czwartek, 31 grudnia 2020

Siła młodości

Guy wspominał pierwsze lata swojej znajomości z Kakashim. Pamiętał ten dzień, gdy Kakashi zaatakował go po raz pierwszy. Było to po śmierci Obito. Następnie uciekł przed nim bez słowa. Potem też już zawsze tak było. To tak jakby nagle złość się z niego ulatniała, a on nie był w stanie dłużej znieść jego obecności.

Guy starał się za wszelką cenę przekonać Kakashiego, nawet nie do spędzania czasu z nim, ale z kimkolwiek. Często namawiał Kurenai i Asumę, by wyciągnęli go na przechadzkę, wspólny posiłek albo cokolwiek. To nie tak, że sami z siebie nie chcieli spędzać z nim czasu – po prostu po wielu odrzuconych przez Kakashiego propozycjach uznali, że nie będą mu się narzucać. Ale Guy WIEDZIAŁ, że nie można tak po prostu pozostawić go samemu sobie, by całymi dniami rozmawiał jedynie ze zmarłymi. Czasem udawało mu się przekonać go (niemal siłą), by poszli gdzieś we czwórkę. Kakashi szedł wtedy w sporej odległości od nich, z rękami w kieszeniach, pochyloną lekko głową i milczał przez niemal całe spotkanie. Zdarzało się, że powiedział tylko ciche i niewyraźne: „Cześć” i „Do jutra”. Przez resztę czasu wydawał się tak zatopiony w swoich (najprawdopodobniej niewesołych) myślach, że nic nie byłoby w stanie go od nich oderwać.

Kiedy wyszedł spod prysznica żwawo pobiegł w stronę drzwi wejściowych. Pora powitać kolejny dzień! Krzyczał to zawsze, gdy wychodził rano z domu. Przechodnie zdążyli już chyba przywyknąć do jego dziwnych wrzasków, bo od jakiegoś czasu nie reagowali.

Od pierwszej chwili wyczuł, że coś jest nie tak, choć nie umiałby tego opisać. To było jak jakaś zmiana w niebie, inny rodzaj drgań powietrza. W wiosce musiało wydarzyć się coś złego. Ignorując to, że miał dziś przecież spotkanie ze swoją drużyną, ruszył w przeciwną stronę, do centrum wioski, licząc na to, że tu łatwo dowie się od kogoś, co się stało. Miał nadzieję, że się mylił, ale – niestety – jego przeczucie niemal nigdy go nie zwodziło. Automatycznie pomyślał o Kakashim, ale nie! Przecież on na pewno był jeszcze na misji. To głupota, że pomyślał właśnie o nim.

Stanął w milczeniu obok grupki mężczyzn i kobiet z wioski i zaczął słuchać.

– On naprawdę już przesadza…

– Po prostu całkiem oszalał! Nie może tak być, w końcu zrobi krzywdę któremuś z nas, jeśli Czcigodny Hokage nie ukróci jego działań!

– A co właściwie się stało?

– Jak to? To ty nie wiesz? Zabił koleżankę z drużyny!

– Co ty… Naprawdę? Czemu?

– No jak to czemu? Ile razy mam ci powtarzać, że ten dzieciak już dawno postradał zmysły?!

– No ale…

Przestał słuchać, najwyraźniej ze środka rozmowy nie dowie się niczego konkretnego. Spokojnie… To przecież jeszcze nic nie oznacza, prawda? Jakiś dzieciak z wioski zabił swoją koleżankę z drużyny… To okropne, oczywiście, ale to przecież wcale nie znaczyło, że…

Czując, że zaczyna mu się robić niedobrze, pobiegł przed siebie, roztrącając przeklinających go ludzi. Właściwie nie miał pojęcia dokąd biegnie. Dowiedział się tego dopiero wtedy, gdy stopy zaniosły go pod dom Kakashiego.

Zapukał gwałtownie, nie, właściwie się dobijał. Ale to nie ma żadnego znaczenia, bo przecież Kakashi wciąż nie wrócił ze swojej misji. Prawda, PRAWDA?!

Po kilku łupnięciach Kakashi otworzył drzwi jednym, mocnym ruchem.

Spokojnie, to nadal jeszcze nic nie oznacza… Zupełnie nic… mówił do siebie.

– Czego chcesz?… – powiedział słabo.

Wyglądał okropnie, twarz miał czerwoną, dziwnie ściągniętą, bardziej niż zwykle rozczochrane włosy, przekrzywiony ochraniacz i z jakiegoś powodu mokre ręce.

– M-m-mogę…? – Jego samego zaskoczyło to, że się jąka.

Kakashi westchnął ciężko jakby był bardzo starym, bardzo zmęczonym życiem człowiekiem. Wciąż, z powodu, którego Guy nie był w stanie pojąć, pocierał rękę o rękę, coraz szybciej i gwałtowniej.

– Nie… jestem zajęty.

– Czym? Ja tylko… – Głos mu drżał.

I Guy znowu to dostrzegł, w ułamku sekundy, nim wszystko wydarzyło się w jednej chwili: ten błysk szaleństwa w oku Kakashiego. Zatrząsł się dziko i ryknął:

– Wynoś się stąd i z mojego życia, raz na zawsze! Bo inaczej zabiję cię tak samo jak zabiłem Rin!

I zanim Guy w ogóle zdołał zrozumieć, co właśnie usłyszał, Kakashi walnął go na odlew w twarz i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

Słyszał wokół podniesione szepty, ale miał to gdzieś. Nie był w stanie złapać oddechu, zaraz się udusi… W głowie szumiało mu coraz głośniej, stawało się to niemal nie do zniesienia. Bezmyślnie roztarł płonący bólem policzek i chwiejnie ruszył przed siebie. Nie, na pewno nie pójdzie dziś na zbiórkę drużyny…

KONIEC
31.12.20
(3 str.)