zabraknie, nie bój się.

Thor poruszył się nerwowo, a potem zapytał:

- To powiesz mi… jak to wtedy było? Jak się czułeś?

Loki nie musiał pytać go, co ma na myśli. Wiedział. Zamyślił się przez chwilę, przypominając sobie to.

- Ja… nie planowałem tego. - Skrzywił się. - Zastanawiam się czasem, czy to choć po części była MOJA decyzja, czy też to cholerne przeznaczenie mnie do tego popchnęło… Chciałem wam pomóc, bardzo mi na tym zależało, chciałem jakoś zadośćuczynić za wszystkie moje występki i… pomyślałem, że to dobry pomysł. Szczerze mówiąc, żaden inny nie przyszedł mi do głowy.

Więc w jednej chwili zamieniłem się w klacz. I… wtedy nie byłem już dłużej sobą. Wtedy pierwszy raz w życiu przemieniłem się w zwierzę i… bardzo mnie to zaskoczyło, uderzyło. Mój umysł, umysł istoty myślącej, był gdzieś tam, dość głęboko zakopany, a na wierzchu… było zwierzę. Jego lęki, instynkty.

A tamten koń niemal natychmiast podszedł do mnie, nie miałem nawet czasu, by to sobie ponownie przemyśleć, bo mój umysł był wtedy bardzo powolny. I on… - Uśmiechnął się do niego złośliwie. - Wiesz, co było dalej.

Thor odetchnął głęboko i zaczął mówić, ze wzrokiem wbitym w ziemię.

- Gdy zrozumiałem, CO ty chcesz zrobić, było już za późno, ten koń był już obok ciebie, a ja… przeraziłem się. - Loki poczuł wzruszenie. Czyżby jego braciszek jednak go kochał?… - Chciałem jakoś ci pomóc, odciągnąć go od ciebie, ale nie byłem w stanie.

- Poczułem ból – mówił dalej Loki. - Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. To było nawet… przyjemne, nie będę zaprzeczał. - Wyszczerzył zęby do Thora, jakby spodziewał się jego oburzenia, ale Thor w żaden sposób nie zareagował, skupiony na słuchaniu go. - Zwierzęce instynkty. Cieszę się, że mogłem doświadczyć czegoś tak fascynującego.

Ale potem… przyznaję, zacząłem się bać… - powiedział cicho.

Thor wydawał się być przerażony, słysząc te słowa brata.

- Czemu? - zapytał.

Loki odwrócił od niego wzrok.

- Coś kazało mi wtedy odejść od was, zniknąć z Asgardu. Zamieszkałem w lesie, znów miałem ciało boga. Podobał mi się ten czas, wiesz? Byłem… wolny. Zwierzęta mnie nie oceniały, nie szeptały, że jestem bogiem kłamstw i że jestem zakałą, że lepiej by było, żebym zniknął na zawsze…

- Ja nigdy tak nie myślałem! - zaprotestował ogniście Thor.

Loki zachichotał i powiedział ironicznie:

- Och! Wzruszające. - po chwili mówił dalej: - To był spokojny czas. Spacerowałem po lesie, jadłem, co udało mi się znaleźć i dużo rozmyślałem. Po jakimś czasie… zaczął boleć mnie brzuch. - Loki skrzywił się na to wspomnienie.

Zignorowałem to, ale ból powracał, był coraz silniejszy. Potem zrobiło mi się niedobrze i… wtedy zrozumiałem. To było… przyznaję, przeraziło mnie to. Szybko zamieniłem się na powrót w klacz i to mi chyba pomogło.

Tak jak ci powiedziałem, jako koń nie czułem tego lęku, wątpliwości… A potem stało się coś, co myślałem, że nigdy NIE MOŻE mi się przydarzyć. Urodziłem, sam, bez niczyjej pomocy. To bolało, cholernie długo trwało a ja byłem przerażony, ale… - Westchnął. - Co innego mi pozostało? I tak czułem, że WY byście mi nie pomogli, nie zrozumielibyście.

A potem urodził się Sleipnir a ja naprawdę poczułem do niego miłość. - Loki uśmiechnął się, choć widać było, że sam jest nadal tym wszystkim zaskoczony. - Był piękny, dostojny. CHCIAŁEM zabrać go ze sobą do Asgardu, ale czułem, że wy nie zrozumiecie.

Martwiłem się. W końcu byłem już na Tęczowym Moście i pojawił się Odyn. Ucieszył się, że mnie widzi, a ja poczułem wzruszenie. Więc jednak mu na mnie zależy?… pomyślałem. Poszliśmy do pałacu, a on kazał mi „zostawić konia w stajni”. Serce mi mocno zabiło, ale wtedy…

Powiedziałem mu, powiedziałem głośno „Nie, bo to jest mój syn”. Odyn był całkiem zaskoczony, a ja wtedy zorientowałem się, że ty też wszedłeś tam chwilę temu i teraz słyszysz moje słowa. Jęknąłeś wtedy głośno, pamiętasz? - Spojrzał na Thora.

Potem służący rozpaplał to wszystkim wokół i… jedyne, co osiągnąłem to to, że stałem się według wszystkich Asów jeszcze większym dziwakiem… A ty milczałeś jak zaklęty na ten temat, pewnie się obawiałeś, więc… zostałem z tym sam.

Minął jakiś czas a ja przestałem już o tym wszystkim myśleć, wtedy… znów poczułem to coś, ten… przymus. Zrozumiałem, co to oznacza. Pobiegłem do lasu, omijając was wszystkich. Czułem lęk, że oto znów się w coś wplączę, ale także… podekscytowanie, tak jak wtedy.

Gdy już znalazłem się w lesie przemieniłem się w wilka. Czułem, że to właśnie to miałem zrobić, ale nie umiałbym nikomu tego wytłumaczyć. Czekałem tak jakiś czas, zdziwiony i zdezorientowany i wtedy… z lasu wyszedł drugi wilk.

Wilczyca. Moje nowe, wilcze zmysły od razu to rozpoznały. Poczułem dzikie, zwierzęce pragnienie. A ona zaczęła się o mnie ocierać i skamleć. Nadal mój umysł był ludzki, więc czułem dziwny opór, ale… znów zwierzęce instynkty wzięły nade mną górę.

Potem już niewiele pamiętam, stałem się w pełni zwierzęciem. Domyśliłem się niemal od razu, że ona niedługo urodzi mi dziecko, w końcu tylko o to chodziło tym szalonym ludziom – o potężne hybrydy.

Pozostawałem wilkiem przez dwa miesiące. Przez cały ten czas opiekowałem się nią i znów czułem się nadspodziewanie dobrze jako zwierzę. Ona w końcu urodziła mi Fenrira. Był pięknym, silnym wilkiem, ale ja wiedziałem już… znałem przepowiednię: „Jego narodziny będą zwiastować koniec boskiego świata”. Nie chciałem tego, bardzo nie chciałem, ale…

Nie chciałem także, by mój wspaniały, silny syn umarł lub mieszkał wśród innych wilków. Odbyłem rozmowę z jego matką – ciężko to wyjaśnić, ale jako dwa wilki mogliśmy się w pewnym stopniu porozumiewać.

Chciała zatrzymać go u siebie, ale w końcu się zgodziła. Chciałem, by był ze mną. Chciałem zabrać go ze sobą do Asgardu i obiecałem jej, że nic mu się nie stanie. W końcu poszliśmy, a gdy tylko pojawiliśmy się na moście, wszyscy Asowie zaczęli wrzeszczeć, gdy zobaczyli tak wielkie zwierzę, które może ich skrzywdzić.

Długo wtedy kłóciłem się z Odynem i Frigg, ale byłem nieustępliwy. To mój syn i będzie mieszkał ze mną. Zgodzili się w końcu, obiecałem, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by nikogo nie skrzywdził. I nie skrzywdził. - Spojrzał na Thora zmęczonym wzrokiem. - Ale czy mogę obiecać coś takiego, gdy… gdy nastanie Ragnarok?

Wtedy nie będę miał już na nic wpływu. Fenrir zabije Odyna i… - Zacisnął mocno pięści.

Thor przez chwilę walczył ze sobą, ale w końcu powiedział:

- Sam mówiłeś, że to wymyślili ci durni ludzie…

- Tak, ale… i tak czuję się winny. Może mógłbym coś zrobić, bardziej się postarać… sam już nie wiem. - Loki uśmiechnął się smutno.

Od jakiegoś czasu polubiłem odwiedzanie ludzkich barów, zamienianie się w piękną kobietę i uwodzenie mężczyzn z Ziemi.

Thor poruszył się nerwowo.

- Och, daj spokój, braciszku! - zaprotestował Loki. - Taki mam już gust i tyle, ty wolisz uwodzić piękne panie i ja nie…

- Nie – przerwał mu Thor, dziwnie zdenerwowany. - Ja nigdy nie… nie byłem z kobietą.

Loki otworzył usta z zaskoczenia.

- Nigdy?

Thor jeszcze niżej pochylił głowę.

- Nigdy.

Loki zaśmiał się krótko i powiedział:

- Sam widzisz jak wiele nas dzieli. Fascynujące. - Po chwili jednak spoważniał. - Ten dzień, w którym udało mi się zdobyć dostęp do mitologii nordyckiej na Ziemi… Aż mnie zmroziło. To wszystko, co tam wyczytałem.

Od tej chwili patrzę na wszystko zupełnie inaczej. Staram się wykorzystać każdą WOLNĄ chwilę, gdy nie muszę zachowywać się tak jak ludzie tego ode mnie oczekują… I zawsze się boję, że za chwilę może się to skończyć… - Westchnął ciężko.

- No a sam wiesz… w mitologii mam jeszcze JEDNO dziecko. Węża Jormungarda. Boję się… Nie wiem, czy wtedy też będę umiał poczuć to coś. - Zaśmiał się gorzko. - Jestem szalony, to prawda, ale chyba nawet mnie to przerasta. Ale co ja mogę? - Pochylił się na fotelu.

Co jakiś czas, gdy widzę jakiegoś węża zerkam na niego podejrzliwie i zastanawiam się, czy to już teraz. Nie chcę, pierwszy raz czuję, że NAPRAWDĘ nie chcę. Ale… to jak gwałt, prawda? Tylko że to ludzie są gwałcicielami, te świry, które to wymyśliły.

Thor milczał, wyraźnie ciężko było mu się odezwać, gdy widział ból brata, nie umiał znaleźć właściwym słów. Nagle Loki wstał, a Thor zerknął na niego pytająco.

- Dobra. To nie w moim stylu tak siedzieć i się nad sobą użalać. Dość! Idę się czymś zająć, by zapomnieć o moim cholernym przeznaczeniu. - Spojrzał Thorowi w oczy. - Ale dziękuję za rozmowę, naszą pierwszą rozmowę. Było naprawdę miło.

I wyszedł, a Thor jeszcze długo siedział w milczeniu, patrząc przed siebie…


KONIEC

2.4.23, 00:45

(4 str.)