poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Ból przeszłości

Nataniel uderzył pięścią w mur obok jej głowy, a ona podskoczyła w przerażeniu. Oczywiście wiedziała, że nic jej nie grozi z jego strony, że on nigdy by jej nie skrzywdził, ale nie mogła znieść tej agresji i jednocześnie bezradności na jego twarzy. Tak bardzo chciała mu jakoś pomóc, że to aż bolało… Ale nie dotrze do niego, jeśli on jej na to nie pozwoli. To niemal tak jakby cofnęli się o te kilka lat do szkolnych czasów, a on wrzeszczał na nią, że nigdy jej nie wybaczy tego, że doniosła na policję, że ojciec go bije, że zniszczyła życie całej jego rodzinie…

- Nat, proszę… Powiedz mi, byliśmy kiedyś przyjaciółmi i…

- No właśnie – przerwał jej ostro – BYLIŚMY. A potem wyjechałaś i… Nieistotne, po prostu zostaw mnie tak samo jak zostawiłaś mnie wtedy, OK?

Znów zaatakowała ją tamta noc, koszmarna noc, najdłuższa w całym jej życiu… Kilka uderzeń, który niosły się echem po cichym domu, pełne nienawiści i wyzwisk wrzaski jego ojca i cichy, łamiący się głos Nataniela, gdy próbował go uspokoić, gdy przepraszał go, choć nie miał za co. Tak bardzo nie miał…

Wtedy odważyła się pójść do pokoju Nataniela. Zobaczyła jego rany na plecach...

- Bardzo mi przykro... - szepnęła.

Odwrócił od niej wzrok. Jakiś czas rozmawiali.

- Powinnaś już iść, ojciec się zdenerwuje, gdy cię tu zastanie - powiedział, siadając na swoim łóżku.

Ale Su się zawahała.

- Zostanę z tobą, nim nie zaśniesz, dobrze?

Zgodził się z wahaniem.

Położył się a ona położyła się obok. Za oknem świecił księżyc, leżeli w ciemności, w ciszy, a ona sunęła palcami po jego plecach. Nie było w tym nic erotycznego, chciała jedynie pomóc mu się rozluźnić. W tej nocy byłoby coś magicznego, gdyby nie okropne okoliczności.

Gdy w końcu usłyszała jak jego oddech spowalnia, wstała.

Weszła do pokoju, nie oddychając. Ale Amber wciąż głośno chrapała. Cicho położyła się w śpiworze na podłodze, ale i tak całą noc nie zmrużyła oczu. Wyobrażała sobie Nataniela. Tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko… Wyobrażała sobie, jak leży samotnie. Czy był w stanie zasnąć? Czy myślał o niej? A może o ojcu…?

Kolejny dzień był jednym z najgorszych w jej życiu. Nataniel przyszedł do szkoły z podbitym okiem, a ona czuła, że to jej wina. Ojciec jeszcze nigdy nie bił go po twarzy… Co miała zrobić…? Gdy dziś rano wyszła do szkoły z Amber wszystko było dobrze. Co takiego się wydarzyło, że jego ojciec stracił nad sobą panowanie bardziej niż zwykle?

Cały dzień chciała z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Ale on uparcie jej unikał. Przecież wczoraj rozstali się w zgodzie, więc czemu…? Pod koniec dnia, przed ostatnią lekcją nie wytrzymała i gdy uciekł przed nią do męskiej toalety weszła za nim.

- Nie musisz mnie unikać… - powiedziała.

Na szczęście nie było w toalecie nikogo poza nimi. Przerwa niemal się kończyła, pewnie wszyscy poszli już w stronę klas.

Niemal podskoczył, gdy usłyszał jej głos.

- Wiesz, że to męska toaleta? - zapytała ostro, a ona poczuła smutek. Tak, rozumiała, że czuje się źle w tej sytuacji, ale nie chciała, by to na nią był zły.

- No to mogłeś tu się przede mną nie chować… - powiedziała, siląc się na spokój. - Powiesz mi, dlaczego… i kiedy? - Zerknęła nieśmiało na jego oko.

- Po tym jak wyszłaś, nie wiem czemu, nic nie powiedział… - Przez jego twarz przebiegł grymas bólu.

- Czy… to przeze mnie? – zapytała płaczliwym głosem.

Pokręcił głową.

- Nie… chyba nie. Wiesz, on ma dziś w pracy jakiś bardzo ważny projekt i się stresuje.

- Chyba nie sądzisz, że to go usprawiedliwia?! - krzyknęła, a jej głos odbił się echem od ścian.

Nataniel się skrzywił.

- Do cholery, chcesz żeby ktoś przyszedł i zastał nas tu razem? Jeszcze kłopotów mi teraz brakuje… I nie… - dodał po chwili wahania – Nie uważam, że ma prawo, po prostu wolę to o wiele bardziej niż gdyby miał krzywdzić mamę lub Amber…

- A może nikogo?

- Mówisz tak, jakbym tego chciał! A ja nie mam na to wpływu…

- Przepraszam, masz rację… Po prostu jestem zdenerwowana. Co powiedziałeś Amber o tym oku?

Uśmiechnął się z ironią i smutkiem jednocześnie.

- Że w drodze na lekcje pobiłem się z jakimś chłopakiem z innej szkoły. To samo powiedziałem Farazowskiemu. Żeby nie mógł wyciągnąć odpowiedzialności skoro to ktoś z innej szkoły. Oczywiście nie znam imienia tego kogoś…

- Nat… - Znów poczuła się okropnie w związku z tym, co przeżywał. Choć powinna powiedzieć raczej, że to uczucie ani na chwilę nie opuszczało jej odkąd się dowiedziała.

Podeszła do niego, by go przytulić, ale gdy wyciągnęła ramiona w jego stronę odsunął się szybko. Spojrzała na niego zaskoczona. Wczoraj mu to nie przeszkadzało…

- Nie wiesz, gdzie jesteśmy? Jakby odebrał to każdy, kto by tu wszedł? Ściskająca się para w męskiej toalecie. Nie chcę, by Lysander był na mnie zły…

- On by zrozumiał… - powiedziała cicho. Dziwnie się czuła, gdy wspomniał o Lysandrze. Niby chodzili do jednej klasy, ale obaj byli dość zamknięci w sobie, więc prawie nigdy ze sobą nie rozmawiali. A teraz Nataniel pomyślał o jego uczuciach…

Nagle przyszła jej do głowy dziwna myśl, która wcale jej się nie spodobała… Co gdyby zamiast Lysandra wybrała Nataniela? Gdyby mogła teraz w próbie pocieszenia tak po prostu pocałować go? Pewnie czułby się lepiej, gdyby miał świadomość, że jest ktoś, kto go kocha… Oczywiście wiedziała, że uczuć nie da się zaprojektować, więc była trochę zła na siebie, że takie głupoty przychodzą jej do głowy…

- Wiesz… - zaczął nagle, a ona zmusiła się, by odegnać od siebie dziwne myśli i skupić się na jego słowach – Kastiel śmiał się dziś z powodu tego oka… Wiedziałem, że tak będzie.

Nagle się w niej zagotowało. Zrobić coś takiego?!

- Jak on śmiał! Zabiję tego kretyna!

- Przestań… - Dotknął jej ramienia. - Przecież to normalne. Nie lubimy się. Pamiętaj, że oficjalna wersja jest taka, że to jakich rówieśnik mi przywalił… To dość zabawne, nie? „Ten głupi kujon Nataniel nie umie się nawet bronić”. Pewnie na jego miejscu zareagowałbym tak samo… On nie wie, że to…

- Wątpię… Czy ty go bronisz?!

- Nie… - powiedział wyraźnie zmęczony – Po prostu choć cholernie go nie lubię, sądzę, że byłoby inaczej, gdyby znał prawdę. Pewnie wtedy po prostu by milczał. Ale nigdy jej nie pozna, na szczęście… Posłuchaj… Był już dzwonek, a ja muszę iść na sprawdzian, zresztą ty też. To dlatego poszedłem do szkoły z tym okiem, muszę dużo się uczyć, by uwolnić się z tego koszmaru… - Zapatrzył się przed siebie. - Wtedy będę wolny, raz na zawsze.

Poczuła uścisk w żołądku. „Uwolnić się”...Niby ile to ma trwać? Co najmniej dwa lata do pełnoletności. Przecież to piekło na ziemi!

Ale on już szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi toalety.

Po sprawdzianie już nie widziała się z Natanielem. Wychodziła właśnie ze szkoły, gdy koło bramy dogonił ją Kentin.

- Cześć, Su… - Wydawał się być dziwnie zmieszany, co jakoś nie pasowało jej do jego nowego pewnego siebie wizerunku.

- Coś się stało? - zapytała.

Przez dłuższą chwilę jedynie jej się przyglądał bardzo uważnie i nic nie mówił. Su wiedziała, że od dawna się w niej kochał i to sprawiało, że czuła się przy nim dziwnie, choć przecież nigdy nie próbował robić nic wbrew jej woli.

- To raczej ciebie powinienem o to zapytać – powiedział, a ona poczuła zmieszanie. Czyżby się domyślał?

- Mnie?

- Tak… Jesteś ostatnio jakaś dziwna… Zamyślona, jakby zmartwiona. Jestem twoim przyjacielem i martwię się, wiesz.

- Tak, wiem, Kentin… - powiedziała. Siliła się na spokojny i pewny siebie ton, ale nie było to proste. Nie lubiła go okłamywać. - Ale to nic takiego. Po prostu jestem ostatnio trochę przemęczona. Nic poza tym. Naprawdę, nie martw się o nic. - Uśmiechnęła się do niego, co o dziwo, wcale nie było trudne. Świadomość, że ma przyjaciela, który się o nią martwił dodawała jej sił.

- Serio? - zapytał niepewnie.

Skinęła głową, patrząc na niego poważnie. Mimo zmiany w wyglądzie, zachowaniu i sposobie ubierania się dla niej nadal był tym samym dawnym Kenem z grubymi okularami. Ale szanowała to, że pragnął się zmienić.

Pożegnali się a ona poszła w stronę swojego domu.

Zmusiła się, by odsunąć od siebie bolesne wspomnienia i wrócić do rzeczywistości. Nataniel stał obok niej w wąskiej, podejrzanej uliczce, a wokół było całkiem ciemno. Wciąż nie do końca uspokoiła się po strachu, który przeżyła, gdy podszedł do niej Nat. Przez jedną przerażającą chwilę była pewna, że to znów tamci faceci, którzy chcieli ją zgwałcić.

Gdy już się uspokoił, dodał:

- Masz kogoś?

- Och… ja… - Była kompletnie zaskoczona tym pytaniem, gdyby to było tylko zwykłe, koleżeńskie pytanie, nie mówił by tego w taki sposób. Ale… to tak bardzo nie pasowało do tej ich całej rozmowy. Zamrugała, zaskoczona i poczuła się nagle dziwnie winna. - T-tak, mam kogoś…

- Jasne, jak mogłem nie wiedzieć… Przepraszam, zapomnij, jestem durny, nie ważne… - Mówił całkiem bez sensu. - Ten gość musi być szczęśliwy… - Uśmiechnął się smutno.

Zawahała się. Czy ma sens wdawać się w szczegóły? Nie chciała go jeszcze bardziej dręczyć.

- To… nie jest facet… - powiedziała cicho.

- Nie jest facet? Więc kto…? Przepraszam, gadam od rzeczy… - przejechał dłonią po twarzy. Zgasił końcówkę papierosa o mur obok nich i rzucił niedopałek niedbale na ziemię. - Znam ją?

Ponownie się zawahała. Czy powinna odpowiadać? To było dla niej tak nowe i zaskakujące, że jeszcze nikomu nie mówiła…

- Tak – powiedziała nagle stanowczo, obiecując sobie, że w takiej sytuacji jest mu winna szczerość. - To Priya.

Spojrzał na nią w wytrzeszczonymi oczami.

- To dla mnie zupełnie nowa sytuacja, ja nigdy wcześniej nic nie czułam do… - mówiła, zmieszana.

- Do żadnej dziewczyny, tak?

Skinęła krótko głową.

- Nie, przepraszam, nie musisz mi się tłumaczyć…

- Nie, możesz pytać, o co chcesz…

- To nieistotne… - Oparł się nonszalancko o mur, choć jego wyraz twarzy ukazywał wyraźnie jego zmieszanie.

- Ale czemu mi nie powiedziałeś? - zapytała niemal bezgłośnie.

- Posłuchaj… może i jestem ścierwem…

- Nie mów tak o sobie! - przerwała mu ostro ale ją zignorował.

- ...ale nie bawię się w odbijanie ludziom dziewczyn.

- Mówiłeś o tym Amber?

- Nie, teraz to nie ma sensu, gdy wciąż każe mi się ustatkować, a w liceum i tak nie mogłem jej powiedzieć, bo by ci zaraz wygadała…

Poczuła, jakby ktoś uderzył ją mocno w głowę. To niemożliwe, nie tyle lat, zauważyłaby, do cholery! Nie powiedział ani słowa… Nagle zobaczyła w umyśle jak w ciemnościach nocy przytula się do jego nagich pleców w jego własnej sypialni. Jak mogła być takim potworem… A on jeszcze martwił się, czy Lysander nie będzie zazdrosny… Zakręciło się jej w głowie i zachwiała się.

- Su, co…? Ej, Su, wszystko dobrze, uspokój się, proszę…! - poczuła jak jego ramiona mocno ją obejmują i opierają o mur. - Przepraszam, jestem kretynem, po co ja to teraz wywlekam… - Rzucił jej dziwne, ukradkowe spojrzenie.

- To właśnie wtedy, tamtej nocy się w tobie zakochałem… - I ku jej ogromnemu zaskoczeniu, uśmiechnął się, jakby to wspomnienie nie było dla niego źródłem bólu a radości, pomimo obecnych wydarzeń.

- Przepraszam… - rozpłakała się, spuszczając głowę.

- Przepraszasz? - Położył jej dłonie na ramionach. - Za to że byłaś wtedy moją siłą, bym mógł przetrwać ten koszmar z ojcem?

Spojrzała na niego zaskoczona, a on odsunął dłonie.

- Jaką siłą? Przecież byłam wtedy z Lysandrem!

- No i co? Często o tobie myślałem, cieszyłem się, że widuję cię w szkole i tylko to się liczyło. Zresztą… nie sądzę, bym wtedy nadawał się do jakiegokolwiek związku. 

- Skąd masz tę bliznę? - zapytała w pewnej chwili, patrząc na jego wargę.

Uśmiechnął się ironicznie i powiedział.

- Nic takiego. Było we mnie pełno wściekłości, chciałem się jej pozbyć i... zaatakowałem jakiegoś faceta na ulicy, ale on miał nóż...

Mówił to tak lekkim tonem... A Su poczuła, że robi się jej niedobrze. On się tak zmienił...

- No, co tak na mnie patrzysz? Też nie chcesz mnie znać jak reszta naszej klasy?

Zmieszała się, ale po chwili zapytała:

- A... robisz coś, czego powinnam się bać?

Skrzywił się boleśnie i powiedział:

- A może oni mają rację? Trzymaj się ode mnie z daleka! Boję się, że stanę się taki jak on, jak mój ojciec!

Su wytrzeszczyła oczy. Czemu tak myślał?!

- To nieprawda!

Prychnął.

- A skąd wiesz? Nie było cię tu kilka lat! Wiesz kim się stałem?

Su poczuła, że brak jej tchu. Bała się jego odpowiedzi. W ciszy pokręciła głową.

- Zajmuję się narkotykami. Kto wie... może zrobiłem to, bo... zło we mnie nie dawało mi spokoju. Jednak każdego dnia boję się, kto przeze mnie umarł, bo ja chciałem pobawić się w "cierpiącego chłopczyka"! - ryknął nagle, a Su podskoczyła.

- Nie masz pieniędzy? - szepnęła, czując, że się dusi.

- Nie chodzi tylko o to, ale tak... Ojciec nie musi mi już płacić, matka trzyma jego stronę i z tego powodu pokłóciła się z Amber i teraz oboje musimy sami sobie radzić...

- Bardzo mi przykro... - szepnęła, ale on tylko wzruszył ramionami. - A Amber? Czemu dziś zemdlała? - zapytała po chwili.

Nataniel nagle zacisnął mocno usta.

- To nie jest coś, o czym mogę komuś mówić. Sama ją zapytaj.

Westchnęła. Tak, on miał rację, nie miała prawa pytać o tak osobiste sprawy jego siostry.

- Szczerość za szczerość. Teraz twoja kolej. Kogo się tak wystraszyłaś?

- Szczerość za szczerość? Sam powiedziałeś, że ta twoja historia to nic takiego!

Dopiero po chwili dotarło do niej, co właśnie powiedziała.

On, niestety, też zrozumiał.

- Więc ta twoja historia jest poważna… To tym bardziej słucham. – powiedział stanowczo, krzyżując ramiona na piersiach.

Nie miała już sił dłużej się bronić.

- Znasz ich… - powiedziała cicho, starając się za wszelką cenę odsunąć od siebie tamto okropne wspomnienie.

- Kogo znam? - zapytał stanowczo.

- Tamtych dwóch podejrzanych typów… Wi-widziałam was razem w Snake Roomie…

Nataniel poruszył się niespokojnie.

- Śledziłaś mnie, choć prosiłem!

- Nie… tak, martwiłam się…

- Nieważne… - powiedział niecierpliwie. - I co oni?

- Oni… chcieli mnie…

- Chyba nie masz na myśli…? - powiedział zduszonym głosem.

Skinęła głową, nie mając odwagi spojrzeć mu w twarz.

- NIE!!! - ryknął, a ona prawie umarła ze strachu. Jeszcze nigdy, nigdy nie widziała go w takim stanie… Teraz już na pewno wiedziała, że podjęła bardzo głupią decyzję. - Zabiję ich zabiję! Przysiągłem, że zrobię wszystko, ale to było dla nich za mało!

- Nie, Nat, nie, błagam! - W panice, nie wiedząc, co zrobić, złapała go ponownie za nadgarstki, ale wyrwał się jej z taką siłą, że aż poczuła ból.

- Odczep się teraz ode mnie. Muszę…! - Odepchnął ją tak gwałtownie, że niemal się przewróciła i pobiegł przed siebie.

- Ale… Amber! - krzyknęła jeszcze za nim, ale nic tym nie wskórała.

Zsunęła się po murze i zakryła twarz w dłoniach. Była taką debilką… Po chwili płaczu zerwała się na równe nogi, przerażona. Nie może tu zostać, jeśli tamci wrócą… Rzuciła się biegiem przed siebie, ale po chwili zatrzymała się gwałtownie. Amber… Jeśli nadal źle się czuje… A nie wiedziała, kiedy Nataniel do niej wróci. Pewnie na niego czeka i martwi się o niego. Ruszyła więc szybko w stronę jego mieszkania, jednak przed samymi drzwiami zawahała się. Nie chciała opowiadać nikomu więcej o tamtym zdarzeniu, a poza tym wstydziła się spojrzeć jej w twarz i powiedzieć: „Przez moją głupotę twój brat jest znów w niebezpieczeństwie”. Ale nie, musi sprawdzić, co u niej, a potem wyjdzie.

Weszła gwałtownie na klatkę i zastukała. A może Amber już śpi? Zerknęła szybko na wyświetlacz telefonu. Było już późno… Co zrobić, gdy Amber jej nie otworzy?

Ale otworzyła po krótkiej chwili.

- Jutro rano, dobrze…? Dziś już dam rady, Nat… - przerwała zaskoczona. - Och… Su, przyszłaś z Natanielem.

- Nie, ja… jego tu nie ma.

Zaskoczona, zajrzała przez drzwi, jakby jej nie wierzyła.

- Ale przecież byliście razem… Gdzie on się znów szlaja?

- Ja… to moja wina… - Westchnęła. - Powiedziałam mu coś, co go zdenerwowało i…

- Nic takiego. – powiedziała lekko. - Wiesz mi, jego ostatnio wcale nie jest trudno zdenerwować, niestety…

Miała na sobie jedynie krótką satynową koszulę nocną, usiadła w fotelu, podwijając bose stopy pod siebie. Wciąż była dość blada.

- Siadaj – Gestem wskazała jej fotel na wprost siebie.

- Pewnie znów jest w siłowni Kim. Cholera, jestem jej strasznie wdzięczna, bo przynajmniej wiem, gdzie się podziewa po nocach.

- N-nie sądzę, by teraz tam był…

Amber zmarszczyła brwi.

- A czemu?

- On… - Zawahała się, ale nie chciała jej okłamywać, przecież chodziło o jej brata. „Ona ma tylko mnie”, przemknęło jej przez głowę i poczuła się jeszcze bardziej podle. - Poszedł kogoś pobić… - Wstrzymała oddech, ale Amber nie przejęła się tym tak bardzo, jak Su sądziła.

- Nie pierwszy raz… Wiele się zmieniło, odkąd się wyprowadziłaś, wiesz, Su… Jestem okropną siostrą. – Dodała nagle, podciągając kolana pod brodę.

- Wcale nie! Nie tak łatwo upilnować kogoś tak upartego! A w ogóle, przepraszam, że od razu nie zapytałam… Jak się czujesz, już lepiej?

- J-jasne, nic takiego. - Su bez problemu dosłyszała fałsz w jej głosie, ale nie chciała się upierać.

- To świetnie.

Ale Amber mimo jej słów poruszyła się niespokojnie. Czyżby sądziła, że Nat powiedział jej tę straszną tajemnicę siostry?

- Wiesz, ja już pójdę, gdybyś czegoś potrzebowała, pisz. - powiedziała szybko i wstała.

- Nie! - Amber też się zerwała. - Jest środek nocy, chcesz, żeby coś ci się stało? Prześpij się na kanapie, Nat pewnie i tak nie wróci do rana…

- Ja… - Wprawdzie poznała już tę nową, odmienioną Amber, ale i tak zaskoczyły ją te słowa. - Na pewno?

- Na pewno.

- Chodzi o twoje omdlenie? Dlatego nie chcesz zostać sama?

Amber zacisnęła gwałtownie usta, ale szybko się opamiętała.

- Nie, chodzi o to, że martwię się o brata.

- Jasne, OK.

Zdjęła z siebie kurtkę, a Amber ruszyła w stronę jakichś drzwi, pewnie do sypialni Nataniela, ale zatrzymała się w progu.

- Jeszcze raz przepraszam…

- Słucham? Za co?

- Za te wszystkie lata…

- Amber, serio, już przeprosiłaś, zapomnijmy o tym, OK? To tylko głupie pomysły nastoletnich lat.

- Jasne, ja po prostu wciąż nie mogę przestać o tym myśleć… - Głos się jej załamał, a Su z zaskoczeniem stwierdziła, że Amber wygląda, jakby zaraz miała się rozpłakać. - Sorry, to dobranoc… - I szybko wyszła.

- Dobranoc… - powiedziała słabo.

Położyła się w ubraniu na kanapie i zagapiła w sufit. Zapomniała nawet poprosić o jakiś koc. Czuła się dziwnie, wiele, wiele myśli kłębiło się w jej głowie. Była niemal pewna, że tej nocy nie zaśnie. Czy Natanielowi nic się nie stanie, czy te potwory go nie skrzywdzą…? I czy mogła coś zrobić inaczej, by do tego nie dopuścić? By Nataniel nocował tu teraz z Amber, a ona w swoim pokoju w akademiku. I pomyślała po raz kolejny o podobieństwie do tamtej nocy w domu Nataniela za czasów liceum… Który to już raz tego dnia?

Przymknęła oczy, obserwując leniwie plamki światła na suficie, gdy za oknem przejeżdżały samochody. Żeby tylko nic mu się nie stało…


KONIEC

2.8.21 17:25

(10 str.)